Rozdział 2.

14.6K 563 12
                                    





Późnym wieczorem byłam już w domu. Po wejściu do środka, udałam się w stronę kuchni. Tam zastałam rodziców pochylających się nad jakimś dokumentem.

- Cześć wszystkim. Jak tam?- zapytałam na wejściu.

Odpowiedziała mi głucha cisza, więc ponowiłam pytanie. Tym razem również nie uzyskałam na nie odpowiedzi. Podeszłam bliżej stołu i dotknęłam ramienia mamy. Ta szybko się obróciła w moim kierunku, próbując ukryć zaczerwienione od płaczu oczy.

- Mamo? Co się stało?- zapytałam coraz bardziej zmartwiona.

- Tato?- spojrzałam na ojca, który trzymał się tylko trochę lepiej od mojej rodzicielki.

- Co to jest za list?- zapytałam.

- To...- zaczęła.- przyszło dzisiaj pocztą.

- Tego to się sama już domyśliłam, ale mi chodzi o treść. Co w nim zapisano.

- Tam... pisze, że...- zaczęła powoli, zaglądając przy tym w treść pisma.

- Dajcie mi to, bo od was nic się nie dowiem.- powiedziałam zabierając mamie  kartkę papieru z ręki.

Dokładnie wczytałam się w treść, nie do końca wiążąc własnym oczom. Skończywszy czytać przeleciałam znowu powierzchownie po literach i aż usiadłam obok mamy. Byłam tak oszołomiona tymi wiadomościami, które teraz przyswoiłam, że nogi odmawiały mi posłuszeństwa.

- Ale jak to? Jakim prawem? Przecież nie mają żadnych dowodów na to.- powiedziałam zła na nadawcę pisma.

- Uwierz mi Nadio, że mają. Od ponad roku nie płacimy regularnie czynszu. Mieliśmy umowę z właścicielem mieszkania, że jeśli nie spłacimy zaległości do sierpnia, zostaniemy bez dachu nad głową. Jak sama pewnie zauważyłaś, ojciec ciężko pracuje. Całymi dniami nie ma go w domu. Ty też starasz się jak najwięcej zarabiać. Musimy opłacać rachunki oraz odkładać trochę pieniędzy na moją operację. Dobrze wiesz jak ciężko będzie nam uzbierać tę kwotę. Matteo też stara się dokładać te swoje kilka groszy. Ale zawsze to za mało. Teraz jeszcze właściciel upomniał się o dług. Nie mamy wyjścia. Musimy się przeprowadzić. Wynajmiemy jakąś tanią kawalerkę i tam będziemy dalej żyć.

- Ale mamo, nie możemy poddać się bez walki.

- Nadia, ale to już jest przesądzone. Niedługo zjawi się właściciel i wyprosi nas z tego domu.- powiedziała mama, a po jej policzkach spłynęła jedna łza.

- Nic nie da się już zrobić?- zapytałam ciągle nie wierząc w to co się dzieje.

- Nie. To już koniec.- odparł ojciec podnosząc się z miejsca i ruszając do kuchni.

Nagle w domu można było usłyszeć głośny trzask drzwiami wejściowymi. Po chwili do salonu wkroczyła jak burza moja siostra. Rzuciła torbą z książkami przez cały pokój i usiadła na kanapie, zakładając nogi na stolik do kawy.

- Clara?! Co to ma znaczyć?- zapytała zdenerwowana mama.- Zabieraj mi te nogi ze stołu! Jak ty się w ogóle zachowujesz? Co?!

- Aurelia, daj sobie spokój. Clara jest młoda, dorasta, daj jej trochę wytchnienia.- powiedział tato obejmują opiekuńczo mamę w pasie.

- Dajcie wy mi wszyscy święty spokój.- oburzyła się Clara.

Rudowłosa wstała i szybkim krokiem opuściła pokój. Na koniec dając upust swojej złości trzasnęła głośno drzwiami od swojego pokoju.

- Co ją dzisiaj ugryzło?- zapytałam zdezorientowana.

- Nie wiem. Może to młodzieńczy bunt, czy coś w tym stylu?- wzruszył ramionami tato.

- Może. Pójdę coś od niej wyciągnę. Mi chyba powie, nie?

- Tobie raczej tak, ale mnie już nie.- powiedziała smutno mama.

Ruszyłam powili na piętro do pokoju siostry. Zapukałam delikatnie, ale nie uzyskałam żadnej odpowiedzi z jej strony.

- Clara. To ja. Otwórz drzwi.- powiedziałam spokojnie.

- Idź sobie!- krzyknęła płaczliwy głosem.

- Clar, kochanie, przecież wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć.

Tym razem nie odpowiedziała mi, ale po chwili usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza. W drzwiach pojawiła się zapłakana dziewczyna.

- Och rudzielcu.- powiedziała i przytuliłam ją do siebie.- Opowiesz mi co się stało?- zapytałam na co przytaknęła tylko głową.

Weszłyśmy do jej pokoju i zajęłyśmy wygodnie miejsca na łóżku. Na początku panowała cisza, lecz to się zmieniło, gdy Clara znowu wybuchła płaczem. Łzy płynęły po jej twarzy tworząc to nowe ślady. Oczy całe zaczerwienione wpatrywały się we mnie ze smutkiem.

- Nadia, on ze mną zerwał. Powiedział, że jestem bezwartościowa i nie chce mieć takiej dziewczyny jak ja.- wychlipała ocierając mokre policzki.

- O kim tu w ogóle mówisz?

- No o Arturo. Powiedział, że mnie nie kocha i wyśmiał mnie na oczach całej szkoły.

- Nie martw się tym. On nie jest dla ciebie. Jesteś warta o wiele więcej i doceń to w końcu dziewczyno.- powiedziałam pocierając pocieszająco jej plecy.

Następny rozdział będzie przed końcem marca.

DestinedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz