We are all liars

4.9K 708 178
                                    

 Od tygodnia byłam bezrobotna.
Od równego tygodnia nie opuściłam domu.
Nie licząc tych paru razu, gdy wymykałam się w nocy do sklepu, aby nikt nie widział, jak wracam z torbą pełną jedzenia.

Ten etap mojego życia traktowałam jak pewnego rodzaju wyrok.
Kontakt mieli ze mną jedynie ci, których spotkałam w drodze do toalety albo kuchni.
Interakcje te kończyły się na litościwych spojrzeniach i próbach przekonania mnie, żebym wreszcie wyszła z domu.

Jeśli było to w ogóle możliwe, jadłam zdecydowanie więcej niż wcześniej. Cukier pobudzał mnie na chwilę, by zaraz potem zabrać mi resztki energii. Wstawałam o godzinie dwunastej, a pomimo to czułam się potwornie wykończona. Bolał mnie każdy kawałek ciała, a nieznośny ból głowy doprowadzał mnie do szału.

Probowałam przeciwstawić się moim słabościom, ale każdy dłuższy kontakt z druga osobą sprawiał, że czułam się zmęczona. Nie miałam siły odpowiadać na pytania ani tym bardziej tłumaczyć czemu, zachowuje się jak dzieciak.

Odpychałam wszystkich wręcz perfekcyjnie, byłam w tym tak skuteczna, że nawet ja zaczynałam się szczerze nienawidzić. Czułam się, jakby moje własne życie uwięziło mnie w ciasnej klatce.

Powtarzałam sobie, że lepiej stawiać małe kroczki, niż stać w miejscu, lub porwać się na coś wielkiego, a potem uciekać, więc postanowiłam ruszyć się z łóżka i przygotować sobie pełnowartościowe śniadanie.

Otwarłam lodówkę w nadziei na coś, co mogłoby sprawić, że mój żołądek odpocznie.
Jak można było się domyślić, nawet lodówka ze mnie kpiła. Jej zawartość ograniczyła się do jednego jajka i dwóch zeschłych plasterków szynki.
Ale nie poddałam się.
Wygrzebałam jeszcze połowę mozzarelli i dodałam do mojej ubogiej jajecznicy, jednak po chwili przylgnęła ona dziwnie do powierzchni patelni. Szybko zrzuciłam wszystko na talerz, rozsypując połowę dokoła. Finalnie do zjedzenia została mi zaledwie jedna łyżka czegoś, czego nawet nie można było nazwać posiłkiem.
Mogłam zostać w tym pieprzonym łóżku.
Gdy obróciłam się z zamiarem ponownego powrotu na moje łoże śmierci (dosłownie, bo jeśli tak dalej pójdzie, to nawet umrę w tym łóżku), zobaczyłam na dużym talerzu kiść bananów. Uśmiechnęłam się szeroko, choć dawno tego nie robiłam. Podeszłam do blatu i urwałam jednego banana. Miałam wrażenie, że jem kawałek nieba, bo zazwyczaj moje menu raczej nie wykraczało poza schemat czekolada - chipsy. Wzięłam drugiego banana i siła mojej słabej woli zmusiłam się, by opuścić kuchnie i nie pochłonąć wszystkiego razem z blatem. Nie potrafiłam zaspokoić tej dziwnej pustki w środku, która na pewno nie była głodem.

Chciałam wrócić do mojej jamy, jednak przechodząc przez salon, ktoś złapał mnie za rękę. Gdy obróciłam się, zobaczyłam potwora, który nie pozwolił mi dalej zagrzebywać się w moim smutku.

-Jasne, że zapytam. Nie wydaję mi się, że będzie z tym jakiś problem- powiedział Hoseok, nakazując usiąść mi obok, trzymając komórkę w drugiej dłoni-Już nie mogę się doczekać. Miejsce możemy umówić później- uśmiechał się w przestrzeń, kiwają zgodnie głową, miałam dziwnie niemiłe wrażenie, że mówi o mnie.

Spojrzałam na niego podejrzanie, na chwile zatrzymując dłużej banana przed moimi ustami. Przesunęłam wzrok na Yoongiego, pochłoniętego pisaniem SMS-a.

-Z kim on gada?-szepnęłam, nie chcąc mu przeszkadzać.

Yoongi uniósł na mnie wzrok i przez chwilę na jego twarzy malowało się pytanie, '' to ty w ogóle jeszcze żyjesz?" jednak, zamiast się odezwać, wzruszył tylko ramionami.

-O! Świetnie Gosia uwielbia Japońską kuchnie. Sushi? Tak pewnie.- mówił nakręcony Hoseok.

Kopnęłam go w ramię, próbując zwrócić na siebie jego uwagę. Nie lubiłam sushi, od tego pęczniałam jak mały balonik i było mi niedobrze, mój brzuch na to źle reagował i często dostawałam wysypki. Zdecydowanie nie lubiłam sushi.

-Kto to?- zapytałam głośniej, patrząc na niego zła, ale on tylko machnął na mnie ręką.

-Tak, tak do zobaczenia- kiwnął głową, jakby rozmówca go widział.

-Kto to?- zapytałam, poprawiając się na kanapie.

-Tanya.

-Po co dzwoniła? I co ją obchodzi, jaką kuchnie lubię?- spojrzałam na niego, marszcząc brwi.

Hoseok bawił się chwilę telefonem i obrócił się do mnie przodem.

-Mówiłem ci, że ślicznie dziś wyglądasz?- dotknął mojego policzka.

Spojrzałam na niego, jak na idiotę na chwile obecną to było mi daleko do wyglądania znośnie. W skali od dziesięciu do zera wyglądałam jak minus sto.

Twarz Yoongiego natomiast była wykrzywiona w grymasie obrzydzenia, pokiwał tylko głowa i zajął się swoim telefonem.

-Chciałbyś pójść ze mną na randkę?- wypalił Hosoek, a ja zakrztusiłam się kawałkiem banana, a także usłyszłam dźwięk upadającego telefonu -Na podwójną randkę z Tanyą i jej chłopakiem.

-Żartujesz sobie ze mnie? Mam iść na pseudo randkę z tobą tylko po to, żeby wzbudzić jej zazdrość? Gdzie ty człowieku żyjesz? Za dużo filmów romantycznych się naoglądałeś, a może jednak przekonałeś się do ff?

-No daj spokój, siedzisz ciągle w tym domu. Pójdziemy, zabawimy się i wrócimy. A poza tym nie wzbudzić zazdrość, tylko już się w to wplątaliśmy w tamtej galerii. Nie mogę wyjść na kretyna, który tylko udawał, że ma dziewczynę.

-Ja nie chcę być teraz nie miła, ale jesteś kretynem, kóry tylko udawał, że ma dziewczynę.

-Ja pierdole- Yoongi podniósł się z fotela - wolę słuchać pierdolenia Jina o brudnych naczyniach, niż tego, aż mózg mi się cofnął w rozwoju do podstawówki- mówił do siebie- a nie czekaj, czekaj- zatrzymał się, podpierając się o półkę- jednak do przedszkola- stanął na obie nogi, kiwnął głową i poszedł dalej.

-Błagam!- zapłakał Hoseok, ignorując przyjaciela.

-Nie ma nawet mowy.

-Proszę- położył się na mnie.

-Nie. Powiedz jej, że jesteś gejem i weź Jimina, o niego na pewno będzie bardziej zazdrosna- próbowałam się wyrwać z uścisku.

-Proszeeeeee. Jesz za darmo.

-Nie lubię sushi.

-Dam ci, co tylko będziesz chciała- ujął moje ręce w swoje.

-To w takim razie chcę..- zamyśliłam się, a po chwili spojrzałam na niego pewnie - żebyś dał mi spokój! Odczep się człowieku.

-Zacznę cię całować, jak się nie zgodzisz.

-Ile ty masz lat ćwoku?- odpychałam go.

-Kto ruszał moją patelnię do naleśników!?- usłyszeliśmy wrzask z kuchni, a ja otwarłam szeroko oczy.

-Kurwa- szepnęłam.

-To jak?- zapytał Hoseok.

-Okej. Pójdą z tobą wszędzie.

-Kocham cię- uśmiechnął się zwycięsko i pocałował mnie w czoło- Jinie przepraszam! Jutro pojadę ci po nową.

-Boże, jaki tu syf! Garnek też przypaliłeś, to limitowany zestaw..

Hoseok spojrzał na mnie z niedowierzaniem.

-Kocham cię - szepnęłam, posyłając mu całusa i uciekłam z pokoju, za nim rozmyśli się ze złożonej mi propozycji.  

WE ARE BOYSWhere stories live. Discover now