25. • HOGWART •

4K 306 184
                                    

W końcu wakacje dobiegły końca. Nora od samego rana tętniła życiem. Każdy biegał z góry na dół, dopakowując jeszcze ostatnie rzeczy do kufrów.

Gdy Alyssa dołączyła do przyjaciół jedzących śniadanie, pan Weasley wyglądał na mocno zaniepokojonego. Pochylał się nad kominkiem, gdzie znajdowała się głowa Amosa Diggory'ego. Dla Alyssy ten widok nie był obcy. Dobrze wiedziała, że takie rozmowy zastępują czarodziejom mugolski telefon.

Dziewczyna dosłyszała tylko pojedyncze słowa z rozmowy dwóch czarodziejów. Szalonooki, intruz i śmieci. Nie miała zamiaru podsłuchiwać, więc zajęła miejsce obok Freda i nałożyła sobie na talerz jajecznicy.

– Ktoś tu wspominał coś o Szalonookim? – zapytał Bill, wchodząc do kuchni.

– Podobno ktoś chciał się do niego włamać zeszłej nocy – odparła pani Weasley. – Wasz ojciec musiał pilnie się u niego znaleźć.

– Szalonooki Moody? – zdziwił się George. – Ten świr, który...

– Kim on tak właściwie jest? – wtrąciła Alyssa.

– Były auror – wyjaśnił Charlie. – To on sam zapełnił połowę cel w Azkabanie, a przy tym narobił sobie wielu wrogów.

Po śniadaniu cała gromada zebrała wszystkie rzeczy. Bill, Charlie postanowili dołączyć do wszystkich i odprowadzić ich na dworzec King's Cross. Tylko Percy został tłumacząc się tym, że musi pracować i pan Crouch go pilnie potrzebuje.

Udali się do wioski znajdującej się nieopodal. Pani Weasley zamówiła trzy mugolskie taksówki, do których ledwo co się wszyscy zmieścili. Taksówkarze obserwowali ich z niemałym zdziwieniem. W końcu niecodziennym widokiem są sowy przewożone w klatkach.

Na domiar wszystkiego, kufer Freda lekko się otworzył i w taksówce wybuchły sztuczne ognie. Taksówkarz cały czas spoglądał do lusterka, obserwując ze zmarszczonymi brwiami Alyssę i bliźniaków.

Gdy bezpiecznie dojechali do Londynu, bez problemu każdy dostał się na właściwy peron. Potężny ekspres Londyn-Hogwart stał już na stacji.

Alyssa pożegnała się z panią Weasley, Billem oraz Charliem, a następnie wraz z bliźniakami zajęła przedział.

Droga do Hogwartu minęła im na opowiadaniu żartów i zajadaniu smakołyków z wózka. Dołączył do nich również Lee Jordan, który również przyjaźnił się z bliźniakami.

Deszcz dudnił za oknami. Robiło się coraz ciemniej, a czas mijał nieubłaganie szybko. Gdy byli już prawie na miejscu, założyli szaty z godłem Lwa i zaczęli zbierać za sobą resztki słodkości.

Pociąg dojechał na stację w Hogsmeade, gdzie każdy z uczniów zajął swój przewóz. Nie minęła chwila a już przejeżdżali przez bramę zamku, a następnie w tłumie uczniów udali się w stronę Wielkiej Sali.

Oczywiście Irytek postanowił urządzić sobie żarty z uczniów. Zaczął ciskać czerwonymi balonami, napełnionymi wodą prosto w tłum uczniów. Na całe szczęście Fred szybko zdążył zareagować i odciągnął Alyssę na bok. Wielki balon rozbił się o ziemię w miejscu, w którym wcześniej stała dziewczyna.

Bez kolejnych przygód, dotarli do Wielkiej Sali, gdzie zajęli miejsce przy stole Gryffindoru. Jak zwykle wygląd sali zapierał dech w piersiach. Alyssa mimo tego, że zaczynała już szósty rok, za każdym razem zachwycała się dekoracjami oraz rozgwieżdżonym niebem, widniejącym na suficie. Na stołach starannie przygotowana już była złota zastawa. Alyssa na samą myśl o tych wszystkich pysznych potrawach, poczuła jak pusty brzuch daje o sobie znać.

– Jestem taka głodna – jęknęła.

– Nie tylko ty – westchnął siedzący naprzeciwko Ron. – Zaraz nie wytrzymam, a Ceremonia Przydziału się jeszcze nawet nie rozpoczęła.

Ray of Hope  |  Fred WeasleyWhere stories live. Discover now