Niespełniony Najemnik

107 7 2
                                    


TESSA

Kiedy głosy przestaną stwarzać problemy wewnątrz
Czy jeśli spojrzę w lustro będę patrzeć przez ich oczy?
Kiedy głosy w mej głowie odpuszczą i pozwolą odpocząć
Nie dam już rady (nie dam rady)
Więcej słuchać tych głosów

Tkwię w hałasie po uszy
Więc dziękuję Bogu, że ściany nie mogą mówić.
Robiłam cokolwiek by ich unikać
Zburzę je bo mam tego dosyć

"Wiesz, że mają się lepiej bez ciebie"
"Wiesz jak o tobie mówią"
"Twoje lęki się urzeczywistniają, wiesz dlaczego"
A ja mówię *

-Tesso?- otworzyła oczy i spojrzała na Jem'a, który kucał przed nią.

Widziała żal w jego srebrnych oczach, zdawała sobie sprawę, że to ona była powodem jego smutku. Dzielnie trwał przy niej, pocieszał kiedy trzeba, milczał w odpowiednim momencie. Do bólu przypominał Willa. Dotknęła jego rozgrzanego policzka. Zamrugała. Znowu pozwoliła myślą owładnąć jej marnym ciałem. Wyglądała jak jeden z posągów z muzeum w Amsterdamie, który kiedyś odwiedziła ze swoją nieżyjącą już przyjaciółką. Sunęła palcem po twarzy mężczyzny. Czujnie obserwował jej poczynania. Kciukiem zahaczyła o usta. Srebrnowłosy spiął mięśnie. Starsza kobieta nie zdawała sobie sprawy jak czasem działa na mężczyzn. Mimo swoim lat, była piękna. Wysoka szatynka o szary oczach, delikatne rysy budziły zazdrość u wielu kobiet. Kochała wkraczać w świat literatury zapominając o Bożym Ciele.

-Tesso, błagam nie katusz mnie. Tylko mi pozwól- nieświadomie przegryzła wargę.

-Nie musisz prosić o pozwolenie.- wyszeptała.

-„Laleczko z porcelany, nie śmiem Cię zniszczyć póki mnie kochasz."- zacytował swój ulubiony fragment z książki.**

Musnął jej usta.

CLARY

Spotkanie z Jocelyn kończyło się torbą pełną wypieków, słoików i warzyw z ogródka. Fray starała się regularnie spotykać z mamą, która miała do niej nie mały żal faktem, że postanowiła zamieszkać w instytucie. Zaprzestała prosić o zmianę, kiedy dziewczyna przyszła z Jace. Jocelyn nie wiedziała, że ktoś ma przyjść dodatkowo, więc wystraszona faktem, że ktoś idzie w stronę jej córki bawiąc się scyzorykiem, wyleciała z kuchni trzymając patelnie. Rudowłosa nie zdążyła zatrzymać rodzicielki przez co Herondale został skasowany siłą matek z patelnią. Nieprzytomny chłopak został przyniesiony do salonu, w którym leżał dość krótko bo po dziesięciu minutach wstał gwałtownie i pociągnął za siebie Clary. Jego oczy były pełne gniewu, za pasa wyciągnął sztylet, który skierował w stronę Jocelyn. Matka Sebastiana nie była przerażona ( z porównaniem do Clary) tylko dumnie wpatrywała się w chłopaka. Powiedziała wtedy, że przed sobą miała prawdziwego Stephena Herondale. Clary mogła trzeci raz w życiu zobaczyć jak blondyn ma czerwony policzki. Uparty chłopak nie dostał przeprosin przez co był nieszczęśliwy do końca spotkania. Nie co później Clary zapytała go czy woli zostać sam na sam z kaczką czy dostać ponownie patelnią, odpowiedział natychmiast:

-Dostanie patelnią nie byłoby tak bolesne jak spotkanie w jednym pomieszczeniu z kaczką, która jest domeną śmierci. A do tego mi daleko- prychnął i poszedł w swoją stronę.

Z trudem otworzyła drzwi od instytutu.

-Church?- przed nią pojawił się tłustym pers- Gdzie są wszyscy?

Kot wypiął się dumnie. Przewróciła oczami i położyła siatki. Ne musiała spoglądać na ręce, aby wiedzieć, że ma odciśnięte od toreb pasma. Pogłaskała kota w odpowiednim miejscu (czubek głowy, za inne czekało na nią liczne podrapania). Miauknął donośny głosem, które echem odbiło się po korytarzu.

Wielki Czarownik Brooklynu Zawinił!/ Sebastian MorgensternWhere stories live. Discover now