Rozdział 14.

9K 410 4
                                    

~Sebastiano~

Niedawno Antonio wyszedł ode mnie z mieszkania. Musiał wrócić do siebie, gdyż wzywały go sprawy związane z jego hotelem.
Postanowiłem, że póki co nie będę szukał Nadi, chociaż ojciec naciska na mnie, nie mam zamiaru mu ulec. Brunetka sama zrezygnowała ze ślubu, no i dobrze. Gdyby od niego nie zależały dalsze losy mojej firmy, sam bym uciekł. Dobrze ją rozumiem. Jest zwykłą kobietą, nie ma znanej na całym świecie firmy architektonicznej, więc nie wie jak to jest.
Teraz muszę się skupić na szukaniu kobiety, która by się nadawała na moją żonę. Musi mieć własne zdanie, ale również nie może się wtrącać w sprawy związane z firmą ani moje życie. Ma nosić tylko moje nazwisko, obrączkę na palcu i ładnie się prezentować.
Zacząłem w tym celu przeglądać swój notes z numerami telefonów. Na każdej kartce miałem po kilkanaście kontaktów. Większości z nich nie kojarzyłem, ale kilka numerów szczególnie zwróciło moją uwagę. Na samym początku spojrzałem na numer Sary, ale z niego zrezygnowałem. Potem znalazłem numer Karen Johanson, mojej dawnej znajomej ze studiów. Postanowiłem, że do niej zadzwonię.

- Halo?- odpowiedział mi dźwięczny kobiecy głos po drugiej stronie.

- Karen? Hej, to ja Sebastiano.

- Seba! Jak miło cię słyszeć. Co tam u ciebie słychać?- zapytała rozpromieniona.

- Po staremu. Może miałabyś ochotę się ze mną spotkać. No wiesz, powspominać.

- No nie wiem, mnie aktualnie nie ma w Weronie. Jestem teraz w Londynie u ojca. Niedługo powinnam wrócić.

- Aha. No dobra. Jak wrócisz do miasta daj znać.- powiedziałem i zrezygnowany pożegnałem się z przyjaciółką.

- Niech to szlag!- krzyknąłem i rzuciłem telefonem o ścianę w salonie.

Dalej zacząłem przeglądać notatnik. Sofia, Carolina, Diana, Susanne. Każda z tych kobiet albo była zajęta i miała założoną rodzinę, albo nie było jej w kraju lub też nie odbierała. Nienawidziłem bezsilności. Myślałem, że to będzie łatwiejsze, ale nie, los sobie ze mnie zakpił i cały czas rzuca mi kłody pod nogi. Zawsze udawało mi się jakoś wybrnąć z danej sytuacji, lecz teraz jestem bezsilny. Nie wiem, czy mam zaufać ojcu i pozwolić, by zeswatał mnie z jedną z córek jego przyjaciół, czy może wziąć sprawy we własne ręce.

Nagle do głowy wpadł mi świetny pomysł. Podniosłem z podłogi telefon i wybrałem numer do osoby, która jako jedyna mogłaby mi pomóc.
Elena Montaño.

- Witaj Eleno.- zacząłem niepewnie.

- Witaj. Co tam u ciebie kochaniutki?- zaszczebiotała wesoła.- Znając ciebie znowu wpakowałeś się w jakieś gówno.

- Jak ty mnie dobrze znasz. Słuchaj, mam problem.- zacząłem.

- No to dawaj.

- Moja firma ma od pewnego czasu problemy. Niedawno zawarłem umowę z francuzami, ale oni chcą poznać moją żonę, dlatego że muszą mieć pewność, iż dobrze inwestują swoje pieniądze.

- Ale co ja mam z tym wspólnego, bo już nic z tego nie rozumiem.

- I tu właśnie zaczynają się schody. Ojciec znalazł ni narzeczoną, którą okazała się córka Aureli Massei, ale ona dzisiaj mi uciekła z przed ołtarza i wyleciała do innego kraju. Stąd moja prośba, jeśli możesz chociaż przez parę dni poudawać moją żonę, byłbym ci dozgonnie wdzięczny.

- Jeśli tylko poudawać, to jak najbardziej.

- Czyli zgadzasz się.- zapytałem, chcąc się upewnić, czy dobrze zrozumiałem.

- Tak zgadzam się.- odparła.

DestinedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz