To ja tu jestem problemem.

1.7K 229 38
                                    

Pov. Gosia

Myślałam, że samo podniesienie się z łóżka przysporzy mi mnóstwa problemów, ale dopiero w pracy zdałam sobie sprawę z tego, że największe wyzwanie stoi dopiero przed mną.

Po najcięższym wieczorze mojego życia, czekał mnie jeszcze cięższy poranek. Miałam problem z zebraniem myśli. Miałam problem z tym by siedzieć. Miałam problem z tym by równomiernie oddychać. Miałam problem ze wszystkim.

Miałam najgorszego w życiu kaca.

– Zaraz nie wytrzymam. – Szepnęłam ze łzami w oczach. – Naprawdę zaraz... - jęknęłam głośno, układając głowę na biurku.

Julia była moją przyjaciółką i brała ślub. Nie mogłam tego dnia potraktować jak każdego innego, więc objadłam się za pięciu i wypiłam za dziesięciu. Za to, ile razy wypiłam jej zdrowie wczorajszego wieczora powinna spokojnie dożyć dwustu lat. Miałam nadzieję, że i ona zachowa się jak prawdziwa przyjaciółka i na moim ślubie także ożłopie się do nieprzytomności, o ile w ogóle mój ślub kiedykolwiek będzie miał miejsce.

Usłyszałam pukanie do drzwi i za nim uniosłam głowę usłyszałam głos Tany:

– Skończyłaś? – zapytała, kładąc na biurko kolejną stertę papierów.

– Prawie. – Pragnęłam powiedzieć jej, że powinna się cieszyć, że jeszcze nie zwymiotowałam na jej dokumenty.

– Do dzisiaj musisz to skończyć. Dziś o dwudziestej mamy deadline. Masz siedem godzin. – Powiedziała podirytowana. – Mam wrażenie, że nie ruszałaś się nawet o centymetr od kiedy byłam tu dwie godziny temu. – Miała cholerną racje.

– Przepraszam. Już się za to biorę.

– Najpierw sprawdź zgodności artykułów z dokumentami i przetłumacz rozdział czwarty i siódmy. Nie zapomnij o przypisach.

–Jasne. – Szepnęłam po mimo tego, że na pewno mnie nie usłyszała, a ja nie zapamiętałam ani jednego z jej słów.

Była moją szefową i do póki byłam jeszcze nie do końca douczonym pisklakiem pozwalała mi na małe potknięcia czy niedociągnięcia w tekstach. Jednak, kiedy pierwszy tydzień miałam już za pasem, zamieniła mnie w maszynę do wypuszczania tekstów, której nie potrzebna była przerwa.

Nie czułam się spełniona. Poprawiając i sprawdzając czyjeś prace, w które nie mogłam ingerować moim słowami, czułam się zniewolona. Bolało mnie, że muszę pozostawać bierna, że nie mogę dodać od siebie tego, co chcę powiedzieć. Musiałam dopuszczać do druku teksty z którymi się nie zgadzałam.

Dostałam odgórny zakaz dopisywania słów nieujętych w tekście. Moja ręka bardzo często szybciej pisała niż myślała głowa, więc nieraz musiałam usuwać części tekstu, które dopisywałam od siebie. Do moich obowiązków należało jedynie tłumaczyć tekst zgodnie z zasadami przyjętymi przez firmę, musiałam być wierna oryginałom. A bywało, że oryginały były pozbawione sensu, więc i ja musiałam ''tworzyć'' coś bezwartościowego.

Nie chciałam ich uświadamiać, że moja ortografia pozostawiała wiele do życzenia w moim ojczystym języku miałam z nią problemy, a co dopiero tutaj, gdzie niekoniecznie znałam zapisy słów, które nie wchodziły w zakres moich obowiązków. Dlatego wolałam przetrzymać tekst trochę dłużej i przeszukać cały internet w poszukiwaniu jednego słowa, którego nie znałam, niż oddać niedokończoną pracę. Dzięki mojemu zaangażowaniu i poświeceniu prywatnego czasu na razie nie robiłam błędów.

Praca była opłacalna, jak na tak krótki staż. Jednak zdecydowanie zbijała mojego twórczego ducha, którego zawsze pielęgnowałam.

Tanya przynosiła mi także teksty pisane przez siebie, nie zdarzało się to często, ponieważ niekoniecznie wchodziło to w zakres moich obowiązków. Jednak, gdy korektorzy byli zbyt zajęci innymi artykułami wtedy zjawiała się u progu moich drzwi. Byłam zwykłym robolem, który właśnie od tego był.

WE ARE BOYSWhere stories live. Discover now