Obsesja związana z krwią.

38 4 0
                                    

SOPHIA

-Krew Adriena i moja osoba... Jakie jest połączenie... – szepnęła Sophia.

-Nie myśl tyle o tym. Masz mnie powalić! Jeśli chcesz przeżyć musisz ćwiczyć do śmierci. – ustawił się w pozycji obronnej.

-Do śmierci? – uniosła jedną brew – To strasznie długo.

-I trzy dni dla pewności – burknął – Wyżej miecz!

-No przecież... A rzeczywiście – powiedziała zaskoczona.

Sebastian westchnął. Odłożył miecz na specjalną półkę, przez co dziewczyna zamarła z zaskoczenia. Strzelił nadgarstkami i z całej siły prztyknął w czoło głównej bohaterce. Prychnęła oburzona rozmasowując sobie bolące miejsce.

-Dzisiejszy trening nie ma sensu. Zrobimy sobie wolne. Chociaż ty pewnie spędzisz go na analizie czynników pierwszych.

-Nie prawda! No może trochę... - odłożyła broń na miejsce.

-Mówiłem – ziewnął – Idę się zdrzemnąć.

-Dopiero co spałeś. – pokazała mu język – Czyżby to ten szczególny wiek? – zapytała złośliwie.

-Gdybyś nie wydawała dziwnych dźwięków i nie rzucała się jak potłuczona to byłby wyspany – ruszył w stronę wyjścia ziewając.

-Nikt nie kazał Ci spać ze mną – przewróciła oczami i podbiegła do niego.

-Znając Ciebie zaraz byś gdzieś poleciała i zrobiła coś głupiego albo przyniosła kolejną zgubę. Nie uśmiechało by mi się latanie przez cały Brooklyn szukać wkurzającej paniusi.

-Dziękuje Ci, o rycerzu ty mój – spojrzała w górę.

-Tia -machnął ręką.

-Jak myślisz szybko Mags ogarnie o co chodzi z krwią Adriena?

-Nie wiem, Sophia. Naprawdę, nie wiem. – westchnął – A właśnie, kiedy masz urodziny?

-Co? – spojrzała na niego podejrzliwie.

-O rany – przeczesał włosy – Spytałem tylko o dokładną datę urodzenia to wszystko. To nie są żadne zaręczyny ani nic w tym stylu. Na początku wysłałbym kwiatu potem chmarę demonów.

-Jak romantycznie – prychnęła śmiechem – Mam urodziny dwudziestego października i wtedy będę pełnoletnia – powiedziała zadowolona.

-Czyli za jakieś dwa tygodnie. - kiwnęła głową. – A ten szczurowaty york też nie ma niedługo urodziny?

-On ma imię, Sebastian – uderzyła go łokciem w brzuch.

-Serio? Jak mnie to nie obchodziło. – skręcił w prawo – O, wilku mowa! – dostrzegł na korytarzu skołowanego Adriena - Ej!

-Tak?! – podskoczył przestraszony.

Na szczęście udało mu się utrzymać to co miał w dłoniach. Przycisnął mocniej do siebie historię nocnych łowców, którą otrzymał od Jace, aby mógł się wczuć. Clary śmiała się, że ona przez to też przechodziła.

-Co się sikasz pod siebie – mruknął nocny łowca – Kiedy masz urodziny?

-Ja... E.... – podrapał się po brodzie.

-Mów, nie mam całego dnia – ziewnął.

-Osiemnastego października. Coś jeszcze? Mogę sobie już iść? – machnął dłonią a chłopak zniknął w najbliższym zakręcie.

-Dlaczego pytasz? – spytała zainteresowana.

-Wydaje mi się, że to... -dotknął klamki od swojego pokoju – jest dość istotna informacja.

Wielki Czarownik Brooklynu Zawinił!/ Sebastian MorgensternWhere stories live. Discover now