Koncert

40 1 0
                                    

Spojrzała na wysokiego rudowłosego mężczyznę, który mógł być w wieku Sebastiana. Szerokie ramiona okryte T-shirtem zespołu, wąskie biodra schowane za obcisłymi czarnymi spodniami. Błękitne oczy z rozbawieniem wpatrywały się na pojawiające się rumieńce na policzkach Sophii. Wyglądał tajemniczo a zarazem niewinnie. Niczym dusza o dwóch różnych twarzach. Zamrugała kilkakrotnie i kiwnęła niepewnie głową. Uśmiechnął się. Poprosił barmana o przygotowanie napoju.

-Jak długo jesteś ich fanką? – Nocna łowczyni o mało się zachłysnęła się sokiem.

-Em, będzie już cztery lata. A ty? – poprawiła włosy.

-Podobnie. Nigdy Cię tutaj nie widziałem, jesteś stąd? – odebrał napój i zapłacił.

-Z okolic. A tak w ogóle jesteś Sophia, a ty?

-Edward, miło mi Cię poznać Sophia. – puścił jej oczko.

-Wzajemnie – uśmiechnęła się – Już się nie mogę doczekać. Moje marzenie w końcu się spełni.

Spojrzała z szczerą radością na mini scenę, która była przygotowana do koncertu. Już za kilka chwil zobaczy swoją idolkę, dalej nie mogła uwierzyć w to co się działo. Czuła się jak w śnie. Edward z czułością spojrzał na nocną łowczynię, która na moment odpłynęła. Napił się soku, który mu nie smakował. Nie mógł zrobić teraz afery. Zawsze z barmanem policzyć się później, jeśli zajdzie mu za skórę. Człowieka tak łatwo złamać. Smutne.

-Masz piosenkę, która skradła Ci serce? – spytał.

Chcę ją poznać. Zapłacić każdą cenę, aby odkryć wszystkie sekrety. Idealna w każdym calu, lecz zbyt niewinna na ten świat. Musi zostać zamknięta, aby piękno nie zostało zniszczone. Bez problemu mógł dostrzec blizny pod cienkimi rajstopami.

Zacisnął usta, czując jak gniew w nim wzrasta. Napił się niesmacznego soku. Zabije osobnika odpowiedzialnego za blizny. Nie będzie miał dla niego litości. Jego krew będzie spijał każdego dnia przy romantyczniej kolacji z ukochaną. Uśmiechnął się na tą myśl/

-Myślę, że „Infinity".

-Dlaczego? – spytał zaskoczony.

Spodziewał się, że inna piosenka chodzi jej po głowie. Zwłaszcza po wszystkich trudnościach jakie przeszła. Obserwował ją od urodzenia. Widział jak dorasta w ramionach kochających rodziców, po czym gwałtownie zostaje oderwana od bajkowej rzeczywistości. Winił się za fakt, że nie udało mu się uratować Sophii rodziców, jednak nie mógł wyjść z cienia. Z wielkim bólem obserwował jak z ułożonej dziewczyny wychodzi zmarnowana życiem nastolatka, która ma dość okrutnego wujostwa. Nie mógł wyciągnąć do pomocnej dłoni, nie teraz w tej chwili. Jego plan mógł zostać zniszczony.

Pozbył się pomocnicy Magnusa, aby ten „przypadkowo" zabrał ją do siebie. Oczywiście wcześniej podrzucił magiczną księgę, która obudziła w niej duszę nocnego łowcy. Wszystko szło zgodnie z jego planem. Tylko musi pozbyć białowłosego chłopaka. Miał nadzieje, że była czysta w strefie seksualnej. Własność powinna zostać nienaruszona. Jeśli nie, niebiosa nie dadzą radę go zatrzymać. Sam Król Demonów uklęknie nad jego boską mocą.

-„Oderwać się aby pokonać wszelkie przeciwności losu. Wszystko to było. Wyścigiem z czasem. Czas nie będzie czekać. Odjedziemy, Gdzieś znajdziemy nieskończoność. Znajdziemy nieskończoność." *

-Rozumiem – szepnął.

Czuł się dumny, że jego pisklak wyrasta na pięknego ptaka. Godna stanąć przy jego boku.

-Jesteście gotowi?! – krzyknęła idolka wbiegając na scenę – Zaczynajmy!

Jeżeli nie jesteś dla mnie jedynym,

Wielki Czarownik Brooklynu Zawinił!/ Sebastian MorgensternWhere stories live. Discover now