Nie mogę Cię (nie) kochać [PR...

By czarodziejka2604

13.6M 568K 542K

PREMIERA: 5.06.2023 r Reed DiLaurentis przez całe swoje siedemnastoletnie życie pragnęła jedynie szczęścia uk... More

PROLOG
#1
#2
#3
#4
#5
#6
#7
#8
#9
#10
#11
#12
#13
#14
#15
#16
#17
#18
#19
#20
#21
#22
#23
#24
#25
#26
#27
#28
#29
#30
#31
#32
#33
#34
#35
#36
#37
#38
#39
#40
#41
#42
#43
#44
#45
#46
#47
#48
#49
#50
#51
Rozdział niespodzianka: ARCHER POV
Rozdział niespodzianka: ARCHER POV cz.2
#52
#53
#54
#55
#56
#57
#58
#59
#61
#62
#63
#64
#65
#66
#67
#68
#69
#70
#71
#72
#73
#75
#76
Q&A
#77
#78
#79
#80
#81
#82
#83
#84
#85
#86
#87
#88 + NOMINACJE
#89
#90
#91
#92
EPILOG
Pytania do bohaterów
Informacja
Trailer
Pokochaj mnie
DRUGA CZĘŚĆ
WYDANIE KSIĄŻKI
OKŁADKA
PREMIERA
PRZEDSPRZEDAŻ
JUŻ W SPRZEDAŻY!
PREMIERA II CZĘŚCI

#74

110K 4.7K 3.3K
By czarodziejka2604

Trzymałam w drżących dłoniach żółtą kopertę. Papier był szorstki i nieprzyjemny w dotyku. Obracałam ją przez chwilę w dłoniach, a Archer przyglądał się temu co robię tuż za moimi plecami. Koperta od detektywa, w której znajdowały się jakieś zdjęcia. Powinnam raczej powiedzieć, cała przyszłość mojej mamy. Sięgnęłam do środka, czując pod palcami sporą ilość zdjęć. To dobra czy zła wróżba? 
Adam Hale z Alyssą Baker w parku. W restauracji. Przed firmą. Na parkingu. Uśmiechnięci. Weseli. On trzymający ją za rękę. Przytulający się. Składający pocałunek na policzkach. 

Kadrów było wiele, z okresu paru dni. Oglądałam je na szybko, nie wiedząc co powiedzieć. Trzymałam w ręku dowody zdrady i nie wiedziałam co robić. Wystarczy zejść do mamy i jej to pokazać. Wtedy cały problem ze ślubem, moim ojcem i związkiem z Archerem zostałby rozwiązany w paru chwilach. A ona by się załamała. 

Usiadłam ciężko na łóżku. Czy mama się pomyliła? Czy znowu zaufała niewłaściwemu facetowi? Czy znowu będzie cierpieć? Fala pytań uderzała we mnie, nie pozostawiając czasu na odpowiedź. Cokolwiek bym z tym nie zrobiła, będzie cierpieć. Zagryzłam mocno wargę, chcąc skupić się na bólu. Jednak przed oczami wciąż miałam wesołe postacie mężczyzny i kobiety, którzy trzymając się za ręce, tworzą łzy i nieszczęście mojej rodzicielki. 
-Reed?- odezwał się chłopak.- Wiesz co to znaczy?

Podniosłam na niego wzrok, rozsypując fotografie na około. Papier pofrunął w górę, by z wolna opaść na podłogę. 

-Boże- jęknęłam, kryjąc twarz w dłoniach. 

-Kłamstwo boli całe życie- powiedział chłodno.- Prawda tylko raz. 

Miał rację. Wiedziałam to. Co bym zrobiła, jeśli za jakiś czas mama sama by do tego doszła? Nie uchronię jej przed cierpieniem. 

-Co mam teraz zrobić?- westchnęłam. 

Archer ukucnął przy mnie, kładąc swoje dłonie na moich udach. 

-Znajdziemy idealny moment, żeby to ujrzało światło dzienne- wyszeptał, a z jego oczu biła pewność siebie. 

Pokiwałam lekko głową, wciąż nie mogąc w to uwierzyć. 
-Kiedy?- zapytałam.- Został tydzień z hakiem.

Atmosfera przygotowań i ślubnej gorączki rosła z każdym dniem. Moje serce pękało, kiedy widziałam jej uśmiech i dumę, a ja nie wiedziałam czy jest się z czego cieszyć. Teraz już wiem, że nie ma powodów.

Uśmiechnął się leniwie, przelotnie całując moje usta. Jego oddech śmierdział papierosami i miętowa gumą do żucia. Mimo to, przez moje ciało przeszedł dreszcz. 

-W dzień ślubu skarbie- powiedział to delikatnie, tuż przy moich wargach. 

Zwariował.

Odsunęłam się lekko, chcąc przekonać się, czy mówi poważnie. 

-Nie mówisz tego serio- przeraziłam się. 

-Bardzo serio- powiedział poważnie, a wyraz jego twarzy utwierdził mnie w przekonaniu, że o tym myśli.- To najlepszy moment. Idealny. Musimy to zrobić wtedy.

-Nie sądzisz, że to przesada?- zszokowałam się.- Wszystko będzie już prawie gotowe, zjada się goście, jedzenie będzie czekać na stołach.. nie. To jest.. przegięcie!

Nie wyobrażam sobie, żeby moja mama ubrana już w piękną suknię musiała wszystko odwołać. Przecież to ją zniszczy jeszcze bardziej!

-To żadna przesada Reed- ścisnął dłońmi moje uda, wpatrując się we mnie z mocą.- Nie będzie czasu, na próby marnych tłumaczeń. Wiesz jak Adam się wtedy poczuje? Przy wszystkich swoich znajomych? Twoja matka, nie będzie chcieć na niego patrzeć. Rozumiesz? Uda nam się być razem, tak jak tego chcesz..

Patrzyłam na niego z niedowierzaniem. Jego oczy zrobiły się maniakalne, a uścisk zaczynał mi przeszkadzać.

-Tobie..tobie chodzi tylko o to, żeby twój tata cierpiał- powiedziałam cicho, wytrzeszczając oczy ze zdumienia.- Nie obchodzi cię, jak poczuje się moja mama!

Położył swoją dłoń na moim policzku, podnosząc się. Przechylił nas gwałtownie, tak że górował nade mną i rozbieganym wzrokiem obserwował moją twarz.

-Chcę żeby ten sukinsyn zapłacił za swoje- warknął.- A ty chcesz, by twoja matka miała kogoś, kto jej nie zrani. Obydwoje zyskamy na tym więcej, niż nam się najpierw wydawało. 

Nie mogłam uwierzyć w to co słyszałam. Zależało mu na tym, aby Adam się pogrążył. 

-Ale..-zaczęłam.

-Nie ma ale Reed- uśmiechnął się lekko, składając parę drobnych pocałunków na mojej szczęce.- Zaufaj mi. 

Jego pocałunki stawały się coraz bardziej śmielsze. Wyznaczały wilgotną ścieżkę w dół. Rozpływałam się pod tym delikatnym dotykiem, ale wiedziałam, że próbuje tylko odwrócić moją uwagę. 

-Uważam..że to..to zły pomysł- mruknęłam przeciągle, starając się zapanować nad głosem. 

Kiedy się zaśmiał, jego oddech połaskotał moją skórę. 

-To idealny moment- obstawał przy swoim.- Nie ma nic gorszego, niż dowiedzieć się o zdradzie w dzień ślubu- zaręczył, podnosząc nieziemski wzrok na mnie.- Znienawidzi go, do końca życia. 

-A potem, dowie się, że jesteśmy razem- westchnęłam.

To było wręcz jak konflikt tragiczny. Cokolwiek bym nie wybrała i tak spowoduję wielką katastrofę. 

-To już jest inna historia- zbył mnie, kolejny raz całując mnie w usta.- Rozmyśliłaś się?

Czy się rozmyśliłam? Cholera. Nie odezwałam się. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Przecież go chcę, prawda?

-Okej- powiedział, wstając. 

Wyszedł bez słowa. Nawet nie wiedziałam, kiedy to zrobił. Widziałam, że był zły ale myślałam, że jednak odpowiem szybciej. Ale kiedy drzwi za nim trzasnęły, zorientowałam się, że żadne słowo nie wypłynęło z moich ust. 

Co ja zrobiłam!?



***


Schowałam kopertę głęboko w szafie, próbując dodzwonić się do zielonookiego. Bezskutecznie. Najpierw po prostu nie odbierał, a teraz wyłączył telefon. Chciałam wyć. Czułam, że swoim milczeniem wszystko zepsułam. Rzuciłam się na łóżko, bliska płaczu. Bo co mogłam zrobić? Nawet nie wiedziałam, gdzie się udał i co robi. 

Kiedy moja komórka zadzwoniła, poderwałam się jak oparzana. Uczucie ulgi i szczęścia wyparowało, kiedy na ekranie zobaczyłam numer dwumetrowego meksykanina. Przycisnęłam zieloną słuchawkę. 

-Mam trochę czasu- powiedział.- Aaron cię przywiezie. Pora na drugą lekcję. 

Zawyłam wewnętrznie. Nie byłam gotowa na to, co się miało stać. Psychicznie, byłam wręcz rozstrojona tym co się stało. Mimo wszystko zrobiłam to o co prosił. Po drugiej stronie ulicy, czekał mój ochroniarz. Przywitał mnie ciepłym uśmiechem, kończąc rozmowę ze swoją żoną. 

-Tęsknisz za nią?- zapytałam.

Przytaknął.

-Sorry- mruknęłam.- To trochę przemienienie. 

Włączył kierunkowskaz, zerkając na mnie.
-Nie ukrywam, że gdyby nie ty, pewnie jadłbym teraz razem z nią obiad- wjechał na ulicę, kierując się w sobie znanym kierunku.- Ale są też pozytywy. Unikam przez to przebierania pampersów. 

Zaśmiałam się delikatnie. 

-Myślę, że to nie powinno potrwać długo- westchnęłam.

-Ale co?- zapytał zdziwiony.

-To pilnowanie- mruknęłam, opierając się wygodnie.

-Nie mam pojęcia- odpowiedział.- Nie chciałbym cię martwić, ale zawsze będziesz w jakimś stopniu zagrożona. 

Aaron zawsze był szczery. Ceniłam to w nim, ale nie musiał tego mówić. Wcale mnie tym nie uspokoił, zwłaszcza teraz. 

-Gdzie jedziemy?- zmieniłam zręcznie temat. 

W między czasie, ponownie próbowałam dodzwonić się do Archera, ale bezskutecznie. 

-Nad jezioro- powiedział.- Piach zamortyzuje upadki.



***

Myślałam, że z tymi upadkami to trochę żart. Jednak myliłam się. Miejsce, gdzie zabrał mnie Matt posłużyło tym razem za matę treningową. Nie mogłam zliczyć ile razy wylądowałam na tyłku albo plecach, boleśnie tłukąc sobie te miejsca. Wbrew pozorom, wcale nie nauczyłam się bić. Moja nauka, polegała na tym, aby umieć się obronić i mieć czas na ucieczkę. Lepsze to niż nic, ale miałam cichą nadzieję,  że nauczę się paru mocniejszych ciosów. 

W sumie.. miałam zerowe szanse w potyczce z Diego. Chociaż bezbłędnie wykonywałam jego polecenia, wciąż czegoś mi brakowało i w efekcie, potyczkę wygrywał On. 

-Dziewczyno skup się- jęknął po raz kolejny, wznosząc oczy do nieba.- Musisz mieć pewniejsze ruchy! Nie wytrącasz dwulatkowi lizaka, tylko ratujesz własną dupę! Jeszcze raz. 

Związałam włosy w niedbałego kucyka, gumką którą nosiłam na nadgarstku. Byłam zmęczona, zła i wkurzona. W dodatku nie mogłam się skupić, myśląc o tym co teraz sądzi o mnie Archer. 
Powtórzyłam kolejne ćwiczenie. Poszło trochę lepiej. 

-Pamiętaj, że solidny kopniak w jaja, działa równie dobrze- zaśmiał się Aaron, który jak zwykle obserwował nasze poczynania. Czasem coś demonstrował i rzucał cennymi uwagami. 

-To zbyt proste- stwierdził ciemnowłosy.- To jedyne, czego się po niej spodziewają. 

To chyba miało na celu zobrazować, jak bardzo wyglądałam na słabą i cienką. Niestety, była w tym spora prawda. 

-Po prostu, chciałem wreszcie zobaczyć, jak kulisz się z bólu- stwierdził.

Mężczyźni prowadzili zażartą konwersację, natomiast ja kopałam piach czubkiem trampka. Gryzło mnie to, że nie potrafiłam od razu powiedzieć tego, co czułam. Wyglądało to, jakbym sama do końca nie wiedziała czy chcę z nim być, czy nie. A przecież go kocham! Jestem tępą idiotką! W dodatku chłopak nie odbierał co potęgowało moje zmartwienie. 

-Jak ma się skupić, jak ewidentnie coś ją gryzie- odparował Aaron tonem, który sprowadził mnie na ziemię.

Ich oczy były zwrócone na mnie. Poczułam, jak moje policzki robią się jeszcze bardziej purpurowe, chociaż i tak takie były przez wysiłek fizyczny. 

-Ćwiczymy dalej?- zapytałam.

-On twierdzi, że nic z tego, bo nie myślisz o treningu- wzruszył ramionami Diego.
-Wcale nie!- skłamałam, obrzucając oskarżycielskim spojrzeniem swojego ochroniarza. 

Liczyłam, że będzie bardziej po mojej stronie niż ktokolwiek inny. 

-Ziemia do Reed- odezwał się Aaron.- O co chodzi?

-O nic- burknęłam, zakładając ręce na piersi. 

Czułam się jak pięciolatka, która dostaje burę od rodziców, za pomazanie flamastrem ściany. 

-Chodzi o Archera?- zapytał.

Mentalnie kopnęłam się w twarz. Czyżby to było aż tak widać, że zielonooki ma na mnie większy wpływ niż ktokolwiek inny?

-Wypadł z mieszkania jak oparzony- dodał, rozkładając ręce w geście bezradności.- Pokłóciłaś się z nim?
-Nie- burknęłam nie miło.- Dlaczego niby bym miała?

-A bo ja wiem?- zaśmiał się.- Buzują w was hormony, jak w Mederith podczas ciąży. Znosiłem to dziewięć miesięcy, więc wiem o czym mówię..

-Skończ już- jęknął Diego.- Przynieś jej wodę. Wiedza o błogosławionym stanie twojej zony jest tu zbędna.

Mężczyzna podniósł ręce w górę, na znak kapitulacji. Podążył do samochodu, po butelkę z napojem. Kiedy się oddalił, Diego odezwał się.

-Sytuacja jaka miała miejsce na grillu utwierdziła mnie w przekonaniu, że nie jesteś dla niego tylko przyrodnią siostrą- uśmiechnął się słabo.- Już wcześniej, wiedziałem że coś jest na rzeczy. A teraz stoję tutaj i uczę cię, jak masz sobie radzić, tylko po to, bo wiem, że ten idiota tego nie zrobi i jeśli nie daj losie znajdziesz się w tarapatach, będzie się za to obwiniał. Bo on, obwinia się za wszystko co spotyka ważne dla niego osoby. Wywołujesz w nim takie emocje, jakich dawno..a może nawet nigdy nie widziałem. Zawsze potrafił zrobić aferę z niczego, ale powstrzymać się przed zajebaniem kogoś z miejsca, to już nie koniecznie. 

-Co..co masz na myśli?- zająknęłam się, nie spodziewając się takich spostrzeżeń z jego strony.

-Chyba to, że cię kocha- podrapał się po karku z zakłopotaniem.- Jestem facetem, nie umiem rozmawiać o uczuciach, ale widziałem jak na ciebie patrzy. A to znaczy tyle, że pójdzie za tobą wszędzie, nawet jeśli będzie wiedział, że to go zabije. Ale gdybyś tylko chciała, zginąłby, gdyby cię to uszczęśliwiło. 
Zamarłam. 

-Czy to..nie przesada?- zapytałam.

-Taka jest prawda- powiedział.- Jeśli faktycznie się pokłóciliście, to wiedz, że powinniśmy przerwać trening i iść go szukać. 

-Dlaczego?- zdziwiłam się, mocno przestraszona.

-Wierz mi lub nie- powiedział, lekko kiwając głową.- Że albo zrobi krzywdę sobie, albo komuś, kto sprowadzi na nas kolejne kłopoty. 

Cholera. Czy nie wdepnęliśmy już w wystarczająco duże bagno?

-Zraniłam go- powiedziałam cicho.- Nie chciałam, ale to zrobiłam.

Nie odezwał się, ale jego wzrok mówił jasno, że już wiem co powinnam zrobić. 

Pożegnać się. Popędzić do samochodu. Szukać Archera. Wyjaśnić wszytko. Cztery kroki, które pozwolą mi spokojnie zasnąć tej nocy. 

-Hej, mamy problem- powiedział Aaron, znajdując się nagle przy mnie. Rzucił mi w rękę butelkę, jednocześnie chowając telefon do kieszeni.- Archer się upił i praktycznie zdemolował salon. 


Chryste Panie. 



=====


Z przykrością zawiadamiam, że do końca pozostało coraz mniej rozdziałów! 

Ale nie martwcie się.. coś sie kończy, coś zaczyna! ;*


Pozdrawiam ;* 



Continue Reading

You'll Also Like

5.3K 234 17
- O co chodzi? - spytałam łagodnie - Wszystko okej? - Tak... - odpowiedział ze spuszczonym wzrokiem. - Widzę jakieś "ale", o co chodzi Brad? - Kim ty...
51.2K 687 8
Kiedy miłość uderza jak piorun, ale tylko w jedno serce, to należące do chłopaka. Dziewczynę zarówno nowy wielbiciel, jak i jego próby zdobycia jej m...
122K 4.4K 36
Katrina Wood ma zaledwie czternaście lat gdy dowiaduje się, że jej starsza siostra, matka i ojciec potwór, zostali zamordowani. Biedna dziewczyna tra...
5.3M 280K 102
On- chłopak po przejściach, niebezpieczny,nikt tak na prawdę nie wie kim jest. Nowy w szkole, w nowym mieście rozpaczliwie próbuje zmienić swoje życi...