I'm confused and totally drunk

4.9K 569 138
                                    

 -Masz tu złe przejście.

-Sam masz złe przejście! Skończyłam szkołę filmową niedouczony szczeniaku! Jak jeszcze raz zwrócisz mi uwagę, to porozmawiasz z moją pięścią.

-Po pierwsze jestem od ciebie o 2 lata starszy, po drugie najwidoczniej ta szkoła nie za wiele ci dała. Zero w tym artyzmu.

-Masz piętnaście sekund, aby opuścić to pomieszczenie, jeśli tego nie uczynisz, to zaraz twoja dusza opuści ciało- spojrzałam na niego z nienawiścią.

-Po prostu mi to daj- obruszony Jungkook zabrał mi laptop i zaczął przesuwać dłońmi po klawiaturze z taka pasja, że postanowiłam już zamilknąć- Spójrz. Przesuń to tylko o sekundę, wejdzie idealnie w dźwięki- powiedział, obracając monitor w moim kierunku i puścił kawałek materiału.

Przyglądałam się obrazowi, analizując każdą klatkę. A w głowie układałam plan, jak to udoskonalić, aby stojący nade mną problem, o imieniu Jungkook wreszcie mnie docenił. Zatrzymałam na chwilę przesuwającą się klatkę i wycięłam pół sekundy, przenosząc cały film do kropki startowej. Kook nie odzywał się, jedynie analizując moje ruchy, czy wszystko robię zgodnie z jego widzi mi się.

-Jeszcze tu- powiedział- wskazując kawałek na końcu- A z tym będziesz coś robić?

-Myślałam, żeby wydłużyć- spojrzałam na niego od dołu, na co on oparł łokieć o blat tak, że stykał się ze mną ramieniem.

-No spoko, puść mi jeszcze raz początek- po obejrzeniu całości stwierdził z powagą: - jest dobrze. Ale ja bym się z tym przespał i dokończył jutro.

-Poczekam jeszcze na materiał z Japonii. Tam na pewno nagram coś wartego uwagi.

-Japonii?

- Taki kraj, ma flagę z dużą czerwoną kropkę na środku białego tła- zaśmiałam się, odsuwając fotel od biurka.

-Bardzo śmieszne. Uważasz, że jestem jakimś kretynem?

-Mam odpowiedzieć? Czy sam się domyślisz?- zażartowałam, jednak widząc jego nienawistny wzrok odpuściłam -Jadę z Hosoekiem na Halloween..

-Sami?- przerwał mi, siadając na łóżku.

-Najprawdopodobniej, nikt się nie zdeklarował, że chciałby z nami jechać.

-Ja bym z chęcią pojechał, ale nikt nie raczył mnie zapytać -powiedział, opierając łokcie na kolanach, patrząc na mnie z pretensją.

-Na prawdę?- zapytałam, udając zaskoczenie- Byłam pewna, że Hosoek z tobą rozmawiał.

Wiedziałam, że jako jedyny nie został poinformowany, nie bez powodu. Kook może i nie był najgorszy, ale był cholernie złośliwy, uwielbiał się pchać tam, gdzie nikt go nie chciał. Czyli na przykład mojego serca.

-Rozumiem, że pytaliście wszystkich oprócz mnie. Jestem jakiś gorszy?- uniósł się- Nie zasługuję na wasze towarzystwo?-zapytał z sarkazmem.

-Kookie- ujęłam jego buzię w ręce, a czując drobne igiełki na dłoniach, uśmiechnęłam się- nie zrobiliśmy tego specjalnie. Uspokój się. Oczywiście, że możesz z nami jechać- skłamałam, patrząc mu głęboko w oczy.

A w głębi duszy błagałam, żeby się nie zgodził. Nie on był tu problemem, a jego cudowna druga połówka, która napsuła mi tyle krwi, że mało brakowało, a musiałabym dzwonić do banku krwi po dostawę.

-Nie chodzi o to. Po prostu liczyłem na to, że doszliśmy do porozumienia i nie będziemy się wzajemnie gnębić - powiedział smutno, zdejmując moje dłonie z policzków- najwidoczniej się przeliczyłem.

-Kook- rzuciłam, widząc, że wstaje z miejsca- No weź, nie mów, że się za to obraziłeś?- zapytałam patrząc za jego odchodząca sylwetką- Kook!- krzyknęłam podirytowana, gdy mnie zignorował.

-Nie obraziłem się, to nie ma nic wspólnego z obrażaniem się- powiedział przez ramię- Po prostu myślałem, że jesteśmy już dorośli i wyrośliśmy z takich gierek- zamknął za sobą drzwi.

-To jest żart? Prawda?- spojrzałam w niebo- Boże czy ty właśnie siedzisz na chmurce i robisz sobie ze mnie nieśmieszne żarty? - przymknęłam oczy i głośno wypuściłam powietrze z ust, opadając na łóżko wycieńczona.



 Otwarły się drzwi do pokoju, a w ich progu stanął Hoseok. Na mój widok jego oczy rozszerzyły się, a on postanowił wycofać się niezauważony. Tylko na jego nieszczęście nie był niezauważony, wręcz przeciwnie widziałam go doskonale, nawet bez okularów.

-O nie, nie koleżko- zerwałam się na równe nogi- chodź tu do mnie alkoholiku. Nie dam ci spokoju, dopóki mi wszystkiego nie opowiesz.

Od momentu jego alkoholowego wybryku minęło sporo czasu, miałam wrażenie, że mnie unika, z resztą nie tylko mnie. Unikał wszystkich, którzy tu mieszkali, był niczym człowiek widmo, przychodził późno i wstawał wcześnie, nikt go nie widział, nikt o nim nie słyszał.

-O czym mam mówić?- zaśmiał się, ukazując szereg białych zębów w idealnie prostym uśmiechu.

-Proszę, nie testuj mojej wytrzymałości. Doskonale wiesz, o co mi chodzi.

-Jestem dorosły, mogę iść się napić od czasu do czasu- próbował obrócić wszystko w żart, czego nienawidziłam, bo w kryzysowych sytuacjach robiłam dokładnie tak samo- Idę się umyć- powiedział, zbierając swoje rzeczy i zniknął z pokoju, za nim zdążyłam jeszcze coś powiedzieć.

Naciskanie na innych nie leżało w mojej naturze. Sama nigdy nie potrafiłam rozmawiać o tym, co naprawdę mnie boli, prawdziwy ból zawsze zamykał mi usta, uciszał jak taśma na ustach. Ale tym razem nie potrafiłam tego zignorować.

Po godzinie uchyliły się drzwi do środka wyszedł mój obiekt zmartwień, pocierając wilgotne włosy ręcznikiem. Wzdrygnął się, gdy mnie zobaczył, zapewne myśląc, że brał przyrznic na tyle długo by się mnie pozbyć. Pokiwał głową z rezygnacją i śmiejąc się pod nosem, rzucił ręcznik na łóżko.

-Posłuchaj mnie-zaczęłam, a on chciał mi przerwać, ale nie pozwoliłam mu na to- nie możesz zostać z tym sam.

-Przestań - zaśmiał się pod nosem- nie rozumiem, czemu wy wszyscy tak rozdmuchujecie tę sprawę, Będziecie mnie gnębić za to, że raz piłem bez was?

-Nie rób ze mnie kretynki. Kook mi powiedział, jak wyglądaj? te twoje pojedyncze wypady. Czemu z ciebie taki uparty osioł? Po to są do cholery przyjaciele! Po co ci oni skoro, zamykasz się i nikogo do siebie nie dopuszczasz.

- Kiedy wy zrozumiecie, że zwyczajnie..

-A ja się pytam, kiedy to ty wreszcie zrozumiesz, w jakiej jesteś sytu..

-Powiedziałem, że wszystko jest kurwa dobrze- wrzasnął na mnie, wstając gwałtownie z łóżka.

Teraz to on nade mną górował, patrzył ze wściekłością, a ja milczałam zdziwiona.

Hosoek przymknął oczy, głośno wypuszczając powietrze. Pomasował skronie, chowając twarz w dłoniach, szepcząc przeprosiny.

Nie wiedząc, co robić wtuliłam się w jego ciepłe ramię i oparłam na nim skroń, milcząc. Dalej szeptał przeprosiny, bez żadnego ładu powtarzał, jakieś bezsensowne frazy. Nagle poczułam, jak cały ten mur porównywalny wielkością i grubością do tego chińskiego zaczyna powoli się kruszyć. Jak jeden ogromny pocisk zwany bólem, burzy całą konstrukcję, ukazując małego zagubionego chłopca schowanego za nimi. Wiedziałam, że trafiłam na ten właściwy moment, w którym ból, przerósł jego samego.

-Słońce wiem, że to trudne, ale błagam, powiedz mi tyle, ile możesz- pogłaskałam go po głowie, którą oparł o moją klatkę piersiową.

Podniósł na mnie czerwoną twarz i szklące się oczy. Całe to rozgoryczenie, było widoczne w tych dwóch lśniących punkcikach. A różnica między jego szczęściem, a tragedią była cholernie przytłaczająca.

-To ta dziewczyna?- zapytałam.

Nie odpowiedział, patrząc w przestrzeń.

-Co zrobiła?

-Nic, nie zrobiła nic, ja też nie zrobiłem nic. Wszystko, co mówiłem, o niej wcześniej jest po prostu nieaktualne- zamilkł na chwilę- Wiesz, czego się boję? To jest tak żałosne, że nawet wstyd się przyznać samemu przed sobą. Boję się, że do końca tego całego dramatu, w którym żyję, będę sam. Każdy z was odejdzie, a ja zostanę tutaj i będę topił się dalej w tym szambie, w którym jestem.

Nie mogłam słuchać tych głupich bredni, nie chodziło tu o słowa, które wypowiadał, lecz jak je wypowiadał. Miałam wrażenie, że był święcie przekonany o tym, co mówił.

- Jesteś najcudowniejszą osobą, jaką spotkałam na tym okropnym świecie- szepnęłam, patrząc na niego z największą delikatnością, jaką potrafiłam.

-Widocznie nie na tyle wspaniałą, żeby ktoś mógł spojrzeć na mnie w ten właściwy sposób- westchnął wyczerpany.

-Trafiasz na złe osoby, które nie są ciebie warte. Uważam, że na tym świecie jest zbyt dużo gówna i zdecydowanie za mało prawdziwych brylantów. A i tak tylko ci nieliczni dostają te prawdziwe, a nie jakieś podróbki. A ty właśnie zasługujesz na wielki lśniący kryształ, a żeby powstał diament, trzeba naprawdę sporo pracy.

Zaśmiał się smutno.

-Nawet przed tym cholernym debiutem, wmawiałem sobie, że kiedy stanę na estradzie, kiedy pokochają mnie inni, ja też to zrobię. Ale później nie było lepiej. Czuje się tym wszystkim tak zmęczony. Cały czas próbowałem wmówić sobie, że zasługuję na to wszystko, ale wiesz, co nie potrafię siebie do tego przekonać. Jestem nikim, jestem zwykłym..

-Nie - warknęłam wściekła -Teraz to ty posłuchaj mnie uważnie. Jesteś cudowny. Naprawdę spokojnie z ręką na sercu, mogę powiedzieć, że nie znam kogoś, kto ma większe serce niż ty. Każdy z nas ma wady. Masz je ty, mam je ja. Słońce nikt z nas nie rodzi się w kuloodpornej kamizelce. Tak to bywa w życiu, że ktoś czasem zostaje postrzelony.Nie ma człowieka idealnego, tylko debile w to wierzą. Ale jedno jest niezmienne, nie jesteś nikim. Jesteś najbardziej delikatną osobą na tej ziemi, masz przecudowne poczucie humoru, które kocham nie tylko ja. Jesteś tak cholernie pomocny, za swoich przyjaciół sprzedałbyś duszę i ani sekundy nie żałował. Kocham twój głos, kiedy pocieszasz, twoje ciepło, gdy jesteś obok, kocham zapach twojego mydła i twoją przystojną twarz i na pewno jest na tym świecie osoba, która pokocha to jeszcze bardziej, niż ja, a wtedy ty i ona lub on, bo już się pogubiłam- zaśmiałam się- będziecie najszczęśliwsi na ziemi. Będziecie jak dwa brylanty odbijające wzajemnie swój blask, oślepiając tą cała gówniana ludzką masę.

Westchnął, uśmiechając się krzywo.

-Zasługujesz na tak samo wspaniałą osobą, jaką jesteś ty, nie wybieraj byle kogo. Gdyby nie fakt, że dla ciebie jestem aseksualna, naprawdę miałbyś jedną psychofankę pod dachem.

Przez chwilę zastanowiłam się, czy rzeczywiście byłabym w stanie zostawić za sobą stare uczucia. Jungkook i tak miał kogoś innego, więc koniec, końców nasza relacja mogła być jedynie na poziomie przyjacielskim. A jak to się mówi, nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki.

-Nie powiedziałem ci, że jesteś aseksualna.

-Umiem czytać między wierszami- zaśmiałam się szczerze.

Położyłam mu dłoń na policzku i zbliżyłam się tak, że nasze twarze dzieliły zaledwie milimetry. Te oczy były tak smutne, tak cholernie bolało mnie serce, gdy w nie patrzyłam, że zrobiłabym wszystko, by tylko jakoś mu ulżyć i żeby wreszcie zrozumiał, ile jest naprawdę wart.

WE ARE BOYSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz