Głodny Jace i niewyżyty Magnus

122 11 3
                                    

SOPHIA


Treningi psychicznie były o wiele gorsze od fizycznych. Samo rozdzielanie duszy od ciała nie należało do najprzyjemniejszych . Pierwsze starcie skończyło się łzami w oczach. Nie chciała nikogo zawieść , więc dzielnie przyjmowała barki każde zlecenie od Tessy. Wspomniana wcześniej kobieta, nie była już dla niej obcym, można rzec, że stała się przybraną matką. Pomiędzy przerwami udzielała życiowych rad, jedną z nich została od razu wpisana do pamięci Sophii.

-Nie rób nic na siłę bo może to obrócić się przeciwko tobie.

Z tą myślą i dobrym humorem podreptała do Sebastiana. Nie pukając ,weszła do środka. Jak zwykle w pokoju bałagan. Wszędzie leżały książki, ułożone w przeróżne formy od piramidy do imitacji Wieży w Pizie. Uśmiechnęła się na wspomnienie własnej budowli wieży Eiffla, która okrutnie została zniszczona specjalnie przez białowłosego z nudów. Dziewczyna nie raz się zastanawiała czy pomieszczenie nie została powiększone poprzez połączenie dwóch przylegających do siebie pokoi. 

 Sebastian jako jedyny miał tak duży pokój, który robił jak za drugą bibliotekę. Chłopak nawet nie podniósł wzroku nad książki. Westchnęła w duchu. Wiedziała, że chłopak był na nią wściekły bo znów spotkała się z Adrienem. Oczywiście przypadkowo w parku, w którym zawsze odbywał popołudniowy trening póki była pogoda. Pozwoliła mu wtedy dotrzymać towarzystwa, mimo wielu próśb od strony mężczyzny nie dała mu swojego numeru telefonu. Ich niedoszły związek niemiałby sensu i był srogo szkalowany przez Clave.

Sebastian był świadkiem ich spotkania i mógł coś źle zrozumieć, nie miej jednak nie miał prawa burczeć i prychać na nią. Ich mała wojna trwała kilka dni. Omijali się szerokim łukiem, jedynie miejsce ich spotkań była sala gimnastyczna, gdzie wszyscy mieszkańcy uczestniczyli w treningu. Dziewczyna należała do tych osób co pierwsze wyciągają rękę, więc i tym razem to ona zakopie mur wojenny.

Nie trudno było zauważyć, że chłopak był świeżo po prysznicu, ubrany jedynie luźny dres. Jego naga klatka piersiowa owinięta była bliznami i wypalonymi runami. Zerknęła na zegarek, wskazywał godzinę trzynastą pięćdziesiąt.

Łóżko Sebastiana musiało zostać stworzone na miarę, gdyż chłopak jest cholernie wysoki. Dwa metry samym problemów z odnalezieniem normalnych ubrań ( nie dla nocnego łowcy), a o butach nie trzeba wspominać. Oparty o poduszki, pół leżąc na środku trzymał książkę na brzuchu. Czytał nieznaną książkę, lecz dopiero zaczynał z nią historie bo ubyło tylko kilka stron.

Zwinnym ruchem wdrapała się na łóżko i niepewnie przysunęła się czekając na jego ruch. Mógł ją wypchnąć albo przyciągnąć do wspólnego czytania. Tak, że trzymał pewnie jej lewe biodro, aby nie suwała się z poduszek (ma dziwną tendencje do tego), a ona trzyma jedną ręką swoją stronę książki. Kiedy poczuła znajome ciepło, odetchnęła z ulgą. To był znak, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Milcząc, prowadzili własną rozmowę, która znana było tylko im.

MAGNUS

-Może dodamy do twojego krawatu trochę brokatu?- rzucił sugestywnie czarownik.

-A bez tego nie będę wyglądał olśniewająco?- rzucił radośnie Alec.

-Dla mnie zawsze wyglądasz olśniewająco zwłaszcza jak jestem bez ubrań. Może przełoży naszą randkę i od razu zaczniemy grę wstępną?- poruszył sugestywnie brwiami.

-Kuszące, lecz mamy już umówiony stolik- czarownik dostrzegł na policzkach nocnego łowcy dwie soczyste plamy, które dodawały mu tylko uroku.

Ha! To ja jestem powodem, jego rumieńca.

Oby tak dalej!

-Masz racje, zawsze można robić to na stoliku, w łazience dla gości...- wyliczał na palcach, gdzie jeszcze kilka dni temu było miliard pierścionków.

-Magnus...- powiedział błagalnie.

-Na ławce w blasku księżyca...- powiedział rozmarzony

-Na Anioła!- krzyknął niebieskooki.

-Do anioła mi daleko, choć klatę mam niezłą. Chcesz sprawdzić?

-Co dziś jest z tobą? Jesteś dziś jakiś niewyżyty.- poprawił swój czerwony krawat.

-Moje usta tęsknią za twoimi- rozłożył ręce- A zimne dłonie potrzebują natychmiastowego ogrzania. A to- wskazał palcem na rozporek- potrzebuje uwolnienia.

-Czy... ty się podnieciłeś, kiedy zakładałem krawat?- powiedział zaskoczony i zażenowany Alec.

-Wyobraziłem sobie co mógłbyś zrobić z tym krawatem. Na przykład związać mnie, zmuszając do niewolnictwa...

-E...

-Od zawsze powtarzałem, że moja wyobraźnia jest na dużą skale.

JACE

Dwójka zakochanych leżała na łóżku w pokoju Clary. Po dość intensywnym treningu i zjedzenie obiadu, którego nie gotowała Izzy pozwolili sobie na chwilę leniuchowanie. Blondyn nie byłby sobą, gdyby nie zaczął marudzić. Był osobą, która ciągle musiała być w ruchu, bo jak nie to szlak go trafiał. Natomiast rudowłosa kochała leniuchować, gdyby nie treningu dawno wyglądałaby jak kulka.

-Nudzi mi się- stwierdził Jace.

-Dopiero co się położyliśmy. Co ty chcesz niby robić?- spytała Clary.

-Zabić demona.

-E..- podrapała się po karku.

-Jestem w tym najlepszym.- powiedział dumnie.

-Wiemy to. Twa skromność jest zaskakująca.- parsknęła śmiechem.

-Wszyscy ode mnie powinny się uczyć. Jestem świetny we wszystkim.- poruszył sugestywnie brwiami, na co Clary przewróciła oczami.

Skarciła się w myślach, narzekając na swoje ciało, które spłonęło rumieńcem. Na ustach Jace zagościł delikatnym uśmiech, który tak bardzo kochała. Pocałował ją w czoło i z powrotem powrócił do poprzedniej pozycji. Głową miał położoną na brzuchu dziewczyny przez co słyszał jak jej jelita pracują. Według niego było to urocze, bo to rudowłosy anioł. Ta bawiła się jego włosami, owijając na palec i od czasu do czasu delikatnie ciągnąć. W zamian dostała pomruki zadowolenia.

-Jesteś dobry we wszystkim- powiedziała po dłuższej przerwie Clary, zaintrygowany podniósł wzrok na nią.

-W czym niby nie jestem najlepszy?

-W odpoczywaniu.

-Jestem w tym dobry, mogę leżeć cały dzień w łóżku...

-Zrób to. Nic nie rób, odpocznij! Nie biegaj jak nakręcony bąk w koło.- kiwnął w głową.

***

-Clary?- otworzyła jedno oko- Przyniesiesz mi coś do jedzenia? Głodny jestem.

-Nie możesz iść sam?- burknęła zła.

-Nie chce mi się.

-Hm- zamknęła z powrotem oko.

-Clary, głodny jestem- normalnie Jace sam poszedłby po jedzenie, a nawet przyniósłby rudowłosej ale, że dziś ma dzień nie robienia...

-Daj mi pięć minut.

-Teraz! Umieram z głodu! Taki zmęczony jestem, czemuś ty tak karasz mnie kobieto?

[[[[[[[[

Polecam swoją osobę! Zamiast uczyć się na sprawdzian pisze rozdział bo historia o to prosi. Wskazanie błędów mile widziane! Zachęcam do klikanie gwiazdek jeśli materiał się spodobał. Jak ja pragnę takiego Sebastiana, z którym mogłabym czytać książki... Ech...

Wielki Czarownik Brooklynu Zawinił!/ Sebastian MorgensternOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz