#52

224 14 7
                                    

Jutro już będziemy w dwunastce. Razem z Effie byłyśmy u lekarza. Oficjalnie jestem w ciąży. Niestety.
Peeta cieszy się jak małe dziecko. Widzę to w jego oczach. Chociaż tego nie pokazuje, żeby mnie nie dobijać.
Siedzę na na naszym łóżku w przedziale i myślę.
- Jak się czujesz? - pyta blondyn siadając obok mnie. Znowu to samo pytanie.
Od dnia w którym się dowiedzieliśmy, że jestem w ciąży pyta o to dwa razy dziennie. Czasami nawet trzy. Zaczyna mnie to denerwować.

Moja ciąża miałabyć pod opieką pani doktor Sarah lecz Effie załatwiła tak, że lekarzem prowadzącym będzie moja mama. Tak będzie wygodniej. Najpierw to ja muszę jej o tym powiedzieć. Nie wiem czy będzie zadowolona. W końcu dopiero za miesiąc będę miała osiemnaście lat.
- Katniss jesteś tu? - pyta. Ooo wreszcie inne pytanie. Jak fajnie.
- Jestem - mrucze. - Musisz pytać ciągle o to samo? - zadaje pytanie. Przez chwilę milczy.
- Po prostu się martwię. Od tamtego dnia dziwnie się zachowujesz - mówi.
- Po prostu nie chciałam tego dziecka. - unosze się. - To twoja wina! - dodaje zła i uciekam do łazienki i zalewa się łzami.
- Najlepiej! Zwalić wszystko na mnie! - krzyczy za drzwi. - Jakbyś chciała wiedzieć to wina leży po obu stronach. - warczy. Chyba ma rację. Skruszona wychodzę z pomieszczenia.
Blodnyn wściekły siedzi na łóżku. Podchodzę do niego i kładę rękę na ramieniu.
- Przepraszam, głupia jestem i nie myślę co mówię, masz całkowitą rację. - mówię przez łzy.
- Ja też przepraszam, nie powinienem się tak unosić. - odpowiada przytulając się do mnie. Gdy stoję jego głowa sięga do mojego brzucha. Chłopak podnosi koszulkę i całuję.
- Jak myślisz, będzie chłopiec czy dziewczynka? - pytam siadając mu na kolanach.
- Dla mnie nie ważne jaka będzie płeć. Ważne, że będzie zdrowe. - odpowiada  po czym dodaje. - I będzie podobne do mamusi. Pięknej mamusi.
- Nie jestem piękna - burczę.
- Jesteś, jesteś. Jesteś bardzo piękna. Najpiękniejsza na świecie. A po za tym będziesz najlepszą mamą na świecie i nie próbuj zaprzeczać. - uśmiecha się.
- Jeśli zaprzeczę to co wtedy?
- Rozpętasz wielką kłótnię. I to pierwszą między nami. - śmieje się.
- Chyba nie będę ryzykować. - siadam ponownie na jego kolanach. - Wiesz musimy powiedzieć rodziną o ciąży. - dodaje.
- Wiem. Mam nawet jeden pomysł. Może zaprosimy ich na kolacje do nas? Hmm. Co o tym myślisz?
- Dlaczego nie.. Ty się zajmiesz kolacją.. Ja ci może trochę pomogę ale jak wiesz nie jestem dobrą kucharką  - wybucham niekontrolowanym śmiechem.

Za dwie godziny powinni być tu rodzice Peety, jego bracia, moja mama i mój brat. Effie i Haymitch już o ciąży wiedzą.
Zostali tylko najbliżsi. Bardzo się obawiam ich reakcji. O Hanka mogę być spokojna on na pewno się ucieszy. Zawsze chciał mieć jeszcze młodszą siostrę lub braciszka. Lecz to było nie możliwe.

Siadam przy wyspie kuchennej i przyglądam się poczynanią mojego narzeczonego.
- Co mi się tak przyglądasz? Mam coś na twarzy? - pyta z uśmiechem.
- Tak uśmiech - odpowiadam.
- Stresujesz się, co?
- Bardzo
- Spokojnie, wszystko będzie dobrze.

Siedzimy wszyscy razem przy stole. Matka blondyna przez cały wieczór się na mnie dziwnie patrzy. Przez jej wzrok zaczynam się coraz bardziej stresować. Odkładam widelec i łapię Peetę za rękę dając mu znak, że jestem gotowa. Spogląda na mnie, kiwamy porozumiewawczo głowami. Oboje wstajemy.
- Mamo, Tato, Pani Everdeen. - zaczyna. - Chcielibyśmy wam coś powiedzieć. - dodaje. Mocniej ściskam jego dłoń.
- Ja i Katniss - urywa. - Spodziewamy się dziecka. - wyznajemy razem.
Teraz tylko czekać na ich relacje.
Matka Peety odkłada szklankę na stół i wychodzi z domu trzaskając drzwiami.
Już Peeta miał wstawać gdy jego ojciec się odezwał. - Nie idź. Niech ochłonie.
Moja mama wstaje i przytula się do nas.
- Gratulacje, tylko to nie jest trochę za szybko na dzieci?
- Może troszeczkę - uśmiecham się.
- Chłopiec czy dziewczynka? - pyta Hank przytulając się.
- Jeszcze nie wiadomo młody. - odpowiada mu Peeta.
- Gratulacje bracie. - odzywają się bracia blondyna. Chłopaki przytulają się. Na koniec podchodzi do nas ojciec  mojego narzeczonego.
- Nie przejmujcie się nią. Musi to przetrawić. A po za tym gratulacje - przytula nas.

Żegnając moją mamę i brata przez przypadek słyszę  rozmowę mojego narzeczonego z jego matką, która nie należy do najmilszych.
- Ona nie nadaje się na żonę a tym bardziej na matkę! - krzyczy kobieta.
- Mamo, nie znasz jej tak jak ja więc nie oceniaj. A po za tym tak nie krzycz bo usłyszy. - unosi się blondyn.
- Nie krzycz na mnie!
- Czy ja na ciebie krzyczę? Nie. To ty się na mnie drzesz i obrażasz moją narzeczoną a swoją przyszłą synową. - mówi spokojnie blondyn. Ja już bym nie wytrzymała a po za tym dziwnie się czuję słuchając jak mówią o mnie. - Zawsze się na nas darłaś i to czasami bez powodu. - dodaje.
- Ona do ciebie nie pasuje. - upiera się pani Mellark.
- To ja decyduje kto do mnie pasuje a nie ty. Przestaniesz się wtrącać w miej życie? - tym razem krzyczy.
- Wydziedziczam Cię! - warczy kobieta.
- I mam to gdzieś!
- Wracaj do swojej gówniary!
- Nie nazywaj jej tak! - wrzeszczy Peeta.
- A wy idziecie czy zostajecie z nimi? - kobieta zwraca się do swojego męża i synów. Mężczyzna posłusznie idzie za żoną diablicą. Bracia przez chwilę się wahają, lecz jednak zostają.
- Was też wydziedziczam! - krzyczy. Małżeństwo opuszcza wioskę zwycięzców. Szybko uciekam do kuchni żeby nie było, że podsłuchiwałam. Bracia Mellark wracają do domu.
- Idźcie do salonu - zwraca się do braci blondyn. Po chwili wchodzi do kuchni.
- Słyszałaś prawda? - pyta, niepewnie kiwam głową. Skąd wie? - Przepraszam Cię za nią - dodaje.
- Nie musisz to nie twoja wina. - odpowiadam. Blondyn przytula się do mnie, kładąc ręce na moim brzuchu.
- Kocham Cię. - szepcze mi do ucha.
- Ja ciebie też - odpowiadam odwracając się do niego i delikatnie całuję go w usta.


☀️☀️☀️☀️☀️☀️☀️☀️☀️
Miało nie być... Ale Mvdziv_05 tak błagała 😂❤️

I VOLUNTIER! - Katniss & Peeta Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz