MIASTO ✅

By Antonumb

9.6K 1.5K 3K

Miasto to strefa, gdzie obok siebie zmuszone są egzystować dwie rasy. Ludzie i ostrokostne toczą zaciekły kon... More

Prolog
Część 1
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 13.5
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Część 2
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Epilog

Rozdział 35

89 18 65
By Antonumb

Kennet

W ciągu tych czterech godzin spalił całą paczkę papierosów, ale w żaden sposób nie pomagało to w utrzymaniu nerwów na wodzy. Niecierpliwił się. Arno miał lada chwila wrócić, ale Kennet patrząc na zegarek, doprowadzał siebie wyłącznie do obłędu. Na dodatek krótka wiadomość od Blue nie zdradzała, czy misja się powiodła:

„Odbierzcie nas".

Nas. Kennet miał przynajmniej pewność, że Isabella wróci żywa, choć teraz powinien skupić się na rezultatach akcji. Być może właśnie oczekiwał ostatniego, trafnego tropu w sprawie Kolekcjonera.

Drzwi otworzyły się, a Isabella i Blue w towarzystwie Arno wkroczyły do apartamentu.

Nareszcie.

– Udało się – powiedziała Blue, zanim Kennet zdążył się odezwać.

– Co ustaliłaś?

– Trop był dobry. Kazuya współpracował z Kolekcjonerem. Handel wymienny. Narządy za środki chemiczne.

– A Kolekcjoner? Gdzie...

– Siedzi znów w Dziewiątce. Ma pracownię w opuszczonej fabryce.

Kennet za to cenił Blue. Zawsze przechodziła do rzeczy czy to w kwestii pracy, czy też bardziej intymnych aspektów. O tych drugich sam się kiedyś przekonał.

– Tyle się za nim najeździliśmy, a on po prostu wrócił sobie na stare śmieci? To początek kiepskiej komedii kryminalnej – stwierdził Arno.

– Tym razem nie ucieknie, jedziemy tam – odparł Kennet.

Nie liczyły się poprzednie porażki, bo obecnie był już o krok od zakończenia tego przeklętego zlecenia. Zabójca dopiero teraz zwrócił uwagę na Isabellę, która rzuciła w kąt szpilki i zajęła miejsce na fotelu. Wyglądała dość blado, ale najpewniej poradziła sobie z zadaniem. I na podsumowanie jej rezultatów przyjdzie czas, teraz...

– Czekaj, Ken – zawtórował Arno. – Nawet seryjni mordercy muszą spać. Jest po północy.

– Zebrało ci się na żarty w kiepskim momencie.

Szpieg parsknął.

– Powinniśmy się zorganizować, drogi przyjacielu – odparł, spoglądając w stronę Natanela, który wtulił się w Blue, mrużąc oczy ze zmęczenia. Po chwili musiał zrozumieć, że uwaga skupiła się na nim.

– No nie! O tej porze? Wiesz, ile zajmie mi przygotowanie całego sprzętu?

– Szansa, że zastaniemy tam teraz Kolekcjonera wynosi jeden na pięć. Podgląd na jego teren to wymóg – oznajmił Arno.

Rzeczywiście, sam arsenał broni nie wystarczy. Kennet po raz ostatni zaciągnął się papierosem, uspokajając umysł. W tym przypadku nie mógł działać pochopnie.

Natanel westchnął i uwolnił naburmuszoną Blue ze swoich objęć. Z żalem spojrzał w stronę pokoju, gdzie czekało na niego posłane łóżko.

– Dajcie mi godzinę.

*

– Zakładam, że poszło ci dobrze, ale mimo to mam wrażenie, że zaraz wbijesz mi szpony w gardło – wymamrotał Kennet, pakując zapasowe naboje do torby. Isabella nie odezwała się do niego przez całą drogę powrotną do mieszkania, więc wypadałoby w końcu podpytać o jej nowe doświadczenia. – Nawet Blue przyznała, że nie zawadzałaś – dodał, gdy ostrokostna nie odpowiadała.

– Objawy chyba znów się nasiliły – przyznała, siłując się z peruką. Finalnie rzuciła ją w kąt, podobnie jak szpilki. – Ale już mi przeszło.

Objawy. Ostatnio Isabella nie skarżyła się na jakiekolwiek dolegliwości i najpewniej nie miała też przebłysków wspomnień. Mimo to Kennet uważniej przyjrzał się podopiecznej. Nie zdążyła zmyć makijażu, ale podkreślenie pełnych ust szminką korzystnie wpływało na jej aparycję. Dopasowana sukienka również spełniała swoją rolę.

Na co on zwracał uwagę?

– Co sądzisz o Kolekcjonerze? – zapytał, chcąc skierować swoje myśli na właściwy tor.

Isabella dołączyła do Kenneta, klękając naprzeciw niego, by następnie w milczeniu zacząć oglądać broń. Z pozoru. Pewien szczegół nie umknął zabójcy.

– Chcę pójść z wami na montowanie kamer – oświadczyła.

– Skąd ten nagły zapał?

– Miałam się uczyć, a na takiej akcji nigdy nie byłam.

Zdziwiłaby się.

– Nie wyglądasz najlepiej.

Isabella zmarszczyła czoło.

– Ty nigdy nie wyglądasz dobrze, jak wracasz „z pracy".

Humor jej dopisywał, więc rzeczywiście mogła odzyskiwać siły. Po wypowiedzeniu słowa „Kolekcjoner" Kennet dostrzegł na twarzy Isabelli nieznaczne drgnięcie powieki. Czy ostrokostna jednak odzyskała wspomnienia? Wiele razy przyłapywał ją na kłamstwie czy to w sprawie wykonania serii ćwiczeń, czy nocnego podjadania, więc wiedział, na co już zwracać uwagę. Nieznaczny gest dał Kennetowi do myślenia. Jeśli pamięć ostrokostnej zaczynała się o siebie upominać... Należało spróbować sprowadzić ją na korzystny tor.

– Dobra, zabiorę cię. Potraktuj to jako kolejny sprawdzian.

Isabella oderwała wzrok od broni i spojrzała na Kenneta. Nie wiedział, ile tak patrzyli na siebie w milczeniu, ale dzikość, która jawiła się w obliczu podopiecznej, spodobała się zabójcy. Idealnie współgrała z mocnym makijażem i czerwienią sukni.

*

Roztaczał się przed nimi pokaźny kompleks hal produkcyjnych, które nie funkcjonowały od ponad dziesięciu lat. Pomimo upływu czasu, poza ścianami ozdobionymi amatorskim graffiti i wybitymi szybami, budynki nie zostały zdewastowane.

W pierwszym z nich znajdowały się wyłącznie nieużywane taśmy produkcyjne. Nie było śladu po interwencji Kolekcjonera Głów. W pomieszczeniu nie unosił się zapach krwi, rozkładu czy chemikaliów, więc tylko kurz drażnił nozdrza Kenneta. Bezszelestnie przemieszczał się między taśmami, w panującym mroku zwracając uwagę na każdy detal.

– Jak na zewnątrz? – odezwał się do mikrosłuchawki.

– Czysto – burknęła Isabella. – Nie mówiłeś, że mój kolejny sprawdzian będzie polegał na kryciu waszych dup. Nie mogę iść sprawdzić następnego budynku?

Oj tak, Isabelli zdecydowanie powrócił humor.

– Mogłabyś, ale...

– To idę. Bez odbioru, szefie.

– Poczekaj – syknął.

Isabella już nie odpowiedziała. Kennet posłał błagalne spojrzenie w stronę Natanela, ale ten w pełni poświęcił się pracy.

– Idę z nią do następnej hali.

Natanel mruknął coś pod nosem, nie odwracając uwagi od swojego drogocennego sprzętu. Kennetowi pozostało dołączyć do podopiecznej. Nie poruszał z nią głębiej tematu Kolekcjonera, ale miał nadzieję, że umiejętna gra słów sprawi, że odkryje to i owo, tym samym nie tracąc w oczach Isabelli. Przecież obecnie był jej protektorem, jedyną osobą, której mogła ufać.

A to nadal dawało niezłe pole do manewru.

– Fajnie, że chcesz mi towarzyszyć.

Ku jego zdziwieniu ostrokostna nie zawędrowała dalej. Czekała przed budynkiem, a jej oczy łowcy wtapiały się w ciemność.

– Co? Ktoś tu się boi iść sam? – zaczepił Kennet.

– Nie mogłabym zobaczyć najlepszego bez ciebie – odparła Isabella, ruszając ku następnemu budynkowi.

– Wiesz, czego się spodziewać?

Isabella spojrzała na niego przez ramię.

– Jeżeli mam natrafić na ludzkie wnętrzności, to uwierz, chciałabym mieć do takich widoków kompana – odparła z rezerwą.

Interesujące.

Główne drzwi zostały zamknięte na kłódkę, podobnie jak ewakuacyjne. Było pewne, że nie obejdzie się bez kombinowania, dlatego wzrok Kenneta mimowolnie powędrował w stronę wybitego okna na parterze. Gestem dłoni wskazał je swojej podopiecznej.

– Wskakuj.

Isabella burknęła coś pod nosem, ale już po chwili jedną nogą była w środku. Kennet z zaciekawieniem obserwował jej zmagania. Z gracją wyminęła pozostałości szyby zwieńczone ostrymi końcami, a jej buty ledwo wydały jakikolwiek odgłos, gdy skoczyła na posadzkę po drugiej stronie. Treningi nie szły na marne. Kennet w myślach pozazdrościł też Isabelli mniejszych rozmiarów, bo on sam musiał się trochę nagimnastykować, by przedostać się do wnętrza budynku. Gdy jedną nogą był już w środku, pod wpływem nowego bodźca na jego ciele pojawiła się gęsia skórka.

Najostrożniej jak mógł, przełożył drugą nogę przez ramę. Woń zmodyfikowanego wosku była słaba, ale przybierała na intensywności, gdy Kennet ruszył w głąb ciemnego budynku. Znalazł go. Tym razem jego wysiłek nie pójdzie na marne. Kolekcjoner finalnie musiał wpaść w sidła.

Na terenie całego pomieszczenia zapaliło się światło. No tak, Isabella... Chwila nieuwagi i durne babsko zdążyło się rozgościć jak w mieszkaniu zabójcy. Kennet postanowił milczeć. Może podopieczna również nie odzywała się nie bez powodu.

Zaczął się rozglądać. Po drugiej stronie hali dostrzegł trzy duże zbiorniki, najprawdopodobniej znajdowały się w nich substancje do oprawiania głów. Kolekcjoner miał tutaj plac zabaw. Kennet nawet nie chciał zbyt długo rozmyślać, czy w jakiś sposób obiekt zlecenia usiłował wdrożyć do swojego hobby taśmy produkcyjne, bo na jednej z nich dostrzegł ślady zaschniętej krwi. Tutaj też zabójca trafi na mały pokoik wypełniony po brzegi zwłokami?

Rozległ się krzyk, który przerodził się w łkanie.

Isabella.

Kennet podążył za jej coraz donośniejszym płaczem, aż w końcu odnalazł zgarbioną sylwetkę dziewczyny. Ostrokostna zasłaniała usta dłońmi, wpatrując się w stół warsztatowy przed sobą.

A raczej w to, co się na nim znajdowało.

Jeżeli istniało coś gorszego od stosu gnijących ciał, to zdaniem Kenneta byłby to obecny widok. A przynajmniej dla Isabelli.

Musiała w znacznym stopniu unieść białą płachtę, zanim doznała szoku. Z krawędzi stołu zwisały długie brązowe loki, które okalały śniadą twarz pokrytą piegami. Na pewno zostały podkreślone jednym ze specyfików Kolekcjonera. Reszta elementów twarzy decydującą obróbkę prawdopodobnie miała dopiero przed sobą. Pełne usta były sine, a piwnych oczu nie ozdobiono jeszcze makijażem.

Isabella dygotała z przerażenia, cały czas wpatrując się w swoją nienaganną podobiznę.

Kennet stanął tuż przed nią, usiłując zasłonić makabryczny widok. Nie mógł uwierzyć, że jemu samemu żołądek podszedł do gardła.

– To... też jest częścią sprawdzianu? – spytała, a jej łkanie zmieszało się ze śmiechem.

Od dawna wiedział o powiązaniach Isabelli z Kolekcjonerem, ale że doprowadzą one do takiej sytuacji? Przecież seryjniak na swoje eksponaty wybierał wyłącznie ludzi.

Kennet wypuścił powietrze z ust, marząc o papierosie. Z pewnością smród dymu pomógłby mu zebrać myśli o wiele szybciej, ale wniosków nie trzeba było też szukać daleko: Kolekcjoner wybrał ludzką dziewczynę uderzająco podobną do Isabelli. W jakim celu? Wiązało się to z aferą Rebelii?

Nad resztą skupi się później. Załamana Isabella chyba nawet nie zauważyła jego obecności. Drżącymi rękoma ocierając łzy, nie ruszyła się z miejsca. Cały majestat i siła wybitnej przywódczyni przepadły, niezależnie czy zabójca każe wystroić Isabellę w najlepszą suknię, czy wyśle ją na kolejne, ekstremalne zadanie. Obecnie stała przed nim bezbronna ofiara. Porzucona, zapomniana, wykorzystywana przez niego samego.

– Kennet – wyłkała. – Co tu się dzieje?

Podszedł do podopiecznej i objął ją. Wsłuchał się w jej nierówny oddech.

– Już dobrze – wyszeptał.

Czuł, jak głowa pulsowała mu z poczucia winy. Powinien się zdobyć na coś więcej niż tylko dwa standardowe słowa. Tyle że nie całkiem potrafił.

Dygotanie ciała Isabelli ustawało. Kennet przez moment miał pewność, że ta się uspokoiła, a on sam jednak dał jej jakąś formę wsparcia. Dość kiepską, ale najważniejsze, że działała.

Przynajmniej tak myślał, dopóki Isabella gwałtownie nie wyrwała się z jego uścisku.

– Nie odpowiedziałeś mi, do cholery, czy to też jest jakaś popieprzona forma sprawdzianu? – warknęła. – Nie masz, kurwa, dość? Taką masz frajdę, gdy mnie gnębisz?

– Zabicie Kolekcjonera to moje zlecenie. Ale to – wskazał kciukiem na stół za sobą – z tym nie mam nic wspólnego.

– To co? Przypadkowo znajduję to... coś – syknęła. – Kennet, kurwa, czy ty słyszysz, jakie bzdety chcesz mi wcisnąć?

Nie wytłumaczy jej teraz wszystkiego. Musiał skupić się na celu. Trochę łez i krzyku nie może sprawić, że pęknie mu serce. Mimo to nie potrafił przejść obok szału Isabelli obojętnie. W takim tempie ostrokostna postrada zmysły, a on będzie tego głównym winowajcą.

– Odpowiadaj! – Isabella chwyciła go za materiał bluzy. – Nie patrz tak na mnie, tylko powiedz coś! Dlaczego mnie wtedy uratowałeś?! Co tu się dzieje?

Kennet chwycił ją za barki, by zacisnąć na nich dłonie z użyciem siły. Drobny ból sprawił, że Isabella otrzeźwiała.

– Opanuj się – zażądał Kennet, nie zdobywając się już nawet na ton wyrażający współczucie.

Isabella uspokoiła się, choć w jej załzawionych oczach nadal krył się gniew z dozą przerażenia. Najważniejsze, że nie miała już ochoty na ataki czy to fizyczne, czy słowne. Kłótnia z podopieczną to ostatnie, o czym marzył teraz Kennet, choć może następnym razem da się już skopać lub zwyzywać. Tak naprawdę zasłużył na takie traktowanie z wielu powodów, a Isabella powinna być pierwszą do wyrównania z nim rachunków.

Obecnie przyznawał jej rację. Tamtej feralnej nocy nie mogła trafić na gorszego wybawcę.

– Wracaj do auta. Dość już na dziś – powiedział, dostrzegając wyraźne wycieńczenie na twarzy Isabelli.

Isabella

Miała przerywany sen, ale czuła, że ciało potrzebuje odpoczynku. Pierwszą połowę nocy spędziła na feralnym bankiecie, drugą w tej okropnej fabryce. Nie obchodziło ją, że po przekroczeniu progu apartamentu od razu napotkała trucicielkę. Niech idzie w cholerę.

Isabella nie potrzebowała dodatkowej zachęty, by położyć się spać w pokoju Kenneta. Bo gdzie indziej miałaby zasnąć? W swoim stanie chciała jak najszybciej nabrać sił i zapomnieć o widoku obciętej głowy, ale mimo to nawiedziła ją w snach.

Po przebudzeniu dostrzegła słońce powoli chowające się za horyzontem. Spała dość długo. Nic dziwnego, że czuła suchość w ustach. Szklanka wody z cytryną na szafce nocnej okazała się zbawieniem. Isabella wzięła kilka solidnych łyków, a woda szybko zabiła kwaśny posmak w ustach.

Dziewczyna dopiero po chwili zauważyła Kenneta siedzącego na fotelu z książką w dłoni. Wątpiła, że czytał, raczej usiłował skupić się na czymkolwiek. Tuż pod jego nogami leżała dobrze znana walizka. Kiedy Isabella spała, Kennet z pewnością poczynił odpowiednie przygotowania do zakończenia zlecenia.

– Nie myśl, że nasza rozmowa się skończyła – oznajmiła, podnosząc się do pozycji siedzącej.

Kennet spojrzał na nią zza czytanej lektury.

– Już mówiłem, nie mam z tym nic wspólnego.

Nie wytrzymała. Poderwała się z łóżka, by wyrwać mu książkę z ręki i rzucić ją w kąt pomieszczenia. Pieprzony Kennet Mitsuya tym razem nie założy swojej maski niezachwianego spokoju. Przez ostatni miesiąc usiłowała wyrzucić z głowy pytanie „kim jestem?" i poświęcić się treningom. Chciała zyskać na sile, niżeli się pogrążać, ale tożsamość ostatecznie sama się o nią upomniała. Głowa w fabryce nie mogła być zbiegiem okoliczności!

– Ile jeszcze będziemy w to grać? Isabella założyła ręce na piersi. – Prędzej czy później odzyskam pamięć – dodała, choć to zdanie nie brzmiało tak stanowczo jak w myślach.

Kennet przechylił głowę, jakby wychwycił jej niepewność. Isabella ukradkiem wbiła paznokcie w wewnętrzną część dłoni. Nie ulegnie tym razem. Dziś dowie się, kim jest. Kennet z pewnością posiada taką wiedzę, nie przygarnąłby jej pod swoje skrzydła, gdyby była mu obca.

Ale bliska też mu nie była.

Spodziewała się riposty, spławienia, ale Kennet wstał i podszedł do okna. Mógł obserwować zachodzące słońce lub po prostu tępym wzrokiem patrzeć w nieokreślony punkt. Dla Isabelli nie miało to znaczenia, chciała po prostu odbyć odwlekaną rozmowę.

– Uspokój się i usiądź. Przede wszystkim się uspokój – powiedział Kennet.

Spełniła jego prośbę. Z impetem klapnęła na łóżko, by to usłyszał.

– Zaczniemy? – ponagliła.

Zauważyła, jak Kennet zaciska dłonie w kieszeniach bojówek. Usiłowała dostrzec jego wyraz twarzy przez odbicie szyby, ale daremnie. Kennet milczał jeszcze przez chwilę, zanim wyznał:

– Nazywasz się Isabella Asteroth, jesteś przywódczynią Rebelii.

*

Jej determinacja zdawała się wyparować. Krążyła po pokoju, skubiąc z nerwów paznokcie. Milczący Kennet wcale nie dodawał jej otuchy. Dotychczas zawsze miał w zanadrzu durną odzywkę na humorki czy gorsze dni. Isabella chyba wolałaby teraz usłyszeć chociaż jedną. Może dzięki temu czułaby, że jej sytuacja nie była tak wielkiej wagi, jak sądziła.

– Jeszcze raz – zaczęła. – Na czym skończyliśmy? Że jeszcze niedawno pieprzyłam się z własnym bratem?

Kennet przytaknął, wypuszczając smugę dymu z ust. Najchętniej wyrwałaby mu tę paczkę fajek i zgniotła. A może powinna się poczęstować? Zabójca zawsze wyglądał na odprężonego, gdy trzymał to świństwo w dłoni.

– A ty... jesteś moim podwładnym? – dopytywała, by jeszcze raz się upewnić. – Za sprawą jakieś Rady?

– Całkiem nieźle się połapałaś.

Isabella ukryła twarz w dłoniach. Ona przywódczynią klanu? Nie wyobrażała sobie stać na czele jakiejkolwiek grupy ostrokostnych, a zdaniem Kenneta przewodziła potężną Rebelią. W żaden sposób nie potrafiła powiązać przebłysków, jakich doznała w trakcie bankietu. Wszystko spajało się w ogromny chaos.

– Więc dlaczego to ty mnie uratowałeś? Gdzie byli ci wszyscy podwładni, kiedy rozwalono mi łeb na ulicy? – Niezbyt to kupowała. – To po to były te kaptury i czapki? Nie chciałeś, żeby mnie znaleźli?

– Jasne! Chciałem cię porwać i uczynić swoją niewolnicą, wiesz? Pomyśl, ktoś cię napadł i prawie zabił. Miałem się obnosić, że jesteś teraz pod moją opieką? Skończyłaś kiepsko, a nie możemy wykluczać, że własny klan cię tak urządził.

– A co... – Isabella przełknęła ślinę. – Co z tym moim bratem?

Kennet cmoknął.

– Po twoim zaginięciu dość szybko znalazł sobie nową panienkę.

Isabella ponownie usiadła na łóżku. Chciała się dowiedzieć, to się dowiedziała. Teraz miała jeszcze większy mętlik w głowie niż przez cały ubiegły miesiąc. Miesiąc. Dość czasu spędziła w towarzystwie Kenneta. Wydawał się oschłym gburem, ale bywały dni, kiedy myślała, że naprawdę nawiązali pewną nić porozumienia. Dotychczas Isabella chciała się usamodzielnić, by od niego odejść...

Tylko że poznając swoją przeszłość, upewniła się, że nie miała dokąd.

– Chcesz jeszcze wody? – spytał Kennet, zanim zdążyła go oskarżyć o kłamstwo.

I żałowała, że spytał. Że dawał jej przez tyle czasu schronienie, możliwość wyboru, nawet pozornego...

– Najlepiej coś mocniejszego – odparła, wpatrując się w nieodkurzony dywan pod swoimi stopami.

Gdy drażniący smród stał się nie do zniesienia, okazało się, że zabójca usiadł tuż obok Isabelli i podsunął jej pod nos papierosa. Skrzywiła się, ale finalnie przejęła go i przyłożyła do ust. Usiłowała naśladować zaciągającego się Kenneta, ale jedyne, czego się doczekała to kaszlu i gorzkiego posmaku w ustach.

Do zostania zawodowym palaczem miała jeszcze daleko.

– Nawet nieźle. Jak na początek – mruknął Kennet, klepiąc ją po plecach.

Miała wrażenie, że od intensywności smrodu i nowych wieści zrzyga się na ten brudny dywan. Nie miała pojęcia, z której strony palenie papierosa miało być odprężające.

– Jest jeszcze coś – oznajmiła, przełykając gorzką ślinę. – Naprawdę nie wiesz, czemu Kolekcjoner stworzył moją podobiznę?

– Nie. Powtarzam ci to już kolejny raz – odparł.

Oboje nie odzywali się przez dłuższą chwilę. Isabella przymknęła oczy. Była wdzięczna Kennetowi, że nie wyskakiwał już z nowościami o przywódczyni Rebelii. Nic się nie zmieniło, odkąd wysłuchała historii o ostrokostnej, która do niedawna miała do swojej dyspozycji armię, a każdą noc spędzała ze swoim bratem-kochankiem. Po wyjawieniu tylu faktów wcale nie czuła się przywódczynią Rebelii, nie czuła się nawet Isabellą Asteroth.

– Przepraszam – usłyszała.

Ze zdumieniem spojrzała na Kenneta. Ten pierwszy raz odkąd się obudziła, również patrzył jej prosto w oczy. Wydawał się zmęczony, ale nie tylko dlatego, że nie spał całą dobę. Isabella uświadomiła sobie, że już dawno nie znajdowali się tak blisko siebie. Ostatni raz zwróciła uwagę na dzielący ich dystans, gdy opatrywała jego rany. Obecna chwila w dziwny sposób wydawała się jej bardziej intymna.

– Nie masz za co przepraszać – zdołała z siebie wykrztusić.

– W takim razie pomogę ci. Nie zabiję Kolekcjonera, złapiemy go razem. Jeżeli chce upozorować twoją śmierć, może on będzie coś wiedział. Przyciśniemy go – zadeklarował Kennet, a jego oddech musnął skórę Isabelli.

Nie spodziewała się takiej inicjatywy, chęci pomocy ze strony zabójcy. Isabella mimowolnie odwróciła wzrok i spuściła głowę. Nie miała pojęcia, ile upłynęło czasu, gdy Kennet delikatnie chwycił ją za podbródek, a potem przyłożył dłoń do jej policzka. Isabelli wydawało się, że czuła wszystkie zgrubienia na skórze ostrokostnego. Poza tym dłoń na jej twarzy była przyjemnie ciepła.

Zdecydowanie nie posiadała tak intymnego wspomnienia. A co najgorsze, podobało jej się.

Gdy drzwi otworzyły się z hukiem, a w ich progu stanął Natanel, osobliwa atmosfera zniknęła. Kennet odsunął się od Isabelli jak poparzony. Natanel najwyraźniej nie zamierzał dociekać, w czym przeszkodził, bo wykrztusił z siebie tylko jedno słowo:

– Wrócił.

Continue Reading

You'll Also Like

846 77 40
Harry i Betty znają się od dziecka i tworzą według wszystkich idealną parę, jednak wszystko zmienia się kiedy Harry poznaje Jolene. A może wszystko j...
1.1K 174 6
Azalia Leslie jak co roku wyjeżdża na wakacje do jedynego miejsca w którym czuję się dobrze - rodzinnego miasteczka Niverville. Ten pobyt jednak różn...
7.6K 929 24
Drugi tom. Lily wciąż zmaga się z nową, nieznaną rzeczywistością, w jakiej przyszło jej żyć. Stara się dostosować do surowych warunków Krainy Gniewu...
37.8K 2.2K 171
Tłumacze to manhwe na discordzie jeśli ktoś chciałby przeczytać zapraszam Demoniczny kultywator, Xie Tian, uważa się za jedynego słusznego kandydata...