#54

207 12 6
                                    

Madzia 😂 👉👌

5 miesięcy później...

Coś złego się zaczyna dziać w Panem. Władzę każą się nie martwić. Ale im nie wierzę. Nigdy im nie wierzyłam.
Mój brzuch coraz bardziej rośnie i jest coraz bardziej widoczny. Nie da się go już tak dobrze ukryć przed ludźmi.
Za Tydzień dożynki i igrzyska na których zostanę mentorką. Blondyn będzie cały czas przy mnie. Również Haymitch w tym roku będzie jechał razem z nami. Oczywiście Effie także.

Strasznie się boję. Wygodnie siadam na ławce w ogrodzie z kubkiem herbaty. Peeta wyszedł na chwilę do mentora. Bracia blondyna siedzą na górze. Mieszkają z nami od tamtej kolacji. Zaprzyjaźniliśmy się.
- Jestem. - oznajmia blondyn wchodząc do domu.
- Tu jestem! - krzyczę. Blondyn wchodzi do ogrodu i siada obok całując mnie w policzek.
- Jak się czujesz?
- Dobrze - odpowiadam z uśmiechem.
- Masz na coś ochotę?
- Na Ciebie - śmieje się - Jest taka opcja? - dodaje zbliżając się do jego twarzy.
- No nie wiem. Chyba nie. Ale muszę sprawdzić. - odpowiada pokazując rządek białych zębów. Już mamy się całować gdy nagle do ogrodu wpada Nick. Ma przerażoną minę.
- Z Maxem jest coś nie tak. - mówi. Blondyn natychmiast biegnie za bratem. Tak szybko jak mogę idę za nimi. Max siedzi na łóżku cały blady i spocony.
- Wszystko dobrze? - pytam. Ma rozszerzone źrenice. Nagle wymiotuje prosto na Peetę. Mam ochotę wybuchnąć śmiechem ale sytuacja w której się znajdujemy nie jest zbyt dobra. Ma za swoje. Kiedyś też mnie obżygał. Mój narzeczony idzie się przebrać a ja idę po mamę, która jest lekarką.
Natychmiast zajmuje się Maxem.

We trójkę siedzimy jak na szpilkach. Czekamy aż moja mama skończy badać Maxa. Peeta mocno ściska moją dłoń tak samo jak Nick. Cała krew mi z nich odpływa. Obaj są zestresowani czekają na jakieś wiadomości.
Gdy moja mama schodzi po schodach natychmiast wstają.
- Co z nim? - pyta mój ukochany
- Max ma hipoglikemię. - oznajmia. Widząc nasze miny kontynuuje. - Czyli nagły spadek cukru we krwi. Podałam mu glukozę więc powinno być dobrze. Dziwię się, że tak późno się pojawiły objawy. Chyba, że to ukrywał. W razie pogorszenia zawieźcie do szpitala. - dodaje.
Mamy szczęście, że mamy pod ręką lekarza.
- Dziękuję - mówię żegnając się z kobietą.
- Nie ma za co - odpowiada i wychodzi.
Wracam do chłopaków. Peeta podchodzi do mnie i przytula.
- Twoja mama jest niesamowita - oznajmia.
- Wiem - odpowiadam. - No idź do nich - dodaje. Chłopak całuje mnie w czubek głowy i biegnie na górę.
Zostaje sama. Postanawiam iść się przewietrzyć. Zakładam kurtkę. Zostawiam blondynowi wiadomość, żeby się nie martwił.

Siadam na ławce przy Wiosce Zwycięzców. Nie mam siły na długie spacery.
- Cześć - jego głos przyprawia mnie o dreszcze.
- Czego chcesz? - warcze
- Pogadać
- Nie
- Katniss.. Przepraszam
- Teraz przepraszam? - prycham. Wściekła wstaje z miejsca.
- Gratulacje - burczy - Będziesz dobrą matką. - dodaje. Pierwszy raz słyszę takie słowa od niego. - Wybacz mi.
- Nie jestem w stanie tego zrobić
- Proszę - błaga
- Nie mogę Gale - odpowiadam. Chłopak wzdycha.
- Życzę szczęścia - mówi i odchodzi. Zdenerwowana wracam do domu. Odrazu idę się położyć. Mam już wszystkiego dosyć.

I VOLUNTIER! - Katniss & Peeta Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz