~Nadia~
Pomysł cioci bardzo mi się spodobał. Nie wiedziałam, że na stare lata potrafi takie coś wymyślić. Odłożyłam telefon i zeszłam na dół. Czekał tam na mnie tata, Matteo, Clara i mama. Po wszystkich oprócz mamy było widać, że nie są zadowoleni z biegu wydarzeń. Dołączyłam do nich i razem wsiedliśmy do samochodu podstawionego pod dom.
Droga coraz bardziej się dłużyła, a gadanina mojej matki nie umilała nam podróży.
- Zamknij się w końcu, nie widzisz, że i tak nikt nie słucha twojej paplaniny!- krzyknął tato, który już był na skraju załamania.
- Sam się zamknij. Chyba, że ty lepiej wiesz i doradzisz naszej drogiej Nadi jak zachowywać się wśród dobrze urodzonych ludzi?- zapytała unosząc lekko brew do góry.
- Nawet przy dzieciach będziesz mi wypominać mój stan konta?
- Nie, ja tylko się ciebie grzecznie spytałam, czy masz jakąś sprawdzoną radę dla naszej córci.
- Dobrze wiesz, że nie obracałem się i nie obracam w takich towarzystwach w jakich ty byś chciała.
- Masz rację!- krzyknęła.- Nigdy nie spełniałeś moich wymagań majątkowych. Na początku nie obchodził mnie twój stan konta, lecz z czasem przekonałam się, że źle sobie męża wybrałam. Mogłam przyjąć oświadczyny Vita.- dodała już ciszej.
- Jak to oświadczyny Vita. Chodzi ci o pana Gentile?- zapytałam zdumiona.
- Tak. Vito kiedyś mi się oświadczył, ale odrzuciłam jego starania, bo byłam zakochana w waszym ojcu. Ale teraz widzę, że raczej źle wybrałam. Ty Edmondo, nigdy byś nie spełnił moich oczekiwań i tego nie zrobiłeś.
- Czyli mam rozumieć, że przez te lata tylko udawałaś, że mnie kochasz?
- Nie udawałam, ale z czasem moja miłość do ciebie zmniejszyła się nieznacznie.
- Więc nie kochasz mnie.- stwierdził.
- Nie, nie kocham cię, ale rozwodu też nie chcę.- powiedziała.
- To ja już nic nie rozumiem.- rzekłam zrezygnowana.
- I my też nic nie ogarniamy.- poparli mnie Matteo i Clara.
Nim mama zdążyła coś odpowiedzieć samochód zatrzymał się, a drzwi otworzył kierowca. Najpierw wysiadł tato, mama i moje rodzeństwo, a na końcu ja. Ruszyliśmy do wejścia. Po drodze zobaczyłam pana Gentile. Uśmiechnął się do mnie w ten charakterystyczny dla niego sposób.
- Witaj moja droga.- zwrócił się do mojej mamy i pocałował ją w policzek.
- Witaj Viti, miło cię widzieć.- odparła z uśmiechem.- Gdzie twój syn, zaraz powinniśmy zaczynać.
- Zaraz będzie, nie martw się moja droga, złość piękności szkodzi.
W tym momencie rozdzwonił się mój telefon. Odebrałam go szybko i oddaliłam się na kilka kroków.
- Już jestem na miejscu, zwarta i gotowa.- powiedziała rozbawiona.
- Ok, zaraz będę. - odpowiedziałam, po czym się rozłączyłam.
- Mamo muszę do toalety, zaraz wrócę.
- Dobrze, tylko się pośpiesz.- pogoniła mnie.
Szybkim krokiem ruszył w kierunku toalety. Weszłam do drugiej kabiny i zapukałam w sąsiednią ścianę. Po chwili pod moimi nogami pojawiła się torba. Otworzyłam ją i zobaczyłam tam ciuchy, w które szybko się ubrałam. Nałożyłam okulary przeciwsłoneczne i związałam włosy. Na głowę nałożyłam kapelusz z wielkim rondem. Tak ubrana wyszłam z kabiny i rzuciłam cioci torbę. Razem pobiegłyśmy do wyjścia. Na dworze zobaczyłyśmy samochód, który podjechał w naszym kierunku.
- Wsiadacie, czy czekacie, aż się zorientują, że uciekłaś?- odezwał się wujek Mike, który jest mężem cioci.
Moi drodzy, teraz doszliśmy to takiego momentu w opowiadaniu, gdzie chciałabym was zapytać czy wolelibyście gdyby:
a) Nadia uciekła i wogóle nie doszłoby do ślubu
b) Nadia uciekła, ale później byłby ślub.
c) Nadia nie uciekła ( lub została powstrzymana).
Liczę na waszą pomoc i jeśli dobrze pójdzie to dzisiaj lub jutro dodam kolejny rozdział.