12. • DECYDUJĄCE STARCIE •

4.4K 369 102
                                    

Po zwycięskim meczu przeciw Krukonom drużyna Gryffindoru odzyskała ducha walki. Teraz wystarczyło, że wygrają ze Ślizgonami pięćdziesięcioma punktami i Puchar Quidditcha jest ich.

Świętowanie w pokoju wspólnym trwało w najlepsze. Fred i George nawet przemycili kilkanaście butli z kremowym piwem, dyniowe musy oraz słodycze z Miodowego Królestwa.

Dopiero o pierwszej w nocy profesor McGonagall pojawiła się w pokoju wspólnym, nakazując wszystkim iść spać. Każdy udał się do dormitoriów, z nadzieją na spokojny sen.

Syriusz Black tej nocy znowu włamał się do Hogwartu. Tym razem znając hasło, przeszedł pod portretem. Niestety już nikt nie zdołał zasnąć. Przez jego drugie wtargnięcie do szkoły bezpieczeństwo zostało wzmożone. Wieczorami nie można było pod żadnym pozorem opuszczać zamku.

Czas mijał nieubłaganie szybko. Alyssa większość czasu poświęcała nauce i treningom. Chciała jak najlepiej zdać SUMy, które były coraz bliżej. Podczas ferii wielkanocnych niedane było jej odpocząć. Miała tyle prac domowych, że codziennie spędzała po kilka godzin w bibliotece.

W przeddzień finałowego meczu w quidditchu nikt nie miał głowy do nauki. Nawet Hermiona odłożyła swoje książki. Fred i George byli jeszcze bardziej hałaśliwi, Oliver Wood pogrążony był w powtarzaniu taktyki. Angelina oraz Katie zajęte były rozmawianiem i śmianiem się z dowcipów bliźniaków. Alyssa natomiast siedziała cały czas z Harrym. Wspólnie spędzili większość czasu w ciszy. Byli przerażeni faktem, że decydujące starcie pomiędzy Gryfonami a Ślizgonami odbędzie się już jutro.

Rano drużyna została powitana oklaskami, gdy weszli do Wielkiej Sali. Po zjedzeniu śniadania udali się na boisko. Pogoda dzisiejszego dnia była idealna na rozegranie meczu.

Po przebraniu się w szkarłatne szaty weszli na boisko, powitani wieloma krzykami i wiwatami.

– A oto są Gryfoni! – ryknął Lee Jordan, który jak zwykle komentował mecz. – Potter, Bell, Johnson, Rose, Weasley, Weasley i Wood! Zdaniem wielu osób najlepsza drużyna, jaką miał kiedykolwiek Gryffindor!

Marcus Flint i Oliver Wood zbliżyli się do siebie i uścisnęli sobie niechętnie dłonie. Gdy pani Hooch zagwizdała, czternastu graczy wzbiło się w powietrze. Każdy zajął swoją pozycję.

Nie minęła chwila, a Gryfoni już przechwycili kafla. Alyssa podała go Katie Bell, a dziewczyna pomknęła jak najszybciej w stronę bramek przeciwników, zdobywając przy tym pierwsze dziesięć punktów dla swojej drużyny.

Drużyna Ślizgonów również miała opracowaną taktykę na ten mecz. Głównym ich założeniem było faulowanie Gryfonów. Angelina Johnson ledwo utrzymywała się na miotle, gdy Flint uderzył w nią z rozpędu. Na całe szczęście George szybko zareagował i „przez przypadek" zawadził pałką o głowę Flinta.

Pani Hooch również nie była obojętna na to, co wyprawia się na boisku. Obie drużyny dostały rzut wolny.

W następnej chwili Alyssa podleciała w miejsce, aby wykonać rzut wolny. Bez najmniejszego problemu ograła obrońcę, przez co drużyna Lwa miała już dwadzieścia punktów.

Zaraz później Katie Bell została brutalnie sfaulowana. Montague śmignął tuż obok dziewczyny, ale zamiast odebrać jej kafla, chwycił ją za głowę. Cała sytuacja po raz kolejny skończyła się rzutem wolnym. Minutę później Katie zdobyła kolejne dziesięć punktów dla drużyny.

Alyssa zauważyła, jak Flint przejął kafla i poleciał w stronę słupków Gryfonów. Niestety strzelił gola.

Gra stawała się coraz bardziej zacięta i brutalna. Alyssa czuła jak z jej nosa spływa krew. Nie wiedziała nawet kogo to była sprawka. Wszystko się działo o wiele za szybko. Jednak krwotok nie odebrał jej chęci zwycięstwa. Dawała z siebie najwięcej, jak potrafi. Jej wola walki się opłaciła, bo pochwyciwszy kafla, ruszyła prosto w stronę obrońcy Ślizgonów. Idealnie go oszukała i zdobyła przy tym następne punkty. Gryfoni prowadzili czterdzieści do dziesięciu.

Ray of Hope  |  Fred WeasleyWhere stories live. Discover now