Nie mogę Cię (nie) kochać [PR...

By czarodziejka2604

13.6M 568K 542K

PREMIERA: 5.06.2023 r Reed DiLaurentis przez całe swoje siedemnastoletnie życie pragnęła jedynie szczęścia uk... More

PROLOG
#1
#2
#3
#4
#5
#6
#7
#8
#9
#10
#11
#12
#13
#14
#15
#16
#17
#18
#19
#20
#21
#22
#23
#24
#25
#26
#27
#28
#29
#30
#31
#32
#33
#34
#35
#36
#37
#38
#39
#40
#41
#42
#43
#44
#45
#46
#47
#48
#49
#50
#51
Rozdział niespodzianka: ARCHER POV
Rozdział niespodzianka: ARCHER POV cz.2
#52
#53
#54
#55
#56
#57
#58
#59
#61
#62
#63
#64
#65
#66
#67
#69
#70
#71
#72
#73
#74
#75
#76
Q&A
#77
#78
#79
#80
#81
#82
#83
#84
#85
#86
#87
#88 + NOMINACJE
#89
#90
#91
#92
EPILOG
Pytania do bohaterów
Informacja
Trailer
Pokochaj mnie
DRUGA CZĘŚĆ
WYDANIE KSIĄŻKI
OKŁADKA
PREMIERA
PRZEDSPRZEDAŻ
JUŻ W SPRZEDAŻY!
PREMIERA II CZĘŚCI

#68

127K 5.1K 8.6K
By czarodziejka2604

Ogłaszam trzydniowy maraton rozdziałowy! ;*


========



Ziewnęłam przeciągle, poprawiając się na łóżku. Archer przestał bawić się kosmykiem moich włosów, marszcząc przy tym czoło. Uśmiechnęłam się leniwie, wtulając swoją twarz w zagłębienie pomiędzy jego szują a ramieniem. 

-Widziałaś się kiedyś z ojcem?- słyszę jego cichy głos, tuż przy swoim uchu.- Wiesz, po tym jak was zostawił?
Przełknęłam głośno ślinę. Ten temat nie należał do najlepszych. 
-Nie- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.- I nie chcę widzieć.
Westchnął przeciągle, całując mnie w czubek głowy. Objęłam go mocniej, dotykając przypadkowo wargami, jego rozgrzanej skóry. 

-Dlaczego nie możesz uwierzyć, że twój ojciec na prawdę kochał twoją mamę?- zapytałam smutno.

-Bo tak nie było- odburknął, a jego mięśnie się napięły.- Nie gadajmy o tym. 
Przynajmniej próbowałam. Podniosłam się, przyglądając się jego twarzy. Był spokojny, a jego zielone oczy błyszczały dziwnym blaskiem, który tak kocham. Powiodłam palcem, bo małej bliźnie pod okiem. Jej pochodzenie, było nieznane, ale mogłam się domyślić, co się stało. 
-Co się dzieje?- zapytał ostrożnie, na widok mojej niewyraźniej miny. 
Dotykałam każdej blizny, każdej zmarszczki z taką delikatnością, jakbym bała się zrobić mu krzywdę, a moje oczy zaszły łzami.
-Reed?- usłyszałam jego głos. 

Zamrugałam parokrotnie, aby rozgonić łzy. 

-P-przepraszam- wymamrotałam niewyraźnie.- Boję się o ciebie.
Kąciki jego ust powędrowały lekko do góry.

-Skarbie..- zaczął z tą swoją seksowną chrypką. Złapał mnie, przenosząc na siebie. Położył swoje dłonie, w dole pleców. Zaczął delikatnie kreślić kółka palcami, z figlarnym wyrazem twarzy. -Nie rób tego- trącił nosem mój, a jego oddech łaskotał moją twarz.

-Mógłbyś iść na studia- powiedziałam.- Złapałbyś jakąś legalną pracę, mógłbyś robić coś lepszego. Nie musisz wiecznie siedzieć w tym..

Pokręcił przecząco głową. 
-To nie takie proste- cmoknął przelotnie moją szczękę. 

-Archer, sam widzisz, jak to niebezpieczne- mój głos zadrżał.- Gdybyś teraz leżał w szpitalu, przypięty do różnych maszyn, gdybym musiała na to patrzyć...
-Kiedy się na to pisałem, wiedziałem że tak będzie- po raz kolejny złożył krótki pocałunek, tym razem na brodzie.- Zrobiłem to świadomie. 

-Nie chciałbyś normalnej pracy, dobrej przyszłości? Szans na normalne i spokojne życie?- wyszeptałam. 

Nie mogę uwierzyć, że to co robi, mu się podoba. 
-Podjąłem decyzję, teraz nie ma odwrotu- odpowiedział poważnie, jednak nie przestawał całować mojej szczęki, co sprawiało, że powoli się rozpływałam.- Pokażę ci coś.
Potem podniósł się, trzymając mnie mocno, tak abym mogła na nim usiąść. 
-Ściągnij moją koszulkę- powiedział z lekką chrypką.
-Jeśli to jakaś gra wstępna, to ci się nie uda- zażartowałam.
-Ciekawa wizja- poruszył dwuznacznie brwiami.- Ale nie o to chodzi. Po prostu to zrób. 
Chwyciłam niepewnie materiał i po chwili, trzymałam złożony podkoszulek w dłoniach. Z całych sił próbowałam nie gapić się na jego tors i idealne ciało. Marzenie ściętej głowy. 
-Możesz sobie popatrzyć- odchylił się, opierając na łokciach.- Uwielbiam kiedy masz taki rozmarzony wzrok. 

Wywróciłam oczami, zakładając ręce na piersi. 

-Nie? Szkoda. 

Potem posadził mnie obok i odwrócił się plecami, przekręcając lekko głowę, by na mnie popatrzyć. Zwróciłam uwagę na rysunek z trybikami i literką "K" pod spodem. 

Kelsey?

-Masz tatuaż- mówię tylko, nie wiedząc co powiedzieć. Najwyraźniej, nie chce nic mówić. 

Pokiwał tylko lekko głową. Przybliżyłam się trochę, patrząc na niego wyczekująco. 

-Taki sam ma Will, Matt, Diego, Mike i Carter. To zobowiązuje do wielu rzeczy. Symbolizuje właśnie, że będziemy w tym siedzieć razem i do końca. 

Przytknęłam opuszki palców do ust, nie wiedząc co powiedzieć. Myślałam, że to rodzaj manifestu miłości, a może nawet ona miała taki sam. W końcu ta literka. 

Jednak odpowiedź była inna, taka której się nie spodziewałam. 

-A "K"?

Żaden z chłopaków nie ma tak na imię. Dotknęłam tego tatuażu. Gdybym mogła, chciałabym go zmazać, aby mógł być wolny. Ale nie sądzę, żeby to coś dało. 

-Kings- sprostował.- Tak się..nazywamy.

Pokiwałam głową, na znak że rozumiem. Mimo wszystko, takie wyśnienie bardziej mnie przerażało, niż podobało. 

Archer odwrócił się do mnie, ze strapionym wyrazem twarzy. 
-To jest częścią mnie, a ja częścią tego-przybliżył się do mnie tak, że poczułam jego zapach i oddech na skórze.- Nie próbujmy zmieniać czegoś, czego nie da się zatrzymać.

Popatrzyłam na niego, intensywnie myśląc nad tym, co powiedział. 

-Masz na myśli coś jeszcze, poza gangiem?- zapytałam, przełykając głośno ślinę.

Uśmiechnął się łobuzersko, a jego cudowne oczy nie przestały błyszczeć. Zieleń jego tęczówek, koiła nerwy i sprawiała, że czas zatrzymywał się. Jego usta odnalazły moje. Oddawałam pocałunek z miłością, kreśląc wzorki na skórze jego karku. Mocno nas przechylił, dopóki moje plecy nie spoczęły na materacu. Przeniosłam dłonie na jego policzki, a moja skóra wyczuła krótki zarost. Przygryzł dolną wargę, pociągając lekko za nią, a ja wydałam z siebie ciche westchnięcie. Jego dłoń przejechała po moim udzie, zatrzymując się na biodrze. Przeniósł swoją uwagę na moją szczękę, składając tysiąc pocałunków. Zaczęłam bawić się jego włosami, kiedy wślizgnął się dłonią pod kurtkę i podkoszulek. Poczułam jak gorące ogniki przeskakują pomiędzy nami, parząc w przyjemny sposób moje ciało. Uśmiechnęłam się, czując jego wargi na delikatnej skórze szyi. Chciałam więcej i potrzebowałam tego. Przechyliłam głowę, żeby było mu wygodniej. Czułam jego oddech i dotyk, kiedy kreślił dziwne wzorki na skórze, tuż pod moim stanikiem. Przygryzłam lekko wargę, kiedy przygryzł skórę pod moim uchem, po czym i tam, składał pocałunki. 

-Kocham cię- wyszeptał.
Odpowiedziałam mu tym samym, chociaż mój głos drżał. Zaczęłam błądzić dłońmi po jego wyrzeźbionym ciele, co cholernie mi się podobało. Archer schodził coraz niżej, aż w końcu zahaczył zębami o biały materiał podkoszulka.

-Wiesz- zaczął z tym swoim łobuzerskim wyrazem twarzy i figlarnym uśmieszkiem.- Skoro ja już jestem bez koszulki..

Roześmiałam się tylko, pozwalając mu ściągnąć swoją kurtkę. Musiałam trochę się podnieść. Całował mnie z taką pasją, że nawet nie zauważyłam, kiedy chwycił mój T-shirt i delikatnie ściągnął go. Gdyby nie musiał wtedy przestać mnie całować, pewnie bym tego nie zauważyła. Poczułam się dziwnie, kiedy objechał wzrokiem po mojej klatce piersiowej i brzuchu. Zarumieniłam się, odruchowo zasłaniając się rękami. Od razu, odciągnął je, chwytając w swoje ciepłe dłonie. 

-Nie rób tego- wymruczał do mojego ucha.- Jesteś cholernie seksowna skarbie. 

Położył mnie znowu, wędrując ustami coraz niżej. Zrobiło mi się gorąco, kiedy poczułam jego pocałunki na piersiach. Gwałtownie nabrałam powietrza. 

TRACH!

Zamarłam i On również. Przez parę sekund, trwaliśmy w jednej pozycji, nie podnosząc się. Byliśmy tutaj sami, a na dole, właśnie ktoś coś rozbił. Było to na tyle duże, że słuchać było aż tu, na górę. Podniósł się, wyczekująco spoglądając na drzwi. Panowała cisza, ale w mojej piersi, serce tłukło się ze strachu. 

-C-co się dzieje?- wymamrotałam, obserwując go. 
Ręką odnalazł biały materiał, wciskając mi go w rękę.
-Ubierz się.
Ton jego głosu, był zdecydowany i czujny. Coś się stało, i wyraźnie nie podobało się to chłopakowi. Wyprostował się, narzucając koszulkę na siebie. Dopiero kiedy wstał, podniosłam się i założyłam swój podkoszulek. 

-Co robisz?- pisnęłam, oglądając się przez ramię. 

Archer podszedł do komody i wyciągnął z niej..pistolet. O Mój Boże. Zamarłam po raz drugi, patrząc jak cicho podchodzi do drzwi. 
-Zostań tutaj- powiedział, trzymając broń nisko. Mimo wszystko, był gotowy na to, aby w każdej chwili oddać strzał. Przeszły mnie dreszcze, kiedy uświadomiłam sobie, że być może już nie jesteśmy tutaj we dwójkę. 
-Nie zostawiaj mnie tu- powiedziałam płaczliwym głosem. Zaczynałam się bać. Poważnie bać. 
-Tu jesteś bezpieczna- spojrzał na mnie.- W razie czego, weź mój telefon, schowaj się i zadzwoń do chłopaków. 

Po czym cicho otworzył drzwi i wyślizgnął się z pokoju. 

Co do cholery!?

Czy on mówił poważnie!?

Przełknęłam głośno ślinę, nasłuchując. Nic nie słyszałam i nie wiedziałam, czy to dobrze czy źle. Chwyciłam jego komórkę, która leżała na stoliczku nocnym, kurczowo ją ściskając. Jak ostatnia idiotka, podeszłam na palcach do drzwi, chwytając delikatnie klamkę i uchyliłam je. Na korytarzu było ciemno, schody również nie były oświetlone a jedynym źródłem światła, był księżycowy blask, wdzierający się do salonu przez okna. Przeszłam przez korytarz po omacku, a podłoga nie wydała nawet jednego skrzypnięcia. Kiedy byłam już na drugim schodku, śród ciszy rozległ się poirytowany głos przyrodniego brata.

-Kurwa mać. 

Potem w salonie rozbłysło światło. Chyba jednak wciąż jesteśmy we dwójkę. Ostrożnie zeszłam tam, zauważając Archera pochylającego się nad czymś przy kanapie. 

-Co się dzieje?- zapytałam zdezorientowana.  Wepchnięty za pasek pistolet, uświadomił mi, że chyba przeżyję tę noc. 

Zerknął na mnie, prostując się. 

-Reed, miałaś tam zostać.

Wzruszyłam ramionami. Podeszłam do niego, zauważając kamień, obwiązany sznurkiem i rozbite szkło. Mój wzrok podążył w stronę okna, gdzie oczywiście była dziura. Cholera. Ktoś wybił szybę w tym domu. 

-Matko Boska- westchnęłam, przestępując z nogi na nogę.- O co chodzi?

Moje pytania na pewno były uciążliwe, ale zaczynało mnie to gryźć. Wyciągnął przed siebie rękę, w której była karteczka. Drżącymi rękami przejęłam ją, rozwijając papier. Było tam tylko jedno zdanie, które sprawiło, że nogi ugięły się pode mną.

"Następna będzie dziewczyna."
Z przerażeniem popatrzyłam na niego, a on przybrał na swoją twarz maskę niedostępności. Doskonale rozumiałam przesłanie tego zdania, w związku z całą sytuacją. Zaczęłam się trząść, a moja broda niebezpiecznie drżała. W tym momencie, Archer gwałtownie mnie chwycił i schował w swoich ramionach. Mocno wtuliłam się w niego, zaciskając w dłoni karteczkę. Zaczęłam płakać z bezradności. 

-Ćiiiii- starał się mnie uspokoić, delikatnie kołysząc na boki.- Nie pozwolę na to. 

Wypuściłam ten kawałek papieru, zanosząc się łzami. W tej chwili w zamku przekręcił się kluczyk i do środka weszli chłopcy, rozmawiając o czymś wesoło.

Nie zwracałam na to uwagi. Ryczałam jak bóbr, a on próbował mnie uspokoić, głaszcząc moje włosy. 

-Co się to kurwa stało?- usłyszałam czyjś głos.- Cholera Archer, mógłbyś się czasem opanować. 

Chłopak odwrócił się, ale wciąż trzymał mnie blisko siebie. Zaczęłam powoli się uspokajać, zdając sobie sprawę z tego, że wszyscy na mnie patrzą.

-Spierdalaj- odpowiedział, z udawaną grzecznością.

Poczułam obecność coraz większej liczby osób. 

-O co chodzi?- rozpoznałam głos Diego, ponieważ miał charakterystyczny akcent. 

Wtedy mój przyrodni brat streścił w paru słowach całą sytuację, nie przestając mnie tulić. Oddychałam głośno, przecierając dłonią wilgotne policzki. Musiałam się ogarnąć. 

Kiedy poruszyłam głową, zobaczyłam jak Diego pochyla się, podnosi karteczkę i czyta jej zawartość. Następnie podaje ją blondynowi, który otworzył mi wcześniej drzwi. Nad jego ramieniem stoi Will, który również zapoznaje się z treścią. Na koniec dostrzegam Matta, który z zaciśniętymi ustami przejmuje papier. 
-Aż proszą się o porządny wpierdol- mruknął w końcu William, przełamując ciszę. 

W tej samej chwili Matthew zmiął kartkę, rzucając na stół. 

-Chuje- skomentował.- Reed, wszystko okej?

Uśmiechnęłam się blado. Pewnie wyglądałam strasznie, ale patrzył na mnie z taką troską, że nie potrafiłam się odezwać. 

Jak to jest kiedy twój były chłopak i obecny stoją dwa metry od siebie i obydwaj martwią się o ciebie? DZIWNIE. 

-Jedno jest pewne- odzywa się szef.- Nie dadzą spokoju, dopóki tego nie zrobią, więc trzeba się ich pozbyć. 

Przygryzłam mocno wnętrze policzka. 

-Coś wymyślimy- mówi twardo Archer. 

-Mamy nadstawiać karku, żeby nie dostała po dupie?- zapytał blondyn. 

Czułam jak mięśnie chłopaka napinają się. 

-Masz z tym jakiś problem?!- warknął.

-Od kiedy zajmujemy się ratowaniem tyłka obcej osoby?

Sama nie wierzyłam, że to słyszałam. Mówił tak, jakby mnie tu nie było.

-Mike, przesadzasz- zaczął DeVitto, który zerknął na mnie współczująco. 

-Nie jest obca- powiedział Diego.- Znam ją.

-Znasz mnie?- usłyszałam swój głos.

Roześmiał się. Jak zawsze.

-Przecież już parę razy tutaj byłaś, no nie?- odpowiedział.

-Chcę wam tylko przypomnieć, że Carter leży w szpitalu- powiedział rzeczowo.- Przez nią. 
Gdybym nie ścisnęła mocniej Archera, przystartowałby do niego. Buzowała w nim złość. Czułam to.

-Szukali powodu, żeby zacząć otwarty konflikt i akurat padło na Reed- stwierdził mężczyzna, którzy tu rządził.- Jeśli nie ona, równie dobrze mogło paść na twoją małą siostrzyczkę. 

To zamknęło buzię blondynowi, który nabrał powietrza w płuca. 

-Więc trzeba wymyślić jakiś dobry plan- powiedział po chwili namysłu. 

Stali tak przyglądając podłodze.

-I wstawić nową szybę- dodał Will.
Diego klasnął w dłonie. 
-Na razie plan jest taki- zawyrokował.- Musisz tu dziś zostać, Raven. Jesteś tu najbezpieczniejsza. 

-Reed- sprostowałam.

-Może być- uśmiechnął się, chociaż miałam wrażenie, że znał moje prawdziwe imię.- Rano ktoś z nas cię odwiezie, ale to chyba jasne, że musisz mieć jakiś nadzór. Dla bezpieczeństwa. Pomyślimy nad tym. Za pól godziny spotykamy się tutaj. Bez dyskusji. 

Mike i Will ruszyli od razu na piętro. Matthew wyglądał jakby się czymś struł, ale po chwili i on zniknął na schodach. 

-Zadzwonię do mamy, że nie wrócę na noc- mówię bardziej do siebie, niż do nich. 

Wyciągam telefon, pisząc smsa. Moja rodzicielka myśli, że jestem u Isabel. 

-Archer, wiem że nie spodoba ci się to, co powiem, ale to nie podlega dyskusji- powiedział twardo.- Chcę ją tutaj widzieć za trzydzieści minut.

-Chyba cię pojebało- stwierdził.

-Ta sprawa ją dotyczy najbardziej, wiec uważam że powinna być podczas tej rozmowy.

-Ona nie jest częścią tego gówna, więc nie musi..

-Myślę- przerwał mu.- Że jest. Pośrednio, ale jest. 

Po czym odwrócił się i zniknął.
-On ma rację- powiedziałam po chwili. 

-Wiem, że ją ma do chuja- mruknął.- I właśnie to, wkurwia mnie najbardziej. 



========
Ciekawe kto pozbiera szkło xdd 

Jak myślicie? xdd 


Pozdrawiam! 

Do jutra! ;*





Continue Reading

You'll Also Like

521K 17.9K 33
- Ja pierdole - warknęłam. - Wiesz w ogóle gdzie jesteśmy? Spojrzał na mnie jak na wariatkę. No tak. Skąd miałby wiedzieć? - To co teraz? - spytałam...
82.9K 3.4K 41
Molly Bennet i Charlie Conley już w dzieciństwie byli nierozłączni, a ich przyjaźń wydawała się niezniszczalna. No właśnie. Wydawała się. Jak się oka...
10.9K 4.2K 200
Ludzie, którzy mnie zabili, dali mi nowe życie.
588K 25.4K 64
Ona - zwykła poukładana uczennica co sie stanie, gdy do jej szkoły zostanie przyjęty młody nauczyciel. Czy odmieni jej życie na lepsze a może go...