24. • POWRÓT •

3.9K 309 64
                                    

O świcie pan Weasley obudził wszystkich. Alyssa nie spała przez całą noc. Zasinienia pod jej oczami stały się tak widoczne, że dziewczyna wyglądała na pobitą. Jednak nie przejmowała się tym. W głowie miała zupełnie inne rzeczy. Cały czas obwiniała się, że zawiodła swojego ojca. Nie mogła przeżyć, że zostawiła Harry'ego samego. Oczywiście cieszyła się, że nic mu nie jest, jednak gdzieś z tyłu głowy układała sobie zupełnie inny scenariusz.

Gdy wszyscy spakowali swoje rzeczy i złożyli namioty, wyruszyli w drogę, gdzie czekał na nich świstoklik. Nie tylko Alyssa wyglądała na zmarnowaną. Każdego, bez wyjątku, dopadły skutki nieprzespanej nocy. Co chwilę ktoś ziewał i przymykał oczy. Wychodzące słońce wcale im tego nie ułatwiło. Swoim blaskiem oślepiało, doprowadzając do łzawienia.

Po dotarciu w miejsce, z którego bezpiecznie mieli się przenieść, można było usłyszeć wiele głosów. Tłum czarodziejów tłoczył się wokół mężczyzny, który był strażnikiem świstoklików. Najwyraźniej każdy chciał się jak najszybciej znaleźć w domu.

Pan Weasley porozmawiał ze strażnikiem, a następnie wrócił do grupy osób, ze starą oponą w ręku. Gdy każdy dotknął świstoklika, Alyssa poczuła szarpnięcie, a następnie znajome wirowanie. Nie minęła chwila a stanęli na znajomym wzgórzu Stoatshead.

Schodzenie wymagało o wiele mniej wysiłku niż wychodzenie, dlatego nikt się nie zmęczył. Ruszyli polną drogą kierując się prosto w stronę Nory. Gdy im oczom ukazał się znajomy widok domu, pani Weasley już do nich biegła. Ku zdziwieniu Alyssy kobieta nie była sama.

Paige Rose biegła zaraz za Molly. Obie wyglądały na bardzo zdenerwowane.

– Och! Dzięki Bogu nic wam nie jest! – krzyknęła Molly, zamykając w uścisku każdego po kolei. – Tak się martwiłam, jak dobrze, że jesteście cali i zdrowi! Moi chłopcy!

Gdy dotarła do Freda i George'a, w jej oczach zaczęły zbierać się łzy. Nie czekając dłużej przytuliła obu tak mocno, że o mało co ich nie udusiła.

– A ja krzyczałam na was, zanim odeszliście! Gdyby wam się coś stało lub co gorsza, wpadlibyście w ręce Sami-Wiecie-Kogo, nigdy w życiu nie wybaczyłabym tego sobie!

Alyssa podeszła do swojej matki, a ona zamknęła ją w ciasnym uścisku.

– Mamo co ty tutaj robisz? – zapytała ciemnowłosa.

– Widziałam artykuł w Proroku Codziennym, od razu skontaktowałam się z Molly. Alysso jak dobrze, że nic ci nie jest!

– Jestem tylko zmęczona i nie wyspana, oprócz tego czuję się dobrze – powiedziała i wbiła spojrzenie w ziemię.

Nie lubiła kłamać, tym bardziej mamie. Wiedziała, że lepiej jej nic nie mówić o prośbie taty i o tym, że Harry narażony był na niebezpieczeństwo. Było jej wstyd za swoje tchórzostwo i za wszelką cenę musiała udawać przed wszystkimi, że jest w porządku.

– Na pewno jesteście głodni! – rzekła Molly, prowadząc wszystkich do domu. – Chodźcie przygotuje jakieś śniadanie. Paige kochana, ty też zostań.

Gdy każdy zajął miejsce przy stole, pani Weasley wraz z mamą Alyssy zniknęły w kuchni. Kobiety najwyraźniej się polubiły i zbliżyły do siebie, oczekując na powrót swoich rodzin z mistrzostw.

Alyssa siedziała pomiędzy Fredem a Ginny. Nie chciała z nikim rozmawiać. Brakowało jej siły i ochoty. Jedyne czego w tym momencie pragnęła to wypicie gorącej herbaty, prysznica i długiego snu.

Ledwo żywa podparła głowę o rękę i za wszelką cenę starała się nie zamykać oczu. Gdy Molly i Paige zaczęły znosić talerze i miski pełne jedzenia, ciemnowłosa sięgnęła po kanapkę, a następnie bardzo powoli zaczęła ją przeżuwać. Nawet na to nie miała siły.

Ray of Hope  |  Fred WeasleyWhere stories live. Discover now