#50

237 16 2
                                    

Jest wieczór i postój. Łapię Peetę za rękę i wyciągam go z przedziału. Blondyn nie ma pojęcia o co chodzi i próbuje się wyrwać.
- Coś się stało, że mnie tak ciągniesz? - pyta zatrzymując mnie przed wyjściem.
- Albo mi powiesz o co chodzi albo z nami koniec - rzucam zła. Chłopak wzdycha i wyciąga mnie z pociągu. Prowadzi na ławkę oddaloną o kilka metrów. Siadam na niej i czekam na wyjaśnienia.
- Chodzi o to... - zaczyna i drapie się po głowie.
- O co chodzi. Powiedz wreszcie - zaczynam się niecierpliwić.
- Jagody. - rzuca
- Jakie jagody?
- Te które dałaś trybutce z dwójki. One były trujące co nie spodobało się prezydentowi. Miałaś ją sama zabić a nie używać jagody. - mówi. - Trochę się wściekł ale chyba nie będzie żadnych konsekwencji. - dodaje po czym mnie przytula.
- Przepraszam, że tak na ciebie naskoczyłam. - przepraszam go i delikatnie całuję w policzek.

Sześć miesięcy później...
Za dwa dni kończę Tournée. Cieszę się, że nie musiałam jechać sama na przykład z Effie i Haymitchem.
Tylko Peeta był ze mną cały czas. Jedynie na przemówieniach musiałam sama wychodzić. Na szczęście to już prawie koniec. Jeszcze został Kapitol na deser.
Siadam na kanapie obok narzeczonego, przytulam się do niego.
- Wszystko okej? - pyta całując mnie w głowę.
-Tak.
- Nie sądzę. Coś cię gryzie.
- Niee wydaje ci się. - odpowiadam.
- Ale na pewno? - pyta bez przekonania. Kiwam twierdząco głową i kładę głowę na jego klatce piersiowej. - Niech ci będzie. Oglądamy coś? - kręcę przecząco głową. Wstaje i idę do naszego przedziału.
Kładę się na łóżku twarzą do ściany. Okrywam się kołdrą i przymykam oczy. Po chwili znowu mnie mdli. Biegnę do łazienki i wymiotuję. Opłukuje usta i wracam do łóżka.
Zatrułam się czymś?
Kładę się wygodnie i zamykam oczy. Chwilę później czuje jego dotyk na moich plecach i usta na ramieniu.
- Skarbie, co się dzieje? - pyta troskliwym głosem.
- Nic - szepcze, do moich oczu napływają łzy. Nie potrafię ich opanować.
- Powiedz wreszcie. Zaczynam się martwić.
- Nic mi nie jest, po prostu okres mi się zbliża. - odpowiadam.
- Jakoś nigdy tak nie reagowałaś. - mówi. Nie odzywam się. Chłopak więcej się nie odzywa, kładzie się obok i przytula się do moich pleców.
Dość szybko zasypiam.

Rano budzę się nie wyspana. Wyswobadzam się z ramion narzeczonego i idę do łazienki. Zabieram stamtąd szlafrok i wychodzę z przedziału, kieruje się do jadalni w której już siedzi Effie.
- Katniss? Już wstałaś? - dziwi się. Siadam obok niej. - Coś się stało kochana? - pyta patrząc na mnie spod swoich długaśnych rzęs. Jak ona widzi?!
- Nie, znaczy tak. Sama już nie wiem. - mówię niepewnie.





Miłego dnia 😊

I VOLUNTIER! - Katniss & Peeta Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz