Nie mogę Cię (nie) kochać [PR...

By czarodziejka2604

13.6M 568K 542K

PREMIERA: 5.06.2023 r Reed DiLaurentis przez całe swoje siedemnastoletnie życie pragnęła jedynie szczęścia uk... More

PROLOG
#1
#2
#3
#4
#5
#6
#7
#8
#9
#10
#11
#12
#13
#14
#15
#16
#17
#18
#19
#20
#21
#22
#23
#24
#25
#26
#27
#28
#29
#30
#31
#32
#33
#34
#35
#36
#37
#38
#39
#40
#41
#42
#43
#44
#45
#46
#47
#48
#49
#50
#51
Rozdział niespodzianka: ARCHER POV
Rozdział niespodzianka: ARCHER POV cz.2
#52
#53
#54
#55
#57
#58
#59
#61
#62
#63
#64
#65
#66
#67
#68
#69
#70
#71
#72
#73
#74
#75
#76
Q&A
#77
#78
#79
#80
#81
#82
#83
#84
#85
#86
#87
#88 + NOMINACJE
#89
#90
#91
#92
EPILOG
Pytania do bohaterów
Informacja
Trailer
Pokochaj mnie
DRUGA CZĘŚĆ
WYDANIE KSIĄŻKI
OKŁADKA
PREMIERA
PRZEDSPRZEDAŻ
JUŻ W SPRZEDAŻY!
PREMIERA II CZĘŚCI

#56

116K 5.1K 5.6K
By czarodziejka2604

W pewnym momencie, poczułam tępy ból głowy. Zaczęłam otwierać oczy, przywracając świadomość swojemu ciału. Powoli poruszyłam się, czując pod sobą niewygodny i szeleszczący materiał. Ta pościel, o ile tak można to nazwać nie należała do mnie. W powietrzu czuć było dziwny zapach, z dodatkiem wręcz mroźnego powiewu. Do moich uszu dochodziły ciche odgłosy, jakby ktoś skrobał pazurami o drzwi. Zamrugałam znowu, obserwując ciemny sufit. Zmarszczyłam brwi nie wiedząc o co chodzi. Skądś dolatywało słabe, żółte światło a zza brudnych szyb ledwo dostrzegalne dzienne światło. Poruszyłam niemrawo ręką, z zamiarem odgarnięcia włosów z twarzy. W połowie drogi, moja ręka została brutalnie zatrzymana. 

Co jest?
W tym momencie uświadomiłam sobie z całą mocą, że nie jestem w swoim pokoju ani nawet domu. Więc gdzie jestem!?
Moja oczy przyzwyczajają się do dziwnego oświetlenia bardzo szybko. Powiodłam wzrokiem, w stronę dłoni umiejscowionej nad głową. Słodkie Dzieciątko Jezus! Mój nadgarstek opleciony jest grubym sznurem, przywiązanym do metalowej ramy. Szarpnęłam ręką chcąc ją wyzwolić. Ta jasne Reed, to na pewno jest takie proste. Sznur bezlitośnie wpija się w skórę, sprawiając ból. Syknęłam. 

-Na twoim miejscu, raczej bym nie kombinował- odezwał się męski, niski głos. Brzmiał znajomo, ale w mojej głowie panowała dziwna mgła i nie mogłam sobie przypomnieć nikogo, kto mógłby być jego posiadaczem.- Zrobisz sobie większa krzywdę, niż myślisz. 
Ogarniam pomieszczenie spojrzeniem, wytężając wzrok. W kącie dostrzegam postać, która jeździła jakimś przedmiotem o zimnej ścianie. W skupieniu czekałam, na dalsze wypowiedzi, ale nie nadchodziły.

-K-kim- zaczęłam zachrypniętym głosem. Odkaszlnęłam orientując się, że brzmię jak traktor, który właśnie wyjechał w pole- Kim jesteś? I co ja tutaj robię!?

Ścisnęło mnie w żołądku. To nie wróżyło nic dobrego a w dodatku, zaczęłam się bać. Jestem w obcym miejscu, nie wiadomo gdzie i tak na prawdę, nie wiem w jakim celu. 
Mężczyzna zaśmiał się krótko, nieruchomiejąc. Przybliżył się, a moje ciało instynktownie chciało uciec. Problem w tym, że za bardzo nie miało gdzie. 

-Nie zbliżaj się!- podniosłam głos. Zamrugałam parokrotnie, kiedy twarz mężczyzny stała się wyraźna. Znajome rysy, znajome oczy, znajome usta i nos. Ciemna bluza podwinięta do łokci, dłonie obleczone w skórzane rękawiczki bez palców i scyzoryk, zręcznie przeskakujący pod palcami.- Evan!?



MATT POV


-Matt do kurwy nędzy, co ty wyprawiasz!?- Will na przednim siedzeniu, praktycznie łapał się za głowę, kiedy jego nowy wóz ścinał zakręty i łamał każdy możliwy przepis. De Vitto traktował każdy samochód jak dziecko, a jego schizy w tym temacie, dochodziły do skrajności. Kiedyś, za otworzenie piwa w samochodzie, wracałem z centrum na nogach, tylko dlatego że autko, mogłoby się pobrudzić. 

-Jest akcja do zrobienia- zerknąłem na tył, gdzie Mike'owi na dźwięk słowa akcja, rozszerzyły się źrenice. Ten chłopak wygląda całkiem niewinnie, ale w jego duszy siedzi seryjny morderca. Jest precyzyjny i w pełni skupiony na zadaniu, chociaż za chwilę zacznie roznosić go energia. A w  nadmiernym podekscytowaniu, łatwo o nieuwagę. Ale nie z Nim. Dla Michaela akcje, zlecenia i interesy to coś więcej niż tylko praca. Czy jeśli uznam to za pasję, wyjdzie na pomyleńca?
-Jaka akcja?- zapytał Will, przecierając szczękę otwarta dłonią.

Zręcznie zmieniłem bieg, starając się dotrzeć do mieszkania jak najszybciej. Liczy się czas.

-Dziewczyna- rzuciłem, starając się aby mój głos brzmiał raczej normalnie.- Siedemnaście lat. Czarne włosy, ciemne oczy. Niska o szczupłej budowie ciała. Całkiem..ładna- oblizałem usta, w myślach dodając więcej pikantnych szczegółów. 

-Co z nią?- zapytał William.

-Mamy ją..usunąć?- oczy Mike'a błyszczały w znany mi sposób. 

Kolejny fakt o blondynie. Kiedy trzeba kogoś wyeliminować, a jest to mężczyzna pojawia się słowo "zabić". Bez niepotrzebnych fanaberii, mówi jak jest. Kiedy mowa o kobiecie, zawsze jest to "usunięcie". Chłopak wierzy, że kobiety w tym biznesie, znajdują się przez przypadek, kiedy zagra się na ich uczuciach i emocjach, naiwności i chęci pomocy. Jego zdaniem, faceci je wykorzystują, ale ponieważ niejednokrotnie wiedzą za dużo... cóż.. nie mogą zbyt długo pożyć. Nie wiem, jakie podłoże ma to przeświadczenie. 

-Nie- zaprzeczyłem.
-Jest winna pieniądze?- zapytał.- Nie przypominam sobie, żeby klienci byli..klientkami.
Pokręciłem głową z niedowierzaniem. Ta praca jest jednak monotonna. 

-Nie pajacu- warknąłem.- Musimy ją odnaleźć.

Chwila ciszy.

-Że co do chuja!?- ryknął Will.- Odnaleźć?! A co my kurwa jesteśmy, co? Agencja do spraw matrymonialnych? Biuro osób zaginionych?

-Mówi się biuro rzeczy znalezionych- sprostowałem. 
De Vitto pokręcił głową, zaśmiewając się z niedowierzaniem. 

-Chyba sobie jaja robisz- stwierdził.- Od kiedy zajmujemy się zaginięciem? Przynajmniej od tej strony. 
Mike prychnął śmiechem. Nie wiem co go rozbawiło, ale czasem mam wrażenie, ze mam doczynienia z osobą chorą umysłowo, mimo że taki nie jest. Potrafi powiedzieć dużo rzeczy z sensem, jest inteligentny i całkiem dobrze radzi sobie w garażu. 

-Posłuchaj- warknąłem.- Zaginęła Reed. Rozumiesz? Ta o d Katty!

Może ostatnim argumentem go przekonam. Spojrzał na mnie kątem oka.
-Siostra Archera?

-Przyrodnia-dodałem.- No prawie przyrodnia. 

Pokiwał lekko głową, a jego frustracja uleciała tak szybko, jak się pojawiła. 

-I on chce ją ratować?- zapytał.- Nie wierzę.

Archer nie naraża zespołu z byle powodu i to jest nam wszystkim dobrze znane. Gdyby chodziło o ojca, pewnie tak by się przejął, że aż z tej okazji poszedł by napić się do baru.

-Ja też chcę- dodaję ciszej. 

Już chcą coś powiedzieć, jednak się powstrzymują. Wjeżdżam na podjazd, naprędce parkując i gasząc silnik. W szybkim tempie, przemieszczamy się do salonu, gdzie jak sądzę chłopaki zaczęli robotę. 

Carter zapatrzony w ekrany laptopów, nie odrywa wzroku od kolorowych znaczków. Jego place płynie przesuwają się po klawiaturze. Za każdym razem, gdy coś idzie po jego myśli lekko się uśmiecha.

-Dziecinada- komentuje pod nosem, zadowolony z efektów swojej pracy.

Chłopak zdecydowanie należy do hackerów. Potrafi w parę minut rozkodować wszystkie zabezpieczenia, znajdujące się przy kamerach na ulicy i w sklepach. W szybkim tempie namierza, lokalizuje i rzuca pełen obraz danej przestrzeni. Z technologią, żyje jak z rodziną. Diego obserwował jego pracę w milczeniu, trzymając rękę na srebrnej skrzynce. Wszyscy doskonale wiedzieli co jest w środku. Natomiast Archer... chodził w kółko, zaciskając pięści i przyznam szczerze... dawno nie widziałem go tak rozdrażnionego i wkurzonego jak wtedy.

-Jesteśmy- zawyrokowałem.- Jak idzie?

-Za chwilę powinienem mieć coś więcej- zaręcza nasz informatyk, pochylając się jeszcze bardziej.- Aktualnie mamy ją na skrzyżowaniu.

Matt biegnie na górę, najpewniej w celu zmieniania ubrania. No cóż. W koszulce od wf, nie każdy chciałby iść na akcję. 

Kiwam głową, przysiadając się do kumpla. Kompletnie nie rozumiem co robi, ale jeśli robi to dobrze, to tylko o to chodzi. Coraz bardziej martwię się o dziewczynę. Jeśli coś jej się stało, nie wybaczę sobie tego, ze po nią nie podjechałem.

-Jest!- krzyknął Carter, kiedy na ekranie rozbłysł obraz przedstawiający pusty chodnik w jednej z uliczek West Richmonds Fall. Po paru chwilach, przez chodnik przeszła kobieta z psem na rękach. Zerknąłem na godzinę z boku. 

-Daj do przodu, to za wcześnie.

Obraz zafalował i zaczął przesuwać się szybciej. Archer, zawisł nade mną wreszcie przestając deptać ścieżki po panelach.
-Cofnij- rozkazał Hale, wyraźnie zdeterminowany.-To Reed..

Faktycznie. 

Po chodniku kroczyła nasza ciemnowłosa. Przystanęła, szukając czegoś w torebce. Wtedy, widok na nią zasłania mężczyzna znacznie wyższy od niej. Otwieram szerzej oczy, kiedy Carter przybliża widok. W paru zwinnych ruchach, facet obezwładnia dziewczynę i znikają w uliczce. 

-Jeszcze raz- zarządził Diego. Teraz wszyscy zebrali się wokół stołu. Nawet Michael, w czarnej jak smoła bluzie. 

Film został odtworzony jeszcze trzy razy.

-Okej, teraz mamy pewność- stwierdziłem.

Pewność, że została uprowadzona i prawdopodobnie, nie wróży to nic dobrego.

-Gdzie wychodzi ta uliczka?- odezwał się Archer, wyraźnie zdeterminowany.
-Według mapy, na nieczynny parking- Carter ponownie klikał w klawiaturę, szukając czegoś.- Nie ma tam jednak kamery, więc spróbuję znaleźć coś.. w miarę blisko.

Jego zdolności upadają, kiedy technika nie dotrze w jakieś miejsce.

Czekanie zdawało się nie mieć końca. Teraz kiedy wiem, że DiLaurentis na sto procent została porwana, każda sekunda dłuży się niemiłosiernie, ponieważ w tym czasie może zostać pobita, zabita, zgwałcona i wykorzystana.

-Nie możesz szybciej?!- warknął Archer.

-Staram się, tak!?- odwarknął. 

Nikt nie lubi, gdy się mu przeszkadza.

Po paru minutach szukania, i przeczesywania zarejestrowanych obrazów na kamerach dotarliśmy do kolejnego tropu. Za nim, ciągnął się następny i następny...

-Wystarczy- stwierdził Archer.- Wiem czyj to samochód.

-Jesteś pewny?- zapytał Diego.- Nie możemy sie pomylić, przecież wiesz. 
-Mówię Wam, że wiem czyj jest ten pierdolony samochód- warknął. 

Podniosłem się. 
-Czyj?- zapytałem, lustrując go spojrzeniem. 

-Jeżeli The Snakes chcą się odgryźć za ostatnią niespodziankę, to będzie mało roboty- zaśmiał się Will.- Dałbym radę sam, jeśli..

-Zamknij się- rzucił Hale.- The Sneakes nawet nie wiedzą, kto im to zrobił a co dopiero. Jest gorzej. Dużo gorzej...

Zacisnąłem usta, domyślając się co ma na myśli. 

-Chyba nie mówisz, że...

Popatrzył na mnie, a jego wzrok mógłby zabijać. Nie odezwał się, więc przyjąłem to za potwierdzenie.

-Jinetes*- odpowiedziała za nas reszta.



====

Jinetes- z hiszp. "jeźdźcy" 

Mam nadzieję, że jeszcze o mnie pamiętacie! ;*
Ja o Was pamiętam a dni, które nie moge poświecić na tworzenie nowego rozdziału, są dniami straconymi :(

Kocham, ściskam, pozdrawiam, całuję i do następnego moje wariaty <3 ;*

Zapraszam do komentowania, gwiazdkowania ^^




Continue Reading

You'll Also Like

1.3M 47.7K 41
Gdzie dwoje największych wrogów zmuszonych jest do zamieszkania razem. To nie skończy się dobrze. Tak. To wszystko to schemat.
7.7K 254 35
Hej. Nazywam się Maddie Scatters. W ostatnim czasie przeprowadziłam się z Missisipi do Los Angeles. Jutro zaczynam mój pierwszy dzień w nowej szkole...
4.4M 172K 62
POPRAWIONE ROZDZIAŁY 5/56 - Nienawidzę, gdy palisz - wyznał, a ja przewróciłam oczami. - Każdy czasem musi - wzruszyłam ramionami. - Nienawidzę pat...
294K 10.8K 31
~Wierzę, że istnieją między nami siły, które nas do siebie przyciągają. Wierzę w to, że siły między nami stykają ludzi, którzy powinni się spotkać. I...