MIASTO ✅

By Antonumb

9.6K 1.5K 3K

Miasto to strefa, gdzie obok siebie zmuszone są egzystować dwie rasy. Ludzie i ostrokostne toczą zaciekły kon... More

Prolog
Część 1
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 13.5
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Część 2
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Epilog

Rozdział 3

434 70 136
By Antonumb

Isabella

Przy takich zgromadzeniach Isabella dopiero doceniała rozległość podziemnego terytorium, a zwłaszcza plac w dole. Z balkonu widziała wszystkich ostrokostnych, których różnorodne łowcze oczy lśniły blaskiem w ogniu płonących pochodni. Być może gdyby nie jaskrawe ślepia i frustracja się w nich jawiąca podwładni Isabelli niemal wtopiliby się w tłum zwykłych cywili gdzieś na powierzchni. Ubrani w bluzy, płaszcze, kurtki... nie mieli na sobie ubrań bojowych, nie posiadali zaawansowanej broni do walki. Tak jak zawsze będą opierać się na wrodzonych umiejętnościach.

– Ilu dotarło? – spytała Isabella stojącego obok Blaise'a.

– Trzydziestu dwóch.

Niecała połowa, ale może się udać.

– Tyle wystarczy. – Dołączył do nich Naoto, który w dłoni trzymał czarną maskę Rebelii. – Z większą grupą powrót do Podziemi byłby ryzykowny. Uda się.

Jesteś pewien, że ten plan wypali? – dopytywała dalej Isabella.

– Szanse powodzenia są spore – odparł Blaise.

Przywódczynię nie martwił jednak sam plan, a jego okoliczności.

– Co ze Ślepymi?

Blaise ciężko westchnął, jego zawadiacki uśmieszek zniknął z twarzy. Widocznie przyjaciel również widział ryzyko wiążące się z przejściem przez teren obcego klanu. W tym przypadku powrót z powierzchni może okazać się o wiele większym wyzwaniem niż konfrontacja z siłami SOO.

– Wiedzą, że skorzystamy z przejścia na ich terenie. Ich eskorta pewnie już na nas czeka.

– Dobrze – wtrącił się Naoto. – Ślepi nie są na tyle głupi, by szukać pretekstu do potyczek.

Oparł dłonie o zardzewiałe barierki balkonu, które nieprzyjemnie zaskrzypiały. Popatrzył na zebraną w dole grupę.

– Za sobą mamy trzy lata wspinania się na szczyt władzy Podziemi. Ale w końcu dotarliśmy. Rada nas doceniła, widzi w Rebelii potencjalnego sojusznika.

Aulę wypełniły szepty. Isabella obserwując ten osobliwy pokaz na uboczu, uśmiechnęła się kącikiem ust. Naoto wybrał doskonały moment na obwieszczenie sukcesu. Doskonały moment, by zmotywować do walki. O okolicznościach współpracy i podejrzanym Kennecie Mitsui... o tym klan dowie się później.

– Dziś stoimy przed ciężką próbą – kontynuował przywódca. – A ja mogę wam obiecać tylko krew, łzy i pot. Za chwilę postawimy na szali swoje życia, by uratować towarzyszy. Przez te lata cierpieliśmy i śmialiśmy się razem z nimi. Oni na nas czekają. Wiedzą, że ruszymy za nimi w piekło SOO, tak jak oni zrobiliby to dla każdego z nas!

Ostrokostni z aprobatą kiwali głowami, po terytorium rozchodziły się gwizdy, okrzyki i szelest wysuwanych szponów. Łowcze oczy lśniły w przypływie podniecenia, chęci rozlewu krwi. Patrząc na swoich podopiecznych, a właściwie w obecnej chwili Isabella powinna myśleć o nich jak o żołnierzach, sama poczuła napływ siły. Jej rodzina odpłaci się ludziom z nawiązką. Rodzina, którą Isabella dumnie będzie prowadzić i tym razem.

– Pokażmy Radzie, Podziemiom, tej pieprzonej bandzie fartuchów, czym jest siła Rebelii! – krzyknął Naoto, unosząc wilczą maskę ku górze.

Za jego gestem podążył każdy zebrany ostrokostny. Blaise i Isabella również. Była dumna z przybranego brata. Odziedziczył po matce niezbędne umiejętności, by przewodzić tak silną grupą. Naoto nałożył maskę i spojrzał w stronę Isabelli. Patrzyła na nią wyjątkowa para łowczych oczu: atramentowa czerń po prawej i morska zieleń po lewej.

Rebelia na czele z przywódcami ruszyła na powierzchnię.

*

Przez środek Miasta przepływała rzeka, a most nad nią łączył Szóstą Dzielnicę z Siódmą. Oświetlony, wieczorami takimi jak ten, potrafił skupić na sobie uwagę. Może nawet był pewnym wyznacznikiem, jednym z pionierów architektury tego Miasta. Podtrzymywały go dwie pary filarów, każda z nich scalona trzema pylonami. Idealne miejsce na przebieg operacji odbicia więźniów.

Buty Isabelli grzęzły w błocie. Wraz ze swoją grupą czaiła się tuż pod mostem, w miejscu, gdzie metalowy łącznik dzielnic wrastał w ziemię. Isabella stała na czele ośmioosobowej grupy. Drugą, równie liczną, przewodził stojący obok Blaise. Podwładni w milczeniu czekali na rozkazy.

– Iso, słyszysz mnie? – w nadajniku koło ucha odezwał się głos Naoto.

– Dość wyraźnie. Udało wam się zhakować oświetlenie?

– Na twój znak zostanie wyłączone.

Isabella zaczerpnęła tchu. Szum pędzących nad nią aut dezorientował czuły słuch, a zimno rzeki przenikało do kości. Przywódczyni wzdrygnęła się, gdy poczuła na swoim barku dłoń Blaise'a.

– Wróćcie do nas – powiedział, znacząco zaciskając palce na jej skórzanej kurtce.

– To dwustronna obietnica.

Wrócą. Na pewno wrócą wszyscy razem.

Spojrzała na swoich podwładnych, czekali z wysuniętymi szponami.

– Nao, zaczynajmy – powiedziała do mikrosłuchawki.

Odpowiedzią okazała się ciemność pokrywająca most. Wszelkie jego iluminacje, lampy stojące przy drodze... cały obszar utonął w mroku, pozostawiając jedynie światła samochodów. Zmysły Isabelli wyostrzyły się, a potwierdzeniem tego były wtapiające się w kolor maski łowcze oczy.

Zdecydowanym ruchem wbiła szpony w metalową ramę. Zaczęła się wspinać, zwinnie pokonując spory odcinek. W panującym mroku kierowcy aut skupiali się na drodze, a nie na istotach, czmychających prosto na pylony mostu. Związane włosy Isabelli muskał wiatr, który pobudzał ciało do działania. Stojąc na ramie mostu, rozejrzała się. Jej uwagę mimowolnie przykuł ogromny Mur w oddali wysokością znacznie przewyższający każdy wieżowiec. Na tle rozgwieżdżonego nieba przypominał nieprzeniknioną ścianę mroku. Z pewnością obecny widok był ciekawszy od tego z perspektywy slumsów Czwórki, ale sprawiał też wrażenie, że Strefa, w której przyszło żyć Isabelli, nie wydawała się taka ogromna.

– Pani Isabello – odezwała się jedna z podwładnych – po drugiej stronie widać zbliżający się cel.

Przez most jedna po drugiej sunęły cztery metalowe więźniarki eskortowane przez kilka policyjnych aut emanujących czerwono-niebieskimi światłami. Samochody osobowe zjeżdżały na krańce asfaltowej drogi, by przepuścić ruchomą fortecę.

A w jej samym centrum znajdowali się podopieczni Isabelli. Zacisnęła pięści w przypływie gniewu.

Dotąd żaden ostrokostny należący do Rebelii nie trafił do więzienia SOO. Isabella miała zamiar dopilnować, by to się nie zmieniło. Wielu było gotowych umrzeć, by nie zdradzić reszty klanu i nie wyjawić jego sekretów na przesłuchaniach. Odbicie tych kilku osób nie miało wyłącznie znaczenia sentymentalnego. Tu chodziło o bezpieczeństwo Podziemi.

– Pamiętajcie – rzuciła przywódczyni – atakujemy tylko ostatnią więźniarkę.

Wszyscy bez wahania przytaknęli. Isabella wzięła głębszy oddech i jako pierwsza zeskoczyła wprost na maskę jadącej więźniarki. Ta pod wpływem nacisku wygięła się. Pojazd z piskiem opon gwałtownie się zatrzymał. Czarne szpony przebiły metalową pokrywę silnika, pozwalając ich właścicielce bez szwanku się na niej utrzymać. Isabella spojrzała na ludzi, od których dzieliła ją wyłącznie warstwa szkła, ich przestraszone oczy nie wywarły na niej wrażenia. Szpony przebiły szybę i przedziurawiły gardło kierowcy, siedzący obok niego pasażer skończył w taki sam sposób. Kawałki szkła wbiły się w dłonie Isabelli. To nic, pewnie będzie to jej najmniejsze zmartwienie.

Pozostałe ostrokostne w tym czasie zajęły się policyjną eskortą. Większość ludzi nie miała nawet szans na ucieczkę. Ginęli w samochodach, z ich rozprutych gardeł tryskała krew. Z policją zawsze szło łatwo, ale z fartuchami należało obchodzić się inaczej.

Isabella wskoczyła na dach więźniarki, czekając na otwarcie tylnych drzwi. Trójka jej pobratymców stała już przed nimi. Gdy przywódczyni dołączyła do grupy, jedna z podwładnych podała jej pistolet znaleziony w radiowozie.

Tylne drzwi więźniarki otworzyły się. Padły z niej pierwsze huki strzałów.

Fartuchy połknęły haczyk.

Pobratymcy Isabelli błyskawicznie uskoczyli z pola rażenia. Dwóch mężczyzn z czerwonymi opaskami na ramieniu opuściło próg samochodu. W dłoniach ściskali wycelowane we wrogów tasery. Każdy ostrokostny biorący udział w obławie znał dobrze drażniący dźwięk ładunku skumulowanej energii, a niektórzy z nich pamiętali okropny ból powodowany przez prąd, który wżerał się w skórę. Isabella należała właśnie do nich.

Szybko doszła do wniosku, że w środku musi być jeszcze co najmniej dwóch egzekutorów. Ktoś musiał pilnować więźniów w trakcie defensywy. Przywódczyni zacisnęła dłoń na pistolecie i stłumiła drżenie ciała, ignorując jednocześnie wrzaski wokół. W panującej ciemności skupiała się na dwóch fartuchach, którzy odważyli się opuścić więźniarkę.

Isabella nie miała znacznej styczności z bronią palną, ale kilkukrotne pociągnięcie za spust odbezpieczonej broni nie wydawało się zadaniem ponad jej siły. Pociski utkwiły w ciałach odwróconych do niej plecami egzekutorów, którzy prawie synchronicznie osunęli się na kolana a potem na asfalt. Isabella nienawidziła dźwięku strzału, dezorientował jej czuły słuch, a zwłaszcza, gdy źródło huku trzymała w dłoniach. Gdyby nie niewielki dystans, prawdopodobnie na darmo wykorzystałaby naboje. Pociągnięcie za spust to jedno, trafne wycelowanie było już inną sprawą.

Gdy echo huków przestało rozbrzmiewać w jej uszach, na powrót zawitała do rozpętanego chaosu. Auta trąbiły, zawracały z piskiem opon, widząc masakrę odbywającą się przed Siódmą Dzielnicą. Wrzaski zbiegłych policjantów przeplatały się z kolejnymi hukami wystrzeliwanych naboi.

W tym czasie pozostałe trzy więźniarki i poboczna eskorta pojechały dalej.

Zgodnie z planem. Isabella miała ochotę się uśmiechnąć, ale na przyznanie sobie sukcesu nadal było za wcześnie.

Tak jak przewidział Blaise, SOO nie chciała ryzykować, nie znając liczebności wroga. Poza tym priorytetem było dostarczenie członków najsilniejszego klanu Miasta na przesłuchanie. Taka farsa była warta pozostawienia towarzyszy, jednak za ślepy tok myślenia przyjdzie zapłacić życiem. Kolejna więźniarka została zaatakowana w miejscu, gdzie metalowy most wrastał w ziemię pokrytą trawą. Zza barierek wyskoczyła grupa Blaise'a. Zielonookie ostrokostne, opierając się na sile własnych nóg, z łatwością dogoniły ostatni pojazd. Następne dwie więźniarki miały zostać zatrzymane przez grupę Naoto czyhającą na dachach budynków.

Isabella odpędziła od siebie myśli o ukochanym, musiała skupić się na przebiegu operacji.

Zeskoczyła z dachu więźniarki na tyle daleko, by nie prowokować pozostałych w środku ludzi. Zachowała jednak pistolet w ręku.

– Oddajcie nam naszych, a zostawimy was żywych – zażądała.

Bała się usłyszeć kolejne strzały. Egzekutorzy mogą być w stanie zabić zakładników w środku, ale wtedy Isabella dopilnuje by ich oprawcy umierali powoli. W jej głowie dawno pojawił się czarny scenariusz i metody rozprawienia się z egzekutorami. Na razie miała nadzieję na kompromis.

– Nie liczcie na wsparcie. Zablokowaliśmy drugą stronę mostu – tutaj skłamała. – A wasi koledzy z pewnością nie zawrócą z pomocą. Nawet jeśli bardzo by tego chcieli.

Jedyną odpowiedzią było delikatne odsunięcie drzwi. Isabella ścisnęła pistolet w ręku, chyba powinna go załadować ponownie. Ale najpewniej nie potrafiłaby tego zrobić. Mozolne otwieranie drzwiczek trwało wieczność. Isabella nie wiedziała, czego się spodziewać, dlatego podwładnym kazała zachować dystans. Przecież ponosiła odpowiedzialność za bezpieczeństwo całej grupy, nie mogła zawieść jako przywódczyni.

Bezwładne ciało wypadło z samochodu na asfalt. Biały płaszcz egzekutora przemienił się w czerwoną podziurawioną szmatę zlewającą się z kolorem opaski na ramieniu. Z rozerwanego w poprzek brzucha wystawały wnętrzności, a z rozchylonych warg sączyła się krew. Dłoń egzekutora nadal kurczliwie zaciskała paralizator.

W progu drzwiczek pojawiły się dwie kolejne postaci, tym razem żywe. Isabella odetchnęła z ulgą, mimowolnie wypuściła pistolet z ręki.

Ethan żył.

Tuż obok niego kroczyła ostrokostna, która niedawno dołączyła do Rebelii. Oboje stanęli przed liderką, spuszczając głowy w wyrazie szacunku.

– Przepraszamy, Isabello. Jesteśmy gotowi przyjąć konsekwencje – powiedział ostrokostny.

Isabella objęła oboje krótkim uściskiem. Spojrzała na Ethana, jego łowcze oczy nadal emanowały wyrazistym lazurem. Dotychczas szare, ale lśniące włosy były całe posklejane i brudne od krwi, podobnie jak ubrania. Ostrokostna, której imienia Isabella nie potrafiła sobie przypomnieć, była w podobnym stanie. Choć ciała niedoszłych więźniów pokrywały rany po porażeniach, oboje przeżyli.

Isabella przez otwarte drzwiczki więźniarki dostrzegła jeszcze jedno bezwładne ciało. Twarz martwej kobiety zasłaniały ciemne włosy, wyostrzony wzrok przywódczyni wychwycił czerwoną opaskę na ramieniu zmarłej. Wyglądała na młodą, może to przez brak doświadczenia podopiecznym Isabelli musiało jakimś cudem udać się wyswobodzić. Pragnęła, by pozostali porwani też mieli tyle szczęścia.

– Ruszamy.

Uratowanym wręczono czarne maski. Grupa ruszyła w kierunku, z którego przybyła. Isabella zdążyła spojrzeć na ostrokostnych pod dowództwem Blaise'a, którzy walczyli kawałek dalej. Na jej oczach dwóch podwładnych wyrzuciło zwłoki poległej towarzyszki do rzeki. Isabella zignorowała ścisk żołądka. Przecież tak należało postąpić.

W panującym chaosie nie można było liczyć na lepszy pochówek, ważne, że w jakimś stopniu spowolni on działania SOO. W tak rozległy plan odbicia więźniów liczyła się każda obecność, każde poświęcenie.

Isabella nie chciała się zastanawiać, czy zdołałaby pozwolić na takie traktowanie, gdyby na miejscu ostrokostnej znalazł się Naoto. Nie, on nie dałby się tak łatwo zabić. Jeszcze trochę. Jeszcze trochę i znów będą razem.

Grupa dotarła pod most, zostawiając za sobą krwawą masakrę. Kilku ostrokostnych uklękło i rękoma zaczęło drążyć w miękkiej glebie. Reszta grupy obserwowała w tym czasie otoczenie. Isabella nerwowo zerkała w stronę podwładnych, paznokciami rozdrapując zasklepiające się już ranki na dłoniach.

Szybciej, szybciej.

W końcu znaleziono właz i osunięto jego pokrywę. Ostrokostne zaczęły schodzić do podziemnego kanału, którego odór uwolnił się na powierzchnię. Isabella w towarzystwie Ethana miała zejść do kanału jako ostatnia. Serce podeszło jej do gardła, gdy w panującej wrzawie usłyszała za sobą przyspieszone kroki.

Nie. Fartuchy nie mogły za nimi podążyć. Nie w chaosie, który wywołała Rebelia. Na pojawienie się posiłków było zdecydowanie za wcześnie!

– Cholera, Isa. Poczekajcie!

Głos Blaise'a prawie utonął w zgiełku hałasów, które nadal roztaczały się na moście. Ten z zatłoczonego łącznika między dzielnicami niedługo przerodzi się w martwą zonę. Wraz z przywróceniem oświetlenia Miasto ujrzy rozległe pole bitwy. Asfalt pełen krwi i trupów, których ilość dotąd skrywała się w ciemności. Isabella nie zamierzała żałować, przynajmniej nie będzie, gdy Naoto znów pojawi się przy jej boku.

Continue Reading

You'll Also Like

58K 3.1K 63
Pierwszy tom. Lily myślała, że jej dotychczasowe życie na Ziemi jest trudne... Lecz gdy zostaje porwana do Krainy Gniewu rządzonej przez okrutnego Am...
17.5K 2K 24
Gotowi na legendę o smoku wawelskim w nieco innym wydaniu? Jako książę, Shirumi ma na głowie mnóstwo obowiązków - nauka szermierki, jazdy konnej, prz...
1.3M 7.5K 4
PREMIERA 27.01.2021r Ponad MILION wyświetleń w zaledwie trzy miesiące od rozpoczęcia publikacji!!! Melody Prince dokonuje w swoim życiu samych nieu...
6.6K 836 23
Drugi tom. Lily wciąż zmaga się z nową, nieznaną rzeczywistością, w jakiej przyszło jej żyć. Stara się dostosować do surowych warunków Krainy Gniewu...