Siniak na pośladku

104 11 1
                                    



SEBASTIAN

Wtulona w niego dziewczyna dawała przyjemne ciepło, które było zbawieniem na jesienną porę. Wiatr bawił turystami i mieszkańcami Nowego Yorku w berka. Na ziemi tańczyły odczepione od gazety pojedyncze artykuły. Najniższa strefa zniknęła dawno w zakamarkach uliczek, przez co miasto wydawało się czystsze niż w rzeczywistości. Niestety nieprzyjemny zapach ciągnął się jak flaki z olejem i to nie tylko dosłownie. Znudzony ciekawskimi spojrzeniami przypadkowych ludzi na narysował obu dwojga runę niewidzialności. Jedną rękę miał wolną, więc nie było problemu z wyciagnięciem steli. Jako jedyny z rodziny Morgenstern jest dwuręczny, mama i Clary są praworęczne, natomiast kochany ojczulek gryzący piach- leworęczny. Zatrzymał się na pasach oczekując zielone się światła, zerknął na Sophie, która milczała od jakiegoś czasu. Westchnął, widząc, że dziewczyna zasnęła.

Ona może zasnąć wszędzie, zwłaszcza na mnie.

Dostrzegł, że dziewczynie śniło się coś przyjemnego, uśmiechała się do siebie i mruczała słowa, których chłopak nie mógł zrozumieć. Od czasu do czasu opuszkami palców robiła kółka na szyi u Sebastiana. Poprawił prawą rękę znajdująca się pod udami dziewczyny. Umysł podsunął mu ciekawi pomysł, z którego od razu chciał skorzystać. Uśmiechnął się złośliwie. Uszczypnął ją w lewy pośladek, usłyszał nieprzyjemny pisk koło ucha. Nieprzyjemne uczucie słysząc taki dźwięk blisko ucha. Skrzywił się delikatnie, zrozumiał, że użył za dużo siły, lecz to było silniejsze od niego. Złośliwość to cecha wrodzona nie da się jej o tak zmienić w szczególności mając taką osobę jak Sophie. Mimo czasem okrutnych żartów ze strony białowłosego ta wytrwale przy nim była odpłacając się tym samym. Przeszedł przez pasy, widząc, że światło z czerwonego zmieniło się na zielone.

-Twoje blond włosy dawno Ci mózg wyżarły?! To bolało!- odsunęła się górną częścią ciała i skrzyżowała ręce na piersi.

-Nie jesteś jakąś księżniczką, zapamiętaj to sobie. A po za twój oddech nie należy do świeżych, przez twoją otwartą buzią leciało horda...- nie pozwoliła mu dokończyć bo uderzyła go w policzek.

Zaskoczony wypuścił dziewczynę. Złapał się za bolące miejsce.

-Jesteś okropny! Przez ciebie będę miała siniaka!- wzruszył ramionami.

-Zawsze mogę wmasować Ci maść...

-Skończ- powiedziała chłodno.- Nie mam ochoty z tobą rozmawiać, dzisiaj odbędę trening z Aleciem i nie masz prawa mi tego zabronić. Żegnam.- ruszyła szybkim tempem w stronę instytutu zostawiając zaskoczonego Sebastiana na środku chodnika, który obrywał od przechodzących przechodni spieszący się w swoją stronę.

SOPHIA

Z trzaskiem zamknęła główne drwi wejściowe, swoje kroki skierowała do pokoju. Stanęła na środku i wzięła kilka głębokich oddechów. Rozejrzała się po pokoju, który nie wyglądał, aby ktoś go splądrował. Wszystko było na swoim miejscu. Wstrzymała oddech i wsłuchiwała się, czy ktoś nie idzie w stronę jej pokoju. Nie miała ochoty spotkać dzisiaj Sebastiana. Kiedy wspomniał o jej oddechu, przed jej twarzą pojawił się obraz dawnej dziewczyny, która topiła smutki w alkoholu.

-Przestań o tym myśleć.- powiedziała na głos.-Potrzebuje treningu. Natychmiast.

Przebrała się w dość wyzywający strój składający się z stanika sportowego (pokazujący dość dużo), krótkie, obcisłe spodenki i pod kolor buty. Stojąc przed lustrem krytycznym okiem spojrzała na swoją sylwetkę. Według niej robiła bardzo małe kroki. Rozczesała włosy i zrobiła dwie kitki. Cofnęła się od lustra i niewiele myśląc chwyciła nożyczki. Dwoma ruchami pozbyła się większości włosów, które bezgłośnie spadły na ziemie. Aktualnie posiadała włosy do ramion. Poczuła nie małą ulgę. Podrapała głowę, aby stworzyć artystyczny nieład. Uśmiechnęła do swojego odbicia i zadowolona z nieprzemyślanej decyzji, wyszła szukając Aleca.

Wielki Czarownik Brooklynu Zawinił!/ Sebastian MorgensternOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz