Rozdział 20.

7.3K 339 10
                                    

~Antonio~



Nadszedł wieczór i razem z moją piękną żoną udałem się do swojego brata. Gdy dotarliśmy pod jego dom, mój ojciec już tam był. Razem z Nadią wszedłem do środka i udaliśmy się w stronę salonu, skąd dobiegały rozmowy. Kiedy tylko stanęliśmy w progu dwie pary oczu zwróciły się w naszym kierunku.



- Dobry wieczór.- powiedziałem na wstępie.



- Dobry- odpowiedział ojciec.- Nie spodziewałem się tutaj panny Massei.



- Pani Gentile, jak już.- wtrąciłem się.



- Jak to, kiedy, jak?- zdziwił się Sebastiano.



- Dzisiaj, w kaplicy. Wszystko odbyło się zgodnie z prawem. Nikt do niczego nie był przymuszany, prawda kochanie?- zwróciłem się do Nadi, która do tej pory nie odezwała się ani razu.



- Prawda.- odezwała się cicho.



- No nic, nie chciałaś wyjść za mnie, to teraz się męcz z moim braciszkiem.- wysyczał Seba w jej stronę.



- Dobra, koniec tych rodzinnych pogaduszek, kolacja już stygnie. - przerwała nam kobieta wchodząca do salonu.



Miała na sobie granatową spódnicę do kolan oraz białą bluzkę. Dodatkowo miała założony biało- czerwony fartuszek. Jej ciemne włosy spięte były w wysokiego koka. Prezentowała się, no nie powiem, niczego sobie.



- Elena jestem. Miło mi.- przedstawiła się wyciągając w moją stronę dłoń.



- Antonio Gentile, a to moja żona Nadia.



- Sokoro, już się poznaliśmy, zapraszam do jadalni.- wskazała pomieszczenie obok.



Razem z Nadusią usiedliśmy przy stole. Na przeciwko mnie usiadł Sebastiano, a obok niego rozpromieniona Elena. Po mojej lewej stronie miejsce zajął ojciec. Każdy w ciszy jadł swoje danie, do póki nie odezwał się tato.



- Eleno, powiem ci, że świetnie gotujesz. Nigdy nie jadłem czegoś lepszego.- zachwycał się.



- Bardzo się cieszę, że panu smakuje.- zarumieniła się.



- Jakiemu tam panu. Mów mi tato.- machną wesoły dłonią.



- Dobrze, tato.



Elena wstała i pozbierała puste talerze. Gdy tylko zniknęła w kuchni, Sebastiano rzucił w moim kierunku ostrzegawcze spojrzenie. Z początku nie wiedziałem o co mu może chodzić, ale po chwili zrozumiałem, że jest zazdrosny. Nie może przecierpieć, że to mnie Nadia wybrała, a jego zostawiła bez słowa.



- Antonio, Sebastiano chodźcie ze mną na chwilę.- odezwał się Vito i wstał ze swojego miejsca.



Wyszedł z jadalni, a ja wraz z bratem ruszyliśmy za nim. Udał się do gabinetu Seby i zasiadł za biurkiem.



- Powie mi ktoś do cholery, co się w tej rodzinie dzieje!- krzyknął w końcu zdenerwowany.



W pomieszczeniu nastała grobowa cisza. Nikt z naszej dwójki nie miał zamiaru się odezwać.



- Najpierw wmawiacie mi, że córka Aureli zostanie żoną Sebastiano, potem ona ucieka i wraca już jako żona Antonio. Coś mi tu nie gra. Co się z wami stało. To jest jakaś rywalizacja między braćmi?! Czy co innego?!



- Nie, to nie tak! Przecież to ty kazałeś mi poślubić Nadię! I to twoja wina, że uciekła!



- Moja? To wy nie potraficie się zdecydować! Ta dziewucha zamąciła wam w głowach!



- To nie jest jakaś dziewucha, tylko moja żona, więc traktuj ją jak należy. Jeden niewłaściwy ruch i nigdy więcej mnie ani Nadi nie zobaczysz!- odezwałem się po raz pierwszy od dłuższej chwili.



- A ty co ją tak bronisz? Tylko mi nie mów, że zakochałeś się w tej wieśniaczce?- zakpił sobie ze mnie Seba.



- Mówi to facet, który dla głupiego kontraktu chce poślubić pierwszą lepszą kobietę.- nie wytrzymałem i krzyknąłem.



- Spokój!- wydarł się ojciec. - To co teraz tu przedstawiacie to szczyt głupoty! Po pierwsze, ty Sebastiano nie wtrącaj się do życia brata, a ty Antonio nie gróź mi, bo to się dla ciebie może źle skończyć oraz nie obrażaj wybranki Seby.- pogroził mi palcem.



DestinedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz