Bóg w krainie cieni || Zakońc...

By LokiGood

420K 32K 16.4K

Nareszcie w życiu Naszych bohaterów zapanował spokój. Viv i Loki są szczęśliwi, razem rządzą nad Erebos i ogó... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Rozdział 63
Rozdział 64
Rozdział 65
Rozdział 66
Rozdział 67
Rozdział 68
Rozdział 69
Rozdział 70
Rozdział 71
Rozdział 72
Rozdział 73
Rozdział 74
Rozdział 75
Rozdział 76
Rozdział 77
Rozdział 78
Rozdział 79
Rozdział 80
Rozdział 81
Rozdział 82
Rozdział 83
Rozdział 84
Rozdział 85
Rozdział 86
Epilog
Notka od Autora
Bonus
Publikacja 3 części

Rozdział 87

1.8K 163 133
By LokiGood

- Na pewno nie chcecie zostać? Zaplanowaliśmy biesiadę - dopytywał Thor, gdy wraz z Lokim pomagaliśmy dzieciom zbierać ich ostatnie rzeczy. Bo oczywiście podczas ostatniego powrotu pozostawiały w Asgardzie to i owo.

- Dziękujemy, ale na nas naprawdę już czas. Pomijając ostatnie wydarzenia, nie było nas w krainie jakieś dwa tygodnie, a to stanowczo zbyt długo. Mój ojciec pewnie znów zdążył przywłaszczyć sobie tron i będę miała problem, by go z niego strącić - zażartowałam, wykonując przy tym niedbały gest ręką.

- Jeden wieczór na pewno niewiele zmieni, a nam będzie miło - nalegała Jane.

- Och, Jane - zaśmiałam się i przytuliłam, najpierw przyjaciółkę, a potem Thora.- Dziękuję. Za wszystko.

- Najważniejsze, że wszystko dobrze się skończyło - podsumował blondyn z ciepłym uśmiechem, po czym lekko nachylił się w moim kierunku.- Choć wolałbym, żeby niektóre moje poczynania pozostały między nami.

- Możesz być tego pewny - odparłam, doskonale wiedząc, co ma na myśli.

- O czym tak znowu plotkujecie? Mam nadzieję, że nie o mnie?- zaśmiałam się, czując, jak Loki oplata moje ramiona swoim.

- Chciałbyś - prychnęłam.

- Może tak troszkę.

- Na pewno nie zostaniecie na jeszcze jedną noc?- tym razem Thor zadał te pytanie Psotnikowi.

- O nie, podziękuję. Było miło, ale coś czuję, że jak natknę się gdzieś na korytarzu na Lorda Lamila, to znów będę musiał nocować w lochach - zaśmiał się.

- Tego, co tak mu się nie spodobał twój wyrok?- upewniłam się?

- Raczej tego, któremu zabiłeś jedyną córkę - dodał Thor, co Loki zbyt machnięciem dłoni.

- Dawno i nieprawda. Poza tym, Rai nie była zbyt wartościową osobą i jej śmierć nic we wszechświecie nie zmieniła.

- No masz rację, jednak śmierć to śmierć.

- Po pierwsze, to nie moja wina, tak? Sama wtrącała nos w nieswoje sprawy, wlazła, gdzie nie powinna i dostała za swoje. Poza tym, czy to ważne? Dziękujemy za propozycję, ale wracamy do domu.

- No dobrze. Rozumiem - Thor w końcu odpuścił, z uśmiechem zakładając muskularne ręce na piersi.

- A ty, Jane? Kiedy wracasz na ziemię?- zapytałam zaciekawiona i udawałam, że nie zauważyłam jej krótkiego spojrzenia w kierunku blondyna.

Wzruszyła lekko ramionami.

- Jeszcze trochę tu zabawię.

- To super, może uda nam się jeszcze zaprosić was na herbatę, kiedy ogarniemy wszystkie zaległe sprawy urzędowe - uradowałam się na samą myśl pokazania Jane łąk Asfodelowych.

- Czy dobrze rozumiem, że zapraszasz nas do piekła?- zaśmiała się brunetka.

- Od razu piekło. Ja to nazywam domem - odparłam, mrugając do dziewczyny.

- Dobra, nie ma co przedłużać - zauważył Psotnik, po czym zwrócił się w kierunku bliźniaków.- Spakowani? Macie wszystko?

- Tak tato - odpowiedziały chórem dzieci.

- To zapraszam - Loki otworzył drzwi i gestem nakazał rodzeństwu wyjść.

- Pa pa, pokoiku - rzuciła jeszcze Hel na odchodne, na co jedynie pokręciłam głową.

- Ona jest niesamowita - zaśmiał się Thor.

- W końcu to moja córka - odparł Psotnik, czekając, aż służba wyniesie nasze bagaże. Gdy wszyscy opuścili jego sypialnię, zamknął drzwi na klucz i trzymając mnie za dłoń, ruszył w kierunku wyjścia z pałacu.

Prowadząc spokojną pogawędkę, przemierzaliśmy korytarze, niespiesznie maszerując. Chcieliśmy jak najlepiej wykorzystać nasze ostatnie chwile w towarzystwie Thora i Jane, jak i dać czas pałacowej służbie na przygotowanie koni i naszych bagaży do transportu. I choć wokół było naprawdę przyjemnie, to wciąż w moim umyśle tkwiła nieprzyjemna myśl, spowodowana zdołowaniem Hekate.

Tak, jak to przewidziałam podczas mojego pierwszego spotkania z Surtem, jego obywatelstwo niezbyt pozytywnie wpłynęło na związek jego i Hekate. O dziwo, para postanowiła nie zrywać ze sobą, jednak po minie Kat widziałam, jak cierpiała z powodu rozłąki. A co będzie za kilka miesięcy lub lat?

- Kochanie?- rzuciłam, by zwrócić na siebie uwagę Lokiego. Gdy ten spojrzał na mnie, kontynuowałam.- Nie przyda ci się przypadkiem doradca?

- Co masz na myśli?- zapytał, marszcząc lekko brwi.

- Na przykład to, że Surt może okazać się dobrym kandydatem. Do tego jego umiejętności i znajomość Asgardu mogą być całkiem przydatne.

Psotnik, słysząc moje słowa, uśmiechnął się kącikiem ust i spojrzał na idącą nieco za nami czarodziejkę. Mruknął gardłowo, wracając do mnie roziskrzonym spojrzeniem.

- Chyba wiem, o co ci chodzi.

Uśmiechnęłam się lekko.

- Zaczekaj chwilkę - odparłam i puściłam jego dłoń, by po chwili zrównać krok z Kat.

Gdy bogini zauważyła, że się do niej zbliżam, uśmiechnęła się lekko, chyba chcąc cieszyć się razem z nami pozytywnym zakończeniem całej tej maskarady. Niepotrzebnie.

- Kate, mogę zadać ci pytanie? Tylko uprzedzam, potrzebuję najszczerszej z możliwych odpowiedzi.

Słysząc moje słowa, dziewczyna zmarszczyła lekko brwi, nie gubiąc przy tym uśmiechu.

- Oczywiście.

- Czy chcesz, by Surt został obywatelem Helheimu?

- A-ale...- zacięła się bogini. Wyraźnie zaskoczyłam ją tym pytaniem.- Przecież Surt jest Asgardczykiem. Więcej, pracuje na usługach króla.

- Zgadza się. To faktycznie utrudnia jego sprowadzenie. Ale nie uniemożliwia. Z tym, że gdyby już tak się stało, Surt mieszkałby w Helheimie, niezależnie od tego, czy byście się kochali, czy nienawidzili. Dlatego, decyzję pozostawiam tobie. Chcesz tego?- wyjaśniłam, patrząc na coraz bardziej radosne spojrzenie doradczyni.

- Tak, niezaprzeczalnie - odparła po chwili zastanowienia.

Uśmiechnęłam się.

- W porządku - odparłam jedynie i ponownie podeszłam do Lokiego.

- Jak rozumiem, szukać Surta?- zapytał Psotnik.

- Tak.

Nie musiałam mówić nic więcej. Loki bez zwlekania przeprosił nas na moment, po czym poszedł w przeciwnym kierunku.

- A temu co?- zapytała Jane, z uśmiechem patrząc w moim kierunku.

- Thorze, chyba mogę mieć dla Asgardu propozycję - powiedziałam, pozostawiając Jane bez jednoznacznej odpowiedzi.

- Słucham.

- Kojarzysz tę sprawę z wojną?

- Tak - odparł blondyn bezstresowo, jakby wiedział, co mam na myśli.

- Zapomnimy o całej tej sprawie, pod warunkiem, że Surt straci obywatelstwo - moje słowa, mimo wcześniejszych domysłów, zmyły uśmiech z twarzy Gromowładnego.

- Dlaczego? Czy zrobił coś złego?- dopytywał.

- Ależ skąd. Po prostu zależy mi, by mógł zamieszkać w Helheimie. I komuś jeszcze na tym bardzo zależy - wyjaśniłam, przez co Thor zerknął na wciąż idącą nieco za nami Hekate,po czym uśmiechnął się szeroko.

- Zajmę się tym - zapewnił.

- Wow, Viv, skąd w tobie tyle dobroci? Nie poznaję cię - zażartowała Jane, śmiejąc się, na co zareagowałam tym samym.

- Wiesz, opinia bezdusznej pomaga jedynie w Helheimie - odparowałam, wzruszając jedynie ramionami.

- Pani - Hekate nagle zjawiająca się koło mnie, nie pozwoliła nic więcej dodać, ani mi, ani Jane.

- Tak?

- Zapomniałyśmy o sprawie Ullra.

- A właśnie! Ullr!- wykrzyknął Narvi, który pomimo bycia znacznie przed nami, ożywił się, gdy tylko usłyszał imię nieprzyjaciela. Podbiegł w naszym kierunku.

- Chyba kolejna sprawa rozwiąże się sama - przewidział Thor, nim chłopak zdążył zatrzymać się koło mnie.

- Mamo, czy mogłabyś okazać litość Ullrowi i pozwolić mu zostać w Asgardzie? Bardzo ładnie proszę - powiedział Narvi, wpatrując się we mnie z nadzieją.

- Litość? Czy jesteś pewny synku, że tego chcesz dla niego? Z pełną świadomością konsekwencji swoich czynów?- upewniłam się nieco zaskoczona słowami dziecka. Sądziłam, że ten nie przepadał za Asgardczykiem.

- Tak.

- No dobrze. Myślę, że jesteś już wystarczająco duży, by sam zdecydować o losie swojego wroga - przyznałam, wywołując radość dziecka.- Teraz tylko musimy go znaleźć, by mu o tym powiedzieć.

- Więc szybko, chodź!- rozkazał ciągnąć mnie za rękę.

Loki
W tym samym czasie

Nie mogąc nigdzie znaleźć tego bękarta zwanego moim przyjacielem, musiałem zapytać o niego służbę. Jak się okazało, ten biedak siedział aktualnie na na obowiązkowym szkoleniu z dyplomacji, więc kierując się do zachodniego skrzydła pałacu, wybrałem najszybszą drogę. Przez rozarium. Okazało się to bardzo poważnym błędem.

Na jednej z alejek wpadłem na nikogo innego, jak na samego Lorda Lamila.

Mężczyzna nadal pałał do mnie nienawiścią, której trochę nie rozumiałem, zważywszy na moją koniec końców wątpliwą winę za śmierć jego córki, tym bardziej, gdy sam nie raz jej tego życzył. Ria nie była doskonała i wiedział to każdy, przede wszystkim jej ojciec, który prócz niej, miał jeszcze trzech synów, którzy nie napsuli mu tyle krwi, co ona jedna.

Nie przeszkadzało mu to jednak w gardzeniu mną na każdym kroku. I dzisiejsze spotkanie nie było wyjątkiem.

- Kłamco!- krzyknął z furią, gdy tylko mnie zobaczył.

I choć naprawdę zabawnie było czasem się z nim posprzeczać, to tym razem naprawdę nie chciałem mieć więcej problemów.

Dlatego też, nie czekając na dalszy rozwój zdarzeń, teleportowałem się pod same wrota oddzielające skrzydło południowe od zachodniego.

Stojąc w pustym i cichym korytarzu, jeszcze przez moment nie ruszałem się, wyczekując jakiejkolwiek oznaki zbliżającego się zagrożenia pod postacią grubego, zadufanego w sobie osła, nie spotykając się jednak z żadnym hałasem, uśmiechając się pod nosem, ruszyłem w poszukiwaniu odpowiedniej sali.

Gdy ją znalazłem, przybierając iluzję pierwszego lepszego gwardzisty, zapukałem do drzwi, po chwili oznajmiając, że Odyn wzywa niejakiego Surta Surtrsona. Potem obserwowałem, jak mężczyzna z niemrawą miną przechodzi przez część auli, w końcu w moim towarzystwie opuszczając zajęcia.

- Jaki jest powód wezwania?- zapytał bezpłciowo.

Hmm. Normalnie podroczyłbym się z nim chwilę, jednak tym razem nie miałem na to czasu.

- Wezwanie ukochanej - powiedziałem, zrzucając iluzję i obserwując zaskoczenie, a później rozbawienie wypisane na twarzy Surta.

- Loki? Już cię wypuścili? Jaka szkoda.

- Twoje żarty są coraz bardziej żenujące - odparłem równie żartobliwie, co wcześniej mężczyzna.- Mam dla ciebie propozycję, której nie odrzucisz, jeśli jeszcze używasz mózgu.

- To mów - ponaglił mnie.

- Zostaniesz moim doradcą.

- Żartujesz sobie? Bo jeśli tak, to przestań, mało zabawne - mruknął tracąc cały dobry humor.

- Nie żartuję. Kopnij starego w tyłek i zamieszkaj w Helheimie, ze swoją kobietą. Gwarantuję posadę doradcy, bunty średnio co tydzień, słabą płacę i brak wolnych weekendów. Co ty na to?

Mężczyzna wpatrywał się we mnie z niedowierzaniem, po czym po prostu mnie wyśmiał.

- Ja jako doradca? Ty chyba szalony jakiś jesteś.

- Ej. Jestem pewien, że nikt nie złożył ci lepszej propozycji, niż ja.

Surt z cwanym uśmiechem uniósł brew.

- W tym tygodniu - uzupełniłem.

- Dobra. Coś jeszcze powinienem wiedzieć o twojej propozycji?- dopytywał nadal trzymając dystans. Cały on. Nigdy nie cieszył się przedwcześnie.

- Nie będziesz mógł mnie zdradzić ani zabić. Pestka.

- Czyli twoje zabójstwo mam zaplanować na dzień przed składaniem przysięgi. Dobra.

- Widzisz? Wiesz, o co chodzi. Będziesz świetnym kandydatem.

- A Odyn wie?

- Wszystkim się zajmę. Więc jak?- zapytałem i wyciągnąłem rękę w kierunku przyjaciela. Ten spojrzał na nią, po ten na mnie i w końcu, śmiejąc się, uścisnął najpierw moją dłoń, a później mnie. Ok, tego nie do końca się spodziewałem.

- Dzięki bracie.

Viv

Znalezienie Ullra nie było takie trudne, jak się spodziewałam. Był przy Sif. A Sif oczywiście była na arenie.

Dlatego też, wraz z Narvim udałam się na plac ćwiczeń.

Wojowniczka akurat ćwiczyła z Fandralem, który wbrew moim wyobrażeniom, radził sobie z jej atakami z zadziwiającą lekkością. Oczywiście, nie ubliżając jego zdolnościom. 

- Lady Sif!- zawołałam, zmuszając walczących do opuszczenia broni. Fandral dostrzegając moją postać, pomachał w moim kierunku. W przeciwieństwie do kobiety, która splunęła pod nogi.

- Czego tu szukasz?!- odkrzyknęła nawet nie podchodząc w moim kierunku. Nie zamierzałam dłużej prowadzić z nią takiej konwersacji, więc jedynie kręcąc głową, spuściłam wzrok, po czym po prostu wskazując dłonią na syna.

Nie widziałam dokładnie twarzy wojowniczki, jednak zauważyłam, jak ta, patrząc na Ullra siedzącego na trybunach, skina głową w naszą stronę, po czym twardym, żołnierskim krokiem ruszyła w naszym kierunku. Nie minęła dłuższa chwila, gdy Sif, jak i jej syn, stanęli metr od nas.

- Narvi, chciałeś coś powiedzieć - zaczęłam, patrząc na syna.

- Tak. Ullr, nie chcę się już dłużej z tobą kłóci. Przepraszam, że cię uderzyłem. Jesteś w porządku i poprosiłem rodziców, byś jednak nie musiał uczyć się w naszej krainie - oznajmił, po czym wyciągnął rękę w kierunku starszego chłopaka.

Sif przyglądała się całej scenie z niemałym zdziwieniem.

- Ty też jesteś w porządku. I też przepraszam, że obraziłem twojego tatę. Głupio wyszło - przyznał Ullr, po czym uśmiechnął się i ochoczo podał rękę mojemu synowi.

- Dziękuję, chłopcy. Możecie wracać do swoich zajęć - oznajmiłam łagodnie, więc Ullr z radością pobiegł z powrotem na trybuny, a Narvi po prostu cofnął się w głąb korytarza, którym tu przyszliśmy, by dać mi i Sif nieco przestrzeni.

Spojrzałam na kobietę, dopiero teraz dostrzegając jej przymrużone powieki i zaciśnięte zęby.

- W co ty pogrywasz?- zapytała ostro.

- W nic, Sif. Zgodnie z wolą mojego syna, Ullr zostaje w Asgardzie. Pod twoją opieką.

- I ja mam w to uwierzyć?

- Tak. Nie chcę, by dłużej na naszych dzieciach odbijały się nasze błędy. Pozwólmy im samym dokonywać wyborów - odparłam zupełnie ignorując zmrożenie, które wstąpiło na twarz kobiety, gdy tylko dałam jej znać, że znam prawdę.

I zgodnie z przewidzeniem, nie uzyskałam więcej odpowiedzi.

- Bywaj, Lady Sif - rzuciłam jeszcze i wraz z synem, skierowaliśmy się z powrotem w kierunku wyjścia z pałacu.

~*~

- Ale na pewno obiecujesz pisać?- dopytywał Tony, gdy tylko miałam wsiąść na konia.

- Tak, Tony, powtarzam to po raz kolejny - zaśmiałam się i nie czekając dłużej, usadowiłam się w siodle.- A ty zabaw się dzisiaj i wypij moje zdrowie więcej, niż jeden raz.

- No tego to możesz być bardziej, niż pewna - tym razem to Tony parsknął śmiechem, układając dłoń na boku brunatnego wierzchowca, który miał zawieźć mnie pod sam Bifrost.- Uważaj na siebie, dobra? I jeśli kiedykolwiek będziesz miała dość jelonka, choćby nawet jutro, to wiesz, moja wieża zawsze stoi otworem. Jarvis nadal ma zapisane wszystkie twoje dostępy.

- Tony..- mruknęłam, zginając się, by być bliżej bruneta.- Kocham cię - dodałam i ucałowałam jego policzek.

Geniusz tylko uśmiechnął się, po czym zrobił kilka kroków do tyłu, stając koło Avengers, którzy zostali tu na jeszcze jedną noc, by wraz z dworem Odyna ucztować na przyjęciu zorganizowanym, by jakoś zrekompensować parze młodej poprzednie wesele.

- A właśnie - wtrącił Loki i ku mojemu zaskoczeniu, zszedł ze swojego wierzchowca. Dziwne. Tak mu się spieszyło.

Nie do końca wiedząc, o co chodzi, przyglądałam się Psotnikowi, który powoli podchodził w kierunku Thora i Jane. Nagle na placu zrobiło się dziwnie cicho.

- Moi mili - podjął tak dziwnym dla niego głosem.- Co prawda, przez różne, dziwne historie, nie doszło do ceremonii wręczania podarków, jednak skoro nie wtedy, to pozwólcie mi, w imieniu swoim, jak i swojej rodziny, złożyć na wasze ręce ten oto skromny prezent.

W jego dłoniach pojawiło się nieduże, lecz schludnie opanowane szare pudełko przepasane czerwoną wstążką.

- Chociaż w sumie, wybacz Thor, ale to raczej prezent dla Jane - oznajmił jeszcze, podając kobiecie pakunek.

- Teraz to zaczynam się bać - zaśmiał się Gromowładny.

- Spokojnie, to nic groźnego. Raczej - czułam, jak Loki uśmiecha się.

- Jej. Dziękujemy, to bardzo miłe z twojej strony - zauważyła uśmiechnięta Jane, a słysząc mój nagły atak kaszlu, szybko poprawiła się.- Znaczy, z waszej! Matko, z waszej - zaśmiała się z własnego błędu.

- Śmiało, otwórz. Nie zabije - zapewnił Psotnik, więc słysząc te słowa, brunetka powoli odwiązała wstążkę i otworzyła wieko pudełka.

Jej mina wyrażała wiele, ale na pewno nie zachwyt czy zadowolenie. Raczej konsternację, rozbawienie czy zaskoczenie.

- Nie zabije - powtórzyła wcześniejsze słowa Lokiego, wyciągając przy tym  mały, złoty, lecz wyraźnie przestarzały i zniszczony przez czas sztylet.

Widząc to, uderzyłam się ręką w czoło. Co miał oznaczać ten prezent? Nie wiedziałam. Co autor miał na myśli? Też tajemnica.

- To jest..- zaczął Thor z wyraźnym zamieszaniem.-..bardzo ładne.

- Nie pamiętasz?- upewnił się Psotnik, którego obserwowałam zza rozchylonych palców.

- A powinienem?- odparł blondyn.

- Och, liczyłem, że będę mógł powiedzieć to na głos - zaśmiał się mag.- Tak więc, droga Jane, i wszyscy tu zgromadzeni, dawno temu, gdy jeszcze ja i ten obecny tu oto osiłek chodziliśmy do akademii, Thor zakochał się - zaczął opowiadać Psotnik, odpowiednio modulując głos w trakcie mówienia.- Jego ofiarą padła piękna, popularna dziewczyna, starsza od nas o jakieś dwie klasy. Thor długo uganiał się za jasnowłosą, długonogą pięknością imieniem Malla, do momentu, gdy ta nie zgodziła się z nim spotkać. Tak więc, pewnego ciepłego dnia, młody Thor wymknął się z pałacu, by przy fontannie spotkać się ze swą lubą. Tam, jak wiem jedynie z opowieści oczywiście, zakochani mieli wziąć wspólną kąpiel w tejże właśnie fontannie.

- O nie - przerwał roześmiany Thor i odwracając się, założył ręce za głowę, odchodząc kilka kroków.

- O tak - potwierdził Loki.- Niestety, gdy tylko zdążył wejść do wody, jego miłość uciekła, zabierając przy tym ubrania wielkiego Thora Gromowładnego, który później, nagi i zraniony do cna, chowając się po krzakach i za drzewami, jakoś musiał wrócić do swej komnaty. Nazajutrz cała Akademia wiedziała o tym wypadku i nie zapomniała mu tego na długo.

- Niezła historia. Przypominają mi się moje lata młodości - wtrącił Tony, śmiejąc się pod nosem.

- Nie wątpię, Anthony, z tym, że Thor nie ma tak wielkiego ego, jak ty. Dlatego, całą zdradę przeżył w smutku i żale. Wtedy też dał mi te oto cudo z metalu szlachetnego. Z jedną, małą prośbą. Pamiętasz, jaką?- tym razem Psotnik zwrócił się do brata.

- Nie powiesz tego.

- Poprosił, bym w razie, gdyby ponownie poczuł chociażby najmniejszą sympatię do następnej damy, uciął mu..- w tym momencie Loki odchrząknął znacząco, choć wcale nie musiał tego robić.- Każdy doskonale wie, o co chodzi.

- O co chodzi?- zapytała nagle Hel, przez co nie powstrzymałam prychnięcia, które wydostało się spomiędzy moich warg.

- Cicho słońce, porozmawiamy w domu - Mag ani trochę nie przejął się wypowiedzią córki.

- Nie wierzę, że trzymałeś go przez tyle lat - westchnął rozbawiony, ale i wzruszony Thor.

- Niestety. Tak więc, droga Jane, teraz składam tę broń na twe ręce. I jeśli kiedykolwiek Thor pomyśli o innej kobiecie inaczej, niż powinien, wierzę, że będziesz wiedziała, co należy zrobić - skończył kładąc dłoń na barku rozbawionej dziewczyny.- Ale jeśli nie, napisz. Pomogę.

- Te! Panie gwiazda! Mało ci jeszcze problemów?!- zapytałam, śmiejąc się pod nosem.

- Dobra, dobra - odrzucił w moim kierunku, po czym westchnął i ułożył dłonie za plecami.- Wszystkiego najlepszego.

Loki już miał cofnąć się z powrotem do konia, jednak zatrzymały go nagła fala oklasków i wiwatów skierowanych do jego osoby. Słysząc to, mag ponownie odwrócił się do Avengers, uśmiechnął i teatralnie ukłonił. Sama również nie mogłam się powstrzymać i zaklaskałam kilka razy, w geście uznania dla pomysłu Lokiego.

Tylko on mógł wpaść na taką głupotę, która jednocześnie była tak niesamowita.

- Trzymajcie się kochani!- rzuciłam jeszcze i ściągając wodze, zaczęłam kierować swojego konia ku bramie.

- A właśnie! Jeśli chodzi o prezent od Fandrala, to nie mam z tym nic wspólnego!- dodał jeszcze Loki na odchodne, również jadąc w kierunku Bifrostu.

- O czym ty mówisz?!- krzyknął za nim Thor, co nie zrobiło na czarnowłosym najmniejszego znaczenia.- Loki!

Śmiejąc się, mag przyspieszył do kłusa, zostawiając pałac za sobą. A ja, nie wierząc w to, jakie szczęście mam obok siebie, pokręciłam kilka razy głową.

- Wariat.

Przez większość drogi na Bifrost, Hel próbowała dowiedzieć się, o co chodziło Lokiemu, gdy ten powiedział, że każdy wie, o co chodzi. Psotnik przez cały czas zbywał wypowiedzi córki, do momentu, gdy nagle z dziwnym błyskiem nie spojrzał na Surta.

- Oto twoje pierwsze zadanie. Odpowiedz mojej córce na pytanie - rozkazał, wypinając dumnie pierś do przodu.

- Surt, o co wtedy chodziło?- Hel szybko podłapała temat.- Co ciocia Jane ma obciąć wujkowi Thorowi?

- Coś, czego twój tatuś już dawno nie ma - odpowiedział mężczyzna.

Hel zmarszczyła zniesmaczona brwi.

- Dziewictwa?- upewniła się, a ja, słysząc to, nie byłam wstanie się powstrzymać i wybuchnęłam gromkim śmiechem.

Skąd moja córka znała takie słowa? I w ogóle... Jakim cudem jest taka rozbrajająca?

- No co?- zapytała dziewczynka, nie rozumiejąc powodu naszego śmiechu.

- Hel, na Boga, kto ci mówił takie rzeczy?- zapytał Psotnik po dłuższej chwili.

- Wujek Tony.

Matko i ojcze. Tony.

Loki również, gdy tylko usłyszał jego imię, z powątpiewaniem spojrzał w niebo.

- Niech no on tylko ma własne dzieci, już ja mu pokażę - mruknął rozbawiony.

Gdy zatrzymaliśmy się pod Bifrostem, nadal ciężko było nam powstrzymać śmiech. Samo wspomnienie wypowiedzi Hel budziło we mnie wielkie pokłady pozytywnej energii, a widok naburmuszonej miny dziewczynki, która wciąż nie uzyskała odpowiedzi, tylko potęgował moje rozbawienie.

- Witaj Heimdallu - zaczęłam podchodząc do kopuły, starając się przy tym jak najrzadziej śmiać cię od siebie.

- Witaj, wasza wysokość - odparł strażnik mostu, obdarzając mnie pogodnym uśmiechem.- Widzę, że humor wam dziś dopisuje. Czyżby sprawy potoczyły się zgodnie z planem?

- Przecież wiesz - zauważyłam.

- Można tak przypuszczać - odparł, aktywując most.- Do domu?

Westchnęłam lekko. Do domu. Ta fraza jeszcze nigdy nie brzmiała tak pięknie.

- Tak. Do domu.

- Jak sobie życzysz. I mam nadzieję, że pomimo wszystkich wydarzeń, które miały tutaj miejsce, jeszcze spotkamy się po tej stronie Bifrostu.

Spojrzałam ciepło na strażnika.

- Być może, Heimdallu. Niezbadane są ścieżki splątane przez Norny - odpowiedziałam.- Cieszę się, że cię poznałam.

- I wzajemnie, Viv.

Wymieniłam z mężczyzną ostatnie uśmiechy, po czym przekroczyłam próg Bifrostu.

Podróż nie minęła mi inaczej, niż za pierwszym razem, dlatego też znacznie bardziej cieszyłam się jej celem. Gdy w końcu wylądowaliśmy przed bramą prowadzącą z Niflheimu do Helheimu, a ja poczułam tak znajomy zapach dymu i duchotę, poczułam się tak dobrze, jak jeszcze nigdy.

W końcu byłam w domu.

Spojrzałam jedynie w niebo i niemo podziękowałam Heimdallowi, pewna, że to zauważył.

- Tak szybko? Znudziły wam się wakacje?- przy bramie czekał na nas Hades wraz ze służbą, która już po chwili przejęła nasze bagaże i zaniosła je do karocy.

- Jak to, szybko?- zapytał Loki.

- Przecież od ostatniej wizyty Hekate minęło raptem kilka godzin - odparł bóg, jakby to było oczywiste.

Pokręciłam rozbawiona głową.

No Tak. Kilka godzin.

- No opowiadaj Viv, co ciekawego słychać w wielkim świecie? Masz dla mnie jakieś ciekawe ploteczki?- nagle, z mrocznego i wyniosłego pana śmierci, Hades zmienił się w typową plotkarę. Prychnęłam rozbawiona, powoli podchodząc do mężczyzny, w końcu przytulając się do niego.

Byłam w domu.

Continue Reading

You'll Also Like

173K 8.5K 36
CZĘŚĆ I "- Nie rozumiesz? Ja chcę stąd zniknąć - mówi załamana brunetka. - Nie rób tego, wymyślimy coś. - Co ty chcesz wymyślić? Po Beacon Hills bie...
Kwiaty wojny By carbonik

Historical Fiction

32.5K 1.7K 20
Jest rok 1943. Osiemnastoletnia Zofia kończy naukę w jednej z potajemnych szkół, uczących polskie dziewczęta. Wraca po ostatnich lekcjach do domu ura...
137K 6.9K 95
𝐽𝑒𝑑𝑛𝑎 𝑜𝑠𝑜𝑏𝑎. 𝐶𝑧𝑦 𝑗𝑒𝑑𝑛𝑎 𝑜𝑠𝑜𝑏𝑎 𝑚𝑜𝑧̇𝑒 𝑡𝑎𝑘 𝑑𝑢𝑧̇𝑜 𝑧𝑚𝑖𝑒𝑛𝑖𝑐́? 𝐶𝑧𝑦 𝑚𝑜𝑧̇𝑒 𝑘𝑜𝑔𝑜𝑠́ 𝑧𝑚𝑖𝑒𝑛𝑖𝑐́? 𝑊 𝑜𝑏...
9.3K 816 19
Wielka przygoda z dramą w tle. Charlie, uczestniczka z Polski, wchodzi w świat Eurowizji z przytupem. Jest pewna siebie, ciesząc się z tego wielkiego...