Odwet/Epilog

329 29 19
                                    

Niestety od ostatniego rozdziału minęło mnóstwo czasu. NAPRAWDĘ MNÓSTWO. Nie chcę kłamać, pisałam prawie 6 różnych zakończeń, jednak żadne z nich nie było tym zakończeniem, które powinna dostać ta książka. Przez te lata się zmieniłam, mój światopogląd, mój sposób pisania, wszystko. Niestety nie czułam już tego, co czułam na samym początku, więc wybrałam, wydaje mi się, najlepsze rozwiązanie, jakie mogłam. Użyłam zakończenia, które zostało napisane w 2019 roku. Wybrałam tę opcję, nie inną, bo czułam, że należy się wam chociaż zakończenie. Sama obecnie teraz jestem w Koreii i ciągle gdzieś z tyłu głowy mam tę niedokończoną historię. Historię, od której wszystko w moim życiu się zmieniło, więc zapraszam. Proszę dotrwaj do końca, bo na dole znajduje się bardzo ważna informacja.

6 lat później

Poprawiłam torebkę na ramienu i wyszłam z wydawnictwa. Za tydzień miała ukazać się moja pierwsza i miałam nadzieję, że nie ostatnia książka.

Po incydencie, jeśli w ogóle tak można nazwać tamtą sytuację, (przez którą spędziłam miesiąc w szpitalu i ponad pół roku na sali sądowej dochodząc do tego, jak cieżką karę powinnien ponieść mężczyzna, który mnie naćpał i zostawił w środku lasu) mogłam stwierdzić, że lubię swoje życie. Dzięki interwencji Mazurek i jej zimnej krwi, ich stalkera złapano tego samego dnia, którego zawitał w ich mieszkaniu, opowiadając bajeczkę o mo rzekomym przedawkowaniu. Nigdy nie poznałam osobiście osoby, która wezwała dla mnie ambulas. Nie wiedziałam nawet, czy była to kobieta, czy mężczyzna. Byłam po prostu wdzięczna, że ten ktoś nie przeszedł obok mnie obojetnie.

Zrozumiałam, że nie warto czekać,b życie może nam odebrać szansę, na zyskanie tego na, co miał przyjść nasz magiczny, odpowiedni moment.

Weszłam na teren parku i skręciłam w jedną z wydeptanych dróżek. Nie bardzo podobał mi się fakt, że przyczyniam się do niszczenia przyrody, ale wiedziałam, że w ten sposób zaoszczędzę sobie trzydziści minut spaceru. A bardzo chciałam już ich zobaczyć.

Z daleka było słychać dziecięce śmiechy. Nigdy nie uwierzyłabym, że mogę, o tym dźwięku pomyśleć, że jest kojący.

Zauważyłam cztery postacie, siedzące na ławce i dwie małe kropki, nieopodal nich. Gdy Mazurek mnie zauważyła krzyknęła:

–  I jak?

–  Za tydzień już premiera na sto proconet. – Odpowiedziałam wchodzą  spowortem na ścieżkę dla spacerowiczów.

– No i wspaniale.

–  Mama! – Krzyknął Christian i wybiegł z piaskownicy.

Uśmiechnęłam się i pogłaskałam jego głowę, znajdujacą się odrobinę wyżej niż moje kolana. Nie należał do wysokich dzieci. Był raczej tym przypadkiem, z którego inne dzieciaki z radością mogą szydzić. Dlatego czasem wręcz obsesyjnie kontrolowałam jego kontakty z rówieśnikami.

–  Jak było z ciocią? – zapytałam, głaszcząc, jego miękkie włosy.

– Dobrze –  odpowiedział zawstydzony i pobiegł znowu do piaskownicy, gdzie bawiła się Jimin.

– Wreszcie trochę spokoju – westchnęła Mazurek, odchylając głowę do tytuł. Przymyknęła przy tym mocno pomalowane powieki.

– Oni tak słodko razem wyglądają – powiedziała Wiktoria.

Mazurek obrócił się, spoglądając na nasze dzieci, sziedzące w piaskownicy.

– Christian jest takim ślicznym chłopcem – dodała Wiktoria, patrząc na mojego syna – i wydeję się być mądry.

– To tylko pozory jest taki sam, jak jego tatuś – powiedziałam, uśmiechjąc się pod nosem.

–  A co przepraszam, że moja córka niby, jaka jest? Jimin jest piękna i mądra i będzie pnią życia – powiedziała Mazurek, zakładając nogę na nogę, choć wychodziło jej to średnio, ze względu na bardzo obcisłą sukienkę.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Dec 15, 2022 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

WE ARE BOYSWhere stories live. Discover now