Z rodziną najlepiej na zdjęciach i najlepiej nie swoją

4.5K 701 107
                                    


-Kochanie wszystko będzie dobrze- powiedział ściskając moją dłoń- mama na pewno Cię polubi.

Ona mnie polubi?
Jasne do póki mnie nie pozna. Gdyby zobaczyła mnie w akcji zapewne zamknęłaby swojego synaka w pokoju i zamknęła na cztery spusty. 

Jednak tym razem naprawdę się starałam, mocny makijaż był naprawdę minimalny, aż sama zastanawiałam się gdzie straciłam twarz.
 Wysokie szpilki zastąpiły zwyczajne buty na płaskiej podeszwie, które musiałam pożyczyć od Gosi, ponieważ tego typu buty nie były dla mnie, kobiety powinny być eleganckie.
Natomiast krótką i obcisłą sukienkę zamieniłam na zwyczajne czarne spodnie oraz białą koszulę zapinając ją prawie pod samą szyje.
W tym wydaniu czułam się co najmniej źle.
Mój seksapil gdzieś zniknął, nie byłam Mazurkiem, czułam się Pauliną, zwykłą, szarą i nijaką.

-Wiem, że się martwisz ale będzie super- pocałował mnie w policzek.

-Przestań, nie całuj mnie i nie dotykaj, jestem spięta- wycedziłam przez zęby.

No tak moja osobowość chcę wydostać się na zewnątrz.
Nagle drzwi otworzyła nam niska kobieta i spojrzała na nas wesoło.
Była przeurocza.
Namjoon był do niej naprawdę bardzo podobny, mieli identyczne uśmiechy pod czas w rogu ich policzków tworzyły się przeurocze dołeczki.

-Dzień dobry- uśmiechnęła się- synku kochany, tak dawno cię nie widziałam- powiedziała całując oba jego policzki.

Gdy skończyła, odsunęła się od podopiecznego i spojrzała na mnie.

-Ahhh jakaż piękna młoda dama- a ja na te słowa uśmiechnęłam się najszerzej, jak potrafiłam.

-Paulina- powiedziałam chcąc podać jej rękę, jednak ona miała inny pomysł. 

Złapała moją twarz w dłonie i także ucałował oba policzki. Byłam zaszokowana wylewnością tej kobiety, każdy powtarzał, że Koreańczycy są mało przyjacielscy, potrzebują czasu, najwidoczniej to kolejna bujda.

-Jestem mamą Namusia.

Zaczęłabym się głośno śmiać na ten skrót jego imienia, jednak powstrzymałam się, jestem damą.

-Wejdźcie do środka serduszka- powiedziała wchodząc w głąb mieszkania -No opowiadajcie jak tam u was. Tak dawno Cię nie widziałam.  Jestem taka szczęśliwa, że Nami wreszcie znalazł sobie porządną dziewczynę.

Żeby pani wiedziała, że ja do tych do końca porządnych też nie należę inaczej by to wyglądało. Zaśmiałam się tak, jak mówiła mi Gosia-" jeśli masz skłamać, to lepiej się zaśmiać i potakiwać".

-A wiedz, że przed tobą była tutaj tylko jedna dziewczyna, więc czuj się wyjątkowo, kochanieńka.

-Doprawdy?- zapytałam, przenosząc na razie spokojny wzrok na Namjoona.

-Ohhh tak, on nigdy nie chciał mi przedstawiać swoich dziewczyn....

-Bo przedstawiam Ci tylko te ważne mamo- powiedział, obejmując mnie ramieniem, a ja potulnie się w niego wtuliłam.

-Tak zgadzam się, ale tamta dziewczyna jakoś nie przypadła mi do gustu były zbyt wyzywająca i wulgarna.

Znowu zaniosłam się śmiechem, kiwając głową.

-Oh nie, ja nie należę do takich- kategorycznie zaprzeczyłam, widziąc kątem oka, jak Namjoon próbuje ukryć uśmiech.

-Tak właściwie mówił mi jeszcze jakieś kilka miesięcy temu o takiej jednej, ale nie chciał jej przyprowadzić, choć z jego opwieści wydawała się naprawdę dobrą dziewczyną.

Uśmiechnęłam się, pewnie chodziło o mnie. To słodkie, że chciał przedstawić mnie swojej mamie wcześniej.

-Ale zerwał z nią zaraz przed koncertem pożegnalnym, więc zrobiło mi się trochę przykro, że....

Jakim kurwa koncertem ?
Spojrzałam na niego, próbując uspokoić kurwiki w oczach.

-Mówi pani, że zerwał przed koncertem pożegnalnym, który był dwa tygodnie temu?- zapytałam ściskając jego dłoń tak bardzo, że zbielały mu place.

-Tak, chwilka..jak ona miała na imię... Irene z tego co dobrze pamiętam.

Rap Mon wykrzywił twarz z bólu.

-Ohhh Irene bardzo ładne imię- miałam wrażenie, że usłyszałam dźwięk łamanych kości- bardzo ładne.

Nagle rozległ się gwizd czajnika, oznaczający zagotowanie wody.

-Co chcecie słoneczka do picia?

Krwi pani syna.

-Herbatę poproszę- powiedziałam słodko- Nami obiecał, że oprowadzi mnie po domu. Prawda?

-Może potem kochanie?-zapytał przestraszony, wiedziałam, że nie chciał zostawać ze mną sam na sam.

-Nie, nie, kochanie chce zobaczyć go teraz- nacisnęłam i złapałam go za rękę.

Gdy znaleźliśmy się już w pustym pokoju, rozpoczęła się cicha wojna.

-Kochanie?

-Nie nazywaj mnie kochaniem, ty mała kurwo. Jaka Irene?

-To było tylko przelotne.

-To świetnie, że znalazłeś sobie laskę do ruchania. To może ja wrócę do Polski, a ty zadzwonisz do Irene?- prychnęłam, co to w ogóle za imię? 

Brzmi jak papier toaletowy.

-Ciszej. Proszę nie chcę żeby mama usłyszała.

-Nie uciszaj mnie.

-Sama dałaś mi wolną rękę, jako dobra dziewczyna.

-A ty jako dobry chłopak powinieneś trzymać tą wolną rękę WOLNĄ.

Westchnął głośno rozmasowując skronie.

-Przepraszam, nie pomyślałem.

-Pomyślałeś czymś innym. Powiedz mi jedno sypiałeś z nią?

Milczał, więc oznaczało to tylko jedno. Miałam mieszane uczucia, kochałam go i sama mu na to pozwoliłam, ale... Było jedno wielkie niewiadome "ale''.

-Jesteś zła?- zapytał po chwili ciszy.

-Nie, albo sama nie wiem. To ja też Cię zdradzę kurwa mać. Nie będę gorsza.

-Paulina przestań.

Słysząc to imię padające z jego ust zesztywniałam, był to pierwszy raz kiedy powiedział do mnie po imieniu.

-Przepraszam. Naprawdę. Spójrz na mnie- uniósł mój podbródek- nie jestem z nią, zerwałem nie dlatego bo mi się znudziło, tylko nie potrafiłem z nią być, bo kocham tylko Ciebie.

-Głupie pierdol..

Nie dał mi dokończyć delikatnie całując moje usta.

-Kocham Cię- szepnął- to prawda jesteś drugą dziewczyną, którą tu sprowadzam, ale pierwszą której oddałbym wszystko.

-Też Cię kocham- westchnęłam w jego usta.

-Chodź na dół. Świetnie sobie radzisz kwiatuszku.

-Kwiatuszku?

-Przepraszam przyzwyczajam się do twojej delikatnej strony.

-To nie przyzwyczaj się, już nie mogę się doczekać, żeby za ten dzień grzeczności móc pogrzeszyć z tobą w łóżku.

I to wystarczyło, żeby ten wielkolud chodził jak w zegarku.

XXXXXXXX


No to widzę, że się bardzo spieliście się. Tak jak obiecałam kolejny rozdział.
A teraz moje drogie bananki kolejny będzie po 220, żeby nie było za łatwo.

WE ARE BOYSWhere stories live. Discover now