Bóg w krainie cieni || Zakońc...

By LokiGood

420K 32K 16.4K

Nareszcie w życiu Naszych bohaterów zapanował spokój. Viv i Loki są szczęśliwi, razem rządzą nad Erebos i ogó... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Rozdział 63
Rozdział 64
Rozdział 65
Rozdział 67
Rozdział 68
Rozdział 69
Rozdział 70
Rozdział 71
Rozdział 72
Rozdział 73
Rozdział 74
Rozdział 75
Rozdział 76
Rozdział 77
Rozdział 78
Rozdział 79
Rozdział 80
Rozdział 81
Rozdział 82
Rozdział 83
Rozdział 84
Rozdział 85
Rozdział 86
Rozdział 87
Epilog
Notka od Autora
Bonus
Publikacja 3 części

Rozdział 66

3.1K 334 170
By LokiGood

Spokojniejsza dzięki rozwiązaniu jednego z wielu problemów, odwróciłam się z zamiarem powrócenia do pałacu, jednak po zrobieniu pięciu kroków zorientowałam się, że Tony dalej stał przy podeście, z którego Heimdall sterował kopułą i ze splecionymi przed ciałem dłońmi, wpatrywał się w nieruchomą już złotą ścianę. Spojrzałam w jego kierunku z niepokojem marszcząc brwi.

- Tony?- powiedziałam próbując zwrócić na siebie uwagę geniusza. Ten dopiero po chwili zarejestrował moje pytanie i z lekkim roztargnieniem spojrzał w moje oczy.- Możemy już wracać?- upewniłam się.

- Tak, jasne - potwierdził obdarzając mnie lekkim, aczkolwiek nieszczerym uśmiechem, po czym ruszył w moim kierunku. Zaniepokojona obserwowałam, jak brunet mnie mija i dopiero wtedy pochwyciłam współczujący wzrok Heimdalla. Nie reagując, wraz z przyjacielem poszłam tęczowym mostem w stronę pałacu.

Między nami panowała cisza, która zdecydowanie należała do tych określanych mianem krępujących. Wydawało mi się, że skrzywdziłam Tonego odsyłając bliźniaki do Hadesu. A raczej, zaczynałam być tego pewna. Nie było nad czym myśleć. Jednak dziwiło mnie, że brunet nawet tego nie ukrywał, choć i nie podkreślał. Unikał mojego wzroku, był spięty, a jego mina była wręcz książkowym przykładem niechęci do życia.

- Chodziłam tędy ostatnio z Lokim - zaczęłam, by jakoś rozkręcić rozmowę.- Opowiadał mi o tym, jak on i Thor biegali wzdłuż Bifrostu, ganiając wyimaginowanych złoczyńców.

- Mm - z ust wynalazcy wydobył się ledwie pomruk. Nie zrażając się tym, kontynuowałam.

- Ostatnio zauważyłam, że podobne zabawy mają moje dzieci. To zaskakujące, jak niewiele nas tak na prawdę różni. Dzieci.. Dorosłych..

- Po co mi to mówisz?- odparł z jawnym niezadowoleniem geniusz. Wzruszyłam ramionami.

- Z czystej chęci.

- O, ciekawe. Bo już się bałem, że dostanę kolejny wykład o życiu i uczuciach - prychnął.

- Tony...- westchnęłam. O co mu chodziło?- Przecież staram się, by wszystko było jak dawniej. Toczyło się swoim rytmem. Dlaczego mi to utrudniasz?- zapytałam łagodnie.

- Nie zgrywaj świętej - odpowiedział miliarder, a jego głos pobrzmiewał zdenerwowaniem i drwiną. Zmarszczyłam zaskoczona brwi.

- Co?- rzuciłam wybita z rytmu.

- Nic nie będzie takie, jak dawniej, a ty już szczególnie, więc nie musisz się nawet starać - wyjaśnił chłodnym tonem, dalej wbijając spojrzenie w jakiś punkt przed sobą. Przez chwilę nie byłam pewna, co właściwie powinnam mu odpowiedzieć? To co, mam zostawić wszystko tak, jak jest, pozwolić, by drużyna się rozpadła, a on popadł w depresje i jeszcze większy alkoholizm? Na to liczył? Szczerze chciałam go o to zapytać, ale wiedziała, że wyżalanie się na Tonym było bardzo kiepskim pomysłem, który w przyszłości sprawiłby mi jeszcze więcej problemów, więc zagryzłam zęby, policzyłam do dziecięciu i ponownie spojrzałam na bruneta.

- Znasz mnie, wiesz, że lubię stabilność, bo to daje mi wrażenie władzy nad życiem i jego przebiegiem..- zaczęłam spokojnie, jednak miliarder ponownie bezczelnie wciął się w moje słowa.

- Chyba nie tylko nad życiem.

Spokojnie Viv, przecież on ma tak zawsze.

- Sugerujesz coś?- upewniłam się.

- Ależ skąd.

- Tony, to, że już nie mieszkam na Ziemi i nieco zmieniłam otoczenie nie czyni mnie innym człowiekiem. Dalej jestem sobą - zapewniałam. Dostrzegłam, że wynalazca nieznacznie przygryzł dolną wargę, jednak nie wiedziałam, czy było to spowodowane jakąś myślą, którą ten nie chciał się ze mną podzielić, czy próbą powstrzymania uśmiechu nieznacznie wkradającego się na jego usta.

- Ciężko zaprzeczyć - ciągnął sarkastycznie, przez co musiałam się mocno powstrzymywać, by nie stracić wewnętrznej równowagi. Na szczęście, dzięki Lokiemu i dzieciom, przez tyle lat mogłam wyćwiczyć zewnętrzne opanowanie.

- Też mi się tak wydaje - potwierdziłam, udając, że nie wyczułam kpiny ze strony mężczyzny. Ten, słysząc to, w odpowiedzi parsknął śmiechem.

- Tak, wystarczy porozmawiać z Hekate, na pewno odpowie to samo - teraz naprawdę nie wiedziałam, o co mu chodziło? I co miała do tego Hekate?

- Nie rozumiem, do czego zmierzasz.

- Hekate to twoja podwładna?

- Przyjaciółka - poprawiłam podejrzliwie ponownie wywołując drwiny bruneta.

- Przyjaciółka?- zakpił.- Czyli od teraz tak traktujesz przyjaciół?

- Mógłbyś przestać się mnie bezpodstawnie czepiać i powiedzieć w końcu, o co chodzi?- poprosiłam ukazując namiastkę nerwów.

- Dziewczyno, otwórz oczy!- zaśmiał się przy tym nerwowo.- Wystarczy jedno twoje spojrzenie, by ta nie odezwała się ani słowem.

- Ale co to ma do rzeczy?

- To, że ona się ciebie boi! Ludzie się ciebie boją! O to ci chodziło? Do tego dążyłaś?- pytał w końcu łapiąc ze mną kontakt wzrokowy. Choć przez cały czas starał się brzmieć kpiąco i drwiąco, jego oczy zdradzały, jak poważnie podchodził do sprawy.

- Pochodzimy z różnych światów, nie zrozumiesz spraw bog..

- Bogów?- wciął rozdrażniony miliarder.- Od kiedy nazywasz siebie bogiem, Viv? Jeszcze może powiesz, że jestem nic nie wartym śmiertelnikiem, a życie moje czy Pepper to śmieszna pomyłka?

- Nie powiedziałam tego - zauważyłam z poirytowaniem. Dlaczego ten od razu wyciągał takie wnioski?

- I nie musiałaś - odparł z niespotykaną wręcz powagą.- Doskonale wiem, czym to się skończy. Loki ma na ciebie naprawdę zły wpływ i, kurwa, trzeba było was od razu odseparować, a nie jeszcze kazać wam współpracować - warknął nieco przyspieszając kroku, jakby chciał uciec lub dać upust swojej frustracji i nagromadzonym emocjom.

- Dlaczego oskarżasz Lokiego o coś, na co nie miał wpływu?- zapytałam.

- To co, władza cię tak zmieniła?- prychnął.- Ach, no tak, w końcu tego uczą w Hydrze.

Słysząc to, oszołomiona na moment zatrzymałam się. Jakim prawem ten kretyn wyciągał teraz moje brudy z przeszłości?

- Jak śmiesz - syknęłam ściszonym głosem. To był cios poniżej pasa.

- Przykro mi, najwidoczniej jako jedyny mam tyle odwagi, by ci o tym powiedzieć - ciągnął nie przejmując się tym, jak wielką przykrość mi sprawił.- Nie widzisz tego, co robisz? Nie widzisz tego, jaki to ma wpływ na innych? To ja zazwyczaj jestem zapatrzony w siebie, ale widzę, że ty i Loki przewyższacie mnie o głowę. I nawet nie próbuj zaprzeczyć, bo to nie ma sensu.

- No dobrze, zmieniłam się. Bo musiałam. Nawet nie wiesz..- przygryzłam wargę, nie do końca pewna, czy chcę mu o tym powiedzieć.- Nawet nie wiesz, jak znaczące zmiany zaszły w moim życiu. A Loki jest naprawdę najmniejszą z nich. Jakbyś nie zauważył, zostałam pieprzoną królową pieprzonego Podziemia, zostałam żoną i matką, co dzień muszę martwić się o tysiące istnień, a ty masz do mnie pretensje? Pozwól, że się zapytam, o co?

- O twoje podejście.

- O moje podejście - powtórzyłam ze zwątpieniem.- Dobrze. Dobrze, jasne. Masz mi coś jeszcze do powiedzenia? Jakieś inne zażalenia?- ciągnęłam zdenerwowana.

- Jesteś chujową matką - odpowiedział bez oporu. Uchyliłam zszokowana usta.

Kurwa co?

- Czekaj, czekaj - zaśmiałam się.- Nie masz dzieci, nic nie wiesz o wychowaniu, a może nawet o odpowiedzialności. I ty mi mówisz, że jestem chujową matką?- upewniłam się z nerwowym rozbawieniem i niedowierzaniem.

- Chyba muszę powtórzyć?- Tony odwrócił się w moją stronę i wstrzymał marsz.- Jesteś chujową matką. A Loki ojcem, ale to akurat jest oczywiste.

Moja mina ponownie wyrażała czyste niedowierzanie. Nawet nie byłam w stanie ubrać w słowa tego, jak oburzyły i skrzywdziły mnie słowa Tonego. Macierzyństwo nie było łatwą rzeczą, w dodatku, że nie miałam skąd czerpać przykładu, mimo to starałam się, jak mogłam. Dlaczego i tak zawsze musiałam zbierać baty?

- Jesteś...jesteś bezczelny - zauważyłam.

- Jestem i to jak cholera - potwierdził z powagą, po czym westchnął.- Nie wiem, czy to dostrzegasz Viv i już nie oceniam, kto za tym stoi, ale wprowadziliście w swoim domu prawdziwy reżim. Macie naprawdę wspaniałe dzieciaki, a odbieracie im dzieciństwo.

- Tony, oni w przeciwnieństwie do ciebie, będą w przyszłości zajmować się całym królestwem. Na ich barkach spoczywać będzie bezpieczeństwo nie tylko naszego, ale i waszego świata. Chcę, aby były lepiej przygotowane do tego zobowiązania, niż ja - zauważyłam zimnym tonem. Powoli zaczynałam rozumieć frustrację Lokiego. Wszyscy zawsze zwracali uwagę tylko na skutki. Nikt nie patrzy na przyczyny.

- Viv, do chuja, to tylko dzieci! Mają siedem lat, a zachowują się, jakby mieli dwadzieścia! Oni umieją więcej, niż ja w ich wieku, a jestem pieprzonym geniuszem! Do tego ta cała etykieta, powaga, w życiu nie widziałem tak poważnych dzieci!- krzyczał miliarder, a widząc moje rozwarte usta, szybko kontynuował wypowiedź.- I nie tłumacz się tym całym królestwem, bo to TY nim rządzisz! Oni powinni się bawić, szaleć, popełniać błędy, a co robią? Całe dnie siedzą w pokoju i rozmawiają tylko ze sobą. Jeszcze Hel, jak Hel, u niej nie jest to aż tak widoczne, ale Narvi? Jeśli tak dalej pójdzie, chłopak za kilka lat popadnie w depresje.

- I ty to mówisz? W ich wieku byłeś taki sam. Nie wiem, czy pamiętasz, ale w wieku czterech lat zbudowałeś swój pierwszy obwód elektryczny*, a czepiasz się o etykietę?- zakpiłam wyrzucając ręce ku góry.

- A powiedz mi, czy jestem za to wdzięczny ojcu?- warknął geniusz zbliżając się do mnie o krok.- Nie.- dodał po chwili dając mi czas na odpowiedź.- Nie, Viv, nie. Nienawidzę go. Nienawidzę z całego serca. I jeżeli chcesz, by twoje dzieci za kilka lat powiedziały to samo to jesteś na idealnej drodze - skwitował dziwnie cichym tonem. Nie wiedząc, jak powinnam zareagować, milczałam, wpatrując się w wyjątkowo ciemne tęczówki przyjaciela. O ile mogłam go jeszcze tak nazywać.- Przemyśl sobie moje słowa, bo twierdzę tak nie tylko ja, ale my wszyscy - dodał.

Nie wiedziałam, co o tym myśleć. Z jednej strony byłam wściekła, że Tony wytykał mi jakiekolwiek błędy, jakby wychowanie dzieci było łatwe, przyjemne i zawsze opierało się na tej samej zasadzie. Jakby każdy podręcznik o rodzicielstwie idealnie pasował do każdego dziecka. Jakbym musiała być nieomylna. W dodatku, że Stark sam nie jest lepszy!

Jednak z drugiej strony...

Jego słowa miały sens. Nie zawsze robiłam wszystko tak, jak bym chciała, by moja mama robiła. Nie zawsze byłam dla dzieci wsparciem, nie zawsze dawałam im nawet poczucia bezpieczeństwa. Nie zawsze byłam.

Ale..nikt mi nie powiedział, jak cholernie ciężko będzie połączyć wychowanie dzieci z rządzeniem królestwem.

- Dlaczego nikt nie patrzy na to, co robię z mojego punktu widzenia?- westchnęłam bezradnie.- Dlaczego nikt nie widzi, że staram się z całych sił? Nikt mnie nie przygotował do roli królowej, nikt mnie nie przygotował do roli matki. Nawet nie wiesz, jak kurewsko ciężko czasem jest -ciągnęłam.- A wy? Jesteście źli o to, że spędzam mało czasu z dziećmi, z wami, a czy ktokolwiek zaproponował mi pomoc? Powiedział: słuchaj, Viv. Wiem, że wychowywanie dzieci to ciężka sprawa i zapewne nie miałaś żadnego wolnego dnia dla siebie od jakiś siedmiu lat, więc mogę zabrać Narviego i Hel na spacer? Pobawię się z nimi, zajmę czymś na ten czas - z czasem, jak mówiłam, wyraz twarzy Tonego łagodniał, a jego oczy znów oddawały się melancholii, tym razem z domieszką współczucia.- Patrzycie przez pryzmat własnych zachcianek - zauważyłam w końcu robiąc przy tym zrezygnowany krok w tył.- A ja... Mam już tego dosyć - dodałam tylko, po czym ponownie ruszyłam w kierunku pałacu.

- Viv, ugh, to nie tak - westchnął brunet.

- Nie, Tony. Jest dokładnie tak. I teraz wybacz, ale to ja potrzebuję samotności - odpowiedziałam patrząc przez bark na miliardera. Nie czekając na jego reakcję, poszłam przed siebie.

***

- Co znowu?- rzuciłam w przestrzeń, słysząc pukanie do drzwi. Odłożyłam kartki, na których zapisałam wszystkie fakty i wiadomości, jakie miałam na temat ataku na Asgard, po czym wstałam od stołu i podeszłam do źródła hałasu. Przekręciłam kluczyk w zamku otwierając przy tym drzwi, za którymi zobaczyłam Thora. Od razu domyśliłam się, że przez tą wizytę będę miała kolejne problemy.

- Witaj Thorze. Proszę, wejdź - powiedziałam wskazując na wnętrze komnaty. Blondyn pokręcił głową.

- Naprawdę chciałbym, niestety nie mam na to czasu. Jestem tu po to, by na prośbę mojego brata zaprowadzić cię do niego - wyjaśnił Gromowładny. Ze zwątpieniem uniosła brwi.

Loki. Poprosił Thora. By ten po mnie posłał.

Chyba sobie żartują.

- Powiedz mu, że nie mam czasu - odpowiedziałam. Nie miałam ochoty nawet go widzieć. Nie byłam na każde jego wezwanie, a by potwierdzić swoje myśli, machnęłam lekceważąco dłonią.- Nie wiem, wymyśl coś.

- Viv - naciskał Thor, po czym zamilkł i wszedł do środka. Zamknęłam drzwi.- Nie wierzę w winę Lokiego. I wiem, że jeżeli ma powiedzieć prawdę, to tylko tobie. Ale po tym, co zrobił memu ojcu..- znacząco zawiesił głos.

- Próbujesz mi powiedzieć, że w zasadzie nie mogę widzieć się z Lokim? Że to wbrew prawu?- zakpiłam. Blondyn przez chwilę nie reagował, ale w końcu w niechęcią przytaknął.

- Ja pieprze - zaśmiałam się ze zwątpieniem.- Jasne. Prowadź. I tak się nudziłam - stwierdziłam rozbawiona. Robi się coraz ciekawiej.

Gromowładny w ciszy opuścił moje lokum, zaczekał, aż zamknę drzwi, po czym poprowadził mnie w kierunku lochów.

- Wyglądasz na spiętego - zauważyłam po pewnym czasie. Thor tylko zerknął w moim kierunku i mruknął gniewnie.- Chyba nie prowadzisz mnie w zasadzkę?-dodałam z lekkim uśmiechem.

- Nie, oczywiście, że nie - odpowiedział od razu As kręcąc głową i odwracając wzrok. Dawał sprzeczne sygnały, ale znałam go na tyle dobrze, by wiedzieć, że ten nie kłamał, a najwidoczniej stresował się zaistniałą sytuacją.

- Jak się czuję Odyn?- zapytałam, gdy mijaliśmy któryś z kolei zakręt.

- Dobrze. Rana okazała się niegroźna - odmruknął smętnie.

- Myślałam, że bedzie gorzej.

- Ja również - przyznał nieznacznie zaciskając pięści. Przez chwile skanowałam wyraz twarzy blondyna, by następnie lekko westchnąć.

- Przepraszam za to, co się stało - powiedziałam w końcu. Może i nie chciałam przepraszać, ale byłam mu to winna.

- To nie ty powinnaś przepraszać, to nie twoja wina - odparł spokojniej mężczyzna.

Wow. W końcu ktoś to zauważył.

- Mimo to, czuję się zobowiązana. Gdybym była uważniejsza, zauważyłabym zagrożenie wcześniej - ciągnęłam, jednak nie przekonałabym tym samej siebie. Loki bywał nieprzewidywalny. I to był właśnie taki moment.

Na szczęście As więcej nie komentował sytuacji mającej miejsce poprzedniego wieczoru, dzięki czemu w przyjemnej ciszy minęliśmy wartowników pilnujących wejścia do części więziennej. Ku mojemu zaskoczeniu, As zatrzymał się przed nim i zaczekał, aż gwardzista otworzy zamek.

- O! Zaczęliście zamykać drzwi. Mam nadzieje, że to nie ze względu na Lokiego - szepnęłam rozbawiona.

- Jak się okazuje, już kilka razy stąd uciekł - odburknął blondyn.

- I naprawdę myślisz, że zamknięte drzwi będą dla niego przeszkodą?

- Nie. Ale zatrzymają go na kilka cennych sekund - zauważył nawiązując ze mną krótki kontakt wzrokowy. Coś w tym było. Ale miałam dziwne wrażenie, że takie środki ostrożności były tutaj wprowadzane za każdym razem, gdy Asgard był w stanie wojny. A przynajmniej czymś jej pokroju.

Nie reagując na zaczepki ze strony więźniów, z uniesioną głową i lekkim, jednak niezbyt przyjaznym uśmiechem na ustach maszerowałam ciemmymi korytarzami, by w końcu stanąć przed tą celą, która miała być mi wyjątkowo bliska. Loki odziwo nie leżał na pryczy, z rękoma ułożonymi pod głowę, a siedział na niej i pomimo zamkniętych oczu, z jego twarzy można było wyczytać niepokój. Lub znudzenie. Już nie byłam pewna.

Dopiero, gdy Thor odchrząknął, Psotnik zwrócił na nas uwagę. Nie mogłam powstrzymać kpiącego uśmiechu, gdy zauważyłam, jak Loki z prawdziwym pożądaniem lustrował mnie wzrokiem. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że brązowe spodnie idealnie opinające moje nogi, granatowy żakiet z głębokim wycięciem na dekolcie, czarny gorset nieco zbyt mocno ściągnięty i wysokie, skórzane buty na obcasie tylko dodawały mi seksapilu, więcej, specjalnie się tak ubierałam. Nie wiedzieć czemu, wszystkim wtedy trudniej było się skupić, dzięki czemu łatwiej było rozpoznać każde kłamstwo. Fakt, że po prostu dobrze się czułam w takich ubraniach nie miał na to wpływu.

- Chciałeś mnie widzieć - zauważyłam zimnym tonem.

- Tak..- mruknął Psotnik, po czym zatrzymał wzrok na moich oczach.- Zawsze się tak ubierasz?

- Jeśli o tym chcesz rozmawiać, to wybacz, nie mam czasu na takie bzdety, muszę jakoś naprawić sytuację, którą trochę bardzo zniszczyłeś - odpowiedziałam. Mężczyzna zamrugał trzy razy, po czym z lekkim zaskoczeniem przytaknął i spojrzał na Thora.

- Zostaw nas samych na te kilka chwil - rozkazał dziwnie uprzejmym tonem. Obserwowałam, jak As niechętnie i powoli idzie w powrotnym kierunku, po czym znika za rogiem.

Doskonale wiedziałam, że właśnie tam się zatrzymał, by słyszeć każdy szczegół z naszej rozmowy, jednak nie zamierzałam tego zignorować.

- Chyba jednak przydałaby mi się pomoc - powiedziałam po dłuższej chwili. Nie zaskoczył mnie fakt, że blondyn praktycznie od razu pojawił się w moim zasięgu wzroku.

- Gdybyś potrzebowała pomocy - zaczął..

- Thorze - przerwałam wysyłając z jego kierunku jednoznaczne spojrzenie.- Miałeś dać nam chwilę spokoju, a nie chować się za rogiem. I nie musisz mnie pilnować, wierz mi, umiem sobie radzić - dla potwierdzenia swoich słów, poklepałam swoje udo, tuż obok paska, za który wetknęłam dwa noże.

- Jasne, rozumiem - odparł Asgardczyk, unosząc ręce w obronnym geście, po czym wycofał się, jednak tuż przy samym zakręcie zatrzymał się, odwrócił w naszym kierunku i ostatni raz przeskanował wzrokiem nasze sylwetki. W końcu zniknął za rogiem. Tym razem byłam pewna, że nie zatrzymał się tuż za nim, mimo to, odczekałam chwilę, nim ponownie zwróciłam się do Lokiego, ponaglając go wzrokiem.

-Viv, proszę cię, zabierz dzieci jak najszybciej do domu - zaczął. Słysząc to, nie byłam w stanie utrzymać swojej maski powagi i prychnęłam rozbawiona odwracając wzrok.

- Że masz jeszcze w sobie tyle odwagi, by mówić mi, co mam robić - zakpiłam.- Lepiej będzie dla ciebie, jak się zamkniesz i teraz posłuchasz mnie - dodałam na powrót poważniejąc.- Mam dosyć twojego zachowania. Jest szczeniackie i nieodpowiedzialne. Pomyślałeś chociaż przez chwilę o mnie lub właśnie o dzieciach? Obstawiam, że nie, bo jesteś pieprzonym egoistą. Miałeś władzę, której tak bardzo pragnąłeś, miałeś swoje miejsce na ziemi, miałeś rodzinę, a postanowiłeś to wszystko zniszczyć. W imię czego?- zapytałam. Mimo to, mężczyzna milczał. Zrobiłam krok w jego kierunku.- W imię czego?- powtórzyłam dobitnie.- Loki, powiedz mi, bo za cholerę nie mogę tego zrozumieć. Znudził ci się spokój?

Psotnik z neutralnym wyrazem twarzy ściągnął brwi, jakby zaskoczyło go moje stwierdzenie, jednak jego oczy emanowały dziwnym zawodem. Jakby nie tego się po mnie spodziewał.

Cóż. I vice versa.

- Wiem, Viv - przyznał ze stoickim spokojem i opanowaniem, robiąc przy tym trzy kroki w tył, w kierunku pryczy.- To, co zrobiłem zasługuje na potępienie. Masz prawo być zła i zrozumiem, jeśli..- zawahał się.- Jeśli postanowisz odejść. Ale nim to zrobisz, chciałbym cię przeprosić.

Jego słowa nieco mnie zaskoczyły. Nie sądziłam, że Loki uzna, że ta cała afera doprowadzi do rozpadu naszego związku, a tym bardziej wątpiłam, że powie głośno o swoich obawach. Jednak prawda była taka, że przez myśl mi nie przeszło, by zostawić Lokiego samego sobie. Kochałam go. I wiedziałam, że on dalej kocha mnie. Kto miałby być przy nim w takich chwilach, jak nie ja?

Mimo to, nie mogłam mu o tym powiedzieć. Jeszcze nie. W innym przypadku mogłabym się pożegnać z poznaniem prawdy.

- Przeprosiny nic tu nie zmieniają, Loki - zauważyłam starając się, by mój głos pozostał zimny i niewzruszony.

- Zdaję sobie z tego sprawę. Dlatego też chcę, byś wróciła do domu.

- Nie zrobię tego, dopóki nie poznam prawdy - zapewniłam. O dziwo, Loki się uśmiechnął.

- Jesteś bystra. Jestem pewien, że już ją znasz - zmarszczyłam lekko brwi. Nie rozumiałam, dlaczego tak myślał. Czyżby rozwiązanie było aż tak banalne?

- Nie zaprzeczę. Ale wolę to usłyszeć od ciebie.

- Moje czyny chyba mówią same za siebie.

- Czyli jesteś winny?- podsunęłam. Mężczyzna nie odpowiedział.- Loki - rzuciłam ostrzegawczo dając mu do zrozumienia, że ma odpowiedzieć.- Jesteś czy nie?

- A jak myślisz?- odparł niezobowiązująco.

- Nie mam czasu na takie gierki, do jasnej cholery. Masz trzy sekundy, by odpowiedzieć tak lub nie - zagroziłam mordując Lokiego spojrzeniem, na szczęście nie dosłownie. Jednak nie byłam pewna, czy było to zasługą mojej samokontroli, czy magicznej bariery dzielącej mnie i mężczyznę. Jeszcze bardziej rozgniewał mnie fakt, że Psotnik zamiast odpowiedzieć, uniósł pytająco brew.- Raz.

- Viv, to nie jest takie proste..

- Dwa.- wcięłam nie reagując na tłumaczenia mężczyzny. Miał na to czas.

Tym bardziej, że teraz ponownie zamilkł.

- Trzy - dokończyłam.- Naprawdę nie rozumiem tego, co robisz - dodałam po chwili z rozbawieniem.- Najpierw mi wmawiasz, że jesteś nie winny, potem atakujesz Odyna, a kiedy na twoją prośbę przychodzę, by poznać prawdę, to ty milczysz, albo prowadzisz ze mną bezsensowne gierki w zgadywanki. Mogłabym zaakceptować to, że przyznałeś się do winy, każdy czasem wpada na głupie pomysły. Ale ty oczywiście wolisz wszystko zostawić dla siebie. Naprawdę nie wiem, co powinnam robić. Ale chyba po prostu pójdę za twoją radą i wrócę do domu. A ty zostaniesz sam, bo chyba o to ci chodzi. Także trzymaj się, powodzenia - powiedziałam i po prostu odwróciłam się w kierunku, w którym zniknął Thor.

- Viv - głos mężczyzny znacznie się ożywił. Niestety, nie miałam już najmniejszej ochoty na rozmowę z nim.

- Viveka!- nie reagowałam. Już nie.
___________________________
Wybaczcie tą przerwę w pisaniu. Byłam na wakacjach. Postaram się coś jeszcze dodać do tego nieszczęsnego rozpoczęcia roku szkolnego.

Ps. Piosenka w mediach moim zdaniem idealnie pasuje do sytuacji i uczuć Lokiego ^^

A. J. Hallen

Edit.

Zapomniałabym. Co do gwiazdki. Tony Stark w wieku czterech lat naprawdę skonstruował swój pierwszy obwód elektryczny.

Continue Reading

You'll Also Like

5.1K 382 8
Kontynuacja "Dear Diary", więc jeśli nie czytałeś/aś pierwszej części zapraszam na mój profil.
42.5K 2K 28
Nastoletnia, wrażliwa na moc Togrutanka wkrótce ma zostać Padawanem. Czy sobie poradzi? W TRAKCIE KOREKTY
33.7K 1.7K 46
Mia White to młoda dziewczyna której życie jest nudne i monotonne, ale gdy na jej drodze staje sławny, przystojny i niesamowicie seksownym aktor jej...
11.1K 366 11
Spotkali się przypadkiem, ale czy ich spojrzenie jest na tyle silne by zobaczyć sie znowu? Przecież miłość od pierwszego wejrzenia istnieje, chodź ni...