Rozdział 16.

8.1K 363 5
                                    

~Elena~

Następnego dnia byłam umówiona z Sebastianem na podpisanie naszej ,,umowy" oraz spotkanie z przedstawicielami inwestorów z Paryża.
Nałożyłam czerwoną sukienkę, włosy wyprostowałam, zrobiłam lekki makijaż, dobrałam czarne szpilki i zdjęłam obrączkę.
Wyszłam z mieszkania i równo o godzinie dziesiątej byłam pod biurem Gentile. Przechodząc przez obszerny korytarz, czułam ciekawskie spojrzenia innych osób. Jestem ciekawa jak zareagują, gdy okaże się, że będę nową szefową, a ich ulubiony pan dyrektor Gentile skończy jako bankrut. Z tą myślą weszłam do windy i udałam się na ostatnie- dziesiąte piętro. Wychodząc z metalowego pudła, zauważyłam że w całym tym budynku nie ma ani jednej żywej barwy. Same szarości i czernie, a oprócz bieli nie ma tu w ogóle żadnego jasnego koloru.
Krocząc w głąb korytarza spostrzegłam sekretarkę siedzącą za ogromnym biurkiem.

- Pani do kogo?- zapytała mierząc mnie wzrokiem od góry do dołu.

- Do dyrektora.- odpowiedziałam jej obojętnie.

- Sebastiana nie ma teraz. Jest zajęty.

- Proszę powiedzieć, że to pilne.- nie odpuszczałam.

- Nie mogę. Sebuś powiedział, żeby nikt mu nie przeszkadzał.

- To niech mu pani z łaski swojej powie, że jego narzeczona przyszła.

- Sebastiano nie ma narzeczonej, a tak poza tym nie gustuje w kobietach - powiedziała dumnie wypinając pierś do przodu.

Teraz to mnie kobieta powaliła. Śmiałam się jak opętana, a ona patrzyła na mnie jak na wariatkę. Może to i dziwnie wyglądało z boku.

- Dobry żart.- powiedziałam łapiąc się blatu biurka.- Ale mnie na to nie nabierzesz.

- Proszę dać spokój, bo wezwę ochronę.- ostrzegła mnie.

- Kochanieńka, groźby są karalne, nie wiesz o tym?

- Proszę wyjść i nigdy tu nie wracać!- podniosła głos i pokazała palcem na drzwi windy.

- Nie rozkazuj mi dziewucho!- również krzyknęłam.

~Sebastiano~

Siedziałem u siebie w gabinecie i czekałem na Elenę. Jest już dawno po dziesiątej, a jej nie ma. Z tego co pamiętam ona nigdy się nie spóźnia. Musiało ją coś bardzo pilnego powstrzymać. Nagle usłyszałem jakąś kłótnię na korytarzu. Powolnym krokiem podszedłem do drzwi i nadstawiłem uszu. Usłyszałem donośny kobiecy śmiech, a następne słowa wprawiły mnie w osłupienie.

- I tak niedługo ta firma będzie moja.- powiedziała chyba Elena.

Miała dodać coś jeszcze, ale moja sekretarka otworzyła drzwi, a ja odskoczyłem na bok jak poparzony.
Odwróciłem się plecami do wejścia i udawałem, że nalewam sobie alkoholu z pobliskiego barku.

- Panie Gentile, jakaś kobieta przyszła i nalega na spotkanie. - powiedziała oschle.

- Dobrze, niech wejdzie.

Do pomieszczenia wkroczyła Elena z chytrym uśmieszkiem na twarzy.

- Zdzira.- mruknęła sekretarka, gdy kobieta przechodziła obok niej.

*

Po podpisaniu wszystkich potrzebnych dokumentów, Elena poprosiła mnie bym przy niej rozprawił się z sekretarką. Wezwałem Melissę do siebie.

- Co to była za awantura rano?- zapytałem beznamiętnie.

Kobieta speszyła się trochę i uciekła wzrokiem w bok.

- Ta pani powiedziała, że niedługo i tak przejmie tę firmę i nikt jej w tym nie przeszkodzi. Chciałam ją wyprosić od razu jak przyszła i miała zamiar do pana wejść, a przedtem dostałam jasne polecenie nie wpuszczania nikogo.

- Co za brednie, ja nic takiego nie powiedziałam. Kłamiesz w żywe oczy swojemu pracodawcy. Co to jest za zachowanie. Ja bym ją do razu zwolniła. - przerwała jej oburzona Elena.

DestinedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz