-7-

110 12 1
                                    

Duży był ten las. Od kilku godzin szłam na północ wzdłuż autostrady, a gdy słońce zaszło stwierdziłam, że nie ma sensu iść dalej w ciemnościach i poszukam miejsca na nocleg. Położyłam się w niedużej norce pod bukiem. Wkrótce zasnęłam, ale tym razem nie miałam żadnych snów.
Promienie słońca przebijające się przez koronę drzew lekko ogrzewały moją rudą sierść, las budził się spokojnie witając nowy dzień. Na chwilę zmieniłam się w człowieka, aby wyjąć kanapkę z plecaka, którą wcześniej kupiłam na stacji benzynowej. Wraz z przemianą zmieniało się nie tylko ubranie, ale także pakunek (wyjątkiem były za długie rękawy, które nie zmieniały się tylko wisiały przyczepione do skóry). Zjadłam suchy prowiant ze smakiem i od razu wróciły mi siły na dalszą podróż. Powróciłam do poprzedniej postaci oraz ruszyłam w dalszą drogę (lis chociaż jest mniejszy, jest szybszy od człowieka). Przez cały czas miałam po lewej stronie autostradę, a nawet gdy jej nie widziałam mogłam usłyszeć z daleka huk przejeżdżających samochodów. Gdy słońce było już wysoko doszłam do serpentyn. Co mogło oznaczać tylko jedno — miasto już niedaleko! Z jednej strony ucieszyłam się, lecz z drugiej przestraszyłam. Miasto oznaczało Dworzec Kolejowy, ale także policję. Musiałam być bardzo ostrożna, by nie złapały mnie kamery, ani służby bezpieczeństwa.
Pół godziny później dotarłam do miasta. Kątem oka zauważyłam tabliczkę z wielkimi drukowanymi literami. Byłam w Lyonie, jednym z największych miast we Francji! Znajduje się tutaj m.in. Bazylika Najświętszej Maryi Panny z dwusetną historią, ratusz z XVII wieku oraz Zamek de La Motte! Ale ja nie miałam czasu na zwiedzanie, wręcz przeciwnie musiałam jak najszybciej wyjechać stąd nie zwracając uwagi lokalnych służb porządkowych. A dopiero co tu przyjechałam... Westchnęłam ciężko, ja uwielbiam zwiedzać! Szybko stałam się człowiekiem i poszłam do pierwszego, lepszego sklepu, aby uzupełnić zapasy żywności. Kupiłam kilka gotowych kanapek, wodę oraz czekoladę. Wyszłam na ulicę i złapałam taksówkę.
— Bonjour, dokąd pani zmierza — spytał uprzejmie taksówkarz.
— Proszę na Główny Dworzec Kolejowy — odpowiedziałam tak samo sympatycznie.
— Jak sobie pani życzy — powiedział i ruszył taksówką zwinnie omijając korki.
Po 20 minutach zatrzymaliśmy się.
— Jesteśmy na miejscu — rzekł prowadzący.
— Ile płacę? — spytałam.
— 20 euro — powiedział, a gdy podałam mu banknot dokończył — Au revoir — i podejrzanie się uśmiechnął. Czyżby mnie rozpoznał? Długo nie musiałam czekać na odpowiedź. Podeszłam do kasy i kupiłam najbliższy bilet do Monachium.
— Pociąg wyjeżdża za 30 minut — przeczytałam z tablicy.
Postanowiłam usiąść w poczekalni, zjeść na spokojnie kanapkę oraz przeczytać miejscową gazetę. Nie miałam trudności z językiem francuskim, więc wzięłam "Dziennik codzienny" i zaczęłam go przeglądać.
  5 minut przed odjazdem poszłam na peron. Gdy podjeżdżał pociąg na stacji stanęło dwóch policjantów. Próbowałam ukradkiem wskoczyć do pociągu, ale jeden z nich krzyknął: Stój policja! — i pobiegł za mną. W ostatniej możliwej chwili wskoczyłam do pociągu, ale mundurowym już się to nie udało. Odjechałam spokojnie, a oni pozostali na peronie nie wiedząc co zrobić. Lecz wiedziałam, że ten spokój nie potrwa długo i już na następnej stacji spróbują mnie aresztować. Muszę obmyślić jakiś plan...

PogońWhere stories live. Discover now