Wielki Czarownik Brooklynu Zawinił

245 22 4
                                    

Kiedy świadomość powróciła do przebranej w świeże ubrania Sophie, uznała, że to czas, aby rzucić picie. Do kolejnego piątku. Jęknęła z bólu, który nie był tak nieznośny jak na początku. Zmuszona przez obce ręce do otworzenia ust. Walka była niepotrzebna. Szansa wygranej wynosiła mniej niż zero/ Przez jej przełyk przeszedł ohydny napój, który jak za machnięciem magicznej różdżki zniwelował wszystkie bóle. Gwałtownie otworzyła oczy. Jak zaprogramowana zaczęła się cofać, aż w końcu natrafiła na bladoróżową ścianę. Próbowała zrównoważyć urwany oddech.

Nie widziała przed sobą dziwnie ubranego gościa, który przesadzał z duża ilością brokatu tylko zwykłego mężczyznę o czarnych włosach i błękitnych oczach. Gdyby nie fakt, że Sophia nie była przerażona mogłaby bez żadnych problemów stwierdzić, że owy przybyły jest przystojny. Chociaż nie był to jej typ. Zawsze miała słabość do blondynów.

-Kim-m.. ty jesteś?- zapytała po czym rozejrzała się po pokoju, który utrzymany był w guście typowej kobiety z filmów.

Bladoróżowe ściany opasane dziwnymi roślinami, które w jakimś stopniu przypominały róże. Białe meble idealne współgrają z obrazami różnych krajobrazów. Każdy mały szczególik miał swoje miejsce. Harmonia. To słowa dobrze tu pasuje. Na odciśniętym policzku od spania, czuła ciepło wydobywające się z okna. To znak, że słońca dawno było ku górze.

Obcy odczekał aż nowa Clary Fray przyzwyczai się do otoczenia. Czemu nazywa Sophie Tian Clary Fray? Bo tak samo jak rudowłosa pakuje się tam, gdzie jest najmniej potrzebna. Alec pozwolił sobie na zilustrowane siedzącej dziewczyny. Pierwsze co rzuca się w oczy to różowe, falowane włosy sięgające do piersi. Z pod długich rzęs d ukazane się brązowe oczy. Małe usta i nos są objęte wokół małymi piegami. Przejechał wzrokiem niżej: na sylwetkę. Sophia, czyli takie imię znalazł na jej zniszczonym karcie do biblioteki, była wychudzona. Od razu można stwierdzić, że alkohol zniszczył piękną dziewczynę. Jednak zawsze wszystko można zmienić. Oparł się wygodniej o fotel, który stał obok łóżka.

-Alec Lightwood szef instytutu- zacytował znaną mu formułkę.

-Jestem...

-Wiem, kim jesteś. Sophia Tian dziewczynka, która pcha się tam, gdzie nie potrzeba- zdębiała.

-Słucham? Czy ja się prosiłam o podwózkę do domu?- spojrzała na swoje ramiona- Co to jest? Czy wy zrobiliście mi tatuaż? Jak jakąś dziwkę?

-To jest twoja kara. Za picie w alkoholu wieku 19 lat. Niestety muszę się nie zgodzić z określeniem „zrobiliście mi tatuaż" . Sama się go nabawiłaś. Nie wiem w jaki sposób, bo jedynie osoby które mają krew Clave mogą być nocnymi łowcami.

-Jesteś porąbany! Tak samo jak twój kolega, który nadużywa brokatu! Muszę wrócić do domu... Petunia wraz z Perrym na mnie czekają...

-Zanim się obudziłaś sprawdziłem twoje akta. Twoi rodzice zginęli w dziwnych okolicznościach, wszyscy przyjaciele jakich miałaś odwrócili się od ciebie...

-Przestań!- krzyknęła- Proszę, przestań!- niebieskooki przeniósł się na łóżko.

-Próbuje się w dość nieprzyjemny sposób uświadomić, że utraciłaś wszystko co dotychczas było Ci dane. Nie możesz wrócić do tamtego świata. Twoje wujostwo i tak Cię nienawidziło... Nosisz w sobie krew Clave i jesteś zobowiązana służbie dobru.

-A co jeśli... nie dam sobie rady?- spytała po dłuższej chwili.

-Umrzesz. W Świecie Cieni panują całkiem inne zasady.

-To znaczy?

-Zabijasz albo umierasz. Chociaż... ta zasada dotyczy bardziej demonów. - zmarszczyła brwi i zaczęła miętolić za dużą szarą koszulkę.

Wielki Czarownik Brooklynu Zawinił!/ Sebastian MorgensternWhere stories live. Discover now