51. • WYJĄTKOWY DAR •

3.2K 215 143
                                    

Następnego dnia Fred obudził się z olbrzymim bólem głowy. Leniwie otworzył oczy, a promienie słońca go mocno oślepiły. Na początku nie wiedział, gdzie się znajdował, ponieważ w pewnym momencie urwał mu się film. Rozejrzał się po pokoju i ku jego zdziwieniu nie znajdował się w swoim pokoju. Nie miał pojęcia jak się tutaj znalazł i dlaczego jego dziewczyny tutaj nie ma. Druga połowa łóżka była wolna, lecz znajomy zapach Alyssy unosił się w powietrzu. Zaciągnął się nim, a na jego ustach pojawił się uśmiech. Dopiero po chwili dostrzegł na półce koło łóżka szklankę z wodą oraz jakiś eliksir. Nie miał pojęcia jakie miał mieć właściwości, ponieważ jego liliowa barwa była mu całkowicie nieznana. Odkręcił zakrętkę, przykładając fiolkę do nosa. Mikstura pachniała dobrze, lecz tak jak koloru, nie mógł zidentyfikować co to może być. Chyba nikt nie miałby zamiaru go otruć? Wzruszył ramionami, przechylając fiolkę i wlewając całą zawartość do ust. Smak nie był zły, lecz trochę gorzki. Momentalnie poczuł ulgę. Ból głowy jak się pojawił, tak szybko zniknął. Światło już go nie drażniło, a posmak alkoholu w ustach stał się niewyczuwalny.

Leniwie wstał z łóżka i pierwsze co zrobił to skierował się do swojego pokoju, a następnie do łazienki. Jak narazie w domu przy Grimmauld Place panowała cisza, tak jakby nikogo tutaj nie było. Jednak Fredowi nie wydawało to się dziwne. Po spojrzeniu na zegarek zobaczył pierwszą po południu. Pewnie wszyscy siedzieli na dole, zajadając zapewne obiad.

Chłopak wziął szybki prysznic. Zmył z siebie wczorajszy dzień i nareszcie poczuł się jak nowonarodzony. Gotowy zszedł na dół, gdzie został przywitany karcącym spojrzeniem swojej mamy. Wiedział, że wczoraj przesadził, jednak nie mógł odmówić Syriuszowi. Polewał mu cały czas, a jak próbował odmówić, mężczyzna go zbywał. Z jednej strony nie była to całkiem jego wina, że skończył w takim stanie. Zresztą jest pełnoletni i może już pić alkohol, jednak wolał zostać przy piwie kremowym oraz okazjonalnie jakimś szampanem. Ognista whisky była dla niego o wiele za mocna i mu nie zasmakowała w większych ilościach.

– Fred! – wrzasnęła Molly. – Ostatni raz przyniosłeś nam taki wstyd! Nie jesteś siebie, a zachowałeś się wręcz okropnie!

– Mamo ja...

– Molly to moja wina – wtrącił szybko Syriusz, podchodząc do Weasleyów. – Mieliśmy małą pogadankę i tak jakoś wyszło. Sam go namawiałem, więc biorę na siebie całą odpowiedzialność.

Fred nie spodziewał się, że Syriusz stanie w jego obronie. Wczoraj zakopali topór wojenny, a mężczyzna zaczął go tolerować, a nawet dogadywać się z nim. Był z tego powodu szczęśliwy, bo przynajmniej teraz nic, ani nikt nie stał na przeszkodzie jego związku z Alyssą.

– Syriuszu! – odezwała się Molly, podniesionym głosem. – Nie broń go, bo sam powinien mieć swój rozum?! Co to ma być za zachowanie?! Nie tak go wychowałam!

Black widząc, że kobieta się dopiero rozkręca, kiwnął głową w stronę Freda, który rozumiejąc aluzję, szybko zniknął za drzwiami. Wszedł do kuchni, gdzie przy stole siedzieli wszyscy mieszkańcy domu. Chłopak odetchnął z ulgą bo udało mu się uniknąć swojej mamy, przynajmniej na razie.

Zajął miejsce obok Alyssy, całując ją w policzek na przywitanie. Dziewczyna posłała mu czarujący uśmiech, na widok którego jego serce zabiło mocniej. Wyglądała tak pięknie.

– Dzień dobry i smacznego – odparł, nakładając sobie na talerz obiad.

– A kto to wreszcie zaszczycił nas swoją obecnością – odezwał się George, mierząc brata podejrzliwym spojrzeniem. Gdy tylko obudził się dzisiaj, nie zobaczył w łóżku obok Freda, co wydało mu się bardzo dziwne.

Ray of Hope  |  Fred WeasleyTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang