Nie mogę Cię (nie) kochać [PR...

By czarodziejka2604

13.6M 568K 542K

PREMIERA: 5.06.2023 r Reed DiLaurentis przez całe swoje siedemnastoletnie życie pragnęła jedynie szczęścia uk... More

PROLOG
#1
#2
#3
#4
#5
#6
#7
#8
#9
#10
#11
#12
#13
#14
#15
#16
#17
#18
#19
#20
#21
#22
#23
#24
#25
#26
#27
#28
#29
#30
#31
#32
#33
#34
#35
#36
#37
#38
#39
#40
#41
#42
#43
#44
#45
#46
#47
#48
#49
#50
#51
Rozdział niespodzianka: ARCHER POV
#52
#53
#54
#55
#56
#57
#58
#59
#61
#62
#63
#64
#65
#66
#67
#68
#69
#70
#71
#72
#73
#74
#75
#76
Q&A
#77
#78
#79
#80
#81
#82
#83
#84
#85
#86
#87
#88 + NOMINACJE
#89
#90
#91
#92
EPILOG
Pytania do bohaterów
Informacja
Trailer
Pokochaj mnie
DRUGA CZĘŚĆ
WYDANIE KSIĄŻKI
OKŁADKA
PREMIERA
PRZEDSPRZEDAŻ
JUŻ W SPRZEDAŻY!
PREMIERA II CZĘŚCI

Rozdział niespodzianka: ARCHER POV cz.2

114K 3.8K 2.7K
By czarodziejka2604

Kontynuacja rozdziału 24

-To jej powiedz- wyszczerzyłem się.
Uwielbiam bawić się z nią w kotka i myszkę. Oczywiście, ten pierwszy zawsze ma przewagę. 

-Co?-zapytała tępo, wpatrując się raz w telefon a raz w moją osobę.
-Że żyjesz- spojrzałem na nią na ułamki sekund.- I że nie wiesz, kiedy wrócisz.
Po jej twarzy przebiegł grymas niezadowolenia.

-Ohh..serio?- zirytowała się- Chcę jej napisać, kiedy może spodziewać się mojej osoby w domu.

Wierciła się niespokojnie na siedzeniu. Jeśli zaraz powie, że musi do łazienki to nieźle się zdziwi. Będę musiał wskazać jej krzaki, na co brunetka na pewno, zareaguje z obrzydzeniem.

-W takim razie, musisz skłamać- odpowiedziałem rozbawiony. Bawi mnie, kiedy mam nad nią przewagę. A ona, ewidentnie jest na straconej pozycji. Nawet siłą, nie zmusi mnie do powiedzenia czegokolwiek. Zresztą.. ile ona może mieć siły w tych rączkach?

-Dlaczego?-zapytała.

Cóż, myślałem że zdąży już wybuchnąć. Na prawdę, muszę zacząć się lepiej starać, bo wciąż wierzy, że coś wskóra. Nonsens.

-Ponieważ, nie wiesz kiedy wrócisz- powiedziałem cicho. Zabrzmiało to lekko tajemniczo i groźnie, czyli tak jak miała być.

-Ale ty wiesz..-zaczęła.
Dzieliłem swoją uwagę na dziewczynę obok i wyboistą trasę. Wolałem patrzeć na to pierwsze, jednak mam zamiar przeżyć ten wieczór.

-Wiem- pokiwałem głową, zmieniając biegi.- Ale ci nie powiem.

Wzięła głęboki oddech, odblokowując swojego smartfona. Zaczęła klikać w jego ekran, więc jak sądzę odpisywała mojej kuzynce. Z Katty, to całkiem ciekawa historia. Ostatnio coś mi nie gra w jej zachowaniu i nie wiem, czy to dobrze, że te dwie się przyjaźnią. Wolałbym, gdyby nie miały ze sobą aż tak dobrych kontaktów. Przez ogrom pracy, którą mamy z chłopakami nie mogę za bardzo stwierdzić, co się dzieje. Parę razy, natknąłem się na nią w różnych..niebezpiecznych częściach miasta, a przecież wie, że nie powinna tam być. Jeśli w nocne ekspaty wciągnie również ją, to przysięgam zapłaci za to. Póki co Matthew pilnuje Reed, ale jeśli dowie się, co własnie zrobiłem, skopie mi zad. Zresztą.. jeśli miałby to zrobić, musiałby zrobić to dawno temu. 
Zerknąłem na dziewczynę obok, która z lekkim uśmiechem klikała w swój telefon. Zmarszczyłem czoło. Z reguły dziewczyny nie śmieją się do nowinek technicznych bez powodu.

-Ileż można wysyłać jednego sms'a?- zapytałem, odpalając kolejnego papierosa. Nie podobało mi się, że poświęciła temu tak wiele czasu. Matt, nie wspominał o żadnym adoratorze, na jej horyzoncie. Skoro są przyjaciółmi, to chyba by mu powiedziała? Chuj z tym, przecież nikogo to nie obchodzi.  

Wywróciła oczami, stwierdzając sucho, że można. Nie chciałbym się na nią wkurwiać, ale jeśli tak dalej pójdzie, to chyba zostawię ją tutaj samą.

-Z kim piszesz?- zapytałem po prostu.

-Z Katty- odpowiedziała, chyba nie spodziewając się takiego pytania.

-Tylko?
-Tak- odpowiedziała szybko.
Może nawet zbyt szybko. Wrzuciła telefon do kieszeni i zaczęła oglądać widoki za oknem. Odwróciłem wzrok od niej, skupiając się tylko i wyłącznie na drodze. Znajdowaliśmy się na obrzeżach, co znaczyło tyle, że jesteśmy prawie na miejscu. Wyrzuciłem przez uchylone okno papierosa. Dziewczyna, chyba zaczęła się bać. Złożyła dłonie na kolanach, nerwowo bawiąc się palcami. Może trochę ją wystraszyłem, tym całym porwaniem. To był impuls. Jakaś dziwna chęć, motywowana czymś, czego jeszcze nie umiem nazwać. No bo jak wyjaśnić to, że wbrew temu co sobie obiecałem, wracam do niej jak bumerang i robię wszystko, żeby o mnie myślała? Miała się mnie bać, miała nie wchodzić mi w drogę a na dźwięk mojego imienia powinna uciekać gdzie pieprz rośnie. Tymczasem myśl, że mogłaby to robić, sprawia że nie mogę sobie znaleźć miejsca. Już mnie to rozpierdala.

-Reed?- zacząłem spokojnie.-Nie musisz mnie lubić- stwierdziłem całkiem ponuro. Moja ręka, powędrowała do jej. Oddzieliłem jej zgrabne dłonie od siebie, chwytając jedną z nich. Splotłem nasze palce, nie patrząc na jej reakcję. Zachowuję się jak pierdolony zakochany szczeniak.- Ale możesz mi zaufać- to mówiąc, ścisnąłem jej dłoń jeszcze bardziej. Mówię wiele różnych rzeczy, ale akurat w tą mogłaby uwierzyć. Jeśli miałbym wybierać, w które słowa ma mi wierzyć to wybrałbym te. 
Miała chłodnawe ręce, które postanowiłem ogrzać. Ze wszystkich sił próbowałem nie odwrócić wzorku w jej stronę, bo kurwa...to by się źle skończyło.



ROZDZIAŁ 25


Kiedy dotarliśmy na miejsce, puściłem jej rękę, zgasiłem silnik i wysiadłem z auta. Od razu, usiadłem na masce swojego klasyka słysząc, jak moja towarzyszka robi to samo. W skupieniu obserwowałem, jak tam w dole, West Richmonds Falls przygotowuje się do nocnego życia.  Reed stała z boku obserwując to co ja, ze zdumieniem. Wiedziałem, że się jej spodoba. Nawet mi się to podoba, a przecież nie jestem ckliwy czy w żadnym stopniu romantyczny. W jednej chwili, wzdłuż rzeki rozbłysły miliardy światełek, oświetlając również wielkie mosty. Na to czekałem. Na ten ulotny moment, kiedy z ciemności robi się jasność. Kiedy na pozór, robi się bezpieczniej i przytulniej. Oczywiście, to kłamstwo, ale ten pozór jest interesujący.
Reed obserwowała to z wyraźnym zaciekawieniem. Chłonęła każdy szczegół miasta jak gąbka. No tak, przecież to wciąż jest dla niej nowe. Muszę ją jakoś nauczyć, gdzie nie powinna się pokazywać. Zanim zrobi to Matt, będziemy mogli szukać jej zimnego ciała w rowach.

-Tam- odezwałem się wskazując palcem na prawo.- Znajduje się most świętego Patryka.

Pokiwała głową, na znak że rozumie. Elegancko.
-Jest największy w mieście- mówiłem dalej- Zawsze świeci najjaśniej. Poza tym, każdy jest oznaczony więc nigdy się nie pomylisz. Idziesz od strony centrum, przechodzisz w ulicę szóstą, cały czas prosto i za cukiernią w lewo. No i masz. Most- zacząłem tłumaczyć jej, jak małemu dziecku.- Na drugim brzegu, jest park. W dzień organizują tam..jakieś pierdoły, spotkania. Ale mają tam najlepsze hot dogi- chyba lepiej to do niej dotrze.

-Dzięki za informację- mruknęła, opierając się o samochód. Siedziała prawie na skraju, zostawiając pomiędzy nami znaczną odległość.

-A tam- tym razem mój palec, wskazał duży budynek na drugim końcu miasta.- Tam jest nieczynna fabryka. Jeżeli ją widzisz, odwracasz się i idziesz jak najdalej od niej- popatrzyłem na nią, chcąc aby jasno zrozumiała mój przekaz.- To nie jest fajna okolica.

-Przyprowadziłeś mnie tutaj na lekcję geografii?- mruknęła zirytowana.

-Przyznaj, że dalej nie znasz nawet połowy Richmond- zaśmiałem się, nurkując dłonią w kieszeni. Powoli wyciągnąłem pudełeczko papierosów i wygrzebałem jednego z nich. Cholera, zostały tylko dwa.  Włożyłem go do ust, szukając drugą ręką zapalniczki.

-Znam- stwierdziła.
Nie umie kłamać.

-Jasne, jasne- zaśmiałem się łobuzersko, uważając by fajka nie wyleciała mi z ust. Ostatnie czego potrzebuję, to marnowanie papierosów i szukanie ich na brudnej ziemi. Odpaliłem zapalniczkę, podpalając moją truciznę. Zaciągnąłem się mocno, odchylając głowę do tyłu. Starałem się, aby kaptur bluzy nie spadł mi z głowy. Nie wiem czemu, ale lubię tak chodzić. Czuję się wtedy pewniej i lepiej, tak jak laski które nie ruszają się bez makijażu. Wypuściłem dym w powietrze, czując na sobie wzrok dziewczyny. Gapiła się na mnie tak, jakby widziała mnie po raz pierwszy od bardzo dawna.
-I właśnie dlatego tamtej nocy, zabłądziłaś i znalazłaś się właśnie w tamtej okolicy?- zapytałem, patrząc na nią kątem oka. Wyprostowałem się, wpatrując się w jej nieziemskie oczy. Miasto odbijało się w jej źrenicach, co z jakiegoś dziwnego powodu wydało mi się kurewsko seksowne. 

-Jak to?- wyszeptała przerażona

Wzruszyłem ramionami. Skąd mam to wiedzieć, jeśli najwyraźniej ona sama nie zna dobrego powodu?

-Sama mi powiedz- chwyciłem papieros pomiędzy dwa palce- Trafiłaś na niebezpieczną dzielnicę, w najgorszym możliwym czasie. Żadne miasto nie jest święte.

Ponownie zaciągnąłem się nim, dmuchając przed siebie. 

-Ja..-zaczęła. Odwróciła głowę, świdrując wzrokiem nieczynną fabrykę.- Nie wiedziałam.

-Teraz już wiesz- powiedziałem spokojnie.

-Skoro to tak niebezpieczna okolica, to co tam robiłeś?- zapytała z lekkim przerażeniem.

Sprytna jest. A raczej bystra, ale to wiedziałam od dawna.

-Ratowałem ci tyłeczek, słońce- mrugnąłem do mnie, chuchając dymem w jej kierunku. Oczywiście, jej reakcja była do przewidzenia.

-Przestań to robić- krzyknęła na skraju wytrzymałości.

Zaśmiałem się, kolejny raz doprowadzając ją do szału. Bardzo łatwo wyprowadzić ją w równowagi, jednak jej złość jest..urocza? 
Co kurwa?
Urocza?

Chyba powinienem zacząć się leczyć.

-Przestać ratować ci dupę?- zapytałem z powagą, rzucając papierosa przed siebie. Zeskoczyłem z maski, przydeptując dla pewności resztę. Potem znowu usiadłem na masce, specjalnie przybliżając się bliżej niej.

-Co tam robiłeś?- powtórzyła pytanie, ignorując całkowicie moje komentarze.
Szkoda, bo myślę że jeszcze trochę i rzuciłaby się na mnie z pazurami. Nie, żebym tego nie chciał. Mogło by się skończyć, całkiem fajnie.

Stop kurwa.

Albo się opanuję, albo całe życie będę sobie pluł w brodę.

-Hmm..-zamyśliłem się, znów patrząc na nią.- Powiedzmy że... interesy?

I obyś nigdy nie dowiedziała się jakie, Reed.

-W takim miejscu?- zdziwiła się.

-W każdym miejscu słońce, nawet w takim- mrugnąłem do dziewczyny.

Krzyknęła. Na głos. Z irytacji. Bingo! 
Wiedziałem, że potrafię doprowadzić ją do tego stanu. Wewnętrznie trząsłem się ze śmiechu. 

-Nie mów do mnie słońce- warknęła z irytacją. 
Co za dziewczyna. Nic jej nie pasuje. 

-Nie złość się-powiedziałem.

-Bo co?- fuknęła.

Zawiał mocny wiatr, porywając jej włosy na każdą możliwą stronę.

Ja pierdole. 

Wolałbym tego nie widzieć. 

To było tak cholernie pociągające. Moja wyobraźnia zaczęła działać.
Jej drobne ciało, schowane w moim. Jej zimne ręce, przebiegające pod materiałem mojej bluzy. Jej ciepły oddech, obijający się o mój kark, za każdym razem kiedy moje usta dotknęłyby skóry na jej szyi. Jej ciche westchnienie. Jej włosy, spływające kaskadami na plecy, kiedy pod wpływem mojego dotyku, wyginałaby ciało w łuk.Przyśpieszone bicie jej serca i rumieńce wyskakujące na twarzy. Jej kuszące usta, połączone w namiętnym tańcu z moimi. Ona, ocierająca się o najbardziej czułe punkty.
Kurwa mać.

Stop.

-Cały czas się złościsz-odpowiedziałem, poprawiając się. Wziąłem głęboki oddech, żeby jakoś się ogarnąć. 

-Widocznie mam powód- syknęła.

Pomiędzy nami zapanowała chwila ciszy. Nie chciała ze mną rozmawiać. Cholera. Chyba dalej złościła się o tą akcję w szkole.

-Zapomnij o tym..co było wczoraj- powiedziałem spokojnie, patrząc w dal- Głupio wyszło.

-Ty mnie przepraszasz?- zapytałam zdziwiona, patrząc na mnie.

-Nie- zaśmiałem się, ukazując szereg białych zębów. Włożyłem ręce do kieszeni, przez chwile chcąc odpalić kolejnego papierosa. Zrezygnowałem. Wyprostowałem nogi, czując jak wraca do nich czucie.- Ja nie przepraszam. 

-Fakt.. mówiłeś- westchnęła. Jeszcze mocniej wbiła się w skórzaną kurteczkę.

-Słuchałaś?- zdziwiłem się.

-Najwidoczniej- uśmiechnęła się delikatnie. Patrzyła na mnie, lekko oblizująca usta.- Archer..wychodzi na to, że będziemy rodzeństwem.
Zacisnąłem mocniej szczękę. Nie cierpię, gdy o tym wspomina.
-Przyrodnim, ale wiesz..to prawie to samo-kontynuowała.- Mieszkamy pod jednym dachem...Możemy się jakoś..dogadać? Uszanować? Nie wiem.. jeśli chcesz, możemy sobie nie wchodzić w drogę albo..albo zachowywać się w stosunku do siebie fair. 

Przeniosłem na nią wzrok, zastanawiając się co powinienem zrobić.

-Po prostu nie chcę, siedzieć w nocy i zastanawiać się czy chcesz mnie zatłuc czy nie- dodała ciszej, co wprawiło mnie w lekkie osłupienie. 
-Okay- powiedziałem tylko, błądząc wzorkiem po jej twarzy.
-Okay..Okay co?- zmrużyła oczy.

-Postaram się.. być bardziej..fair- powiedziałem, przełykając ślinę, kiedy na jej usta wpełzł delikatny uśmiech. 

-Cieszę się-powiedziała.
Wiatr wiał dalej, a życie w mieście toczyło się swoim rytmem. 

-Reed?- zacisnąłem wargi. Widziałem po jej twarzy, że coś jest nie tak.- Boisz się mnie?

-N-nie- zająknęła się. Poprawiła się na miejscu, ciaśniej opatulając się kurteczką.

Oczywiście, że się boi. KURWA.

-Boisz się mnie?- ponowiłem pytanie, zmniejszając odległość między nami.

Odsunęła się.
Jasna cholera. Z jednej strony powinienem się cieszyć. O to chodziło. Z drugiej strony, tej silniejszej wkurwiłam się sam na siebie.

-Boisz się mnie- wychrypiałem, błądząc wzrokiem po jej twarzy. Przysunąłem się. Nie miała gdzie uciec, więc tępo wpatrywała się w moje oczy. Jej, były przepełnione strachem. Delikatnie przesunąłem palcami po jej policzku. Drżała.

-Nie musisz się mnie bać- powiedziałem delikatnie. Zamrugała. 
Zataczałem koła na jej policzku, patrząc głęboko w oczy dziewczyny. Pieprzyć zasady. Liczy się to, że to jesteśmy. Oddychała płytko, wlepiając swój wzrok we mnie. 

-Reed- zacząłem, z chrypką.- Nie bój się, dobra? Nic ci nie zrobię.. nie skrzywdzę cię- moje palce powędrowały głębiej w stronę ucha i karku.Pomasowałem opuszkami palców, skórę w tamtym miejscu. - Zaufaj mi- wyszeptałem, jeszcze bardziej zmniejszając odległość między nami

-Nie wiem..- powiedziała słabo.Zadrżała. Znowu.

-Nie skrzywdzę cię. Na prawdę- wpatrywałam się w nią z mocą, starając się żeby zrozumiała. Tylko mi zaufaj- poprosiłem.- Zimno ci?
Pokiwałam głową, na znak że tak. Tak myślałem. Jednym sprawnym ruchem objąłem Reed, przyciągając do siebie. Wtuliła twarz w moją bluzę. Cholera. Zaczynało mi się to podobać. Teraz jest bezpieczna. W moich ramionach. Mimo, ze to ja jestem dla niej największym zagrożeniem. 
-Czemu mnie tu przyprowadziłeś?- zapytała.

Schyliłem się tak, by oprzeć czoło na jej ramieniu. 

-Impuls?- zaśmiałem się zawadiacko.

Cokolwiek.

-Pytam na poważnie- rozdrażniła się.

Zapadła chwila ciszy. Zacząłem myśleć, nad prawdziwym powodem. To cholernie trudne, kiedy taka dziewczyna jak ona, jest obok. Gładziłem jej plecy, kiedy chwyciła materiał mojej bluzy i mocno ścisnęła. Przycisnąłem ją mocniej. To tak niestosowne i niebezpieczne. Powinna ode mnie uciec. Ja od niej zresztą też.

-Ponieważ- powiedziałem cicho. Cholera. Musze powiedzieć jej prawdę.-To jedyny sposób, żebym nie zrobił sobie krzywdy- przerwałem nabierając powietrze w płuca- Ani nikomu innemu- odchyliłem się, więc zrobiła to samo.

Popatrzyliśmy sobie w oczy. Była tak blisko mnie, że powoli traciłem zmysły. Kurwa. Kurwa. Kurwa.

-Twoja obecność to jedyny sposób, żebym nie zrobił nic, czego mógłbym żałować- wyszeptałem, prosto w jej usta. 

Wystarczy jeden mały ruch, niepozorne pchnięcie, żeby ją pocałować. 



====

Okej!

Mam nadzieję, że juz wiecie co się kryje (tak trochę) w umyśle Archera.
Kontynuacje wydarzeń będą na dniach.
Pozdrawiam! :*


Continue Reading

You'll Also Like

54K 2.4K 29
Cześć! To moja kolejna praca o tej tematyce. Tym razem Hailie ma 12 lat. Na początku książki Shane i Tony mają 16 lat; Dylan 17 lat; Will 24 lata; V...
1.2M 58.7K 55
Życie Emily zdawało się dla niej idealne. Jedna impreza, jeden chłopak zniszczył jej dotychczasowe życie. Oszukana i zdradzona dziewczyna postanawia...
588K 25.4K 64
Ona - zwykła poukładana uczennica co sie stanie, gdy do jej szkoły zostanie przyjęty młody nauczyciel. Czy odmieni jej życie na lepsze a może go...
10.9K 4.2K 200
Ludzie, którzy mnie zabili, dali mi nowe życie.