-27-

40 5 0
                                    

Rosa oprowadziła mnie po ośrodku dużo mówiąc o wszystkim. Przerywała tylko po to, aby wziąć oddech. Budynek nie był zbyt duży. Na parterze oprócz skrzydła szpitalnego znajdowała się sala do teorii. Wyglądała jak najzwyklejsza sala lekcyjna, tylko z trochę wygodniejszymi fotelami. Tak jak się domyślałam stołówka była też świetlicą. Mogliśmy tam siedzieć od końca zajęć do 23 (czyli początku ciszy nocnej). Na piętrze znajdowała się po jednej stronie całkiem spora siłownia, zaś po drugiej 12 łóżek i dwie łazienki z kabinami prysznicowymi. Przy jednym z nich zauważyłam mój plecak. Później zeszłyśmy do piwnicy. Tam znajdowała się strzelnica. Wchodziło się najpierw do magazynu z bronią. Później była właściwa sala z kilkunastoma stanowiskami strzelniczymi. Na drugim końcu pomieszczenia znajdowały się tajemnicze drzwi. Rosa mówiła, że nie wolno nikomu tam wchodzić. Niektórzy podejrzewają, że jest tam kotłownia. Ale ja wiedziałam swoje. To pomieszczenie będzie miało pewnie jakiś związek ze mną. Tylko jak duży? Chciałam już podejść tam, ale Rosa wyprowadziła mnie z podziemnej strzelnicy. Wyszłyśmy na zewnątrz. Za budynkiem znajdowała się hala w której było kilka ścianek wspinaczkowych i jeszcze kilka innych rzeczy, które mogły sprawdzić naszą kondycję, refleks i siłę. Kiedy kończyłyśmy zwiedzanie zapadał już zmierzch. Przyszła pora kolacji, więc skierowałam się wraz z Rosą w stronę stołówko-świetlicy. Weszłyśmy, a tam przy stole siedziała prawie cała grupa. Tylko cztery krzesła pozostały niezajęte.
— A gdzie Lars i Mats? — spytała Rosa. Usłyszałam szelest za sobą i w ostatniej chwili odskoczyłam. Dwa wiadra zimnej wody zostały wylane na Rosę, która nie była z tego powodu szczęśliwa. Zaczęła robić dwóm identycznym bliźniakom o aryjskiej urodzie reprymendę. Mówiła, a bardziej krzyczała tak szybko, że nie dało zrozumieć się ani słowa. Słyszałam też przytłumione chichoty reszty grupy, która udawała, że nic nie widziała i spokojnie je sobie kolację.
— Jak domyślam się - to jest Lars i Mats? — spytałam nieśmiało, próbując zmienić temat. Bliźniacy jak jeden mąż popatrzyli na mnie i wyciagnęli do mnie dłonie.
— Miło mi — powiedzieli jednakowo się uśmiechając. Ja lekko skrępowana sytuacją podałam obydwu im dłoń. Oni, chyba wyczuwając moje zdenerwowanie odprowadzili mnie do stolika i przynieśli tackę z jedzeniem. Ja z nieśmiałym: dziękuję usiadłam na wzkazanym przez nich miejscu i... usłyszałam pierdnięcie. Wstałam i zauważyłam, że usiadłam na pierdzącej poduszce. Bliźniacy wybuchnęli śmiechem, a do nich po chwili dołączyła reszta osób. Ja, z doświadczenia wiedząc, że gdybym teraz się rozzłościła grupa jeszcze bardziej, by wybuchnęła śmiechem i możliwe, że nie dawaliby mi spokoju do końca życia. Dlatego schowałam dumę do kieszeni i też zaczęłam się śmiać. Po chwili wszystko ucichło i inni zabrali się do przerwanej czynności. Ja też zaczęłam jeść kolację. Kiedy już wszyscy zjedliśmy jeden z mężczyzn, jak się później dowiedziałam Pierre, zaproponował mi rundkę szachów. Nie wiedziałam skąd on wytrzaśnie planszę i pionki, ale pokazał mi on szafkę wbudowaną w ścianę, w której mieściły się najróżniejsze gry. Było tam chyba wszystko! Od najzwyklejszego chińczyka, przez planszę do pokera, po puzzle 4D. I tak to jakoś poszło. Zaczęło się od zwykłej partii szachów. W tym czasie czterech innych mężczyzn grało w piłkarzyki. Później był chińczyk, bierki i... dalej nie pamiętam. W życiu nie zagrałam w taką ilość gier. Jedynie Rosa była nie w sosie i poszła od razu na górę. Cały czas rozmawialiśmy. A bardziej oni gadali, a ja podrzucałam sprytnie tematy, aby dowiedzieć się czegoś o nich. Jeśli dialog skierował się w moją stronę, omijałam temat lub mówiłam tylko tyle, żeby i tak nic o mnie nie wiedzieli. Wolałam obserwować ludzi, niż zawierać z nimi głębsze relacje. Nie chciałam być nikomu dłużna, nie chciałam aby mi na komuś zależało. Kiedyś byłam z ojcem naprawdę blisko. Zbyt dużo bólu mi zadał, bym mu teraz wybaczyła. Nie chcę powtórzyć drugi raz tego samego błędu.
Tuż przed ciszą nocną dostałam od jednej z osób gruby notatnik i długopis. Czyli zaczną się zarwane noce na pisaniu dziennnika? Jupiii! Miałam na tym punkcie małą obsesję, aby zapisywać wszystko co się działo, obserwować ludzi, i notować ich zachowania, i jeszcze inne najrozmaitsze rzeczy jakie można można byłoby uwiecznić.

PogońWhere stories live. Discover now