Rozdział 4.

12.9K 503 7
                                    

~Sebastiano~

Niedawno zadzwonił do mnie mój ojciec mówiąc, że znalazł rozwiązanie naszych problemów. Z początku nie wiedziałem o co mu chodzi, lecz po chwili skojarzyłam fakty. Byłem zadowolony z tak szybkiego obrotu sprawy. Miałem nadzieję, że szybko załatwimy formalności i będę mógł podpisać kontrakt z Francuzami.

Usiadłem przy biurko i zatraciłem si3 w wirze pracy. Byłem tak wczytany w dokument przede mną, że niezauważyłem gdy do biura weszła kobieta.

- Czego tu szukasz? Myślę, że wszystko już sobie wyjaśniliśmy.- powiedziałem, spoglądając na nią spod okularów.

- Może tobie to wystarczy, ale mnie nie!- powiedziała dobitnie i podeszła do mnie powolnym krokiem.

Sara usiadła naprzeciwko mnie zajmując szarą kanapę. Załozlżyła nogę na nogę i uśmiechnęła się sztucznie. Pewnie wydawało jej się, że wygląda pociągająco, ale była w wielkim błędzie. Szara przylegając spódnica, na pewnobo dwa rozmiary mniejsza, podwinęła jej się nieznacznie ukazując zbyt wiele. Obcisła biała bluzka pewnie miała na celu zwarcać uwagę innych na jej dekold, ale prawda była inna. Każdemu kto obok niej przechodził w głowie pojawiało się jedno zdanie: ,,Pani miejsce jest pod latarnią".

Czarna grzywka opadała na jej czoło zasłaniając jej oczy, przez co kobieta musiała ciągle ją poprawiać. Długie włosy plątały się na końcach, co tworzyło nie zbyt zagrane połączenie. Całość dopełniał szeroki, sztuczny uśmiech.

- Więc czego odemnie oczekujesz?- zapytałem unosząc brew do góry.

- Chcę zadośćuczynienia.- powiedziała pewna siebie.

- Czego niby?! Mało ci było? Wydawałaś moje pieniądze na wszystkie swoje zachcianki i jeszcze ci brak. Pójdź do jakiejś normalnej pracy, a nie utrzymuj się z kochanków lub pieniędzy tatusia.

- Żądam od ciebie 10 tysięcy euro.- powiedział stanowczo.

- I może jeszcze do tego w gotówce?

- Jeśli nie sprawia ci to problemu. Masz czas do poniedziałku.

- Bo co?

- Inaczej oskarżę cię o wykorzystywanie mnie i mojej rodziny.- odrzekła dobitnie i wyszła z gabinetu trzaskając drzwiami.

Byłem tak zdenerwowany, że nie panowałem nas sobą. Rozwalałem co tylko popadnie. Ręce piekły mnie niemiłosiernie, ale ja dalej uderzałem. Z całej siły walnąłem w ścianę, przez co powstało niemałe wgniecenie. Poczułem szrpnięcie i odwróciłem się w stronę osoby, która śmiała mnie dotknąć. Moje oczy spotkały się z oczami Borisa.

- Co ci odwaliło, żeby całe biuro demolować?

- Sara.- Jedno słowo zalatwiło wszystko.

Opowiedziałem mu całe zdarzenie jakie miało niedawno tu miejsce, a on słuchał mnie i nie zadawał żadnych zbędnych pytań, za co byłem mu wdzięczny.

- No to w niezłe bagno się wpakowałeś Seba.

- No co ty, naprawdę?

DestinedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz