Nie mogę Cię (nie) kochać [PR...

By czarodziejka2604

13.6M 568K 542K

PREMIERA: 5.06.2023 r Reed DiLaurentis przez całe swoje siedemnastoletnie życie pragnęła jedynie szczęścia uk... More

PROLOG
#1
#2
#3
#4
#5
#6
#7
#8
#9
#10
#11
#12
#13
#14
#15
#16
#17
#18
#20
#21
#22
#23
#24
#25
#26
#27
#28
#29
#30
#31
#32
#33
#34
#35
#36
#37
#38
#39
#40
#41
#42
#43
#44
#45
#46
#47
#48
#49
#50
#51
Rozdział niespodzianka: ARCHER POV
Rozdział niespodzianka: ARCHER POV cz.2
#52
#53
#54
#55
#56
#57
#58
#59
#61
#62
#63
#64
#65
#66
#67
#68
#69
#70
#71
#72
#73
#74
#75
#76
Q&A
#77
#78
#79
#80
#81
#82
#83
#84
#85
#86
#87
#88 + NOMINACJE
#89
#90
#91
#92
EPILOG
Pytania do bohaterów
Informacja
Trailer
Pokochaj mnie
DRUGA CZĘŚĆ
WYDANIE KSIĄŻKI
OKŁADKA
PREMIERA
PRZEDSPRZEDAŻ
JUŻ W SPRZEDAŻY!
PREMIERA II CZĘŚCI

#19

146K 7.4K 6.4K
By czarodziejka2604


-Skąd masz mój numer?- pytam oskarżycielskim tonem, jak gdyby posiadanie rzędu cyfr, było przestępstwem. 

Chłopak robi krok do przodu, po czym zamyka drzwi swoim ciałem. I chyba ma dobry humor. Nie wiem co przeraża mnie bardziej. Zły czy wesoły Archer. 

-Nie wiedziałem, że to niedozwolone, go posiadać- zaśmiał się krótko, siadając na brzegu mojego łóżka. Materac ugiął się pod nim a mięśnie napięły się pod podkoszulkiem, kiedy zwracał się w moją stronę. 

-Nie przypominam sobie, żebym podawała ci swój numer- odpowiedziałam lekko zdezorientowana. 

Wzruszył ramionami.

-Znalazłem w telefonie twojej matki- rzucił naturalnie, jakby to było oczywiste.

-Co?!- prawie krzyknęłam zbulwersowana- Grzebałeś w telefonie mojej mamy?
Uśmiechną się łobuzersko, wręczając mi czerwony kubek z parującym napojem. Słodka woń kakao unosiła się ku górze, w kierunku mojego nosa. Cudny zapach. 

-Daj spokój Reed- mrukną lekko zirytowany- Robisz z tego wielki problem.

Nie rozumiem czemu teraz siedzi ze mną, czemu stara się być miły i cała ta akcja z smsem. Nie podobają mi sie jego ostatnie zagrywki.
-Jak się czujesz?- zapytał, kiedy przez dłuższy czas nic nie odpowiadałam.

-W porządku- ciepły kubek zaczął delikatnie parzyć moje palce, dlatego przełożyłam go do drugiej ręki.

-Sprytnie to wszystko wymyśliłaś-   w jego głosie, słychać było aprobatę- Cała ta historyjka z grypą żołądkowa, mdłościami, spadnięciem ze schodów- upił łyk płynu ze swojego zielonego kubka- Punkt dla ciebie DiLaurentis- jak gdyby w geście zgodności, uniósł ponownie naczynie i przechylił je w moją stronę, tak że wyglądało to, jakby stukał dwa naczynia ze sobą. 

-A ty co?- zirytowałam się- Podsłuchujesz mnie?
-Mam ciekawsze rzeczy do roboty, niż słuchanie odbywających się tutaj rozmów- przewrócił oczami, a ruchy jego gałek ocznych wydały mi się w tym momencie piękne. On cały był przystojny, zwłaszcza w słabym świetle lampki nocnej- Mówiła o tym, do mojego ojca. 

-Widziałeś się z nią?- zapytałam

-Gdybym się z nią widział, pewnie już byś jej nie zobaczyła- powiedział przez zęby, z zacięta miną. 

Zamarłam. Czy on powiedział to co właśnie usłyszałam? Moje oczy zrobiły się wielkie jak pięć złotych a usta rozchyliły się w geście zdziwienia. 

-Reed, nie rób tak- zaśmiał się łobuzersko- To kusi, nawet mnie. 

Zmarszczyłam brwi. Jego gierki ani trochę nie pomogły mi w odgadnięciu kim jest. I po co mu broń. Chwila chwila..a może wie, że coś widziałam i teraz próbuje mnie omamić, żeby usunąć moją osobę z życia społecznego? Cholerka.

-Czego chcesz Hale?- warknęłam- Budzisz mnie smsem, przychodzisz tutaj i nie dajesz spać, dajesz mi kakao, o którym gadałam ze swoją mamą parę godzin temu a na dodatek rzucasz pod jej adresem groźby, za które mógłbyś trafić za kratki. 

-Nic, czego bym już wcześniej nie robił- wzruszył ramionami z obojętną miną.

-Co!?- przeraziłam się.

-Żartuję- powiedział z rozbawieniem- Policja nie martwiłaby się takimi rzeczami- przybliżył się do mnie i chodź mogłam go oglądać z jeszcze bliższej odległości, nie podobało mi się-  Chciałem być miły. Dla ciebie. 

Wybuchłam niekontrolowanym śmiechem, prawie rozlewając napój. 

-Ty? Miły?- zaniosłam się- Odkąd się pojawiłam, uprzykrzasz mi życie, obrażasz, straszysz, grozisz...

Popatrzył na mnie jednym z tych swoich spojrzeń, dlatego przestałam wyliczać. 

-Nie wierzysz, że mam ludzkie odruchy?- zrobił zdziwioną minę- Kurwa, Reed..zabolało- teatralnym gestem chwycił się za serce. 
Kolejny raz zaśmiałam się, tym razem pozwalając sobie wypić to, co mi przyniósł. Kakao było słodkie, takie jak lubię. 

-Archer, nie rozumiem cię- powiedziałam- Raz jesteś spoko, a raz wydaje mi się, że pozabijasz wszystkich naokoło rozwalając przy tym budynki w promieniu piętnastu kilometrów. 

Noc przynosi szczerość. W nocy, jesteśmy zbyt zmęczeni by nosić maski, by ukrywać prawdę. Noc taka jest.

-W takim razie słonko, nie widziałaś mnie jeszcze naprawdę wkurzonego- ukazał szereg swoich białych zębów.

-To chyba nie chcę widzieć- mruknęłam, pomiędzy kolejnymi łykami. 

-Nie daj mi ku temu powodów- odpowiedział, stawiając kubek na stoliczku nocnym. Musiał się nachylić, przez co mogłam podziwiać jak jego ciało się napręża- Ani ty, ani twoja matka. 
Spojrzałam na niego z boku. Jego rysy były takie wyraźne. Próbowałam patrzyć na niego tak, jakbym w oczach miała wizjer, który powie mi co kryje się w tym człowieku. 

-A teraz-zaczął cichym głosem- Pora spać- nakrył mnie kocem, odbierając pusty kubek.

Zmarszczyłam brwi. 

-Teraz będziesz się zachowywał jak ojciec?- zapytałam patrząc w jego oczy. 

Przesuną wzrokiem po mnie, zatrzymując się dłużej na moich ustach. Znów na jego usta wpełzł leniwy uśmieszek, wymieszany z zawadiackim spojrzeniem. 

-Po prostu śpij- powiedział- To dobra rada- przysiadł się jeszcze bliżej, praktycznie siedział na moim boku. Podniosłam się, by być równiejsza z nim. To zaczynało się robić chore- Jak tam rana? Zmieniałaś opatrunek? 
-Tak- pominęłam fakt, że zmieniała go mama. 

-Grzeczna dziewczynka- mrukną, wykorzystując seksowną chrypkę. Przeszły mnie ciarki- Śpij- sięgną ręką, wyłączając światło. 
Nastała ciemność. Moje oczy chwilę, przyzwyczajały się do nowej sytuacji. Wciąż czułam jego obecność, zaznaczoną bardziej ciemniejszą plamą przede mną. Zniżyłam się, opierając głowę na poduszce. Nie mogłam jednak zamknąć oczu, chodź nie czułabym różnicy. 

Wtedy chłopak wstał. Obszedł moje łóżko,a chwilę potem jego ciężar poczułam na miejscu obok. Pisnęłam.

-Co ty wyprawiasz!?- prawie krzyknęłam, czując jak kładzie się obok mnie na moim łóżku- Zwariowałeś!? Idź stąd! Już!

Przełożył rękę przez moje ciało, nic sobie nie robiąc z moich słów. Zaśmiał się cicho. 

-Po prostu to zrób Reed- mrukną mi do ucha. Boże, ile razy dziś wymówił moje imię? Na jego wargach układało się to wręcz w zaklęcie. Mogłabym do tego przywyknąć- Idź spać, zaśnij... zrób to. Nic ci nie zrobię, tak? Będę tylko obok. Zrób to, chociażby dlatego że uratowałem ci ten twój tyłeczek który..

-Przestań!- warknęłam, przerywając jego wypowiedź, która zaczęła iść w bardzo niebezpieczną stronę- Jeszcze jedno słowo na temat mojej dupy, a przysięgam że obudzę cała okolicę swoimi krzykami. 

-Więc pozwól mi tu spać- rzucił twardo, zapominając że jego usta są przy moim uchu. Ciepło jego ciała, przechodziło na moje, rozgrzewając je i działając na nie w dziwny sposób. Jego oddech łaskotający moją skórę, bicie serca, które czułam na ramieniu. Jego obecność. 

W moim łóżku leży najprzystojniejszy facet na świecie, a ja chcę żeby sobie poszedł. 

-Nie- odpowiedziałam- Nie będziesz tu ze mną spał. Rozumiesz?

Przycisną mnie do siebie, mocniej zaciskając rękę. Moje plecy idealnie pasowały do jego torsu. Słodkie Dzieciątko Jezus! 
-No masz kurwa problem, bo ja się stąd nie ruszę. A ty, tym bardziej- jego głos stał się pewniejszy i silniejszy, trochę przerażający. 

Przełknęłam głośno ślinę, szybko zbierając myśli. Nie wygram z Archerem, choćbym jak chciała. Jestem słaba, a w dodatku on ma broń. Własnie. PISTOLET. Nie sądzę, żeby miał go przy sobie, pewnie bym wyczuła. Lepiej zasnąć? A co jeśli..dobra, stop. 

-Archer..to ..mnie..boli- wyspałam. W rzeczywistości był to znośny ból, ale przynajmniej tą małą potyczkę, chciałabym wygrać. 
Poluźnił uścisk. 

-Dobranoc- mruknęłam cicho.

-Dobranoc- powtórzył za mną, z lekką ulgą. 

Jego ciepły oddech muskał moje ucho, sprawiając że moje wnętrzności dygotały. To takie dziwne uczucie. Mijały kolejne długie minuty. Muszę wstać jutro do szkoły, ale nie mogę rzucić się w objęcia Morfeusza. Kiedy mija dwadzieścia minut, coś we mnie pęka. Odwracam się gwałtownie przodem do niego, sprawiając że jestem bliżej niż kiedykolwiek. Jego usta znajdują się prawie na wysokości mojego czoła. Chyba go tym obudziłam, ponieważ poruszył się niespokojnie. 

-Nie dam rady zasnąć- szepnęłam zirytowana. Mogłabym krzyknąć, ale obawiam się, że mama ma dziś lekki sen- Nie kiedy tu jesteś. 

Zaśmiał się, kolejny raz.  

-To nie takie trudne, po prostu zamknij oczy i myśl o czymś przyjemnym- mogłabym przysiąc, ze słyszę jak się uśmiecha. Jego palce, przebiegły po moich plecach, tak delikatnie jak gdyby przeszły po nich małe stworzonka- Śpij- jego usta, zagościły na skórze pomiędzy moimi brwiami. 

Tego się nie spodziewałam. Przytrzymał je w tym miejscu, jeszcze chwilę, po czym opierając o siebie nasze czoła, znów zasną. 

Co się tu dzieje!? To jakiś kiepski żart!? Otwieram usta, żeby coś powiedzieć..ale sama nie wiem co. Myśli kotłują się w mojej głowie. Już sama nie wiem, co jest czarne a co białe. Mam mętlik. Chaos. Tak to dobre określenie. 
Zasypiam zmęczona, kiedy zegar wybija północ. 



=====

Co to sie podziałoooo xdd 

Mam nadzieję, że rozdział przypadnie Wam do gustu. Tradycyjnie jest niesprawdzony xd 

Pozdrawiam serdecznie! :*

Continue Reading

You'll Also Like

1.9M 10.7K 4
"Et couvre-moi de lavande" Luc Moreau nie miał problemów z prawem, do chwili, gdy jego talent artystyczny okazał się szczególnie pożądany na czarnym...
343K 788 2
•W TRAKCIE KOREKTY• I nigdy nie zapomnę tego momentu, w którym po raz pierwszy wtoczyłeś truciznę do moich ust. Tą trucizną byłeś Ty i Twoje wargi...
53.7K 1.9K 23
„Gdzie byłeś sześć lat temu?" Gdzie Blake Remington był kiedy Charlotte Wilson go potrzebowała? Tego nikt nie wie. Przepadł z dnia na dzień, a nikt n...
1.3M 47.7K 41
Gdzie dwoje największych wrogów zmuszonych jest do zamieszkania razem. To nie skończy się dobrze. Tak. To wszystko to schemat.