Światełko W Tunelu / PORWANA

By Lazurowakropla

48.3K 1.4K 170

Wciąż się nie ruszyłam z miejsca. Podszedł do mnie i złapał mnie za twarz. - Powiem ci jedno. Masz to zjeść... More

#0
#1
#2
#3
#4
#5
#6
#7
#8
#9
#10
#11
#12
#13
# 14
#15
#16
#17
#18
#19
#20
#21
#22
#23 ; cześć druga
#25
#26
#27
#28
#29
#30
#31
#32
#33
#34
#35
#36
#37
#38
#39
#40
#41
#42
#43
#44
#45
#46
#47 KONIEC
KOMUNIKAT
KOMUNIKAT II

#24

447 19 3
By Lazurowakropla

Nie mam pojęcia, ile minęło czasu zanim się ocknęłam. Pierwsze, co poczułam, gdy odzyskałam świadomość, to cholerny ból głowy.

Po chwili zmysły zaczęły mi stopniowo wracać. Spróbowałam się ostrożnie poruszyć, ale nie mogłam. Poczułam falę paniki.

- Uspokój się. - napomniałam sama siebie - Skup się na konkretach.

Odetchnęłam głęboko. Okej. Siedziałam na czymś twardym, najpewniej na krześle. Stopy miałam związane, a dłonie skrępowane za plecami. Otworzyłam oczy, ale zobaczyłam tylko ciemność. Przez chwilę przeraziłam się, że straciłam wzrok, ale po kilku minutach z ulgą uświadomiłam sobie, że po prostu mam czymś zakryte oczy.

Miałam wrażenie, że siedzę tam już całą wieczność. Ciało bolało mnie od przebywania w jednej pozycji, ale na szczęcie, przynajmniej na razie byłam sama.

Miałam więc sporo czasu, żeby pomyśleć.

Brawo Cassie, brawo. Trzeba im było jeszcze zapukać do drzwi z wielkim transparentem: Tu jestem! Na co czekacie?

Gdybym mogła, przybiłabym sobie face palma.

W pewnej chwili uświadomiłam sobie, że mimo beznadziejności tej sytuacji, wcale się nie bałam. A przynajmniej nie tak bardzo, jak za pierwszym razem.

Bo co mi mogą zrobić? Zabiją mnie? Eee nie sądzę. Nie miało by to żadnego sensu.

Dużo bardziej martwiłam się o Susan. Była w znacznie gorszej sytuacji niż ja. Biorąc pod uwagę, co zrobili mojemu dziadkowi...

Nagle usłyszałam przekręcanie klucza w zamku. Odruchowo się wyprostowałam.

Najgorsza była ciemność. Słyszałam kroki i czułam czyjąś obecność, ale nie wiedziałam z której strony ani czego się spodziewać.

- Znów się widzimy. - wymruczał mi do ucha czyjś głos, a ja nerwowo podskoczyłam na krześle.

To nie był Paweł.

Dzięki Bogu.

Mimo to byłam pewna, że słyszałam ten głos już wcześniej.

Za pierwszym razem, w tamtym czerwonym gabinecie.

Nagle mnie olśniło.

O Fuck.

Jacob Borus. Ojciec Pawła.

No świetnie.

Jednym, szybkim ruchem zdarł mi taśmę z ust, a ja tylko siłą woli powstrzymałam się, by nie krzyknąć z bólu. Nawet nie wiedziałam, że jestem zakneblowana.

Gdy raczył odsłonić mi oczy, przyjrzałam mu się. Tak, to bez wątpienia on. Takiej facjaty się nie zapomina.

Uśmiechnął się do mnie drwiąco.

Tak, ja też się cieszę, że cię widzę.

- Gdzie jest Susan? - warknęłam

Spojrzał na mnie w taki sposób, że przeszły mnie ciarki, ale po chwili na jego twarzy pojawił się przebiegły uśmiech.

- W sumie dobrze, że o to pytasz. Chodź, pójdziemy się z nią zobaczyć.

Co?

Podszedł do mnie i zanim zdążyłam cokolwiek zauważyć, wyjął nóż i jednym cięciem rozciął sznur, który krępował mi nadgarstki, a drugim uwolnił moje nogi.

Nie zdążyłam nawet pomyśleć ani o ucieczce, ani o tym jak bardzo chciało mi się pić, bo złapał mnie za ramię tak mocno, że mimowolnie syknęłam.

- Pójdziemy teraz w gości. Stąd nie da się uciec. Jeden zły krok i wpakuję ci kulkę w nogi, jasne?

Przytaknęłam.

Wyszliśmy. Prowadził mnie długimi korytarzami, które zdawały się nie mieć końca. Na szczęście, nikogo nie spotkaliśmy po drodze.

Na planach ten budynek nie wydawał się taki wielki.

Zwolniłam, bo było mi ciężko tak szybko iść, z uwagi na obolałe ciało. Mężczyzna jednak nie zwolnił tempa, a jedynie mocno mnie za sobą pociągnął.

W końcu dotarliśmy pod duże, metalowe drzwi. Ojciec Pawła, który jak sobie przypomniałam miał na imię Jacob otworzył je kluczem i bez ostrzeżenia wepchnął mnie do środka. Straciłam równowagę i o mało się nie wywróciłam.

Przeklęłam pod nosem. Gdy podniosłam głowę zobaczyłam postać, na której widok moje serce o mało nie stanęło.

Wyglądała tragicznie. Nawet najmniejszym drgnięciem nie pokazała, że jest w ogóle świadoma naszej obecności. Leżała jedynie bez ruchu w kącie z przymkniętymi powiekami.

Podeszłam do niej na drżących nogach. Całą twarz zdobiły jej wielobarwne, świeże siniaki, a z rozciętego łuku brwiowego spływała krew. Część z niej zdążyła już zakrzepnąć na szyi i dekolcie.

Przeniosłam wzrok na jej ciało. Miała na sobie jedynie brudne, podarte spodnie oraz zakrwawiony T-shirt. Miałam wrażenie, że krew jest wszędzie. Nie byłam w stanie naliczyć, a nawet dostrzec wszystkich otarć, zadrapań i ran ciętych na jej nogach i rękach.

Co oni jej zrobili?

Delikatnie dotknęłam jej policzka. Wzdrygnęła się i powoli otworzyła oczy. Na mój widok, pojawiło się w nich czyste przerażenie.

Uśmiechnęłam się do niej bez cienia radości.

- Mówiłam, że to bardzo zły pomysł.

- Cassie?...Co...ty...tu robisz?

Widziałam, że wypowiedzenie każdego kolejnego słowa jest dla niej nie lada wyzwaniem. Mimo to, cały czas wpatrując się we mnie, z wysiłkiem podciągnęła się do pozycji siedzącej i oparła o ścianę. Nikt jej nie związał, bo wiedzieli, że jest to bezcelowe. Ledwo była w stanie się odezwać, nie mówiąc już o ucieczce.

Do oczu napłynęły mi łzy.

Widziałam w niej siebie sprzed kilku miesięcy.

Ale nawet ja nie byłam w aż tak dramatycznym stanie.

Oddychała z trudem, a każdemu wydechowi towarzyszył niepokojący świst. Jej klatka piersiowa unosiła się nierówno, a ja bałam się, że każdy kolejny raz mógł być ostatnim.

Boże za jakie grzechy?

Usiadłam przy niej i delikatnie złapałam ją za dłoń.

- O jakież to wzruszające.

Obie podskoczyłyśmy. Kompletnie zapomniałam o jego obecności.

Duży błąd.

Odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam mu w oczy, chowając za plecami drżące dłonie.

- Chcecie okupu? To nie jest żaden problem.

Na jego twarzy pojawił się złośliwy grymas.

- Och, nie. Pieniądze to nie wszystko.

- To o co wam wszystkim do cholery chodzi? - warknęłam

Słysząc mój ton, spojrzał na mnie lodowato.

- Uspokój się, dobrze ci radzę. Myślisz, że już zapomnieliśmy o tobie? Jeszcze sobie pogadamy, nie bój się. Powtórzę jeszcze raz. Stąd nie ma ucieczki.

Nie przejęłam się tym zbytnio. Ile już razy słyszałam takie groźby?

- Z jakiegoś powodu zależy wam na mnie. Rozumiem. A właściwie to w ogóle, ale powiedzmy. W porządku. - odetchnęłam głęboko - Zrobię, co chcecie, tylko wypuśćcie ją!

- Cassie...- wystękała - ...przestań.

- Nie! - starałam się nie myśleć o zadowolonym wzroku Jacoba, który obserwował, jak się przed nim płaszczę. - Myślałam, że już nie mam żadnej rodziny. Teraz, po śmierci rodziców i dziadka mam tylko ciebie.

Na twarzy mężczyzny pojawiło się coś nowego. Zaintrygowanie, pomieszane z zaskoczeniem. Zmarszczył brwi i zamyślony przyjrzał nam się. W końcu zapytał:

- Kim dla ciebie jest ta kobieta?

To pytanie kompletnie zbiło mnie z tropu.

- Co? - W pierwszej chwili myślałam, że się przesłyszałam, ale nadaw wpatrywał się we mnie wyczekująco - Eee moją ciotką.

Nagle, tak po prostu wybuchnął paskudnym śmiechem.

Obie się wzdrygnęłyśmy.

Uśmiechając się złowieszczo podszedł bliżej.

- A więc o to chodziło staremu. Dlaczego ja wcześniej na to nie wpadłem? Oj Susan, nieładnie.

- O...czym...ty...mówisz?

- Czyli to dlatego nie widzieliśmy nic o tym, żeby twoja siostra w ogóle miała jakieś dzieci. A już zwłaszcza córkę.

Momentalnie się spięła, a krew odpłynęła jej z twarzy.

Przenosiłam wzrok z jednego na drugie. Nie miałam pojęcia, w jakim kierunku zmierza ta rozmowa.

Z wyrazem ogromnej satysfakcji spojrzał na mnie.

- Czuję się zaszczycony, że mogę stanąć po stronie prawdy...

- Nie! - krzyknęła, a w jej oczach pojawiło się błaganie

Jacob kompletnie ją zignorował.

- Cassandro, bo widzisz twoja mama wcale nie zginęła piętnaście lat temu.

Wpatrywałam się w niego, nie przyjmując do wiadomości tego, co właśnie usłyszałam.

- Co? - wykrztusiłam.

To było niemożliwe, żeby moi rodzice żyli. W archiwum znalazłam zdjęcia ciał z dnia morderstwa. Musiał kłamać. Najpewniej bawił się nami obiema.

Ale...

Strach na twarzy Susan. On nie był udawany.

Czyżby jednak było coś, o czym nie wiedziałam?

Mimo to, pokręciłam z niedowierzaniem głową.

- Kłamiesz.

Jego uśmiech jeszcze się poszerzył.

- Bo widzisz, twoja matka...- zrobił teatralną pauzę - Jest wciąż wśród nas. A co więcej! Nawet siedzi w tym pokoju.

Otworzyłam usta, żeby zaprotestować, ale zaniemówiłam. Po chwili dotarło do mnie znaczenie jego słów.

Przeniosłam wzrok na Susan, która wbiła wzrok w podłogę.

- Czy...czy to prawda? - wyjąkałam

Milczała.

Jacob nagle podszedł do niej i złapał ją za szyję.

- No odpowiedz, jak się pyta. Jesteś jej matką?

Powoli podniosła głowę i spojrzała mi w oczy. Po policzkach popłynęły jej łzy.

Byłam pewna, że oboje słyszą, jak szybko bije mi serce.

- Jestem.

Continue Reading

You'll Also Like

7.3K 469 22
Druga część Trylogii Bractwa Omerta. [+18] *** "Co zrobisz, jeśli zostanę?" Ojcze Wszechmogący. Mój Ojcze. Moja zgubo i upadku. Dlaczego ciągnę ze...
476K 17.5K 58
Laura w wieku 16 lat dowiaduję się że ma wyjść za mąż za 27 letniego milionera Krystiana. Jak potoczą się losy bohaterów, czy Krystian da radę z zbun...
Gang By ania5658

Teen Fiction

612K 22.4K 61
Ona - dziewczyna, która została osierocona. Jej rodzice zostali zastrzeleni na balu charytatywnym. Próbuje odnaleźć starszego brata, który znikną...
Snake Zone By Dominik847

Mystery / Thriller

4.2K 525 33
Akcja rozgrywająca się w Barcelonie dotyczy głównej bohaterki Sary Miller która uczęszcza do liceum w którym jest prześladowana przez dwójkę uczniów...