Światełko W Tunelu / PORWANA

By Lazurowakropla

48.2K 1.4K 170

Wciąż się nie ruszyłam z miejsca. Podszedł do mnie i złapał mnie za twarz. - Powiem ci jedno. Masz to zjeść... More

#0
#1
#2
#3
#4
#5
#7
#8
#9
#10
#11
#12
#13
# 14
#15
#16
#17
#18
#19
#20
#21
#22
#23 ; cześć druga
#24
#25
#26
#27
#28
#29
#30
#31
#32
#33
#34
#35
#36
#37
#38
#39
#40
#41
#42
#43
#44
#45
#46
#47 KONIEC
KOMUNIKAT
KOMUNIKAT II

#6

1.5K 47 9
By Lazurowakropla

Obudził mnie jakiś ruch. Wciął półprzytomna przewróciłam się na drugi bok, żeby spać dalej. Nagle ktoś z całej siły przycisnął mi do twarzy jakąś śmierdzącą szmatkę. Gwałtownie otworzyłam oczy i próbowałam się wyrwać, ale czyjeś ręce mocno mnie trzymały.

Nagle znów zapadła ciemność;

* * *

Poczułam ostry ból głowy i zaczęłam powoli odzyskiwać przytomność.

W jednej chwili przypomniałam sobie wydarzenia z ostatniej nocy i przerażona otworzyłam oczy. Zawróciło mi się w głowie. Szlag. Dźwignęłam się do pozycji półsiedzącej i oparłam o ścianę. Zamrugałam kilka razy, by odzyskać ostrość widzenia. Poczułam, że zbliża się atak paniki, więc zaczęłam głęboko oddychać.

Uspokój się. Skup się na konkretach.

Okej. Siedziałam na jakimś starym tapczanie w pokoju bez okien. Zniszczona, tandetna tapeta schodziła ze ścian, pozostawiając olbrzymie dziury, a w powietrzu unosił się dziwny zapach.

Boże, co ja tu robię?

Drzwi nagle się otworzyły i do środka wszedł jakiś napakowany typ. Zamarłam i wbiłam w niego przerażone spojrzenie. On nic sobie z tego nie zrobił, podszedł i zmusił mnie do wstania z łóżka. Złapał z całej siły za moje ramię i wyprowadził mnie z pomieszczenia.

Poprowadził mnie korytarzem, a potem po schodach w dół. Po drodze minęliśmy kilka osób, które obrzuciły mnie niezbyt przyjaznymi spojrzeniami. Serce biło mi jak szalone. Zastanawiałam się, co on ma zamiar ze mną zrobić.

W końcu stanęliśmy pod jednymi z drzwi w piwnicy. Facet zapukał i po chwili, słysząc pozwolenie, otworzył je na oścież i praktycznie wepchnął mnie do środka.

Pokój był dość spory, z ciemno-czerwoną tapetą i puchatymi dywanami w kolorze krwi. Stało tam też kila bordowych kanap, na których niemal spodziewałam się zobaczyć jakichś bandytów albo półnagie kobiety. Jednak, siedział na nich tylko rotwailer z obrożą nabitą ćwiekami, który na mój widok gardłowo warknął. Przeszedł mnie dreszcz.

Na samym środku stało wielkie, dębowe biurko, a przed nim jeden samotny, czarny fotel.

Najbardziej przerażający ze wszystkiego był jednak typ siedzący za biurkiem.
Najgorsze było w nim chyba to, że w przeciwieństwie do goryla, który mnie tu przyprowadził, ten wyglądał całkiem zwyczajnie. Mógłby uchodzić za normalnego ojca, sąsiada. Nawet nie był jakoś specjalnie umięśniony, a mimo to, w spojrzeniu, którym mnie obrzucił było coś, przez co zamarzyłam o tym, aby znaleźć się jak najdalej od niego.

Bokser popchnął mnie, żebym usiadła na fotelu, a gdy to zrobiłam, on stanął za mną i przycisnął mi ramiona do oparcia. Na jedno znaczące chrząknięcie szefa, mężczyzna zabrał dłonie, ale nie oddalił się ani o krok.

Wiedziałam, że mam przewalone.

Zmusiłam się, by spojrzeć mu w oczy i nie odwrócić wzroku. Przyglądał mi się przez chwilę. W końcu powiedział:

- Nawet nie wiesz, jak długo cię szukaliśmy. Ale twój stary ciągle cię zabierał, gdy już was prawie mieliśmy. - uśmiechnął się drwiąco - Ale coś mi się wydaje, że ty już o tym wszystkim wiesz, prawda? - spojrzał na mnie wyczekująco, ale nie odpowiedziałam

- Prawda? - powtórzył głośniej. Gdy znów nie odpowiedziałam, on kiwnął ręką, a goryl podszedł i mocno uderzył mnie w twarz z liścia.

Poczułam przeszywające pieczenie, w miejscu, gdzie jego ręka zderzyła się z moim policzkiem. Miałam wrażenie, że moje oko może w każdej chwili wypłynąć. Potarłam dłonią bolące miejsce, a do oczu napłynęły mi łzy. Wbiłam sobie paznokcie w rękę, żeby się nie rozpłakać.

- Jak pytam, to masz odpowiadać. To było ostrzeżenie. Jedno, jedyne. Następnym razem będzie dużo gorzej. Dlatego pytam ponownie. Dziadek ci o tym wszystkim powiedział, prawda?

- Nie, nie powiedział. - wyszeptałam, starając się, by mój głos nie drżał.

Roześmiał się paskudnie.
- Nawet nie wiesz, kim byli twoi starzy?

- To wiem. Tylko to.

- To ja ci chętnie opowiem. - rozsiadł się wygodniej na fotelu. - Z twoim dziadkiem mam na pieńku od wielu lat. Posłał do pierdla wielu moich ludzi. To samo twoja mamusia. Nie odpieprzyli się więc musieliśmy ich uciszyć. A twój ojciec.... Ohoho z nim to jeszcze ciekawsza sprawa - starałam się nie pokazywać jak bardzo zależy mi na tym, żeby w końcu się czegoś dowiedzieć, nawet od kogoś takiego on. -. On był naszym człowiekiem wiesz? Jednym z nas. A my tu jesteśmy jak rodzina. Ufamy sobie. Miał talent do tej roboty. Pięknie i szybko a co najważniejsze skutecznie załatwiał większość zleceń. - uśmiechnął się obrzydliwie - Nie było powodu, żeby w niego wątpić. No i twój ojciec dostał zlecenie, żeby zlikwidować twoją matkę.
Pojechał na miejsce, trochę ją śledził. Przed egzekucją miał za zadanie zdobyć jej zaufanie i pozyskać różne tam... informacje. Ale zgadnij co... miał czelność się zakochać. W swojej ofierze. Na początku myśleliśmy, że to ona nim manipuluje, ale gdzie tam. Oboje uciekli i nikt nie mógł ich namierzyć przez rok. A gdy wrócili poszli prosto do twojego dziadka i ten ciota opowiedział mu o nas wszystko. Dostał świadka koronnego i został ułaskawiony. Zmienił nazwisko na nazwisko twojej matki. - facet wyglądał jakby chciał splunąć z obrzydzeniem -Więc ty tak właściwie to się powinnaś nazywać Cassandra Berska, a nie Cassandra Wiles. Po tym wszystkim zniknęli nam na dwa lata. Gdy w końcu ich wyśledziliśmy w przeuroczym domku w Zakopanem natychmiast wysłałem tam ludzi, aby ich... hmm usunęli. Gdy w nocy dotarli na miejsce wywarzyli drzwi. Twoi starzy siedzieli wtedy w salonie pod kocem i oglądali telewizję. Tak jak planowałem, nie spodziewali się wizyty. Byli bezbronni. Twój ojciec zerwał się na równe nogi i próbował zasłonić Alice. Bez zbędnego gadania dostał kulkę w głowę. Potem to samo twoja matka, a po skończonej robocie moi ludzie od razu się zmyli. Kretynom nie przyszło jednak do głowy, żeby przeszukać dom i co się okazało? Że w tym samym czasie, kiedy na dole odbywała się egzekucja, na piętrze w swoim pokoju bawiła się czteroletnia dziewczynka. Tak... - popatrzył na mnie z wyrzutem-... Ty. Potem szukałem cię przez wiele lat. I za każdym razem, gdy już was prawie dopadałem, twój dziadek pakował walizki i uciekał z Tobą diabli wiedzą, gdzie. I znowu szukanie śladów i tak w kółko. W końcu namierzyłem was w Warszawie. Byłem zaskoczony, że wróciliście do kraju. Niezbyt mądrze. Jak się domyślasz od razu posłałem tam, kogo trzeba. Nigdy, dosłownie nigdy nie wychodziłaś spontanicznie z domu, ale akurat wtedy wyszłaś i jeszcze do tego akurat nie ubrałaś bransoletki, którą kilka godzin temu udało nam się zhakować. Gdy tam wpadli, dorwali niczego nie spodziewającego się starca, ale nie ciebie. I zamiast poczekać, aż wrócisz do domu pojechali z twoim dziadkiem do bazy. I właśnie, tylko dzięki temu im uciekłaś. Możesz sobie tylko wyobrazić jaki byłem wściekły, gdy dowiedziałem się, że spartaczyli taką okazję. Ujmijmy to tak: Ci panowie już u mnie nie pracują. - ciarki przeszły mi po plecach. Schowałam dłonie między nogami, żeby nie było widać, jak bardzo drżą.

-Co zrobiłeś z moim dziadkiem?

- Och, ja nic. On nie był moim głównym celem. Co prawda, miałem z nim na pieńku, ale oferta, jaką złożyli mi koledzy z zagranicy była nie do odrzucenia. Bardzo cięta na niego była zaprzyjaźniona z nami organizacja z Wielkiej Brytanii. Chyba im też trochę podpadł. Poprosili więc żebym, gdy go dorwę wysłał go do nich, a oni no cóż... - i znów ułożył wargi w coś na kształt perfidnego uśmiechu - już się nim zajmą. Jeśli mam być szczery to on pewnie zdycha. Albo już zdechł. - przełknęłam wielką gulę narastająca mi w gardle. To nie mogła być prawda.

- Przyznam, że mnie zaskoczyłaś. - uniósł rozbawiony kąciki ust

- Niby czym? - prychnęłam. Od razu zaczęłam się obawiać, że pozwoliłam sobie na zbyt wiele. Byłam pewna, że goryl za mną ma pistolet.

- Ano tym, że myślałem, że raczej o kogo innego w pierwszej kolejności zapytasz.

O kogo mu niby chodzi? Przecież nikt inny...
Zmroziło mnie.
O Cholera.

Spojrzałam facetowi w oczy. Wyraźnie bawił się moim kosztem.
- Co mu zrobiliście? On nie ma z tym nic wspólnego.

- Może i rzeczywiście nie ma, ale wie za dużo. Hipotetycznie spytam gdybyś miała wybrać kogo uratujesz, to kogo byś wybrała? Starca czy tego przystojniaka? -

- Mój wybór nie poprawi sytuacji żadnego. Nie będę odpowiadać na to pytanie. Co zrobiliście Shawnowi?! -

Roześmiał się i nalał sobie szklankę whisky.
- Odpowiedz na moje pytanie, a ja może odpowiem na twoje.

Gdy wciąż milczałam, on westchnął teatralnie
-Moglibyśmy sobie tak siedzieć, ale nie mam na to ochoty. Mógłbym też cię zmusić do odpowiedzi, ale tego nie zrobię. A nawet więcej: odpowiem na twoje pytanie. Chłopak leży jeszcze nieprzytomny, w jednym z pokoi na piętrze. Pobędzie u nas jakiś czas a potem go wypuścimy mówiąc, że dostaliśmy za niego okup. I gdyby był zwykłym nastolatkiem pewnie naprawdę zażądalibyśmy za niego pieniędzy, ale nie potrzebuję światowego skandalu. Z jego fankami lepiej nie zadzierać - zarechotał

- Jakimi fankami? -

- No, z całą chmarą wyznawców twojego chłopaka.

- Jakich wyznawców? - Nie mogłam zrozumieć, o czym ten gość bredził.

Posłał mi zaskoczone spojrzenie i wybuchnął śmiechem.
-To ty nie wiesz jakiego sobie chłopaka przygruchałaś?

- Nie.

- Dziewczyno, to Shawn Mendes. Nawet taki stary dziad jak ja wie, kto to taki. Międzynarodowy piosenkarz popu, trzy nagrane płyty, trasy koncertowe po świecie, takie tam. -

Shawn Mendes? Coś mi się chyba obiło o uszy. Dlaczego nic mi nie powiedział? Dlaczego mnie okłamał?

- W każdym razie jeszcze z tobą musimy coś zrobić. - Zesztywniałam

- Mieliśmy co prawda inne plany, ale mój syn przekonał mnie, że szkoda się pozbywać tak ślicznego trofeum. Dlatego - spojrzał na mężczyznę stojącego przy drzwiach, których wcześniej nie zauważyłam. Ten otworzył je i do pokoju wszedł gość, na oko z czterdzieści pięć lat. Wyglądał w miarę normalnie, ale na jego twarzy, od oka aż po brodę biegła paskudna blizna.

- Przedstawiam Ci mojego syna Pawła. Spędzisz z nim trochę czasu. -

Paweł podszedł do mnie i dotknął mojego policzka. Walczyłam ze sobą, żeby nie odepchnąć jego ręki, co na pewno by się dla mnie dobrze nie skończyło.

- Będziesz grzeczna to może się dogadamy. - uśmiechnął się - A teraz chodź- chwycił mnie za ramię i zmusił do wstania. Następnie skinął głową ojcu i wyprowadził mnie przez te same drzwi przez które wszedł. Rozważałam przez chwilę ucieczkę, ale wiedziałam, że daleko bym nie odbiegła. To nie był dobry moment. Nie chciałam pokazywać po sobie strachu, ale wtedy bałam się jak cholera.

Continue Reading

You'll Also Like

371K 9.6K 52
Zawsze zastanawiałam się nad tym, jak to jest czuć... Mocniej, więcej, bardziej. Dziś już wiem. Nazywam się Elizabeth Smith i podzielę się z Wami moj...
7.9K 830 34
Sophie życie z pozoru mogłoby się wydawać idealne. Młoda dziennikarka, która ma zaplanowane całe życie ze swoim narzeczonym. Jej praca, mieszkanie, a...
5.1K 444 29
Znika najmłodsza siostra ze znanego rodzeństwa Barboleta da Silva. Gdy policja rozkłada ręce w sprawie, jeden z jej braci decyduje się zgłosić o pomo...
5.8K 267 48
To moja własna wymyślona historyjka, którą sama wymyśliłam. Opowiada o dziewczynie o imieniu Hailie Monet, która ma pięciu starszych od siebie braci...