Rozdział 17.

7.6K 361 8
                                    

~Sebastiano~

Po wyjściu Eleny z biura usiadłem w fotelu i zacząłem się zastanawiać o co mogło jej chodzić. Powiedziała, że niedługo przejmie firmę, ale za cholerę nie wiem, czy mówiła o naszym domniemanym ślubie, czy też innej sprawie. Coś w głębi duszy podpowiadało mi, abym sprawdził dokładnie, czy hiszpanka nic nie ukrywa. Odruchowo złapałem za komórkę i wybrałem numer zaufanego informatyka.

- Cześć Brandon, mam nadzieję, że ci nie przeszkadzam.- oznajmiłem na wstępie.

- Hej. Spoko i tak mam chwilę wolną. Gadaj co tam trzeba zdziałać.- zachęcił mnie.

- Czy mógłbyś sprawdzić mi dokładnie Elenę Montaño?

- Tak, spoko. Pod wieczór powinienem dać ci znać co i jak.

- Dobra, to do usłyszenia.- pożegnałem się z kolegą i rozłączyłem się.

~Nadia~

Właśnie skończyłam szykować się na kolację z Antonio. Z początku byłam zaskoczona jego zaproszeniem, ale postanowiła z niego skorzystać, gdyż nie wiadomo kiedy nadarzy się kolejna taka okazja. Gotowa wyszłam z sypialni i udałam się w stronę salonu. Tam na kanapie siedział Antonio ubrany w czarny trzyczęściowy garnitur. Gdy tylko wyłoniłam się zza zakrętu, mężczyzna podniósł się ze swojego miejsca i podszedł do mnie. Stanął na przeciwko i skanował mnie wzrokiem, począwszy od nóg, a skończywszy na twarzy, tak dokładniej moich ustach. Patrzył na mnie jak na ósmy cud świata.

- Pięknie wyglądasz Nadio.- wyszeptał mi do ucha.

- Dziękuję.- zarumieniłam się i spuściłam wzrok.

Antonio podał mi rękę i razem wyszliśmy z mojego tymczasowego apartamentu. Wychodząc na dwór, zauważyłam jak słońce chyli się ku zachodowi i znika za budynkami. Wsiadłam do samochodu, a Włoch zajął miejsce kierowcy. Ruszyliśmy spod hotelu. Droga upłynęła nam w ciszy, a gdy auto zatrzymało się pod jedną z najlepszych restauracji nie mogłam wyjść z zachwytu.

~Sebastiano~

Nastał już wieczór, a ja czekałem na jakieś wieści od Brandona. W końcu po pół godzinie czekania z telefonem w ręku, moja komórka się rozdzwoniła. Szybko odebrałem połączenie i czekałem na wieści od kumpla.

- Słuchaj poszperałem tu i tam i okazało się, że ta cała Elena Montaño nie jest taka czysta jakby się nam mogło zdawać.

- Czyli co dokładnie masz na myśli?- zapytałem zniecierpliwiony.

- Zacznę od tego, że po pierwsze jest ona bliską kuzynką Sary Cappone.

- Tej Sary?!- zapytałem ciągle w to nie wierząc.

- Tak jej. Po drugie od trzech lat ma męża Ramona Ramireza i dwoje dzieci czteroletnią córkę Carlę i dwuletniego syna Amaro.

- Dobra, jeszcze coś?

- Tak. Od niedawna jej mąż zaczął wzbogacać się o spore sumki. Jego majątek w ciągu zaledwie pół roku wzrósł trzykrotnie.

- Niesłychane. Czyli ona rzeczywiście chce odebrać mi firmę. Ciekawe tylko za co?- zapytałem sam siebie.

- Nie wiem. Teraz to twój problem. Ja tylko sprawdziłem co mi kazałeś.- odparł Brandon.

- Dobra. Jeszcze raz wielkie dzięki, że otworzyłeś mi oczy, ale powtórz jeszcze raz ile lat ma ta jej córka?- poprosiłem na koniec.

- Dokładnie cztery.

- A kiedy się urodziła?

- Z tego co pamiętam raczej na początku listopada. - powiedział niepewnie.

- Ok. Na razie.- rozłączyłem się szybko i rzuciłem telefon na szafkę obok kanapy.

Zacząłem sobie powoli wszystko kalkulować. Teraz dopiero zdałem sobie sprawę i w jakie bagno wlazłem. Przekalkulowałem sobie wszystko i z moich obliczeń wynika, że prawdopodobnie Carla jest moją córką.

DestinedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz