42. • SPOTKANIE •

3.6K 239 87
                                    

– Nie jestem pewna, czy to bezpieczne Harry – westchnęła Alyssa. – Za dużo ryzykuje, przychodząc do Hogsmeade.

– Co poradzę? Kazał przyjść tam naszej dwójce – powiedział Harry, chowając do torby tyle jedzenia, ile tylko zmieści. – Sam nie jestem za tym pomysłem, ale nie miałem się jak sprzeciwić.

– On monetami zachowuje się jak tamta dwójka – zaśmiała się Alyssa i wskazała palcem na bliźniaków, pogrążonych w rozmowie z Lee.

– Coś w tym jest.

– O której mamy tam dokładnie być? – wypytywała dziewczyna, popijając sok dyniowy.

– O równej drugiej, dlatego najlepiej będzie, jak powoli się będziemy zbierać. Lepiej dojść tam w spokojnym tempie, niż biegnąc.

– Masz rację Harry. Ron i Hermiona nie są źli, że idziemy bez nich?

– Na całe szczęście nie. W pełni rozumieją, że potrzebujemy prywatności, tym bardziej w sprawie dotyczącej Syriusza.

Alyssa skinęła głową, a następnie w towarzystwie Harry'ego, wyszła z zamku, kierując się prosto do wioski Hogsmeade.

W powietrzu można było wyczuć nadchodzącą wiosnę. Śnieg stopniał już prawie całkowicie, tylko gdzieniegdzie w cieniu można było dostrzec jego ostatki. Słońce świeciło, rozświetlając przy tym błonia oraz całą ścieżkę prowadzącą do wioski.

Harry oraz Alyssa nie zatrzymywali się nigdzie po drodze. Powolnym krokiem i w przyjemniej ciszy kroczyli prosto w stronę sklepu Derwisza i Bangesa, za którym rozciągał się już skraj Hogsmeade.

Alyssa, odkąd tylko zaczęła odwiedzać wioskę, jeszcze nigdy nie była w tej okolicy. Domków było o wiele mniej, a wielkie ogrody, które się tutaj znajdowały, dodawały wiejskiego krajobrazu temu miejscu.

Po kilku minutach marszu ścieżką dotarli do zakrętu, a zaraz za nim ujrzeli znajomego czarnego psa. Oparty przednimi łapami o barierkę, trzymał gazetę w pysku, a na ich widok zaczął przyjaźnie poruszać ogonem.

– Cześć tato – powiedziała Alyssa, głaskając psa po pysku. – Czy nie uważasz, że opieranie się w taki sposób o barierkę jest normalnym zachowaniem u psa?

Syriusz wbił szare oczy w córkę, patrząc na nią z rozbawieniem. Po chwili wyprzedził Gryfonów i z podniesionym ogonem zaczął ich prowadzić w nieznanym kierunku. Szli kamienną ścieżką, prosto w stronę podnóża góry. Gdy pies zniknął im z oczu, trochę spanikowali, lecz nie minęło kilka sekund, a ich oczom ukazała się szczelina w skale. Bez zastanowienia przeszli przez nią, wchodząc do obszernej jaskini. W tyle ujrzeli stojącego Hardodzioba, na którego widok pokłonili się nisko. Mimo wszystko nie chcieli ryzykować i woleli być od samego początku w przyjaznych relacjach z hipogryfem – przynajmniej Alyssa.

Syriusz przemienił się w człowieka. Wyglądał dobrze. Co prawda był jeszcze trochę wychudzony, ale jego karnacja nabrała kolorów.

Alyssa rzuciła się mu na szyję, zamykając w uścisku, którego tak bardzo jej brakowało przez ostatnie miesiące. Teraz tutaj był, zaraz obok niej. Przytulający ją z wielkim oddaniem i ojcowską miłością. Dziewczyna poczuła, jak w jej oczach zaczynając zbierać się łzy, oczywiście szczęścia. Tęskniła za Syriuszem Blackiem i z całego serca pragnęła, aby ta chwila trwała wiecznie.

Po chwili oderwali się od siebie, a Syriusz przytulił również Harry'ego, któremu tak samo, jak Alyssie go brakowało. Oboje potrzebowali, aby mężczyzna był obecny w ich życiu. Mimo tego, że dowiedzieli się, kim tak naprawdę jest zaledwie rok temu, to pokochali go. Nie było w tym nic dziwnego. Syriusz był dobrym człowiekiem i odbiegając od tego, że musiał się ukrywać, troszczył się i opiekował córką oraz synem chrzestnym. Dla Alyssy był rodziną, powiązaną więzami krwi, natomiast z Harrym, mimo braku jakiegokolwiek pokrewieństwa zżył się jak ojciec z synem, zresztą tak go traktował.

Ray of Hope  |  Fred WeasleyDonde viven las historias. Descúbrelo ahora