MIASTO ✅

By Antonumb

9.7K 1.5K 3K

Miasto to strefa, gdzie obok siebie zmuszone są egzystować dwie rasy. Ludzie i ostrokostne toczą zaciekły kon... More

Prolog
Część 1
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 13.5
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 24
Rozdział 25
Część 2
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Epilog

Rozdział 23

135 24 37
By Antonumb

Isabella

Kopniak. Unik. Wyprowadzenie ciosu. Kopniak. Unik. Podłożenie nogi.

– Następny!

Wyprowadzenie ciosu. Unik. Odskok. Kontratak. Kopniak.

– No dalej!

Isabella nadal miała pełno zbędnej energii, strużki potu spływały po jej pobudzonym ciele. Ćwiczyła tylko w krótkich spodenkach i staniku sportowym, ale już dawno zapomniała o chłodzie Podziemi. Pod swoimi gołymi stopami czuła grudy piachu i kawałki gleby odpadającej ze ścian nieobłożonych betonem. Dobrze. Skupiała się na treningu, nie na świadomości, że dziś podejmowała pierwsze kroki, by zdradzić brata.

Towarzystwa dotrzymywał jej z kolei trzeci podwładny. Pozostała trójka czekała na swoją kolej, a pokonana dwójka mogła opuścić prowizoryczny ring do walki na szpony. Minęło dopiero piętnaście minut. W takim tempie Isabella zaraz nie będzie miała żadnego towarzysza do sparingu.

Wyprowadziła cięcie na linii klatki piersiowej. Przeciwniczka w ostatnim momencie zablokowała je, chwiejne cofając się.

– Trzymaj gardę! – pouczyła Isabella.

Przynajmniej podopieczni zyskają na jej nagromadzonej złości i energii. W końcu umiejętna walka to podstawa przeżycia w Mieście, a Rebelia musiała trzymać poziom.

Szpony zwarły się ponownie. Aktualna rywalka jednak zapowiadała się obiecująco, bo wymiana ciosów przybrała na intensywności. Bawełniane owijki niwelowały dźwięk ścierających się ostrz oraz zapobiegały rozlewowi krwi. Takowa jeszcze bardziej rozbudziłaby Isabellę.

– Następny! – krzyknęła, gdy powaliła przeciwniczkę kopniakiem.

Lazurowe oczy dziewczyny na powrót stały się ludzkie. Przywódczyni pomogła jej wstać, podając dłoń.

– Pracuj nad osłoną – doradziła, klepiąc podwładną po plecach.

Rozległy się pojedyncze oklaski. Isabella odwróciła się w stronę odgłosu, mając nadzieję na pomyłkę, jednak obstawiła dobrze. Kennet Mitsuya stał tuż przed piaskowym polem, uśmiechając się w swój oryginalny sposób.

Jeszcze tego brakowało, by oglądała dziś tę pieprzoną facjatę i wchodziła w jakąkolwiek interakcję z jej właścicielem. Nieważne, cokolwiek chciał pan zabójca, miała zamiar wysłuchać go szybko i jeszcze szybciej odprawić.

– Przerwa. Niech ktoś sprawdzi, czy Miyu i Blaise już są.

Usłyszała westchnięcie ulgi. Podwładni pospiesznie opuścili ring, jakby bali się ponownego wezwania do walki. Wybrała tych ze słabą kondycją, czy rzeczywiście nadała zabójcze tempo?

– Ciekawy styl walki, przywódczyni. – Kennet zbliżył się, gdy zostali sami. – I ryzykowny. Sporo kopnięć. Nie boisz się, że ktoś cię może skrócić o nogę?

Isabella ostrożnie odgarnęła kosmyki włosów, które lepiły się do jej twarzy.

– Walczę tak dobre parę lat i jak widać, posiadam wszystkie kończyny.

– Ciężko nie zauważyć.

Kennetowi najwyraźniej niezbyt odpowiadał ten fakt.

– Moja matka posługiwała się takim stylem – ciągnęła Isabella, w myślach widząc Yukari, która udziela jej pierwszego treningu, bodajże już tydzień po tym, jak przygarnęła córkę. – Większość ostrokostnych używa tylko szponów, a przecież ciało daje jeszcze inne możliwości. Dość skuteczne.

– Widać, że miałaś dobrą nauczycielkę.

– Dużo jej zawdzięczam.

– Nie wątpię. Raczej bez jej pomocy nie tyrałabyś teraz swoich podwładnych z taką pasją. Nie brakuje ci wrażeń?

– W twojej obecności? Gdzie tam.

– W takim razie pozwól, że dotrzymam ci towarzystwa. Taka rekompensata za moje humorki na powierzchni.

Isabella mimowolnie przypomniała sobie o ostatniej rozmowie z Kennetem podczas akcji rozmontowywania kamer. No tak, wtedy prawie skoczyli sobie do gardeł. Panu zabójcy dość późno zebrało się na okazanie skruchy.

– Podstępny lizus.

– Dzięki któremu reszta Rebelii będzie uradowana – odparł, puszczając oczko. – A ja nie śmiałbym rozczarować mojej przywódczyni.

Isabella przetarła pot z czoła. Rzeczywiście, przy takim przeciwniku najpewniej pozwoli, by puściły jej wszystkie hamulce. I wcale nie będzie tego żałować. Może nawet poharata panu zabójcy buźkę?

– Owijki leżą w kącie po twojej prawej.

– O, daj spokój. Bez nich będzie ciekawiej. Chyba że...

– Dobra.

Wsunęła szpony w dłonie, a poskręcany materiał upadł na piasek. Po chwili pazury znów pojawiły się na zewnątrz, lśniąc w ogniu pochodni. W tym czasie Kennet ściągnął z siebie bluzę i rzucił ją na bok, zostawszy w szarym T-shircie. Isabella przyjęła pozycję do walki.

– Nie powstrzymuj się tylko dlatego, że z racji mojego tytułu wypada dać fory.

– Nawet o tym nie pomyślałem.

Isabella dostrzegła, jak oczy Kennera przybierają złocistą barwę. Ułamek sekundy później rozpoczął atak. Zabójca błyskawicznie zmniejszył dystans i wyprowadził cięcie na linii obojczyków. Isabella odparowała cios, szykując się na atak z drugiej dłoni. Trafnie przewidziała ten ruch. Odskoczyła, co dało idealną okazję na wyprowadzenie solidnego kopnięcia. Po krótkiej pogawędce o technice jednak należało z niego zrezygnować. Isabella jeszcze zdąży pokazać, jaką siłę posiada w nogach.

Ponownie zaatakowała szponami, celując w klatkę piersiową. Kennet skontratakował z użyciem siły. Stopy Isabelli ugrzęzły w piasku, ale zachowała równowagę. Zgięła nogi w kolanach i pochyliła głowę do przodu, bo nadchodził szponiasty sierp. Odpowiedziała tym samym uderzeniem, ale Kennet z łatwością je odparował. Po obserwacji Isabella szykowała się do przyjęcia kopniaka prosto na zgięte kolano, jednak Kennet nagle cofnął nogę i wymierzył cios na bark. Zmyłka. I to dość niezła, bo Isabella poczuła drobne ukłucie. Pewnie na barku pojawiły się trzy czerwone kreski, a triumfalny uśmieszek na twarzy Kenneta potwierdził jej przypuszczenie. Jako pierwszy przelał krew.

Nie nacieszy się długo.

Isabella przeszła do kolejnego ataku. Wymieniała się szponiastym ciosami na równi z przeciwnikiem, choć zaczęła odczuwać zmęczenie. Przecież stoczyła wcześniej trzy walki! Mimo to przegrana z Kennetem Mitsuyą nie wchodziła w grę. Wyprowadził prostego, a właściwie pół-prostego, bo nagle cofnął rękę i kopnął. Isabella uszykowała kolano w odpowiedniej chwili, goleń Kenneta uderzyła w nie z impetem. Przywódczyni nie dostrzegła grymasu bólu na twarzy, nie miała na to czasu, ale świst wypuszczonego powietrza przez przeciwnika był dobrym potwierdzeniem skuteczności. Technika pana Mitsui powinna nosić miano „zmyłkowej", co nie znaczyło, że nie szło jej opanować. Isabella ponowiła uderzenie nogą, jednak nie włożyła w nie nawet połowy siły. Na atak łokciem w szyję już tak. Wprawdzie z trudem odparowała szpony Kenneta, by ulokować sobie miejsce na szybki cios łokciem, ale osiągnęła cel.

– To... – zaczął Kennet, ale przerwał mu odgłos krzyżujących się szponów. – W klubie... – Kolejny chrzęst. – Ucięłaś sobie pogawędkę z Kolekcjonerem.

Isabella włożyła w następny cios całą siłę, choć żołądek podszedł jej do gardła. Zabójca zablokował szponiasty atak. Ich twarze dzieliła niewielka odległość. Isabella wyraźnie słyszała przyspieszony oddech Kenneta, czuła jego ciepło, zapach potu.

– Radzie się to nie spodoba – dodał.

Wykonała boczne kopnięcie, ale Kennet umiejętnie podciął jej nogę. Zachwiała się i przy okazji niemal rozcięła twarz o szpony przeciwnika. Po odzyskaniu równowagi znów naparła. Ścierane szpony nieprzyjemnie chrzęściły, gdy ich właściciele zastygli w jednej pozycji, siłując się.

– Polujesz na niego – wysapała Isabella.

– Taka robota. A ty mi ją trochę utrudniasz.

Oboje próbowali zniszczyć swoje szponiaste gardy. Kennet przewyższał Isabellę siłą, a ona samą determinacją próbowała nie cofnąć rąk. Mięśnie paliły od wewnątrz, zaczynały drętwieć. Przygryzła wargę, by zająć umysł czymś innym, aż poczuła na języku posmak krwi.

– Nic mi nie udowodnisz.

Odskoczyła w tył, mając świadomość, że dłonie nie wytrzymają nacisku. Pozwoliła sobie splunąć na piach mieszaniną śliny z krwią, by w ostatniej chwili zablokować kolejne natarcie. Znów szpon przy szponie, ciało przy ciele.

Oj tak, ostatni przeciwnik spełniał wymagania Isabelli aż zanadto.

– Jesteś urocza, gdy się złościsz, przywódczyni.

Źrenice Kenneta rozszerzyły się. Wyraźnie odbijały się na złocistym tle.

Czuła, jak wzrok zabójcy taksuje jej ciało. I to wcale nie pod względem znalezienia słabych punktów. Choć przez Isabellę przechodziły fale gorąca, dostała gęsiej skórki.

– Szkoda, że oddziela nas ta formacja ostrzy – wychrypiał Kennet.

Zdzieliła przeciwnika w głowę najpotężniejszym kopniakiem w ciągu dnia. Kennet otrząsnął się, z jego włosów oderwały się kropelki potu. Parsknął z rozbawienia, gdy z chrupnięciem kości przechylił szyję w bok.

Isabella musiała utrzymać dystans chociaż kilka sekund, by mięśnie wyszły ze stanu odrętwienia, ale Kennet też potrzebował odsapnąć. Kopniak dosięgnął głowy, więc cios poza bólem niósł ze sobą poczucie ogłuszenia. Nawet wielki zabójca miał swoje limity.

Oboje zataczali kręgi na piaszczystym ringu. Nie atakowali, nie mieli siły. Isabella uważnie obserwowała przeciwnika. Jego wolniejsze, ale przepełnione gracją kroki. Musiała przyznać, że Kennet miał sylwetkę stworzoną do walki: smukłą, ale z zarysem mięśni, które z każdym ruchem płynnie prześlizgiwały się pod bladą skórą.

Milczał, nie kontynuował tematu Kolekcjonera, ale uśmieszek zdradzał, że nawet jeśli nie wygra sparingu, wyjdzie z niego zwycięsko pod innym względem. Kennet emanował pieprzoną pewnością siebie. Jego spojrzenie, kroki a nawet zapach, który mącił w nozdrzach Isabelli. W powietrzu narastało napięcie.

„Szkoda, że oddziela nas ta formacja ostrzy".

Przywódczyni nie śmiała doszukiwać się drugiego dna tych słów.

– Pani Isabello.

Obecność podwładnej zakończyła osobliwą atmosferę. Isabella była pewna, że dziewczyna odczuła napięcie, jakie panowało na ringu. Wyczułby je każdy ostrokostny. Nawet wyjątkowo tępy.

– No mów.

– Miyu i Blaise już są.

Nadszedł czas. Isabellę czekało o wiele trudniejsze zadanie niż sparing z wyćwiczonym zabójcą. Wolałaby jednak zostać na ringu jeszcze ze trzy rundy, niż udać się na decydujące spotkanie. Nie, poradzi sobie. W końcu sprawowanie pieczy nad dobrem klanu to jej obowiązek...

Kiwnęła głową i odprawiła dziewczynę ręką, która pospiesznie wkroczyła do tunelu.

– Przyjemnie się z tobą bawiło, przywódczyni – podjął Kennet, ocierając pot z czoła. – Dlatego dam ci czas do jutra. Zdecyduj się, czy będziesz chciała podjąć współpracę w sprawie naszego wspólnego znajomego. Kto wie, może ty i ja jeszcze się polubimy.

Isabella rozpuściła włosy i zarzuciła nimi do przodu. Usiłowała udawać, że temat Kolekcjonera nie był kolejnym bagnem, z jakiego należało wydostać się w najmniej właściwym momencie.

– Ciężko powiedzieć, na czym stoimy w naszej znajomości, panie zabójco. „Polubimy" to chyba zbyt śmiałe określenie.

– Zawsze na zgodę możemy się ze sobą przespać. Chyba brakuje ci czułości, słodka Isabello.

Kopniak bez problemu znów odnalazł tę przeklętą twarz, a jej właściciel nie zdążył się osłonić.

– Może teraz myślenie wróci ci na właściwy tor? – warknęła ostrokostna.

– Zapomniałem. Już się poprawiam – odparł Kennet, przykładając dłoń do zaczerwienionego policzka. – Chyba brakuje ci czułości, słodka przywódczyni.

Wyminęła go i poszła przed siebie. Wykorzystała już limit cierpliwości na największego chama Rebelii. Jeszcze zdąży się nim zająć, zaraz po naradzie w sprawie odsunięcia Naoto od władzy, wywaleniu Raisy z terytorium klanu, złożeniu raportu kapryśnej Radzie... Ulokuje gdzieś pana zabójcę i jego interesy.

Oby tylko starczyło jej sił.

Continue Reading

You'll Also Like

BOND By KT

Fantasy

282K 8.6K 36
Kiedyś myślałam, że wilkołaki to jedna wielka fikcja. Jak dla mnie istniały tylko w bajkach, baśniach, legendach, filmach i książkach, czyli były po...
3.8K 523 55
Zbiór wierszy twórczości Johanna Goethe (1749- 1832). To autor książek takich jak „Faust" oraz „Cierpienia młodego Wertera", które były przełomowe w...
23.1K 2.3K 29
Cztery nacje, które żyją ukryte w cieniu ludzi od wieków: Wampiry, Wilkołaki, Syreny i Czarodzieje. Wszyscy kryją się za woalem normalności. Ale jest...
Mate By GS

Fantasy

360K 15.5K 42
- Skąd wiesz? - Wykrztusiła wreszcie, po pięciu minutach pustego wgapiania się we mnie. Miała duże orzechowe oczy poplamione jasną zielenią. Były hip...