Rozdział 10.

9.3K 442 8
                                    

~Sebastiano~

Przyjechałem pod urząd prosto z firmy. Razem z bratem wysiadłem z auta i szybkim krokiem ruszyłem do wejścia. Zanim zniknąłem w budynku zobaczyłem jak jakieś kobiety wsiadają do granatowego samochodu i odjeżdżają z piskiem opon.

Na miejscu czekał na mnie oczywiście ojciec, wiecznie zadowolony z siebie, oraz zapewne rodzina Nadi. Nastolatka z rudymi włosami siedziała na parapecie i machała nogami, obok niej stał wysoki blondyn, który coś pisał na telefonie. Dwoje starszych ludzi, zapewne jej rodzice, kręcili się po korytarzu.

- Gdzie ona się podziewa?- zapytała kobieta.

- Nie wiem, już dawno powinna tutaj być chyba, że ją toaleta wciągnęła.- odezwał się blondyn.

- Nie żartuj sobie Matteo. To jest poważna sprawa.

- Tak, tak sprawa wagi państwowej. Yhmmm, już w to wierzę.- zakpił sobie, a następnie przybił piątkę z rudowłosą.

- No i co braciszku, narzeczona się spóźnia?- zakpił Antonio.

- Nie wiem i szczerze mówiąc mało mnie to obchodzi.

- W końcu jesteście.- odezwał się ojciec i podszedł do mnie, a za nim rodzice Nadi.

- Miło mi poznać, jestem Edmondo Massei, a to moja żona Aurelia.- powiedział mężczyzna szczególnie akcentując przedostatnie słowo.

- Mnie również jest miło, a jeśli mogę spytać, gdzie państwa córka?

- Poszła do toalety, ale jakoś drugo jej nie ma.- powiedziała zrezygnowana kobieta.

- A prawda, prawda.- poparł ją Edmondo. - Clara, weź no skocz i zobacz co to się z Nadią stało.- pognał córkę.

Clara zeskoczyła z parapetu i wolnym krokiem poszła w stronę toalet. Czas uciekał, a ona się nie pojawiała. Po pięciu minutach wróciła niosąc bukiet kwiatów.

- Nie było nikogo w toaletach, ale w jednej z kabin znalazłam ten bukiet.

- Przecież Nadia miała taki sam.- powiedział brat dziewczyny.

- No i co, czyżby ci panna młoda sprzed ołtarza zwiała?- zapytam z kpiną Antonio.

- O nie! Tylko nie to!- krzyknęła Aurelia łapiąc się za serce i siadając na pobliskiej kanapie. - Ona uciekła.

- Nie, przecież to nie możliwe.- zaprzeczył mój ojciec.

- Nadia dzisiaj rano pokłóciła się ze mną na temat Lydi. Powiedziała, że utrzymuje z nią kontakt.

- Ale chyba nie myślisz, że ciotka Lydia miała w tym swój udział?- zapytał blondyn odrywając się od telefonu.

- Nie wiem.- powiedziała zrezygnowana.

- A jak ta cala Lydia wygląda?- zadałem pytanie po chwili ciszy.

- Ma długie czarne włosy, jasną cerę i jest niska.- opisała ją Aurelia.- A i jeszcze ma taki charakterystyczny tatuaż na nadgarstku. Przedstawia jakąś gwiazdę, czy coś.

- Ja chyba ją widziałem. Jak przyjechaliśmy to z Antonio- wskazałem na brata- zobaczyłem jak dwie kobiety w pośpiechu wsiadają do granatowego auta. Jedna z nich miała czarne włosy zaplecione w warkocza, a druga miała kapelusz przeciwsłoneczne, ale wyglądała na o wiele młodszą.

- No i masz babo placek. Mamy powtórkę z rozrywki.- powiedział Edmondo.

- Dobra trzeba by ją jakoś sprowadzić z powrotem tutaj. Ja z Antonio pojedziemy na lotnisko, a ty i Matteo będziecie czekać tutaj. Reszta krąży po mieście i wypatruje kobiety w kapeluszu i okularami.- zadecydował mój ojciec.

- Dobra, no to do roboty.- zatarł ręce Antonio.

DestinedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz