2. • PROFESOR LUPIN •

6.5K 415 242
                                    

Alyssa leniwie otworzyła oczy. Jej współlokatorek już nie było w dormitorium. Wszystkie łóżka były starannie zaścielone, a kufry odłożone na swoje miejsca.
Dziewczyna powoli wstała i przeciągnęła się, siedząc na łóżku. Wzięła do ręki ubranie i szatę z lwem na piersi i udała się wykonać poranną toaletę.

Gotowa spakowała do torby potrzebne książki i skierowała się do pokoju wspólnego. Nikogo tam już nie było, oprócz pojedynczych drugoklasistów. Alyssa wiedziała, że spóźniła się na śniadanie, dlatego szybko pokonała drogę, która dzieliła ją od Wielkiej Sali, po czym zajęła miejsce obok Ginny.

– Dzisiaj wyglądasz już o wiele lepiej – odezwała się Ruda, zajadając przy tym tosta z dżemem.

– I tak się czuję – uśmiechnęła się Alyssa. – Trochę snu i od razu człowiek ma lepszy dzień.

– Ty się przynajmniej wyspałaś. Ja zastanawiam się, jak wytrzymam na dwóch godzinach eliksirów w samego rana – westchnęła Ginny, chowający swoją głowę w dłoniach.

– Też mam dzisiaj eliksiry, Snape na pewno nam nie odpuści, bo w tym roku SUMy – Alyssa sięgnęła po jajecznicę i nałożyła sobie na talerz. – A tak w ogóle to widziałaś gdzieś Freda i George'a?

– Byli tutaj jakieś pięć minut temu przed twoim przyjściem. Zjedli szybko i wyszli, Merlin wie gdzie.

– Obawiam się, że ta dwójka od pierwszego dnia w szkole chce zarobić szlaban u Filcha – ciemnowłosa przewróciła oczami, po czym sięgnęła po swoją torbę i wstała. – Idę ich poszukać.

Alyssa ruszyła ku korytarzom Hogwartu, rozglądając się za bliźniakami. Dobrze wiedziała, że coś planują i po części była zła, że jej nie powiedzieli. Mimo tego, że z ich paczki to ona była tą najrozsądniejszą, to i tak uwielbiała brać udział w ich kawałach. Zresztą, sama nie raz jakiś wymyśliła.

– Panna Rose nie na śniadaniu? – zabrzmiał głos obok dziewczyny.

Obróciła głowę i ujrzała profesora Lupina, który wychodził właśnie ze swojego gabinetu.

– Już zjadłam, a teraz szukam bliźniaków. Profesor powinien wiedzieć, że ich lepiej nie spuszczać z oczu – zaśmiała się.

Profesor odwzajemnił uśmiech, po czym zaczął badawczo się jej przyglądać. Alyssa poczuła się dość niezręcznie, a na twarz wkradł się lekki rumieniec. Chciała jak najszybciej już stąd odejść.

– Czy... czy coś się stało profesorze? – zapytała zawstydzona.

– Nie, nie. Po prostu przypominasz mi bardzo kogoś, kogo kiedyś znałem. Do zobaczenia na lekcji! – odparł i odszedł w kierunki sali do obrony przed czarną magią.

Alyssa stała jeszcze przez najbliższe minuty w tym samym miejscu. Słowa profesora Lupina obudziły w niej ciekawość. Kogo mogła mu przypominać? Postanowiła, że nie spocznie, dopóki nie dowie się, o co mu chodziło.

Kontynuowała swoje poszukiwania dwóch rudych przyjaciół. Niestety żadnego nie znalazła, więc postanowiła poczekać na nich pod klasą. Dzisiejsze lekcje zaczynali od dwóch godzin z profesorem Lupinem, a kończyli na eliksirach ze Snape'em. Dziewczyna nienawidziła warzenia eliksirów i o dziwo nie była to wina nauczyciela. Najlepiej szło jej z transmutacji, astronomii oraz obrony przed czarną magią. Jednym z jej marzeń było zostanie animagiem, dlatego z całego serca podziwiała profesor McGonagall i uważała ją za autorytet.

Alyssa stanęła pod klasą Lupina. Miała jeszcze trochę czasu do rozpoczęcia lekcji, dlatego wyciągnęła książkę i pogrążyła się w lekturze. Nawet nie zauważyła jak znajome twarze, pojawiły się zaraz obok niej.

Ray of Hope  |  Fred WeasleyTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang