when i'm wake up i will be better

4K 497 90
                                    

 WAŻNA NOTKA NA DOLE.

 Weszłam do ciepłego mieszkania i zdjęłam z siebie kurtkę. Według mnie było zdecydowanie za cicho, żeby wszystko było w porządku. Miałam wrażenie, że w samych cząsteczkach tlenu był uwięziony szept, który głosił, że coś jest bardzo nie tak. Zajrzałam do salonu, gdzie już w powietrzu czułam napiętą atmosferę. Mazurek siedziała pochylona, chowając twarz w dłoniach, a jej plecy otaczały duże ramiona Namjoona.


- Co się stało?- zapytałam niepewnie.

Mazurek zatrzęsła się jakby na wspomnienie tego wszystkiego. Hoseok poderwał się z kanapy i zaprowadził mnie do swojego pokoju, nim zdarzę zadać kolejne pytanie. Przepuścił mnie w drzwiach, a ja nawet na sekundę nie spuściłam z niego badawczego wzroku. Zamknął za nami drzwi i oparł się o nie plecami.

-Przestańcie mnie straszyć. Co się stało?- zapytałam, gdy próbował posadzić mnie na łóżku.

-Spokojnie nic poważnego. Julia była dzisiaj w mieszkaniu Mazurek i spotkali tę dziewczynę. Rozmawia teraz z Wiktorią.

-Nic nie rozumiem- spojrzałam na niego, ściągając rękę chłopaka z ramienia- Czemu rozmawia z Wiktorią?

-Wydaje się nam, że z nas wszystkich ona ma najlepsze psychologiczne podejście, do tej całej sprawy, jak i ogółu. Można powiedzieć, że Julia miała czołowe zderzenie z tą wariatką. Mazurek trochę się o to obwinia, ale wszystko już pod kontrolą.

-Gdzie Tae?

-Razem z nimi, zaraz powinni skończyć. Nie martw się, nic takiego się nie stało. Tae widział jej twarz, więc wydaje mi się, że to chwila, za nim ją znajdą.

Zszedł ze mnie cały stres, a w mojej głowie aż zahuczało od namiaru ciśnienie przez, co opadłam ciężko na łóżko.

-Nie chcę się wtrącać, ale czy po tym, jak wyszliście, czy coś się stało?- Hoseok usiadł obok mnie i zerknął pytająco.

-Co przez to rozumiesz?

-Włóczyłaś się sama przez kilka godzin na mieście, czego nie robisz za często. A Jungkook wrócił tak naładowany, że można by było podłączyć do niego zasilnie całego domu. Przyszedł tylko po to, żeby wejść do pokoju, a potem trzasnąć drzwiami wejściowymi i tyle go widzieliśmy.

-Nie wiem, o co mu chodzi.

-Dobra, po raz ostatni wtrąciłem się w wasze sprawy. Róbcie, co chcecie. Ale zdajesz sobie sprawę, że wszystkie problemy sprawiacie sobie sami?- westchnął, a potem wyszedł z pokoju.

Przymknęłam oczy, wzdychając ciężko, dość problemów. Najwyższa pora powiedzieć sobie dość i się wyciszyć. Wstałam już pewniej i wyszłam z pokoju, siadając zaraz obok mojej czarnowłosej przyjaciółki, której dłonie ciasno oplatały skronie. Potarłam jej ramię, a ona kiwnęła na znak, że czuje moją obecność.

Z pokoju obok wyszła Julia z dzieckiem na rękach, a zaraz za nią Tae. Wiktoria szła za dwójka rodziców, klepiąc ich po plecach. Zaraz przy granicy rudych włosów, widniał dość spory siniak, a na jego środku ledwo widoczne rozdarcie, podejrzewałam, że całe to zamieszanie nie było spowodowane uszczerbkiem fizycznym, lecz psychicznym.

-Kochani nie smućcie się, głowa do góry. Jedziemy ją zgłosić i wasze piekło się skończy - Wiktoria uśmiechnęła się nikle.

-Zostaniemy z dziećmi, a wy jedźcie- zaoferowałam- nie będzie przecież ich ciągać po komisariatach.

Julia podrzuciła Bonga na rękach i podeszła do kanapy, na której siedzieliśmy. Hosoek jakby wiedząc, że chodziło mi o naszą dwójkę, wyciągnął ręce po dziecko, a ja uczyniłam to samo.

-Yoongi czeka na dole- powiedziała Wiktoria, czytając wiadomość- Zawiezie nas na miejsce.

-Nie zmieścimy się wszyscy- zauważyła Julia.

-Ja muszę jechać coś załatwić.- powiedział Namjoon- Jedźcie beze mnie.

-Co ty znowu kombinujesz?- zapytała zmęczonym głosem Mazurek- Odpuść. Błagam, nie chcę więcej problemów.

-Obiecuję, że wszystko jest okej. Dojadę do was- pocałował ja przelotnie w czoło i wyszedł.

Ona westchnęła tylko zmęczona i zaczęła się ubierać, po chwili zostaliśmy tylko w dwójkę. Spojrzałam na dziecko w moich ramionach, było takie urocze. Miał zamknięte oczka, a jego czarne rzęsy przykrywały pulchne policzki.

-Są takie piękne- wyszeptałam, a Hoseok obrócił się w moją stronę, kołysząc gaworzącym bobasem- Wyglądasz bardzo seksownie z dzieckiem- zaśmiałam się.

-Śmieszne - oburzył się, podrzucając Henrrego.

-Mówię poważnie, kobiety mają fetysz facetów z dziećmi. To najbardziej męska rzecz na świecie.

-Zabawa z dzieckiem?

-Zdecydowanie. W kobietach budzi się instynkt, macierzyński. Każda z nas tak ma, po prostu przekonujemy się o tym w różnym czasie. Ja na przykład, jeszcze dwa lata temu wyśmiałabym kogoś, kto chcę mieć dziecko...

-A teraz obudził się w tobie instynkt macierzyński?

-Oh zamknij się- prychnęłam i przeniosłam wzrok na nosek Bonga, gdzie widniał mały pieprzyk -Jak będę miała 45 lat i będę dalej samotna, to cię wykorzystam i zrobię sobie z tobą dziecko - spojrzałam na niego z powagą.

-Czyli jestem dla ciebie tylko chodzącym workiem spermy?-uniósł brew, zaprzestając zabawy z dzieckiem.

-Coś w ten deseń. Jak dla mnie mógłbyś istnieć tylko od pasa w dół- powiedziałam głosem przepełnionym sarkazmem.

-Mógłby w sumie zostać tatusiem, nawet już - zaśmiał się, unosząc dziecko.

-Hola, hola kolego. Powiedziałam, jak będę miała 45 lat, na razie jestem piękna i młoda.

-Po pierwsze, czy ja powiedziałem, że chcę, żebyś to ty była matką moich dzieci? Po drugie tylko młoda kochanie.

-Uderzyłabym cię, ale trzymasz dziecko, wiec się powstrzymam.

-Dlaczego wy kobiety jesteście takie ciężkie. Czemu czasem u was ''tak'' znaczy ''nie'', a ''nie'' ''tak'', ale są wyjątki, kiedy ''tak'' to ''tak'', a ''nie'' to ''nie''.

-Wy też nie jesteście tacy prości.

-Ja? Jestem prosty jak struna.

-Dwa razy zmieniałeś orientacje w ciągu kilku miesięcy.

-To jest co innego.

-Nie, to jest właśnie to.

Nagle dziecko na moich rękach zaczęło się budzić i płakać. Podniosłam je i spojrzałam na jego drobną twarzyczkę. Miał mocno zaciśnięty oczka, a z jego usteczek uchodziło kwilenie.

-Pewnie jest głodne.

-Co mam dać mu zjeść?

-Nie wiem, nakarm go.

-Czym? Piersią?

-Jak umiesz.

-Idioto tylko po ciąży kobiety mają mleko.

Przytuliłam je do siebie i pogładziłam po pleckach, na co trochę się uspokoiło i jakby próbowało mnie objąć, układając rączki na moich barkach. Poczułam to dziwne przeszywające ciepło w okolicy serca.

Jakie to musi być piękne, móc patrzeć na swoje dziecko. Móc przytulić coś, co kochasz bezgranicznie i nie jesteś w stanie powiedzieć, skąd ta miłość się bierze. Bo bierze się z głębi twojego serca z tak niezbadanych pokładów, które siłą potrafią przewyższyć nie jednego siłacza.

Usłyszeliśmy, jak ktoś wchodzi do domu za pomocą kluczy, a po chwili zobaczyliśmy Jimina ściągające z siebie kurtkę. Spojrzał na naszą dwójkę i dzieci w naszych ramionach.

-Pojechali bez dzieci?- zapytał, przeczesując włosy- Tae do mnie dzwonił i wszystko mi powiedział - wyciągnął ręce w stronę dziecka, które trzymałam- Chodź do wujka- wziął na ręce płaczące dziecko, które zaciekawione nową twarzą ucichło i z oddaniem patrzyło na Jimina.

Chłopczyk wyciągnął rączkę i dotknął nosa swojego wujka.

-Nosek- powiedział słodkim głosem, podrzucając dziecko- A to oczko- uśmiechnął się pomimo, że dziecko prawie włożyło mu palec do oka.

-Nic, tylko wam rodzić dzieci- zaśmiałam się.

Jimin poprawił bobasa i usiadał na kanapie, patrząc na mnie roześmianymi oczami.

-Uwielbiam bawić dzieci, a dzieci lubią mnie. Prawda Bong?- spojrzał na chłopczyka, otwierając szeroko oczy na, co ono zaczęło gaworzyć.

-Najwyżej zaadoptujemy sobie dziecko razem- powiedział Hobi do Jimina- Albo Gosia nam urodzi.

-Nie ma problemu- zaśmiał się pod nosem.

Patrzyłam rozmarzonym wzrokiem, jak chłopcy bawili, te małe kluseczki szczęścia.

-Dzisiaj nie ma obiadu. Nie mam czasu, jadę do..- Jin zatrzymał się w salonie - Gdzie są wszyscy i czemu macie dzieci na rękach? To Bong i Hennry?- zapytał, podchodząc bliżej, bo jak zwykle zapewne zapomniał złożyć soczewek.

-Długa historia. Tae i Julia są na policji.

-Matko, co oni znowu zrobili? Zaparkowali wózki na miejscach parkingowych?- zażartował, odwiązując szalik.

-Tae widział twarz tej psychofanki i pojechali na policje z resztą.

-Dzięki Bogu, może na reszcie się to rozwiąże. A Yoongi?

-Z nimi.

-Kurde, miał pojechać po kilka rzeczy do sklepu na jutro. Ja nie mam czasu jeździć. Muszę jeszcze porobić rzeczy w domu, bo jadę do Oli. Co ja mam teraz zrobić?

-Uhu- sapnął Jimin- Ktoś tu nieźle narobił w portki- powiedział, wąchają pieluchę- Mamy tu coś na zmianę?

Dziecko w rękach Hobiego zaczęło płakać, słysząc małe zamieszanie.

-Trzeba je przewinąć- powiedział Jin- Jedzcie do marketu, kupisz mi rzeczy i pieluchy. Pojedźcie z Gosią, to kobieta, pomoże ci, bo nie wiadomo, ile im to zajmie. Nie będzie przecież tyle siedzieć z brudną pieluchą.

-Ja? Ja nigdy nie miałam styczności z pieluchą.

-Jimin jedź ty.

-Nie mam prawka.

-Znowu?- oburzył się najstarszy.

-Nie moja wina, że stawiają znaki tak, że ich nie widać.

-To ja i Gosia pojedziemy, a wy zajmijcie się dziećmi- Hosoek oddał czerwonego buraczka przerażonemu Jinowi.

Zapewne w głowie już układając plan jak wywinąć się od zmiany pieluchy.








-Gdzie tu są jakieś sklepy dla dzieci?- zapytał Hosoek, gdy przekraczaliśmy próg galerii handlowej.

-Nie wiem, też nie mam dziecka, jakbyś nie zauważył. Idź sprawdzić na tablicy.

-I co mam wpisać skalpy dla dzieci?- burknął z wyższością.

-I co ciołku?- uderzyłam go w tył głowy, gdy na wyświetlaczu pojawiło się parę sklepów, gdy wpisałam zwykłą frazę, taką jak :''dziecko".

Spojrzałam na niego z ukosa, a on dalej patrzył w wyświetlacz pod nami, opierając się o niego przedramionami.

-A teraz słucham, kto miał rację? - czekałam na pochwałę.

-Chodźmy po te rzeczy.

Złapałam go za rękę i pociągnąłem, patrząc wyczekująco. On znowu ruszył, ale ja nie odpuszczałam.

-Miałam rację, chcę to usłyszeć.

- Cześć - usłyszeliśmy z prawej strony.

Spojrzałam na obcą dziewczynę. Najpierw myślałam, że mówiła do mnie, jednak po chwili zorientowałam się, że nie patrzy na mnie.

-Hej- odpowiedział Hoseok, nagle się spinając.

-Dawno się nie widzieliśmy- wyszeptała, mocniej ściskając reklamówkę.

Dziewczyna miała bardzo ciemny odcień skóry. Więc to twoja Tinashe?
Spojrzałam na niego i na nią, dopiero teraz poczułam, że dalej ściskam jego rękę, więc wypuściłam ja z objęć.


-Jestem Tanya- uśmiechnęła się do mnie sympatycznie.

-Gosia- podałam jej rękę.

-Ładna z was para- uśmiechnęła się szeroko, badając nasze postacie.

Otwarłam usta, aby zaprzeczyć.

-Wiem- odpowiedział Hoseok, patrząc wyzywająco w oczy dziewczyny.

Spojrzałam na niego zbita z tropu, a po chwili poczułam, jak otulił ciasno moje ramię i przyciągnął do siebie. Wpatrywałam się w jego twarz, gdy on rozmawiał z dziewczyną, próbując zwrócić tym jego uwagę. Jednak on usilnie mnie ignorował.

-Jesteście tacy słodcy razem. Patrzysz cały czas na niego, jak w obrazek - oderwałam wzrok od Hobiego, mając lekko rozchylone usta, nie bardzo wiedząc, co się dzieje.

Jednak czując, jak całe ciało mojego przyjaciela jest spięte i gotowe do jakiegokolwiek formy obrany, zrozumiałam, że to ta pizda, przez którą chodził wiecznie przybity. Nie wiedziałam, co jeszcze planuje, ale obraz dziewczyny zaszedł mi goryczą i pleśnią. Jej spojrzenie wydało mi się fałszywe, a ruchy koślawe. Nigdy nie potrafiłam, patrzeć na kogoś tylko przez pryzmat wyglądu. Nie ważne jak zadbany jesteś na zewnętrzną, jeśli nie dbasz o środek, zaczniesz się psuć, a smród zgnilizny dużo trudniej zatuszować niż pryszcza na brodzie.

Nagle podsunięto mi bombowy prezent, usta Hosoeka nakryły moje może przez ułamek sekundy. Ale to wystarczyło, żeby dostatecznie mnie zmieszać.

-Nie widzisz poza mną świata?- zapytał, patrząc na mnie z głębokim ciepłem i uśmiechnął się, mrużąc oczy.

Dziewczyna westchnęła, a ja spojrzałam na nią.

-Też bym chciała, taką miłość widać to po oczach- nagle spojrzała za nasze plecy i pomachała komuś- Przepraszam gołąbeczki, ale muszę już lecieć. Może kiedyś spotkamy się razem.

Gdybyś tylko dała mu szansę, to miałabyś tę miłość do końca życia, tępa..

-Dziękuję ci, wynagrodzenia ci to jak tylko będziesz chciała- Hoseok spojrzał na mnie z błaganiem.

-Nie całuj mnie więcej- burknęłam, odchodząc.

Spojrzał na mnie, a potem jakby go oświeciło, uśmiechnął się szeroko.

-Zawstydziłem cię? - zaśmiał się, kładąc mi rękę na plecach.

-Spadaj - szepnęłam, zakrywając różowe policzki.

-Jaki pomidorek- zaśmiał się, ściągając moje ręce z policzków- To tylko buziaczek.

-Odwal się ciołku. Nie dotykaj mnie.

-Z obcymi to się całujesz a z przyjacielem to już fe?

-Taki mądry jesteś? W zamian za to, chcę usłyszeć całą historię z tą dziewczyną. Nie ma żadnych sekretów. Nie będę dawać się w ciągać w jakiś bagno, żeby nawet nie móc wiedzieć o wszystkim.

On spojrzał na mnie zmieszany, a z jego twarzy zniknął wesoły uśmieszek.

-Co tu dużo mówić? Po prostu starałem się długo, ale ona i tak wróciła do swojego byłego.

-Załamałeś się, bo jakaś laska wróciła do swojego byłego?! Idioto jeden, takich jak ona jest miliard.

-Ja nie znam drugiej takiej.

-Co ona takiego niby ma w sobie?

-Ma piękną figurę, twarz, jest w sumie zabawna, śpiewa, jest artystką, pisze wiersze..

-Spotkałeś drugą taką, stoi właśnie przed tobą.

Hobi uniósł brew w rozbawieniu.

-No dobra nie umiem śpiewać.

Spojrzał na mnie z politowaniem.

-Może nie mam pięknej figury, ale nie jest jakimś pulpetem. Mieszczę się w rozmiar M.

-No tak. Nic nie mówię.

-Twarzy też nie mam modelki, ale no bez przesady.

-Niech ci będzie.

- Jesteś dupkiem. Tyle mam ci do powiedzenia. Będziesz jeszcze kiedyś chciał, żebym udawała twoją dziewczynę.

-Nie, no żartuje, jesteś piękna.

-A teraz to mnie w dupę, pocałuj. Jeśli myślisz, że przestanę ciągnąć cię za język, to grubo się mylisz. Wyśpiewasz mi wszystko ślicznie, jak wrócimy do domu.

-Patrz pieluchy- zaśmiał się, popychając mnie do środka sklepu.

Podeszłam do jakiegoś regału i przeglądałam dział dla noworodków. Chcąc, nie chcąc, podeszłam do półki z bucikami i sięgnęłam po smerfowe obuwie. Były takie urocze, oba zajmowały zaledwie połowę mojej dłoni.

-Na co patrzysz?- zapytał Hobi- Planujesz zrobić mnie tatusiem szybciej niż za 21 lat?

-Wow, jak szybciutko to sobie obliczyłeś...

-Mogę w czymś pomóc?- podeszła do nas kobieta w średnim wieku.

-Szukamy pieluch dla dzieci.

Spojrzała na nas, uśmiechając się potwornie szeroko.

-Mamy promocję dla młodych rodziców, minus siedemdziesiąt procent, muszą państwo tylko wziąć udział w konkursie. Trzeba wysłać swoje zdjęcie dziecka, a zwycięskie zdjęcie będzie na kaszkach z firmy..-mówiła to z takim przejęciem, że zachęciło mnie to.

-Gdzie można wysłać to zdjęcie?

-Proszę za mną.

-Co ty robisz?- Hoseok szarpnął mnie za ramię.

-Zdobywam dla nas siedemdziesiąt procent rabatu.

Znalazłam zdjęcie na telefonie, gdzie siedzę na kanapie z dwójką dzieci, a za mną stoi Hoseok, ale szybko ucięłam go tak, żeby nie było widać jego twarzy. Czasami zapominałam, że nie mogą się pchać tak wszędzie, będąc byłymi gwiazdami.

-Czemu ucięłaś mi twarz?- oburzył się.

-Chcesz, żeby wszystkie gazety pisały o tym, że masz bliźniaki?

-Mam nadzieję, że wygrasz ten konkurs, pokrako, a twoja twarz, będzie widniała na każdym opakowaniu.

Przesunęłam kolejne zdjęcie, na którym były jedynie bliźniaki.

-Oj daj mi spokój, to dla tej zniżki. A poza tym to nie ja mam na nim być, tylko dzieci.

Podeszłam do kobiety, która już na mnie czekała.

-Takie zdjęcie może być?- zapytałam z szerokim uśmiechem, tak samo sztucznym, jak ten ekspedientki.  

!!!BARDZO MEGA WAŻNE!!!

  Biorę udział w konkursie ''talk talk Korea'', będę potrzebowała waszej pomocy. 17.07, będzie ogłoszenie, czy dostałam się do pierwszego etapu konkursu. Będę miała ogromną prośbę, abyście mnie wsparli głosami, a do tego czasu, zachęcam was do wchodzenia na ten filmik na yt i pozostawienia po sobie łapek, albo komentarza, bo zależy mi na opinii. Nie można tu wstawiać linków, więc jeśli ktoś chciałby zajrzeć na filmik i wspomóc mnie, wystarczy wpisać : talk talk korea 2018- poland style.  

WE ARE BOYSWhere stories live. Discover now