Szczurowaty York

83 4 1
                                    

ALEC

-Przez Ciebie nie doszliśmy nawet do restauracji!- powiedział zarumieniony Alec.

-Ale doszliśmy w czymś innym- rozłożył zadowolony Magnus.

Stali jednym z uliczek Brooklynu, która nie była często odwiedzana przez mieszkańców. Chociaż ulica była opuszczona panował (jak Nowojorskie standardy) porządek. Można było gdzie posadzić całego czerwone nocnego Łowce. Uroku dodawała sceneria zachodzącego słońca, wszystko wyglądało jak z jeden z kadrów romantycznego filmu. Alec poprawił zakrzywiony krawat, a Magnus nie zadając sobie trudu z dopięciu wszystkich guzik zaczął bujać na piętach.

-Straciliśmy stolik- westchnął i poprawił włosy.

-Czemu tym tak się martwisz?- Były czarownik objął nocnego Łowce.

-Chciałem, aby było idealnie- ruszył w stronę głównej ulicy.

-Nie liczy się miejsce, tylko osoba, z którą spędzisz czas.- uśmiechnął się szeroko.

-Czyli mogę poczuć się wyjątkowo?- przegryzł wargę.

-Już wiem kogo powiesimy na choince, aby błyszczał. Nie mówię tutaj o Jace. Jego damy jako goblina straszącego demony.

TESSA

Kobieta o długich brązowych włosach znajdowała się na werandzie, trzymając w lewej ręce filiżance angielskiej herbaty. Szare oczy spoglądały na zatłoczoną ulicę przy instytucie, starała się ilustrować każda osobę. Jaki był tego cel? Nie potrafiła odpowiedzieć. Samo zajęcie dawało jej w pewnym sensie ukojenie. Jesienny wiatr zacisnął piętno na jej policzkach i smukłych dłoniach. Mimo tego nie chyba chętna do zmienienia miejsca. Zamrugała kilkakrotnie, kiedy na jej plecach pojawił się dodatkowy materiał pachnący męskimi perfumami. Tylko jedna osoba mogło to uczynić. Mężczyzna, który czekał na nią przez całe swoje życie.

Choć jego ciało słabe, dusza jak skała.

Uniosła głowę i uniosła kąciki ust, widząc znajomy troskliwy wzrok. Pozwoliła odebrać sobie filiżankę, która z nieprzyjemny trzaskiem została położona na stoliku. Bez słowa mężczyzna objął kobietę, kładąc podbródek na czubku jej głowy. Przymknęła oczy rozkoszując się urzekającym ciepłem, który kojarzył się z domem. Wiatr widząc ich poczynania pozwolił dołączył do tej cichej dwójki. Włosy kobiety zaczęły tańczyć w rytm nadany przez podmuch. Srebrne włosy zmieszały się brązem, tworząc skomplikowane kombinacje.

-Kto zajmuje twoje myśli, Tesso?

-Niepokój, Jem. Niepokój.

SOPHIA

Sophia czuła się jak skarcona uczennica przez najgorszego nauczyciela w szkole. Tym nauczycielem był Sebastian. Białowłosy oparty o jedną z kolumn złowrogim spojrzeniem obrzucał Adriena, która przypominał chichuachua. Jego odwaga wyparowała z pojawieniem się nocnego łowcy. Z każda sekundą jego skóra robiła się bledsza.

-Rozumiem, przygarniecie kotka z ulicy. Nawet małego dzieciaka co za śmierć ma przyjaciółkę. Ale dorosłego faceta, która wyglądała jak niedorobiony demo? Co jest z tobą nie tak? Jeśli potrzebujesz zaspokoić swoje potrzeby to zawsze możesz iść do burdelu.

-J..ak ty...- zaczął Adrien.

-Ty yorkowaty szczurze nawet nie waż się odzywać. Nie z tobą rozmawiam. –warknął- Tłumacz się.

-Widział, jak zabijam demona. Nie mogłam go tak zostawić!- Sebastian przewrócił oczami.

-Ej, ty!- złapał Adriena za podbródek- Znasz taką zasadę? Nie ma człowieka, nie ma problemu. Może ją wypróbujemy?

Wielki Czarownik Brooklynu Zawinił!/ Sebastian MorgensternWhere stories live. Discover now