Rozdział 12.

9.3K 425 3
                                    

~Nadia~



Siedziałam na pokładzie samolotu i zastanawiałam się jakim cudem Sebastiano znalazł się na lotnisku, w tym samym czasie, co ja miałam odlatywać. Jeszcze ta ręka Vita na jego ramieniu. Coś mi tu nie gra, ale za chiny ludowe nie wiem co. Ten jego wzrok, gdy zobaczył mnie przy wejściu, ta obojętność w jego oczach była nie zgodna z tym co widziałam, gdy siedzieliśmy razem w parku. To jest jakieś dziwne. Z jednej strony jestem ciekawa, czy będą mnie szukać, a z drugiej jakoś nie specjalnie. Martwię się tylko tym, czy Gentile nie wywali ich z domu. Matką się nie przejmuję, bo teraz, gdy pokazała swoje prawdziwe oblicze, jestem więcej niż pewna, że sobie poradzi. Pewnie poszłaby do Vita i robiąc maślane oczka, poprosiłaby o nocleg. Nie zdziwiłabym się, gdyby ojciec wziął z nią rozwód. Z tego co ostatnio wyczytałam Vito Gentile jest od trzech lat wdowcem z dwoma synami.


Jednym z nich jest chyba ten brunet, który trzymał ciocię Lydię.



A właśnie! Ciocia Lydia! Ciekawe jak sobie poradziła. Jestem pewna, że nie wydała gdzie lecę, bo nie nacieszę się zbyt długo moim pobytem w Grecji. Od dawna chciałam tam polecieć, ale nigdy mi nie wychodziło. Ilekroć miałam uzbieraną kwotę, to albo mama źle się czuła i nie chciała żebym jechała, albo lot został odwołany, lub trzeba było zapłacić czynsz. Za każdym razem mi nie wychodziło, ale teraz, dzięki cioci i jej mężowi mogę spełnić swoje marzenie i odpocząć trochę od tego zgiełku w domu.



Oparłam głowę k zagłówek fotela i patrząc w okno odpłynęłam. Zostałam obudzona przez panią, która siedziała obok mnie. Zapięłam pasy i czekałam, aż samolot wyląduje.


Weszłam do hali i czekałam na swoją walizkę. Zobaczyłam kolorową torbę w kwiatki jadącą na taśmociągu. Zgarnęłam ją i udałam się do wyjścia.



Dzięki pomocy cioci mam załatwiony pokój w jednym z najlepszych hoteli w mieście, a do tego była tak dobra i mnie spakowała.


Udałam się do jednej z pobliskich taksówek i podając adres kierowcy rozsiadłam się wygodnie.



Niw minął nawet kwadrans, gdy dotarłam na miejsce. Zapłaciłam należną kwotę i weszłam do środka. Budynek z zewnątrz jak i wewnątrz wyglądał na zadbany. Złote dodatki mieniły się w świetle lamp. W holu wisiał ogromny kryształowy kandelabr. Z lewej strony stały cztery ogromne kanapy, a na przeciwko nich znajdowała się recepcja. Podeszłam do miło wyglądającej pani i zapytałam, czy mogę dostać klucz do pokoju.



- Pani nazwisko.- powiedziała niechętnie, co raz skanując moją osobę krytycznym spojrzeniem.



- Rossi. Nadia Rossi.- podałam nazwisko ciotki.



- Przepraszam panią. Dyrekcja informowała, że pojawi się pani dzisiaj, ale nie sądziłam, że...- zawahała się.



- Że będę w takim stroju. Rozumiem. Proszę mi wybaczyć, ale jestem zmęczona po podróży.- ucięłam szybko temat.



- Ach tak. Proszę klucze do apartamentu. Ostatnie piętro.



- Dziękuję. Miłego dnia.



- Wzajemnie.- krzyknęła za mną dziewczyna.



Wsiadłam do windy o czekałam, aż dotrę na odpowiednie piętro. Metalowe pudło zatrzymało się na ostatnim piętrze, drzwi się otworzyły, a ja zamarłam.



DestinedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz