Nie mogę Cię (nie) kochać [PR...

By czarodziejka2604

13.6M 568K 542K

PREMIERA: 5.06.2023 r Reed DiLaurentis przez całe swoje siedemnastoletnie życie pragnęła jedynie szczęścia uk... More

PROLOG
#1
#2
#3
#4
#5
#6
#7
#8
#9
#10
#11
#12
#13
#14
#15
#16
#17
#18
#19
#20
#21
#22
#23
#24
#25
#26
#27
#28
#29
#30
#31
#32
#33
#34
#35
#36
#37
#38
#39
#40
#41
#42
#43
#44
#45
#46
#47
#48
#49
#50
#51
Rozdział niespodzianka: ARCHER POV
Rozdział niespodzianka: ARCHER POV cz.2
#52
#53
#54
#55
#56
#57
#58
#59
#61
#62
#63
#64
#65
#66
#67
#68
#69
#70
#71
#72
#73
#74
#75
#76
Q&A
#77
#78
#79
#80
#81
#82
#83
#84
#85
#86
#87
#89
#90
#91
#92
EPILOG
Pytania do bohaterów
Informacja
Trailer
Pokochaj mnie
DRUGA CZĘŚĆ
WYDANIE KSIĄŻKI
OKŁADKA
PREMIERA
PRZEDSPRZEDAŻ
JUŻ W SPRZEDAŻY!
PREMIERA II CZĘŚCI

#88 + NOMINACJE

124K 4.3K 4.1K
By czarodziejka2604

Kiedy rano zobaczyłam się w lustrze, próbowałam znaleźć coś, co było by we mnie inne. Ponoć, kiedy dziewczyna traci dziewictwo, coś w niej się zmienia i ta zmiana, jest zauważalna. Ja nie dostrzegłam nic. Wzięłam długi prysznic, starając się nie rozmyślać za bardzo o tym, jak dłonie Archera błądziły po moim ciele. Potem wysuszyłam włosy i przebrałam się w szorty i koszulę w kratę. Razem z mamą, zjadłam śniadanie by potem w szybkim tempie znaleźć się w salonie fryzjerskim. Fryzjerka według moich zaleceń, wykonała na moich włosach delikatne fale, które spryskała dużą dawką lakieru. Mojej mamie natomiast, upięła włosy w bardzo delikatny i kobiecy sposób. Zagryzłam wargę, wiedząc jak bardzo rozgorączkowana jest i jak bardzo, podoba jej się to przygotowanie. 

Miałam to zniszczyć. Przynajmniej teraz i może nie bezpośrednio ja. Musiałam tylko wmówić mamie, że zlazłam kopertę na wycieraczce przed domem i że to pewnie życzenia. Potem w konfrontacji z Alyssą, która pewnie wyrwałaby mi wszystkie włosy z głosy, miałam udawać, że o niczym nie wiem i że to pewnie sprawka detektywa, któremu nie zapłaciłam za pracę. 

-Dzwonił Garet-poinformowała, kiedy wsiadłyśmy znowu do samochodu.- Pytał, kiedy do niego zadzwonisz.
-Serio?- prychnęłam.- Nie minął nawet tydzień od naszego spotkania- przewróciłam teatralnie oczami, zastanawiając się, czy ten facet ma chociaż trochę tupetu. 
-Zależy mu na kontakcie z Tobą- powiedziała miękko, włączając się do ruchu.- To normalne.
-Jak najbardziej, kiedy najpierw kopie się swoją rodzinę w tyłek a potem, kiedy zostaniesz sam, wracasz z podkulonym ogonem- zdenerwowałam się, chociaż bardzo tego nie chciałam. 

-Każdy popełnia błędy, skarbie- westchnęła ciężko.

-Ten błąd, jest karygodny- wytknęłam, zakładając ręce na piersi. 

Mama chciała coś dodać, ale chyba stwierdziła, że bezpieczniej będzie zmienić temat. Prowadziłyśmy luźną rozmowę o tym, co dzieje się za oknami samochodu i o tym, co aktualnie nadają w lokalnej radiowej stacji. 



***


-Reed?- na korytarzu rozległo się wołanie Adama.
Wychyliłam się ze swojego pokoju, trzymając w ręce tusz do rzęs. Spojrzałam na niego. Ubrany w ślubny garnitur, mocował się z drzwiami od swojego gabinetu. 

-Słucham?- zapytałam, podnosząc brew ku górze. 
-Możesz mi pomóc?- zapytał, patrząc na mnie błagalnie. 

Otworzył drzwi na oścież, a kiedy wyraziłam chęć pomocy, przywołam mnie do siebie. Podążyłam za nim, uprzednio odkładając kosmetyk. W gabinecie panował chłód i nienaganny porządek. Zresztą jak zwykle. Nic co tutaj było, nie zmieniło się od czasu, kiedy włamałam się tutaj oglądając dokumenty. Robiłam w tym domu tyle zakazanych rzeczy, że na samą myśl o tym, rozbolała mnie głowa. 

-Co trzeba zrobić?- zapytałam.
Roześmiał się, otwierając szafkę kluczem. To tam, nie mogłam się dostać tamtego dnia. Zaczął przekopywać jej zawartość, raz po raz wyciągając jakieś kartki. 
-Nawet w dzień ślubu, nie dają spokoju- powiedział.- Muszę dostarczyć parę rzeczy do firmy, zanim pójdę do ołtarza. Jest tego trochę, dlatego liczę, że mi pomożesz. 

-Jasne- wzruszyłam ramionami.- To coś ważnego?

-Nowi klienci- odpowiedział tylko.- Z takimi zawsze mamy pod górkę, bo wiesz...są nowi i jeszcze nie wiemy czego się po nich spodziewać. 

Pokiwałam głową, przejmując od niego naręcze plików. Zaczął chodzić po pomieszczeniu, wybierając coraz to różniejsze katalogi, akta i Bóg wie co on tam jeszcze miał. Rozglądnęłam się, a moją uwagę przyciągnęła samotna kartka, na dnie szafki. U góry, na środku arkusza znajdowało się logo szpitala specjalistycznego. Zmarszczyłam czoło, ostrożnie sięgając po papier. Zaczęłam czytać linijkę po linijce, a moje oczy robiły się z każdą sekundą coraz większe. Nie mogłam uwierzyć w to, co zobaczyłam i pewnie stałabym tak jeszcze przez długi czas, gdyby Adam nie odchrząknął, co spowodowało, że podskoczyłam. Wypuściłam kartkę z dłoni, a ta swobodnie opadła na biurko. Zaczerwieniłam się, wiedząc że widział, co robiłam.

-Dlaczego?- zapytałam tylko.

-Dlaczego, co?- popatrzył na mnie.

Zwilżyłam usta, czując jak mrowią mnie wargi. Przestąpiłam z nogi na nogę.  

-Dlaczego nie powiedziałeś o tym Archerowi?

Pokręcił głową, pocierając skronie. Nie rozumiałam tego i liczyłam, że mi wyjaśni. 
-To nic nie zmienia- pokręcił głową. 
-Jak to nie zmienia!?- wypaliłam.- To przecież rachunek na sumę, której nigdy nie będę w stanie nawet w połowie wypracować, przez całe swoje życie, na leczenie jego matki! On myśli, że nic z tym nie robiłeś i dlatego cię nienawidzi! 
Westchnął ciężko. 
-Przelałem pieniądze, ale nie zdążyliśmy nic z tym zrobić, bo tego samego dnia zmarła- jego głos był smutny, a oczy z lekką nostalgią wpatrywały się w jakiś punkt za mną. 
-Ale Archer... on myśli, że nic nie robiłeś...a to...to jest niepodważalny dowód, że się starałeś! 
Adam westchnął ciężko, pocierając skronie. Nie odzywał się przez pewien czas, ale nie pośpieszałam go. Cena, jaką zapłacił za leczenie żony wciąż wywierała na mnie ogromne wrażenie. Nie wiedziałam, że takie koszty są w ogóle dozwolone! 
-Ma po części rację- powiedział przygnębionym głosem.- Za mało czasu z nią spędzałem. 

Zmarszczyłam lekko czoło na te słowa.

-Brałem piekielnie dużo nadgodzin, kiedy tylko zorientowałem się, jak drogie leczenie trzeba będzie wdrożyć- wyjaśnił, spoglądając na nieszczęsny kawałek kartki.- Spędzałem tyle czasu w pracy, zostawałem po godzinach niejednokrotnie zasypiając nad projektem. Brałem wszystko, co przyniosłoby szybki i duży zysk...czasu było zbyt mało.

Przygryzłam mocno wargę, słuchając co ma do powiedzenia. Czułam, że to co mówi nie jest udawane i widziałam, jak w jego oczach rodzi się ból.
-Archer wiedział?- zapytałam, mając na uwadze jego odczucia.- Cały czas powtarza, że miałeś kochanki...że zapomniałeś o żonie. Tak nie było. To widać.

-Chyba nie rozumiał- odpowiedział, podchodząc do mnie i przejął arkusze, które miałam w rękach.- Ja sam nie rozumiałem co się dzieje. To jak bycie w letargu, wiesz? Część mnie, chciała przy niej być, ale druga część mówiła, że nie mogę. Że najpierw, muszę zarobić na to, żeby mogła wyzdrowieć- popatrzył na mnie.- Zupełnie zapomniałem, że jeśli coś pójdzie nie tak, nikt nie wróci mi straconego czasu, który mogłem poświęcić...dla niej. Nikt nie wróci tego czasu nam. 

Odwróciłam wzrok, na zdjęcie kobiety, które stało na biurku. Była piękna, już nie raz to przyznałam a jej oczy, błyszczały szczęściem. 

-Ludzie popełniają błędy- pocieszałam go. 
-Moje doprowadziły do katastrofy- uśmiechnął się smutno.- Przez okres trwania choroby, moja żona praktycznie nie miała męża a po tym wszystkim, jedyny syn odwrócił się od rodziny i zaczął nienawidzić ojca- podsumował.

Jakkolwiek prawdziwe by to nie było, musiałam przyznać, że zrobiło mi się przykro. W sumie, nigdy nie pomyślałam co się dzieje w jego głowie. Nigdy nie zastanawiałam się, czy za nią tęskni i jaką definicję nosi imię Archera w jego głowie. 

-Może należałoby to wyprostować?- zaproponowałam.

Archerowi przydałby się ojciec. Jak się okazuje, zawsze go miał ale po prostu go odrzucił. Przez swoją dumę i chęć bycia upartym jak osioł.

Pokręcił przecząco głową. 
-Już na to za późno- powiedział.- Niektórych rzeczy nie da się naprawić. Po prostu. Jeśli chcesz coś na siłę naprawić, może się to źle skończyć. To jak wpychanie na siłę, w małą lukę dużego klocka do swojej budowli. Jeśli pchniesz za mocno, cała konstrukcja legnie w gruzach i nie pozostanie ci nic innego, jak z założonymi rękami patrzeć na pobojowisko, które stworzyłeś na własne życzenie.
Zaczął kierować się w stronę wyjścia a ja stałam i patrzyłam, otępiała. Jego wyznanie mnie zszokowało, bo tylko utwierdziło w przekonaniu jak bardzo zielonooki był zacietrzewiony w swoim zdaniu. Nawet nie dopuszczał do siebie myśli, że może być inaczej, niż myśli. A tu proszę. 

-Adam!- Zawołałam za nim, patrząc jak przystaje i obraca głowę w moim kierunku.- Nigdy nie jest za późno, żeby coś naprawić.
-Ty sama, również powinnaś nad tym pomyśleć- powiedział po chwili, a ja wiedziałam że chodzi mu o Gareta, jednak postanowiłam odłożyć to na później.

 -Jesteś dobrym człowiekiem- uśmiechnęłam się pokrzepiająco.- Cieszę się, że mama na ciebie trafiła. 

-Los mi ją zesłał, Reed- westchnął. 

Potem wyszedł. Zwinęłam kartkę w rulon i podążyłam do pokoju, gdzie musiałam przygotować się na wszystko, co dziś miało się stać. 


***


Rzuciłam wściekle telefon na łóżko. Po co komukolwiek komórka, jeśli nie potrafił jej odebrać!? Dzwoniłam do Archera już sześć razy i za każdym razem, po jakimś czasie odzywała się jedynie automatyczna sekretarka. Pamiętam, że gdy byłam mała, wyobrażałam ją sobie jako kobietę w średnim wieku o anielskim uśmiechu i smutnych oczach. Miała na głowie biały czepek, podobny do tych, które noszą pielęgniarki w filmach i serialach oraz śnieżnobiały fartuch. Na jej stanowisku, było wiele aparatów, które nieustannie dzwoniły a ona, po pewnym czasie je odbierała i nie zważając na nic, po prostu wykonywała swoje nudne zadanie. Dlatego było nieszczęśliwa, ale jednocześnie zadowolona, że ma gdzie pracować. 

Potem, ktoś zniszczył moje wyobrażenia na ten temat, uświadamiając mi, że w telefonach nie mieszkają nawet najmniejsze ludziki. 

Obracałam nieśpiesznie różową kopertę, na której wytłoczone były serduszka. W środku, znajdowała się okolicznościowa kartka, specjalnie na ślub oraz pięć najlepszych fotografii. Oblizałam usta, pozbywając się kolejnej warstwy pomadki. Jak tak dalej pójdzie, zjem ją całą. Robiłam cholerną głupotę. 

Wiedziałam to i czułam całą sobą, jak wstyd i zażenowanie miesza się w moim ciele. Głośno rzuciłam się na łóżko, chcąc pozbyć się beznadziejnego uczucia. Na pewno każdy z was je zna. To to uczucie, kiedy wiecie, że postępujcie źle ale i tak wykonujecie tę czynność, jakby ktoś wam to nakazał. A w rzeczywistości, jakaś część was, również tego chce. Jeszcze nie wiecie, że zostanie z czasem zagłuszona przez wyrzuty sumienia, ale zastrzegam...tak na pewno będzie.

 Wciągnęłam nosem powietrze, czując na pościeli lekki zapach Archera. Zamknęłam oczy, przypominając sobie, dlaczego to robię. 


Poruszyłam się niespokojnie, czując wokół siebie silne ramiona. Mimo wszystko, nie otworzyłam oczu i starając się oddychać tym samym tempem, leżałam z głową ułożoną na piersi dziewiętnastolatka. Czułam jak jego klatka piersiowa unosi się miarowo i miałam nadzieję, że jeszcze śpi. Jednak po chwili, jego ręka wynurzyła się spod kołdry a palce, przeczesały moje czarne, długie włosy rozrzucone wokół mojej twarzy. Założył kosmyki za moje ucho, starając się być bardzo delikatny. Zaczął sunąć palcami po moim odkrytym ramieniu, po czym zjechał na przedramię. Powtarzał to jeszcze wiele razy a jego ciepły oddech muskał moje czoło. Przechodziły mnie  przyjemne dreszcze i nie mogłam powstrzymać lekkiego uśmiechu, jaki zagościł na moich ustach.
-Wiem, że nie śpisz- mruknął, używając tej swojej seksownej chrypki.

Zacisnęłam mocniej powieki, ze wszystkich sił udając, że wciąż śnię. Wiedziałam jednak, że tak na prawdę tylko się pogrążam. 
-Właśnie, że śpię- prychnęłam. 

Archer zaśmiał się, wtykając twarz pomiędzy moją szyję a włosy.  Muskał swoimi wargami, skórę przy moim uchu, zalewając mnie falą przyjemnego ciepła. 
-Jak się spało, skarbie?- wymruczał to pytanie, wprost do mojego ucha. 

Uchyliłam lekko powieki, przesuwając dłonią wzdłuż jego ręki. Czułam pod palcami każdy, nawet najmniejszy zarys mięśni. 

-Świetnie- przeciągnęłam się, przypadkowo robiąc mu więcej miejsca. 

Podobało mi się, jak jego usta dotykały mojego ciała i nie zamierzałam pozwolić mu, aby szybko to skończył.
-Słodko chrapiesz- to mówiąc, przygryzł płatek mojego ucha. 

Trzepnęłam go lekko w ramię, oburzona jego komentarzem. 
-Ja nie chrapię- wyjaśniłam.- Nigdy.

-Wmawiaj sobie- jego oddech łaskotał moją szyję. 

Ścisnęłam mocniej jego ramię, aż moje palce pobielały. 
-Sam chrapiesz- westchnęłam, ponieważ pieszczoty, jakimi mnie obdarzał powodowały łamanie się, mojego głosu.- Chrapiesz tak głośno, że przez sen słyszysz swoje odgłosy. 

Zaśmiał się, składając niechlujne pocałunki na mojej szczęce. Urwał, kiedy nasze nosy zaczęły się trącać a usta dzieliły już tylko milimetry. 

-Dobrze jest budzić się przy tobie- wyszeptał, odbiegając od wcześniejszego tematu. 

Popatrzyłam w jego oczy, które hipnotyzowały mnie swoją zielenią. Zatracałam się w jego spojrzeniu, nie mogąc racjonalnie myśleć. 

-Mam to samo- zapewniłam, kładąc chłodne palce na jego rozgrzanym policzku. Wyczułam pod nimi kłujce włoski. To było takie zabawne, bo w rzeczywistości, nawet nie widziałam jego zarostu a i tak go czułam. 
Pochylił się, delikatnie całując moje usta. 

-Żałujesz?- zapytał, odsuwając się nieznacznie. Chwycił mój podbródek w dwa palce i lekko uniósł ku górze. 

Otworzyłam oczy, bo podczas pocałunku, pozwoliłam sobie zamknąć powieki. Wiedziałam o co pytał. 

-N-nie- zająknęłam się. 

Nie było mi źle, z tym co zrobiliśmy, bo tego chciałam. Może powinno, zważywszy na fakt, że powinniśmy być zwykłym, przyrodnim rodzeństwem. 
Na jego usta wpełzł leniwy uśmieszek, kiedy chwycił rąbek kołdry. Zaczął ją ze mnie ściągać, na co zareagowałam z piśnięciem. Przycisnęłam materiał do siebie, marszcząc brwi.

-Co ty robisz?!- chciałam krzyknąć, ale mogłam jedynie z warknięciem odpowiedzieć na jego poczynania. 

Za oknem było już jasno, ale nie na tyle, aby w domu wszystko zaczęło normalnie funkcjonować. Wciąż, mieliśmy czas dla siebie i naszej tajemnicy.

-Mówiłaś, ze nie żałujesz- powiedział tylko, unosząc się na łokciu, uprzednio wypuczając mnie z objęcia. 
-Co to ma z tym wspólnego?- zapytałam, zaciskając usta w wąską linijkę. 

-Chcę na ciebie popatrzyć- wymruczał, nachylając się lekko i cmokając mnie w nos, potem w policzek aż na końcu, znowu do ust. Odwzajemniałam pocałunek, podczas kiedy on, ściągnął ze mnie pościel. Odchylił się i błyszczącymi oczami, wpatrywał się w moje ciało. Poczułam jak moje policzki, stają się czerwone. Uciekłam wzrokiem w inne miejsce, czując lekką krępację. Cała moja wcześniejsza odwaga uleciała. 

-Spryciarz z ciebie- fuknęłam, wiedząc że pocałunkami odwrócił moją uwagę, dla swoich planów. 

-Zawsze dostaję to, czego chcę- zaśmiał się, sunąc dłońmi po mojej skórze. 

Zadrżałam na jego dotyk, a także na chłód który zaczął do mnie docierać. Po chwili, po prostu się przykryłam mocno wtulając się w tors chłopaka. Z westchnięciem na powrót mnie objął i przyłożywszy usta do czubka mojej głowy, złożył tam pocałunek.
-Powinienem iść- powiedział.- Twoja matka pewnie zaraz wstanie. 
Jakby bojąc się, że faktycznie to zrobi, przycisnęłam go jeszcze bliżej siebie. Nie chciałam, żeby odchodził. 
-Nie- wyszeptałam.- Zostań ze mną. 
-Będę po prostu za ścianą, słońce- jego dłoń wędrowała po moim ciele, zupełnie jakby robiła to po raz pierwszy. 

-Jeszcze chwilę- poprosiłam sennie. 

To, że się przebudziłam nie znaczy, że czułam się wyspana. Tak na prawdę chciałam znowu wpaść w objęcia Morfeusza, czując się zmęczona. 
-Okej, ale śpij już- polecił, bawiąc się moimi włosami.

Nie pytałam, czemu nie spał i czemu nie chciał zasnąć po raz drugi. Skupiłam się na tym, jak dobrze się czuję i jak przyjemnie jest spać z kimś, kogo się kocha. Pragnęłam budzić się tak codziennie, z tą różnicą, że nie chciałabym się ukrywać. W głębi serca chciałam powiedzieć wszystkim dziewczynom, które na niego patrzyły, że jest mój. Chciałam móc chwalić się nim, bo to najlepsze co mnie w życiu spotkało. Może już w najbliższej przyszłości się to stanie.
Miałam taką nadzieję. 


Z ociąganiem wstałam, poprawiając pościel. Od rana towarzyszyły mi wspomnienia minionej nocy i wczesnego poranka. Kiedy obudziłam się koło siódmej, nie było już śladu zielonookiego. Zniknęły jego ubrania i on sam, a jedyny ślad jego obecności, to jego charakterystyczny zapach na poduszce. I może jeszcze moje nagie ciało, zaplątane w kołdrę. Na stoliczku siedziała kartka, zapisana jego pismem, które jak na faceta było całkiem staranne, chociaż zapisane lewą ręką. 

"Zjedz dobre śniadanie, skarbie. Zobaczymy się potem ;) Kocham Cię, A." 

Schowałam liścik do specjalnego pudełeczka, z różnymi pamiątkami i tego typu rzeczami. Może normalna para, zjadłaby śniadanie wspólnie. Może w normalnych warunkach, parzyłabym kawę ubrana w jego podkoszulek. Ale to nie były normalne warunki. 

Nasza miłość, nie była normalna. 


Teraz próbowałam się do niego dodzwonić, ale bezskutecznie. Wstałam, wiedząc że chociaż nie mogę liczyć na jego wsparcie, powinnam iść i wypełnić swoje zadanie. Zabrałam kopertę i biorąc parę głębokich wdechów, wyszłam z pokoju. Zmierzałam do salonu, gdzie moja mama wraz ze swoją przyjaciółką stroiły się. A raczej ta druga, krzątała się przy mojej rodzicielce i poprawiała jej makijaż, przypinała biżuterię a także dotykała upięcia, jakby starając się utrzymać fryzurę na swoim miejscu. Przemknęłam przez korytarz i wyszłam na podwórko. Poczekałam parę sekund i znowu weszłam do budynku. Chowając ręce za sobą, wkroczyłam do salonu.
-Ślicznie wyglądasz- westchnęłam oniemiała. 

Jennifer, moja najukochańsza mama, promieniała. Uważałam, że zawsze jest śliczna, ale dziś...po prostu nie mogłam napatrzyć się na nią. 

-Dziękuję- wymamrotała, starając się nie przeszkadzać Grace, kiedy ta, malowała jej usta bladoróżową szminką. 

-Gdzie Zac?- zapytałam, opierając się o framugę. 
-Dołączy do nas na ceremonii- odparła kobieta, przyglądając się wymalowanym wargom mamy.- Mój mąż tylko by tu zawadzał. 

Zaśmiałam się cicho. 
-No i gotowe- klasnęła w dłonie, przystawiając lusterko przed swoim dziełem. 

Mama nie mogła wyjść z podziwu. Twierdziła, że wygląda zupełnie inaczej, chociaż moim zdaniem tak na prawdę tylko podkreśliła swoją urodę. 

-Wyglądasz jak osiemnastka- stwierdziła Grece, odrzucając do tyłu włosy.
 Chociaż sięgały jej zaledwie do ramion, ten nawyk widocznie pozostał jej z czasów, gdy sięgały do jej pasa. Pamiętam, jak będąc małą dziewczynką, często związywałam te blond kosmyki w warkocza. 
-Mam nadzieję, że przesadzasz- zmartwiła się moja rodzicielka, z udawaną powagą.- Adam się nie malował i będzie wyglądać, jakby brał ślub ze swoją córką. 

Grace wybuchnęła śmiechem na tę aluzję. Ja również się uśmiechnęłam, ale z powodu zdenerwowanie, które coraz bardziej kiełkowała w moich trzewiach, nie mogłam roześmiać się w głos. 
-Muszę do toalety- oznajmiła kobieta, po czym wyminęła mnie i wyszła.

Moja jedyna szansa. 

-Denerwujesz się?- zaczęłam, siląc się na normalny ton.

W oddali trzasnęły drzwi. Moja mama wyjrzała z zaciekawioną miną, obserwując co się dzieje za moją osobą, ale nie powiedziała nic na ten temat. 
-Troszeczkę- przyznała.- Musimy zaraz wyjeżdżać. 

Podeszłam do niej, prostując ręce. Koperta w mojej dłoni przykleiła się do spoconej skóry. 
-Nie masz czym- odparłam, chociaż w moim żołądku szalała burza nerwów. 

-Wiem- westchnęła.- W końcu to tylko ślub, nie? Przecież i tak już od dawna tu mieszkam, więc po prostu...nic się nie zmienia. Może psychicznie, wejdę na wyższy poziom- zaśmiała się cicho, jakby powiedziała coś śmiesznego.- Ale chyba nie ma się czym martwić. Na reszcie jestem szczęśliwa, po tylu latach mam kogoś, kto obdarza mnie tak silnym uczuciem, jest dla mnie dobry i uczciwy. Zapomniałam przy nim o Garecie. Tyle kat miałam w sercu kogoś, kto na to nie zasługiwał. Myślałam, że nie można kochać bardziej. Myślałam, że moje uczucie do twojego ojca było tak silne, że wieczne. Ale...nic już nie czuję- przyznała, a jej oczy się zaszkliły.- Kocham Adama. Bardziej niż Gareta. Nie mogę uwierzyć, że kiedyś uważałam, że to nie będzie możliwe. A jednak...jestem szczęśliwa. 

Zagryzłam mocno wargę, słuchając jej monologu. Otworzyła się przede mną. Nigdy nie mówiła dużo o swoich uczuciach do mojego ojca, mogłam jedynie się domyślać jak się czuła i zlepiać w całość, szczątki historii jaką mieli za sobą. 

-Co tam masz?- zaciekawiła się, wskazując na różową kopertę w serduszka. 

Przełknęłam głośno ślinę. 

Jej słowa, zapełniały mój mózg. Przez moją głowę, przelewały się wspomnienia wszystkich gestów, jakie wykonał Adam w jej kierunku. Czy Hale zasłużył na to, co miałam zrobić? Po tym jak starał się o zdrowie żony i to całkowicie go zaślepiło? Czy miałam bezczynnie patrzyć, jak na siłę niszczę ten związek i tworzę pobojowisko, jak to określił parę minut temu jej przyszły mąż? Miałam na zawsze zmagać się z wyrzutami sumienia? Zaufanie, które pozostanie raz nagięte, już nigdy nie będzie takie mocne. Można odbudować swoją budowlę, ale nigdy nie będzie taka jak za pierwszym razem. 

Miałam na zawsze stracić Archera? Miałam już nigdy go nie pocałować? Miałam zapomnieć o tym co razem przeszliśmy i udawać zwyczajne rodzeństwo? 

Jedno jest pewne.


Nie zbudujesz swojego szczęścia, na nieszczęściu innych.


-N-nic- zająknęłam się, powoli wstając.- Idę po torebkę...i możemy jechać.
Uśmiechnęłam się słabo, słysząc jak moje serce pęka po raz kolejny. 

-Coś się stało?- zatroskała się.- Zbladłaś. 

Pokiwałam głową, zaprzeczając. 

-Wszystko w porządku- odparłam machinalnie.- Wracam za chwilę. 

Mój głos łamał się, za co mentalnie krzyczałam na siebie. Wyszłam, powstrzymując płacz. Wbiegłam po schodach a mój wzrok, zaczął mnie zwodzić. Obraz się zamazywał. Wpadłam do pokoju, płacząc. 

Cały makijaż zaczął powoli spływać, czułam to. 

-Reed?- usłyszałam głos Archera, który przyglądał mi się z dziwnym wyrazem twarzy. 
Miał czarne spodnie i koszulę, tego samego koloru. Zielone oczy, błądziły po mojej twarzy a klatka piersiowa unosiła się miarowo. Ciemne włosy, ułożone w idealny nieład sprawiały, że pociągał mnie coraz bardziej. Zalała mnie fala ciepła, kiedy obcierałam wierzchem dłoni łzy. Broda wciąż mi drżała, a z drugiej ręki wypadła ta przeklęta koperta. Chłopak to zauważył i zmarszczył brwi. 
-Nie zrobiłam tego- wychrypiałam, łkając.- Nie potrafię...

Zawyłam, kompletnie nie przejmując się tym, że za parę sekund powinnam zejść do salonu w nienagannym stanie. Moje serce było złamane, więc jak do cholery miałam wyglądać dobrze!? Zrobiłam dobrze, wiedziałam to. Ale zanim zacznę się z tym dobrze czuć, minie sporo czasu. Czasu wypełnionego łzami, tęsknotą i pustką. Liczyłam, że mnie przytuli. Po raz ostatni włoży w ten gest, dużo więcej niż braterskie uczucia. Chciałam tego, bo tylko w jego ramionach czułam się bezpiecznie. 

Chłopak zacisnął pięści a jego wargi ułożyły się w prostą linijkę. Popatrzyłam na niego, totalnie rozbita. Oddychał szybciej, miał spięte mięśnie i zaciśniętą szczękę. Jego tęczówki pociemniały, sprawiając, że znowu zaczęłam się go bać. A czułam to bardzo dawno temu...

Zaczął do mnie podchodzić, ale...wyminął mnie. Trzaskając drzwiami, wyszedł nawet nie zaszczycając mnie jednym spojrzeniem. 

Straciłam go. Bezpowrotnie. 


****


-Możesz pocałować pannę młodą- powiedział staruszek, będący urzędnikiem. 

Odwróciłam lekko wzrok, aby się nie rozpłakać. Wszyscy zaczęli klaskać, więc machinalnie zrobiłam to samo. Mrugałam szybko, nie chcąc by łzy po raz kolejny opuściły moje oczy. Adam i moja mama promienieli szczęściem, podczas kiedy w moim wnętrzu panowała żałoba i ziejąca pustka. Na gruzach mojego serca, tliło się jeszcze małe światełko, ale nie potrafiłam go rozpalić. 

Być może, straciłam już wszystko. 



=========


Witajcie! Wybaczcie tak małą aktywność...szkoła mnie przytłacza :( Wciąż dochodze do siebie po chorobie. Głupia lekarka, leczyła mnie na grypę podczas gdy ja miałam anginę! Tyle się namęczyłam .-. Ale jest już lepiej...jutro kończę antybiotyki :3


Dziś zmuszona byłam użyć e-maila... i wiecie wiecie co? Przegapiłam tysiące nominacji, za które DZIĘKUJĘ!
Przeglądnęłam je wszystkie, ale chcąc odpowiedzieć na każde, musiałabym stworzyć drugą książkę przeznaczoną tylko do tego :D Wybrałam jedną, którą wypełnię, ponieważ pytania są interesujące :D


1. Jaki jest Twój ulubiony wokalista?

Nie wiem czy to się liczy, ale kocham głos Danne'go z Hollywood Undead <3 Mam ciary, za każdym razem gdy zaczyna swoją część ^^ Ale żeby nie było, Edd Sheeran też nie jest zły. Zwłaszcza, gdy ostatnio tak zaszalał! :D

2.Jaki jest Twój ulubiony przedmiot w szkole?

Język polski forever :D

3.Ulubiona piosenka?
Hollywood Undead- "Levitate" oraz "Lion"
Crown the Empire- "Cross Our Bones"

Sorry, nie mogę się zdecydować :x 

4.Pizza vs kebab?

Lubię to i to, ale jak mam wybór decyduję się na to pierwsze ;)


5.Masz IG?
Yup :3 Czasem myślę, żeby założyć takiego dla czytelników, ale nie wiem...to już gwiazdorzenie? xd 


6.Dlaczego Wattpad? 

Bo lubię pisać i to najlepsza opcja! :D


7.Rolki vs rower?

Nie umiem jeździć na rolkach xd Na rowerze to samo xd Znaczy dobra...mam kartę rowerową, rower też i zdarzyło mi się pojechać do sklepu czy coś... ale szybko się męczę pod górkę i ogólnie uważam, że ja tak na prawdę nie umiem jeździć xd


8.Masz fisboard lub pennyboard?

Musiałam sobie wygooglować, co to jest...:x 


9.Pies vs kot?

Ciężko wybrać ;3 Lubię zwierzaki i nie faworyzuję ras xd Koty są niewiedzięczne, ale potrafią być kochane ^^ Psy natomiast mają tendencję do gryzienia...


10.Masz jakiegoś zwierzaka? 

Psa i kota ;3 I barci ;)


11.Ile czasu spędzasz ze znajomymi?

Dużoo ;3 Potrafię iść do koleżanki po książkę i przesiedzieć u niej do kolacji xdd 

12.Prostownica vs lokówka?

Nie używam, bo mam farbowane włosy ;) Farbowane blondy nie lubią gorącego powietrza ;3 Mam to szczęście, że moje włosy są w miarę proste bez zbędnego torturowania ich :3


13.Ulubiony serial?

Oglądam PLL na internecie, ale wiecie...czas :D


Te pytania dostałam od @_marshmallow69 :*

Nominuję....każdego, kto ma ochotę odpowiedzieć na te same pytania, z którymi zmierzyłam się ja ;* Wybaczcie, ale nie mogę odpowiedzieć na wszystkie, zaległe nominacje :( 


Do zobaczenia kochani ;*

Pozdrowionka <3


PS

Prawie się popłakałam, jak zobaczyłam że "Nie mogę cię (nie) kochać" plasuje się na pierwszej pozycji w kategorii "Dla nastolatków". 

KOCHAM WAS! <3





Continue Reading

You'll Also Like

3.5K 388 29
❝można dochodzić prawdy dla samej satysfakcji jej wykrycia.❞ ━ a.christie Odkąd seryjny morderca znany wszystkim jako Karciarz zaczął siać zgrozę na...
695K 19.1K 45
*Na wstępie podkreślam, że ta książka nie była pisana po to, żeby ją wydawać tylko z przyjemności. Pisałam ją dla rozrywki i może być tu dużo błędów...
52.9K 2.2K 13
Historia o dziewczynie, której życie, postawiło na drodze magię, w którą od zawsze wierzyła. Co innego z miłością. Nadya, odkąd pamięta, krytykowała...
119K 4.3K 35
Katrina Wood ma zaledwie czternaście lat gdy dowiaduje się, że jej starsza siostra, matka i ojciec potwór, zostali zamordowani. Biedna dziewczyna tra...