-36-

6 1 0
                                    

Pan Lavers puścił mnie, a ja odsunęłam się kilka kroków od niego i usiadłam na zimnej, drewnianej podłodze.
— Co teraz? — spytałam nie kierując pytania do nikogo konkretnego.
— Idź do sali. Zaraz uruchomię maszynę — odpowiedział doktorek. Powoli podniosłam się z posadzki i skierowałam do małego pokoiku.
Po chwili usłyszałam charakterystyczny huk maszyny. Tak jak ostatnio wyjęłam rękę zaraz po zakończeniu programu. Wyszłam z pomieszczenia w o niebo lepszym humorze. Na próbę wytworzyłam mały płomyczek nad dłonią. Pojawił się bez problemu.
— Widzę, że humor ci dopisuje — powiedział tata. — Teraz moja kolej.
— Czyli ja mam z tobą walczyć? — spytałam śmiejąc się pod nosem. Serio?! Sam się podstawiasz?! Nie wiedziałam, że jesteś aż tak głupi.
Tak, i możesz używać też swoich mocy — dodał i złożył dłonie w pięści. Mam tyle możliwości. Mogę na tyle sposobów zadać mu ból. Pokazać co ja czułam przez te wszystkie lata bez ojca. Oddaliłam się kilka kroków od niego i zaczęłam tworzyć kulę z wody wokół jego nosa i ust. Nie miał szans. Zachłysnął się kilka razy wodą, a po niecałej minucie leżał już nieprzytomny na ziemi. Uklękłam obok niego i wystawiłam otwartą dłoń nad jego klatką piersiową. Nie zostawię go przecież nieprzytomnego z wodą w płucach. Powoli przesuwałam dłoń wdłuż niego, aby wydobyć wodę tą samą drogą co się tu dostała. Po chwili sam zaczął kaszleć i wypluwać niechcianą wodę. Stwierdziłam wtedy, że wystarczy i pora troszkę go nastraszyć. Zmieniłam się w lwa i kiedy tylko dość oprzytomniał zaryczałam mu prosto w twarz. Zszokowany zaczął się cofać w pozycji siedzącej. Pierwszy raz widziałam go przestraszonego. Chciałam więcej, bardziej. To było dla mnie za mało. To nadal nie koiło mojego bólu. To jeszcze nie była dla niego wystarczająca nauczka. Powolnym krokiem poszłam za nim. Zaryczałam jeszcze raz lub dwa zanim nie uderzył w ścianę. Był w pułapce, a ja mogłam zrobić co tylko chciałam. Może oszpecę mu tę twarzyczkę? Dobry pomysł, ale zostawię go na deser. Najpierw niech trochę pocierpi. Zacznijmy od czegoś delikatniejszego. Położyłam swoją ciężką łapę na jego dłoni unieruchamiając rękę, a w drugiej wystawiłam pazur i wbiłam go mocno w jego ramię.
— Auu! — krzyknął. Z rany cienkim stróżkiem pociekła krew. Chciałam tylko zemsty. Pociągnęłam pazur w dół. Gdyby lwy mogły się uśmiechać pewnie w tamtym momencie szczerzyłabym się od ucha do ucha. Będzie miał pamiątkę do końca życia. Nagle z dwóch stron stanęli trenerzy i z całej siły uderzyli mnie kijami. Nie, stop, to nie były kije. To były paralizatory o dużej mocy na długiej rączce. Mięśnie mojego ciała mimowolnie skurczyły się w ułamku sekundy. Skuliłam się z bólu i wystawiłam wszystkie pazury. Nawet w tej łapie, którą przytrzymywałam dłoń mojego ojca. Wbiły się one w jego rękę. Ponownie zawył z bólu, a trenerzy jeszcze raz użyli paralizatorów. Po drugiej serii nie zrobiłam nic. Stałam tam tylko i próbowałam sie uspokoić. Dlaczego ktoś mi przeszkodził?! Już byłam tak blisko! Mogłam się zemścić za te wszystkie lata, kiedy go nie było! Z urywanym oddechem i szalejącym sercem zmieniłam się w człowieka. Trenerzy postawili mnie do pionu. Sama nie dałabym rady wstać. Zaczęli mnie ciągnąć w kierunku jednej z sal. Podniosłam wzrok. Wcale nie szliśmy do małego pokoiku! Szliśmy do laboratorium! Zaczęłam się wyrywać. Nie chce być znów unieruchomina jak jakieś zwierzę! Poczułam tępy ból w brzuch. Jeden z trenerów uderzył mnie paralizatorem. W skórze człowieka ból odczułam bardziej, niż gdy byłam lwem. Skuliłam się z bólu na tyle, na ile pozwalał mi żelazny uścisk trenerów. Weszliśmy do jasno oświetlonego laboratorium. Zmrużyłam oczy nieprzyzwyczajona do tak mocnego światła. Jak się spodziewałam usadzili mnie na krześle. Nie walczyłam. Nie miałam już na to siły. Tym razem zapięli mnie nie nie tylko pasami, lecz jeszcze na nie założyli dodatkowe klamry, które przypominały to czarne coś, co blokowało moją moc. Kiedy już byłam cała unieruchomiona Jonas przyprowadził mojego ojca. Pokazał mu, aby usiadł i zaczął zszywać mu rany zadane przeze mnie. Zupełnie mnie ignorował. Znowu ojczulek jest górą?! Chociaż to j a wygrałam?! Chociaż wiedziałam, że to bez sensu zaczęłam szarpać się z pasami. I uzyskałam to, co chciałam. Jeden z trenerów uderzył mnie paralizatorem. Przeszedł przeze mnie prąd pomieszany z bólem.
— Zrób to jeszcze raz — powiedziałam cicho, ale stanowczo. I znów przeszedł przeze mnie prąd. Dwa strzały wystarczyły. Wiedziałam już, że migam. Jonas był odwrócony do mnie tyłem, dlatego pierwszy zauważył to mój ojciec.
— Co się z tobą dzieje? — spytał z mieszanką uczuć na twarzy. Było tam widać gniew, ból, zaskoczenie, strach i... troskę? Nie odpowiedziałam na to pytanie tylko lekko uśmiechnęłam się pod nosem.
— Co? — spytał Jonas, myśląc, że to pytanie skierowane jest do niego.
— Co się z nią dzieje? — spytał ponownie ojciec. Jonas odwrócił się na krześle i popatrzył przelotnie na mnie, odwrócił się z powrotem, aby wrócić do wykonywania poprzedniej czynności. W tym samym momencie mój ojciec gwałtownie wstał i wziął od jednego z trenerów paralizator.
— Zadałem ci pytanie! — krzyknął mi w twarz i uderzył paralizatorem. Skrzywiłam się z bólu, ale po chwili zaśmiałam się histerycznie.
— Obserwowałeś mnie tyle lat, a nie wiesz, co się dzieje?! — krzyknęłam i ponownie się zaśmiałam. On nie wiedząc, jak zareagować, ponownie użył paralizatora. Nie przestawałam migać. Doktorek wstał i delikatnie, ale stanowczo nakazał ojczulkowi usiąść. Już wiedziałam, że tę bitwę wygrałam. Po kilku minutach przestałam migać, a Jonas skończył opatrywać rany mojemu ojcu. Wyszedł on razem z trenerami. Wtedy dopiero doktorek zwrócił uwagę na mnie. Wykorzystałam okazję.
— Daj mi wody — powiedziałam.
— Dam ci coś lepszego — odpowiedział szukając jakiegoś przedmiotu w szafkach. Po chwili wyjął strzykawkę z przeźroczystym płynem. Wbił mi igłę w żyłę i wcisnął płyn. Nic się nie stało.
— Sprawiasz za dużo kłopotów. Nie możesz po prostu siedzieć spokojnie? — mówił bardziej do siebie niż do mnie. — Jesteś taka fascynująca. Może nawet dobrze, że tak mało osób wie o twojej mocy? Dzięki temu więcej jest dla mnie. A tak wogóle wiedziałaś, że przez to, że używasz mocy, zużywasz tę samą energię, którą wykorzystujesz do wysiłku fizycznego? O, i sprawdziłem twoją teorię. Pył z diamentów nie blokuje całej twojej mocy, lecz po prostu, zużywasz więcej energii niż normalnie. Dlatego też szybciej się męczysz, po użyciu mocy. Niesamowite prawda? Wiem o tobie tak dużo, ale nadal jesteś dla mnie jedną, wielką zagadką. Szkoda, że nie chcesz współpracować. Już powinno zacząć działać.
Pod koniec jego monologu słowa zaczęły mi się rozmywać i coraz trudniej było mi go zrozumieć. Co się ze mną dzieje?!

PogońWhere stories live. Discover now