Rozdział 26.

6.4K 320 5
                                    

~Elena~



Wyszłam z samochodu, poprawiłam sukienkę i ruszyłam w kierunku wejścia do budynku. Od razu przeszłam w stronę wind i wjechałam na ostatnie piętro. Idąc wzdłuż obszernego korytarza powtarzałam w myślach mój plan. Minęłam zszokowaną sekretarkę i otworzyłam drzwi do gabinetu. Za biurkiem siedział wyprostowany jak struna Sebastiano. Uśmiechnęłam się sztucznie w jego kierunku, a on przełknął nerwowo ślinę. Położył złączone dłonie na dokumentach, które były przed nim i lekko opadł na oparcie fotela. Podeszłam powolnym krokiem do kanapy na przeciwko biurka i z pełną gracją usiadłam na niej zakładając nogę na nogę.



- Więc,- zaczęłam.- Co tam u ciebie słychać mój drogi mężu?- zapytałam uśmiechając się sztucznie.



- Czego ode mnie oczekujesz, Eleno?- wysyczał przez zaciśnięte zęby.



- Nie tym tonem mój drogi.- wstałam i podeszłam bliżej niego.- Chyba zapomniałeś, że teraz losy twojej firmy sią w moich rękach.



- Nie, nie zapomniałem.- spuścił wzrok na swoje dłonie.



- To dobrze, bo mam dla ciebie zadanie.- powiedziałam uśmiechając się przebiegle.- Dobrze wiem, że jesteśmy małżeństwem od niedawna, ale ludzie już nie. Więc na początku zwołasz konferencję prasową, na której oficjalnie oświadczysz, że jestem twoją żoną. Niechaj ludzie wiedzą.



- Dobrze.- poddał się bez walki.



- Wspaniale. Jutro w południe mam wolny termin, więc najlepiej by było wtedy zorganizować całą tę maskaradę.- powiedziałam i wstałam.

Wychodząc z gabinetu ostatni raz spojrzałam na zgarbioną sylwetkę Sebastiano. Już niedługo będzie na skraju załamania nerwowego, a ja jako dobra i kochająca żona przejmę jego interesy, aby zaopiekować się firmą.



~Antonio~



Po południu wróciłem od ojca i zmęczony opadłem na kanapę. Zdjąłem krawat i odrzuciłem go za siebie. Po chwili do niego dołączyła marynarka i buty. Podwinąłem rękawy koszuli i przymknąłem oczy. Pulsująca głowa dała o sobie znać, a dochodzący do tego brak snu przez ostatnie kilkadziesiąt godzin, tylko pogarszał sytuację.



- Ty u masz zamiar robić pranie, czy masz w zwyczaju od razu po wejściu do domu, rozrzucanie ubrań po podłodze?- zapytała Nadia opierając się biodrem o futrynę w drzwiach.



Założyła ręce na klatce piersiowej i czekała na moją odpowiedź. Swoim spojrzeniem przewiercała moją duszę na wylot. Dopiero gdy oderwała się od ściany i ruszyła w moim kierunku, zwróciłem uwagę na jej ubiór. Nadia miała na sobie coś podobnego do koszuli nocnej, ale sięgała jej ona do połowy uda, więc wyglądała bardziej jak za duża bluzka.



Brunetka widząc, że skanuję jej ciało speszyła się trochę i zatrzymała w miejscu. Nie odrywając od niej wzroku, wstałem i podszedłem do niej. Jedną ręką objąłem jej talię, a drugą umieściłem pod kolanami dziewczyny. Jednym szybkim ruchem poderwałem ją od ziemi i przytuliłem do siebie. Z Nadią na rękach udałem się do mojej sypialni i położyłem ją na łóżku.



- Co ty robisz?- zapytała zdezorientowana.



- Mam zamiar spać, jestem bardzo zmęczony. - na potwierdzenie moich słów ziewnąłem i przeciągnąłem się.



- A po jaką cholerę ci ja?- odparła z wyrzutem.



- A po taką, że chciałbym sobie pospać przy mojej żonie.- powiedziałem i zacząłem zdejmować ubrania.



- Pomarzyć zawsze można.- rzekła i podniosła się do pozycji siedzącej.



- No poczekaj.- położyłem się obok niej i przygarnąłem ją do siebie tak, że moja klatka piersiowa stykała się z jej.

Popatrzyłem jej prosto w oczy i nie kontrolując swoich ruchów pocałowałem jej miękkie i niezwykle kuszące usta.



DestinedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz