38. • SZCZEROŚĆ •

3.8K 305 122
                                    

– Zróbmy sobie przerwę, bo zaraz nogi mi odpadną – odparła Alyssa, zwracając się w stronę Harry'ego i Rona.

Chłopcy od razu zgodzili się z dziewczyną i w trójkę skierowali się w stronę stolika, gdzie siedzieli bliźniacy. Przetańczyli razem kilka piosenek i dopiero teraz poczuli zmęczenie. Zajęli miejsce, a następnie każdy z nich rzucił się na piwo kremowe.

– Nie wiem jak wy, ale ja mam dość – wysapał Ron.

– Nie przesadzaj! Chwila odpoczynku i możemy wracać na parkiet! – powiedziała Alyssa. – Nie bądź słabeuszem Ron!

– Powiem ci, że nie spodziewałem się takiej fajnej zabawy – odezwał się Harry. – Byłem przekonany, że cały bal przesiedzę przy stoliku.

– Nie pozwoliłabym na to!

– Alysso czy możemy porozmawiać? – wypalił nagle Fred, patrząc smutnymi oczami w stronę dziewczyny. – Na osobności.

– Nie wiem, czy mamy o czym.

– Mamy, proszę tylko o kilka minut...

Alyssa spojrzała na Harry'ego, który tylko pokiwał głową, zachęcając dziewczynę do rozmowy z Fredem. Ciemnowłosa westchnęła, a następnie wstała z miejsca, kierując się w stronę wyjścia z Wielkiej Sali, nie oglądając się nawet za siebie. Dobrze wiedziała, że Fred podąża zaraz za nią.

Na korytarzu roiło się od uczniów, którzy tak jak dwójka Gryfonów rozmawiali na osobności. Dziewczyna nie chciała, żeby ktokolwiek słyszał ich rozmowę, dlatego udała się prosto na dziedziniec.

Tej nocy nie było ani jednej chmury, a tysiące gwiazd błyszczało na czarnym niebie. Puchowy dywan śniegu pokrywał ziemię, dodając jeszcze większego uroku. Alyssa czuła w powietrzu święta, mimo iż nie spędzała ich w domowym zaciszu. Dla niej Hogwart był drugim domem, z którym nie chciała się rozstawać.

Usiadła na murku, strzepując uprzednio z niego warstwę śniegu. Fred zrobił to samo i już po chwili siedział zaraz obok niej. Alyssa wpatrzona w niebo, nie miała odwagi zacząć rozmowy. Czekała, aż chłopak zrobi pierwszy krok, lecz on również utkwił wzrok w gwiazdach pogrążony w całkowitej ciszy.

– Piękna noc – wyszeptała w końcu, dalej wpatrując się w górę.

– Racja. Wyjątkowo piękna – powiedział cicho Fred, spoglądając na ciemnowłosą.

– Chciałabym, żeby tak było już zawsze – westchnęła. – Gwiazdy święcące na niebie, magia świąt...

– Na dłuższą metę znudziłoby ci się to.

– Niekoniecznie. Są rzeczy, które będziemy podziwiać do końca życia. W moim przypadku są to gwiazdy – odparła, przenosząc swoje oczy na chłopaka.

Ich spojrzenia się skrzyżowały. Oboje poczuli jak nagle zimna noc, staje się o wiele cieplejsza. Uczucie, jakie im towarzyszyło było nie do opisania. Nie musieli się odzywać, bo dobrze wiedzieli, co czują. Dwoje ludzi, tak od siebie różnych, dwoje najlepszych przyjaciół, którzy czerpali z tej chwili wielką radość. Samo spojrzenie wystarczyło, aby poczuli tę magiczną więź.

Alyssa uśmiechnęła się lekko pod nosem. Cała złość na chłopaka nagle wyparowała. Był tutaj z nią, a nie z Angeliną czy inną dziewczyną.

– Alysso – odezwał się po chwili Fred – nawet nie wyobrażasz sobie, jak bardzo jest mi przykro. Nie chciałem, aby sprawy się tak potoczyły. Zachowałem się jak kretyn.

– Stało się, nic na to nie poradzimy. Mogliśmy to rozwiązać inaczej, a taka prawda, że oboje stchórzyliśmy.

– Gdybym tylko nie był takim idiotą...

Ray of Hope  |  Fred WeasleyWhere stories live. Discover now