IX

374 35 6
                                    

Rebecca

- Błagam, kontynuujcie poszukiwania! - podniosłam ton na policjanta, który był przydzielony do sprawy Huntera. - On jest bardzo, bardzo ważny dla pewnej osoby!

- Niestety, ale mamy ważniejsze sprawy - powiedział rzeczowym tonem i wsiadł do radiowozu. Spojrzałam na niego z rozpaczą.

- Ale on może zrobić komuś krzywdę..! - chwyciłam się tej ostatniej deski ratunku.

Policjant spojrzał na mnie z irytacją.

- To pani będzie za to odpowiadać - odparł zimno i odjechał.

Wściekła, poszłam do innych koni. Tam starałam się rozpogodzić, głaszcząc je i przemawiając do nich. Teraz przytuliłam się do Gladys, gniadej, wspaniałej, osiemnastoletniej klaczy - mojego pierwszego, ukochanego konia. Klacz zarżała i trąciła mnie łbem.

Spojrzała na mnie ciemnymi oczami, jakby mówiła "Nie przejmuj się. Wszystko będzie dobrze."

Nieraz w trudnych chwilach chodziłam do niej i wspominałam te czasy, gdy razem, jeszcze przed założeniem stajni, w trudnych dla mnie chwilach wymykałyśmy się i jechałyśmy na kilkudniowe rajdy. Wtedy przebaczałam innym i samej sobie, radziłam sobie z własnymi emocjami oraz...

Zaraz! Wpadł mi do głowy pewien pomysł.

Czy oni nie potrzebują właśnie tego? Przecież to wspaniała okazja!

Rajdy, bliski kontakt z przyrodą i całe dnie w siodle to  i d e a l n y  sposób na porozumienie się ze sobą, pogodzenie z wypadkiem Sam, zapanowanie nad emocjami, przemyślenie pewnych spraw i, co najważniejsze, odzyskaniem nadziei!

Zamknęłam powieki i uśmiechnęłam się. O, tak.

Za tydzień wybierzemy się na rajd, jakiego jeszcze nikt nie widział.

Rajd, na którym z powrotem staniemy się drużyną, by przygotować się i wesprzeć w oczekiwaniu na wybudzenie... lub śmierć Sam.

Choć sama ta myśl bolała, wiedziałam, że była konieczna. Muszą stawić czoła faktom, a ja ich w tym poprowadzę.

***

Samantha

"Znowu, znowu, znowu.

Znowu nic się nie udaje.

Znowu dopada mnie frustracja.

Znowu nie mogę pogodzić się z myślą o porażce.

Znowu nie chcę patrzeć na tego przeklętego konia, tą przeklętą przeszkodę, ten przeklęty krajobraz.

Nie, nie, nie, nie.

Tu NIE MA wyjścia!

Co ja mam zrobić?!

Usiadłam na tej cholernej ziemi, która nie ma żadnej struktury, temperatury ani zapachu.

Cała ta bezkresna łąka nie ma w sobie żadnego uczucia, emocji, charakterystycznych elementów.

Jest tylko bezkresna równina i pustka na niebie.

W normalnym świecie tak nie ma!

Kto mnie tu uwięził? Dlaczego, gdy tylko odjeżdżam albo odbiegam, uderza we mnie niewidzialna zapora?

Skoro to nie jest normalny świat, to co to jest?

Sen?

Uciskam paznokciami w dłoń. Nie czuję nic.

Nie, to się zdarza tylko w filmach.

Niemożliwe. Nieprawdopodobne. Nierealne.

NIE!

Dlaczego ja tu jestem?

Czy naprawdę muszę tkwić w tym idiotycznym, surrealistycznym świecie, tak podobnym do snu?

Miałam sposoby, żeby się budzić podczas koszmarów.

Pamiętam, jak mama raz mi powiedziała:

- Czasem w snach wystarczy obrócić się i zobaczyć, co było wcześniej, by zobaczyć, że skądś się wziął i nie był wcale taki straszny...

Pamiętam jej uśmiech i dobre serce gdy to mówiła, choć zupełnie nie rozumiałam jej rozumowania.

Czemu nie mogę być teraz przy niej?

Nie zrobię tego, co mówiła.

Przez całe życie nie patrzyłam wstecz, a przynajmniej unikałam zrobienia tego. Nie zdecyduję się i teraz.

Przeszłość rani i przypomina wcześniejsze błędy, upadki, rozczarowania, smutki.

N i e  z r o b i ę  t e g o.

Nie spojrzę wstecz."

Hunter II. Czas zmianWhere stories live. Discover now